niedziela, 31 stycznia 2010

Mój wiersz tygodnia (12)


Autor: Piotr Gajda

Izabelę Kawczyńską poznałem osobiście w październiku 2008 roku, przy okazji promocji „Hostelu” w Poleskim Ośrodku Sztuki w Łodzi. Pamiętam, że Iza podeszła do mnie z egzemplarzem mojej książki, na której na jej wyraźne życzenie złożyłem autograf. Rozmawialiśmy przez chwilę o anglojęzycznych poetach konfesyjnych Elizabeth Bishop, Robercie Lovellu, Anne Sexton i Sylwii Plath. Jakiś czas potem oboje znaleźliśmy się w antologii „Na grani”, a ja stałem się szczęśliwym posiadaczem „Luny i psa. Solarnej soldateski” i całkiem niedawno, bo przedwczoraj „Largo”, drugiej książki Izy wydanej jako nagroda główna IV OKP im. Kazimierza Ratonia. O „Largo” Karol Maliszewski napisał: „Intymność i uniwersalność, skrępowanie i rozmach: pulsowanie dychotomii. Cierpliwe rozwarstwianie i intensywne scalanie. Dawno takiej książki nie było. Nie pamiętam aż takiej gęstości”. W turniejowym zamieszaniu (tuż przed rozpoczęciem TJW „O Puchar Wina”), ja z kolei nie zdążyłem wziąć od niej dedykacji, ale myślę, że zdarzy się jeszcze ku temu okazja. Tymczasem lektura jej kolejnego tomiku przyniosła mi wiele radości, z tych jakże bliskich memu sercu, smutnych wierszy. Są tego skutki. Dzięki „Largo”, wiersz z „Wypchanych zwierząt” (projektu mojej drugiej książki) wzbogacił się o motto pochodzące z jej wiersza pt. „Wiedzieli”: „Najpierw przybiegły zwierzęta. Obdarte ze skóry, szukały w naszych ciałach schronienia. I byliśmy bardziej zwierzętami”. Nie wspominając o tym, że inny tekst z tego tomu jest moim kolejnym wierszem tygodnia.

DRZEWO

Masz tyle lat co Jezus i nie chcesz umierać. Owoce
są cierpkie i ciężkie jak grzechy. W górze szkli się
słońce, zaprawione żółcią oko. Wilgoć nadciąga

od strony rzeki. Przynosi rustykalną słodycz, a ja
starzeję się przy tobie. Boisz się, że umrzesz w lipcu.
Jest lipiec. Drzewo, na którym wisisz, rodzi owoc.

* Izabela Kawczyńska – Z zawodu antykwariusz. Publikowała w „Odrze”, „Pograniczach”, „Cegle”, „Tekstualiach”. Debiutowała zbiorem wierszy: „Luna i pies. Solarna soldateska” (2008, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego).

Bez rymów częstochowskich czyli Kleszcz w Gaude Mater



Strofa Debiutu; Spotkanie z Krzysztofem Kleszczem, Częstochowa, Gaude Mater, Środa 27.01.2010

Po wizycie w klasztorze i Muzeum Beksińskiego, w siarczysty mróz szukałem parkingu w centrum Częstochowy. Zmarzniętego przywitała mnie gościnna atmosfera częstochowskiej Gaude Mater. Gospodarz – Tomasz Jamroziński po raz piąty organizował Strofę Debiutu, która zgromadziła kilkadziesiąt osób zainteresowanych poezją.
Wśród nich było szesnastu chętnych do rywalizacji w Turnieju Jednego Wiersza.
Oprócz czytania wierszy mówiłem trochę o warsztacie poetyckim, jak pisać, czego unikać, gdzie szukać pomysłów. Dokonałem też kilku „rozbiorów” wiersza. Określiłem swój pomysł na pisanie jako szukanie metafor, dobrze brzmiących fraz, które mają pokazać siłę słowa. Tłumaczyłem się też dlaczego nie stosuję wierszy rymowanych.
Przeczytałem m.in. wiersz o „radiu bez Beaty i Urszuli”, bowiem moje radio samochodowe uparcie łapało tego dnia Bajm; wiersz z mrozem czyli "FIAT" oraz "szymborskiego" "Raniuszka".

W turnieju jednego wiersza nagrodziliśmy Mateusza Szkopa. Jego wiersz „Soc Real Love” można przeczytać na stronie Stacji Częstochowa.



Joanna Warońska (z lewej) i Tomasz Jamroziński (z prawej)





Tomasz Jamroziński prezentuje
...pięć lat ze słowem Proszę


...frazę trzeba trzymać mocno i dźwigać ją, dźwigać


TJW: Czyta Mateusz Szkop

Tomik Macieja Roberta miał w środku załącznik 100zł
Mateusz Szkop czyta nagrodzony wiersz

sobota, 30 stycznia 2010

Dodatek do wina

Autor: Piotr Gajda



Oparzelina

Nie pamiętasz? W środku mroźnej nocy zamarzło wycie
policyjnych syren. Wyobrażałem sobie jego trupią barwę,

błysk siny jak powierzchnia żyletki wyjętej z maszynki,
zachrypnięty głos zmuszający do lotu półżywe ptaki.
Słyszałem łopot ich skrzydeł, głośny jak upadek odrywających się
od dachu sopli. W ciemnościach szkliły się moje oczy,

w których lód uwięził ptasie łajno i piasek. Nie pamiętasz?
Odbijałem się w szybie jak w jeziorze bez dna

a woda sięgała mi do samych ust, kiedy łudziłem się,
że stoję na palcach, gdy tymczasem zimna toń ucinała mi stopy.

Pragnąłem, żeby tamto światło zmieniło barwę i pulsowało,
paliło żywym ogniem jak Bóg, płonący stóg, albo żrący ług.


Piotr Grobliński i Tadeusz Dąbrowski


Henryk Zasławski z zespołu "Mazowsze"


Jury


Robert Mniak (tym razem jako widz)


W strefie "Czarnego kwadrtatu"


W strefie "Largo"

Owczarek "dźwiga" Arterie w kondukcie



Czarny kwadrat, czarny Piotr czyli Wino dla Piotra Gajdy



41 Turniej Jednego Wiersza o Puchar Wina im.Jarmołowskiego, ŁDK, Łódź, 29.01.2009, godz.18 ; Spotkanie autorskie z Tadeuszem Dąbrowskim

Autor: Krzysztof Kleszcz

Łódzki Dom Kultury witał wielkim banerem zachęcającym do dwóch spotkań poetyckich. Anonse spotkania Magdy Gałkowskiej/ Jakuba Sajkowskiego i 41 TJW o Puchar Wina miały osobliwe towarzystwo: reklamę spektaklu z udziałem Skrzyneckiej i Kordka.

W zimowy piątek, po półtoragodzinnej sennej podróży busem nogi same prowadziły do znajomej, wypełnionej już sali. Przybyło naprawdę dużo widzów i uczestników. Poezja w Łodzi wyszła z niszy.

Najpierw Tadeusz Dąbrowski odpowiadał na pytania Piotra Groblińskiego. Czytał sporo frywolnych wierszy, głównie z tomu „Te deum”. Był więc m.in. wiersz „o fajce”...
Z poważniejszych w tonie, był mój ulubiony o powiększaniu zdjęcia, a także ten zaczynający się od słów „słowo jabłko nie zawiera w sobie żadnej prawdy o jabłku...”

Cały czas poeta musiał "zmagać się" z irytującym "trollingiem" Henryka Zasławskiego od lat cierpiącego na ADHD. Zapewne jednak rozumiał, że jest to element łódzkiego folkloru.
Dąbrowski przytoczył anegdotę o tym jak sam niedawno wziął udział w TJW i poniósł sromotną klęskę (wiersz obecnie otwiera "Czarny kwadrat"). Może dlatego opowiedział się za tym, że po publikacjach książkowych na swoim kącie nie powinno się brać już udziału w tego typu imprezach.
Nie zgodziło się z nim jednak wielu łódzkich twórców uznając, że walka o Puchar Wina to ich patriotyczny obowiązek ;)

W czasie tej udanej imprezy, która wg mnie stała na niezłym poziomie (mniej niż kilka lat temu było błahych rymowanek) zaprezentowało się 38 autorów.
Jury w składzie: Tadeusz Dąbrowski, Wojciech Kądziela i Tomasz Cieślak nagrodziło wiersze: Zuzanny Ogorzewskiej – II miejsce, Michała Murowanieckiego – III miejsce, Piotra Macierzyńskiego, Izy Kawczyńskiej i Krzysztofa Kleszcza – wyróżnienia.

Zwycięzcą został Piotr Gajda i mógł dumnie unieść kielich - niestety tylko symbolicznie, bowiem przyjechał na turniej samochodem. Wino powędrowało więc do publiczności.


Michał i Piotr z prezentami od Izy Kawczyńskiej
Piotr Grobliński i Tadeusz Dąbrowski
Licznie zgromadzona tego dnia publiczność


Robert Rutkowski, Wiesław Przybyła

Kamera na TJW
Krzysztof Sołtysiak



Tomasz Bąk

Andrzej Brzozowski
Krzysztof Grzelak
Piotr Gajda
Robert Rutkowski
Konrad Ciok
Rafał Gawin
Joanna Przybylska
Przemek Owczarek
Tadeusz Dąbrowski czyta werdykt
Piotr Macierzyński - wyróżnienie
Iza Kawczyńska - wyróżnienie
Krzysztof Kleszcz - wyróżnienie
Michał Murowaniecki - III miejsce
Zuzanna Ogorzewska - II miejsce
Piotr Gajda - the winner
Piotr czyta "Oparzelinę"
Pamiątkowa fotka - główny juror i zwycięzca
Przed ŁDK

czwartek, 28 stycznia 2010

Toruńskie echo



Na stronach portalu “KULTURALNYTORUN.pl” ukazał się „news” na temat Wolnego Rynku Poetyckiego. „Kolejne spotkanie z poezją w Kafeterii Struna Światła (Dwór Artusa) za nami. Znów liryczne wersy toczyły specyficzną bitwę z szumiącym jak odkurzacz automatem do kawy” – pisze Wiktoria z „Kulturalnego Torunia”, która w dalszej części swojej relacji tak podsumowuje nasze (Tomka Bąka i moje) „występki” w tym przychylnym poezji mieście: „Zwieńczeniem lirycznej części wieczoru są wystąpienia Tomasza Bąka i Piotra Gajdy, poetów uhonorowanych laurem w XXIII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim O liść konwalii im. Z. Herberta. Zderzenie dwóch pokoleń i stylistyk. Bąk uzbrojony w Full metal jacket operuje słowem-obuchem, ze swadą rzuca, że „jego (podmiotu) wolność jest zagrożeniem dla demokracji”. Piotr Gajda przekonuje za to wizyjnością obrazów, niedopowiedzeniem nakazuje słuchać głębiej. Pozostawił po sobie wołanie o paczkę owoców „rajski ogród”, nie zdradził jednak, w której szukać lodówce”.