sobota, 9 lipca 2016

Brońcie piękna


THE CULT "HIDDEN CITY", 2016.


Odpalcie płytę od numeru 8: „Deeply Ordered Chaos”. Od słów Jestem Europejczykiem. Niech przejdą was ciarki. To utwór poświęcony ofiarom masakry w Paryżu, wyrażający niepokój wobec kondycji współczesnego świata.

A w ogóle znacie The Cult? Wokalista: Ian Astbury – jeden z najbardziej charakterystycznych rockowych głosów o głosie jak dzwon, następca Jimmiego Morrisona (zastępował go zresztą na jednej z tras The Doors). Najlepsze płyty: „Love”, „Electric”, „Sonic Temple” i „Ceremony” - to stare dzieje lata 80-te i początek 90-tych. Przeboje: "She Sells Sanctuary", "Love Removal Machine", "Edie (Ciao Baby)"... Dla mnie to kultowy zespół i świetnie, że przypomniał o sobie. W tekstach jasny przekaz: Brońcie piękna - w sobie, w świecie. Dbajcie o swoją duszę, miłość. 
 
Tytuł płyty został wzięty z inspiracji zachowaniem argentyńskiego piłkarza Carlosa Tevesa, który po strzelonej bramce zwykł podnosić koszulkę i pokazywać napis Ukryte miasto. Ciudad Oculta to nazwa slumsu w Buenos Aires, w którym sportowiec dorastał. Oto bezbronne serce, spójrzcie skąd jestem.

Znajdziecie na płycie świetne melodie! Genialny na balangę numer 9 - „Avelanche of Light”: prawdziwy hymn do miłości: Wiem, że w tym życiu, wszystko pochodzi od ciebie. Jakaś dzikość unosi ten utwór!
Trochę wolniejszy, ale świetny jest „Dark Energy” o obronie prawdziwego uczucia.No Love Lost” ma dobry refren, o tym, że gdy serce straci się wiarę, miłość zamienia się w nienawiść, strach w krew i kurz na grobie.
Musi się spodobać nr 5 - „Bird of Paradise”. Wokalista śpiewa tu swoją charakterystyczną manierą,  jeden z wersów wyśpiewuje jakby miał zapchany nos. Dzieli się z nami obawami: czy będzie nam dany raj?
Tytułowy „Hidden City” zaczyna się „elektrycznym” riffem, motorycznym beatem i zaczepką wokalisty: Hey... Świetne intro! Nie umiem oprzeć się skojarzeniom do The Doors, a więc wyobrażam sobie hybrydę Iana Astbury'ego i Jima Morrisona, jak narzeka na bankructwo obecnej generacji, wieszczy jej koniec i namawia do opamiętania. Suniemy szybkim motocyklem, zderzenie jest kwestią czasu.
Robi wrażenie „G O A T”  - Narastający, brutalny, wzbierający krew w żyłach. ... W teledysku widzimy gościa przygotowującego się do bycia najlepszym na świecie.  In Blood” jest w porządku: dramatyczny, wizyjny (a wizje te krwawe...). W balladzie „Lillies” Astbury sprzedaje nam receptę jak żyć, żeby być szczęśliwym. Jest tu mocarny refren o tym, że mamy wszystko do stracenia i o zamienianiu siniaków w wino.

Nie wszystkie kompozycje są wybitne. Nijaki, choć przyjemnie gra tu gitara, a wokalista robi co może, jest „Dance The Night” o tańczeniu boso. Zdecydowanie słabsza jest końcówka albumu: „Heathen” momentami przypominający Sisters of Mercy z „Vision Thing”, ale potem już zwyczajnie nudny. Podobnie jak ostatni „Sound And Fury” zbyt ckliwy... Już lepiej pomijać ten utwór i zacząć bronić piękna. Już czas.


piątek, 8 lipca 2016

Solo, które rozdziawia usta

DAVID GILMOUR "RATTLE THAT LOCK", Sony Music 2015

Z całą pewnością piosenka "Rattle That Lock" przypomniała mi, że lubię Chrisa Rea. Że to Gilmour, byłem zaskoczony. Ta melodyjka  grana na francuskich dworcach, jak wezwanie do podróży. A potem jeszcze dwieście razy posłuchałem o rozbijaniu zamka, odrzucaniu łańcuchów. Bo to radiowy utwór, który się nie znudzi. Wezwanie, motywacja. Pora wsiadać, zrobić, co należy. Żegnaj chaosie, zróbmy tu porządek.
70-letni dziś muzyk nagrał płytę, którą spokojnie można postawić ulubionych albumów Pink Floyd. Najpierw nostalgia instrumentalnej introdukcji. Jej tytuł "5 A.M." sugeruje mi, że nie warto tkwić w betach.
Uwielbiam utwór nr 3 - "Faces Of Stone" - te piękne uderzenia w klawisze pianina. Świetne orkiestrowe brzmienia (aranżacje Zbigniewa Preissnera), aż po - co oczywiste - solo, które rozdziawia usta. Tekst - wspomnienie młodości. Z początku myślałem, że to o pierwszej randce, o rodzeniu się miłości na całe życie, ale - jak przeczytałem gdzieś - tekst dotyczy ostatnich rozmów z matką przed jej śmiercią. Jest tu fajny wers : "twój kochanek odszedł, a teraz masz jego zamiennik".
Następny jest "A Boat Lies Waiting" z huśtnięciami łodzi. O pustce, o wielkiej wodzie - dedykowany zmarłemu kumplowi z zespołu.
Zachętą do podjęcia ryzyka - tym zapewne jest "Dancing Right In Front Of Me" z jazzową - zaskakującą - wstawką. Gilmour podjął się tu ryzyka napisania o swojej miłości do dziecka, o trudnej chwili, gdy opuszcza gniazdo i musi sobie radzić samo.
"Any Tongues" trochę chyba za bardzo przypominający "High Hopes" to utwór o bezsilności wobec śmierci młodych ludzi powoływanych do wojska, o bezsilności ojca wobec takiego powołania dla syna.
Instrumentalny - zgadzam się z tytułem - "Beauty" przechodzi w niespodziewaną zmianę klimatu na barowy utwór "The Girl In The Yellow Dress" ewidentnie jazzowy, z fajną partią saksofonu, z dźwiękami kontrabasu i perkusyjnych miotełek - zaskoczenie.
Chórki rozpoczynają "Today", a potem kilka dźwięków i jesteśmy we floydowym niebie. Wiem, że są na tym świecie osoby, które nigdy nie miały okazji zachwycić się "Ciemną stroną Księżyca", płytami: "Atom Heart Mother", "A Momentary Lapse of Reason" czy "Division Bell", dla nich ta płyta to furtka do tych wyjątkowych dźwięków. Ja, znający te płyty doskonale, gdy obejrzałem w telewizji koncert we Wrocławiu zobaczyłem, że mój mistrz ma się dobrze.
Właśnie wróciłem, trochę za szybko, z gór, więc te dźwięku projektują mi w zastępstwie równie wielkie przestrzenie.

wtorek, 28 czerwca 2016

Krzysztof Kleszcz w Radio Łódź

20 czerwca w cyklicznej audycji "Podróże literackie" w Radio Łódź można było usłyszeć moje wiersze i rozmowę ze mną na temat poezji.
Tu można odsłuchać audycji ściągając dwa pliki mp3: https://megawrzuta.pl/filesgroup/9b4c1366b8386e3f20d92d4f14acb1e9.html

Czytanie w Zgierzu w Stacji Nowa Gdynia

18 czerwca podczas pikniku rodzinnego w Stacji Nowa Gdynia w Zgierzu czytałem nowe wiersze z niewydanej jeszcze książki "Pański płaszcz".













niedziela, 26 czerwca 2016

Złoty Środek Poezji 2016

X OGÓLNOPOLSKI OTWARTY KONKURS JEDNEGO WIERSZA IM. PAWŁA BARTŁOMIEJA GRECA NA FESTIWALU ZŁOTY ŚRODEK POEZJI
+ PREZENTACJA LAUREATÓW NAGRÓD ZA DEBIUT W XII KONKURSIE LITERACKIM IM. ARTURA FRYZA NA NAJLEPSZY DEBIUT KSIĄŻKOWY W 2015 R. 
12 czerwca 2016.

 Laureaci:  Dominik P. Żyburtowicz, Robert Feszak, Ewa Olejarz, Rafał Rutkowski,  Bronka Nowicka, Jolanta Nawrot








 Daniel Koteja - laureat TJW
 Anna Wierzchucka - laureatka TJW

Zuzanna Ogorzewska
Kacper Płusa

niedziela, 12 czerwca 2016

Wręczono Nagrody im. Artura Fryza - Złotego Środka Poezji 2106

W sobotę 11. czerwca 2016r. w Kutnie na Festiwalu Złoty Środek Poezji nagrodzono poetów, którzy zadebiutowali w 2015r. 
Nagrodę główną w Konkursie im. Artura Fryza otrzymał Dominik Żyburtowicz za tomik "Żaglowce" wydany przez WBPiCAK.

Fot. ze strony Kutno.net.pl  




sobota, 11 czerwca 2016

Nagroda im. Wisławy Szymborskiej dla Jakuba Kornhausera

Jakub Kornhauser, syn poety Juliana Kornhausera, otrzymał Nagrodę Wisławy Szymborskiej. Nagrodzono go za tom "Drożdżownia" wydany przez poznański WBPiCAK.

Relację z wręczenia nagrody można obejrzeć na profilu facebookowym: https://www.facebook.com/nagroda.szymborskiej/

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Złoty Środek Poezji Kutno 2016 - werdykt

Werdykt jury XII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Artura Fryza na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2015 – Złoty Środek Poezji Kutno 2016

Mecenas: Prezydent Miasta Kutno
Patronat Honorowy: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich
Patronat: Dwumiesięcznik Literacki Topos i Miesięcznik Odra

Jury w składzie:
Karol Maliszewski – przewodniczący
Krzysztof Kuczkowski
Wojciech Kudyba
po przeczytaniu 64 debiutanckich książek poetyckich nadesłanych na konkurs i spełniających warunki regulaminowe postanowiło nagrodzić następujących autorów i ich tomiki:
1 nagroda – 5000 zł:
Dominik P. Żyburtowicz, Żaglowce, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2015
2 nagroda – 3000 zł:
Ewa Olejarz, Milczenie placu zabaw, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2015
3 nagroda – 2000 zł:
Bronka Nowicka, Nakarmić kamień, Biuro Literackie, Wrocław 2015

5 równorzędnych wyróżnień – po 1000 zł:
Patryk Czarkowski, Precyzja roślin, Universitas, Kraków 2015
Robert Feszak, Wnętrza gór, Miasto Radomsko, Radomsko 2015
Jolanta Nawrot, Płonące główki, stygnące stópki, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2015
Piotr Przybyła, Apokalipsa. After party, Dom Literatury, Łódź 2015
Rafał Rutkowski, Chodzę spać do rzeki, Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2015


Wśród wstępnie nominowanych do nagrody przez poszczególnych jurorów znalazło się 12 książek. Są to, oprócz nagrodzonych i wyróżnionych, następujące tytuły (podane w kolejności alfabetycznej):
Urszula Honek, Sporysz, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2015
Michał Pranke, b, Dom Literatury, Łódź 2015
Joanna Starkowska, Ballada o wyrzynarce, Zaułek Wydawniczy „Pomyłka”, Szczecin 2015
Karina Stempel, Rok drewnianego konia, Amaltea, Wrocław 2015

Nagrody zostaną wręczone uroczyście 11 czerwca w Kutnie na Festiwalu Złoty Środek Poezji. 12 czerwca odbędzie się spotkanie z nagrodzonymi poetami.

Śruba Archimedesa Piotra Gajdy i Clarity Renaty Senktas promowane w Łodzi

2 czerwca 2016 w Domu Literatury promowali swoje książki - poeta-tomaszowianin Piotr Gajda oraz Renata Senktas - poetka z Otwocka. Choć poetyki tych książek znacząco się różnią, ciekawie wybrzmiewały obok siebie. U Piotra książkę budują długie egzystencjalne, filozoficzne frazy "o cierpkim smaku". U Renaty przeciwnie - frazy są krótkie, jakby poetka chciała przekazać czytelnikowi samo "sedno sprawy". Wieczór rozpoczął nowy dyrektor DL: Przemysław Owczarek, a poprowadził Rafał Gawin.
Obie książki: "Śrubę Archimedesa" i "Clarity" wydał Dom Literatury i w sprawie ich nabycia należy się skontaktować z wydawcą: rafal.k.gawin@gmail.com



wtorek, 24 maja 2016

Porządny żytni chleb, bubulubu i tralala

DIETER MEIER "OUT OF CHAOS", 2014.

Nic nie wiedzą o nas piosenki z radia. Piosenki o smaku dmuchanego pieczywa z supermarketu. Oto alternatywa: piosenka nr 3 z albumu "Out of Chaos" - porządny żytni chleb z piekarni, na którym trzeba postawić krzyż. "Busy Going Nowhere" - piosenka o poniedziałku, o gotowości do wyścigu, do biegania w kółko. Piosenka zwieszonych rąk, piosenka konia zaprzężonego w kierat. Z monotonnym intro jak poranek zanim kawa zacznie działać.
Piękne łupnięcia jak palpitacje. Dźwięki pianina jak ból w skroniach. I ten głos, głos recytujący swój dołujący wiersz: "This is a Monday the planet’s name’s earth / And I am Billy, Billyboy by birth / Here I am somewhere, is this my place / Clouds in the sky, and I am ready to race". Piękna przejmująca muzyka o skazaniu na trud i znój (za perkusją Thomas Wydler z zespołu Nicka Cave'a - Bad Seeds) rozwijająca się w podniosłą symfonię, którą gra w głowach ludzi spracowanych, wypranych, nakręcanych jak zegarki.

Kim jest ten starszy pan z okładki? Urodzony w 1945 roku Szwajcar, ekscentryk z Yello, znany w latach 80-tych, w każdym razie wtedy mnie zupełnie nie zainteresował (piosenka "The Race"), by w wieku 69 lat (!) nagrać swoją płytę życia. Zwrócił moją uwagę teledysk, w którym w swoim śmiesznym marynarkowym wdzianku próbuje pływać. Natchniona przejmująca pieśń "Loveblind" zachęciła mnie do przesłuchania płyty.

Płytę rozpoczyna "Lazy Night", absolutnie genialna rzecz! Tego się łatwo nie zapomni: "A senseless useless running away/ A senseless useless nothing to say". Świadectwo swojej zbędności, bezsensowności: "What the hell am I doing here / Is this planet made for me / Barman, can I get another beer / Maybe later I will be able to see".

A potem Dieter jest Waitsem, z jego najlepszego okresu "Frank's Wild Years". Gdy wyśpiewuje te swoje bubulubu albo "Urodziłem się, płakałem, dano mi imię" jest jak jakiś aktor, któremu bezgranicznie się wierzy, któremu się życzy dobrze, jak Allowi Pacino, gdy myje zęby obok z Michelle Pfaiffer. Cud, miód i księżyc w szczerym polu.

Nr 4 - to piosenka "wycięta z komiksu" o nocnym hotelowym portierze. Jak dla mnie za dużo w niej klawiszy Casio. 5 jest piękna jakby śpiewał ją Leonard Cohen. To wspomniany już "Loveblind" ze smutną refleksją o głupieniu dla miłości. Dalej jest "The Ritual" spokojna, nostalgiczna pieśń, która może się podobać. Z "Another Day" zapamiętuje się szaleństwo w wypluwaniu z siebie słów oraz pytanie z refrenu "Czy on jest graczem, czy piłką?" 
"Jimmy" zdaje się być techno-wygłupem w starym stylu (szkoda, bo uszy bolą). "Buffoon" jest zabawny z tymi swoimi rymami i lalalalalalalala love you. "Fat Fly" zaczynający się od dźwięków kukułki, przeradza się w jakiś odlot w stylu Mike Pattona z Faith No More. 
"Annabelle" zupełnie jak z bajki o domku na kurzej stopce. Dieter mruczy o uzależnieniu się od grzesznej miłości. A "Schueffele" przypomina Toolowy eksperyment z płyty "Aenima". W każdym razie Dieter jest tu czarodziejem stojącym nad dymiącym kotłem i produkuje piosenkę: wrzuca we wrzątek skrzek żaby, skrzydło nietoperza i pajęczynę, podśpiewując tralala.