Bydgoszcz, 14 października 1995 roku
Autor: Piotr Gajda
24 grudnia mija dziesiąta rocznica śmierci Tomasza Beksińskiego. Beksiński od lat wczesnej młodości pasjnował się muzyką rockową oraz horrorami. Jako dziennikarz muzyczny, stał się jedną z najbardziej charyzmatycznych osobowości wśród polskich prezenterów radiowych. Jego nocne, autorskie audycje w Programie III Polskiego Radia, zyskały duże grono słuchaczy i status "kultowych", będąc starannie opracowanymi spektaklami poetycko-muzycznymi. Był również felietonistą i recenzentem. To także tłumacz z języka angielskiego. Przetłumaczył m.in. wszystkie ówczesne filmy o Jamesie Bondzie i całą twórczość grupy Monty Pythona. Absolutny fan horrorów z wytwórni "Hammer", po które specjalnie jeździł autokarem do Londynu (przeżył katastrofę lotniczą i odtąd nie podróżował samolotami).
Z charyzmą Tomasza Beksińskiego jako prezentera, nie szło w parze spełnienie w życiu osobistym, na co nakładała się jego schizofreniczna osobowość i upodobanie do pop-kultury inspirowanej legendami o wampiryzmie oraz szczególna fascynacja śmiercią. 24 grudnia 1999 Tomasz Beksiński popełnił samobójstwo, wcześniej zapowiadając je w pesymistycznie podsumowującym współczesną kulturę felietonie. Miał 41 lat.
W czasach, kiedy jeszcze słuchałem radia (lata 80-te) Beksiński był człowiekiem kształtującym moje muzyczne gusta. To prawdopodobnie dzięki niemu po raz pierwszy usłyszałem zespół Black Sabbath (i to na zawsze odmieniło moje życie). Potem w jego radiowym życiu nastał okres muzyki New Wave (Ultravox , Visage, Midge Ure, Jon Foxx i Marc Almond, Depeche Mode - pamiętny cykl „Romantycy Muzyki Rockowej”). Jeszcze potem był gothic (XIII Stoleti, Incubus Succubus, Sisters of Mercy), na który już się "nie załapałem" (no, może na Lacrimosę, ale bez przesady). W międzyczasie nadal fascynował się grupą Marillion (słynne „Wieczory płytowe” w programie II PR) i solowymi dokonaniami Fisha (po jego rozstaniu z grupą). Nigdy nie zaakceptował tego zespołu z Hoghartem, ale mylił się, bo odejście „Szkota” uratowało Marillion. To dzięki niemu w tamtych latach mogłem posłuchać na antenie radiowej Petera Gabriela, Camel, Rogera Watersa, Marillion, Talk Talk. W latach 90-tych, ze względu na godzinę emisji (północ) nie słuchałem już regularnie „Trójki pod księżycem”, za to byłem zagorzałym czytelnikiem felietonów pt; „Opowieści z krypty”, które publikował na łamach pisma „Tylko Rock”. Ostatni z 18 opublikowanych tam tekstów zatytułował „Fin de siecle”: „Spójrzmy więc wstecz i wspomnijmy to, dla czego warto było żyć. Kruk Edgara Allana Poe. Zamek Karmazynowego Króla. 17 minuta Ech Pink Floyd. James Bond. Nights In White Satin The Moody Blues. Adagio Albinioniego. Kobieta Wąż (The Reptile) w kwietniu 1970 roku - seans w sanockim kinie San, kiedy po raz pierwszy i ostatni bałem się na horrorze. Atom Heart Mother. Andante z Tria Es-dur Schuberta. Tom and Jerry. Coca-cola i ketchup. Rzygający grubas w Sensie życia wg Monthy Pythona. Czas apokalipsy. Drugi koncert Marillion w Gdańsku, gdy Fish śpiewał Lawendy "tylko" dla mnie i Anki. Clint Eastwood i scena z rondlem w westernie Joe Kidd. O fortuna - pierwsza pieśń z Carmina Burana Carla Orffa. Twin Peaks. Wizyta w Domu Kobiety Węża (Oakley Court pod Londynem). Wzruszenie, gdy przyszło mi zapowiedzieć koncert Petera Hammilla w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy 14.10.1995. Miłość w czasach zarazy Marqueza. Lost Highway. Noc i poranek 31 maja 1998...
Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać".
1958-1999
Spotkałem go jeden jedyny raz w życiu (przed wspomnianym w felietonie koncertem Petera Hammilla w Bydgoszczy), zamieniłem kilka słów, zrobiłem sobie wspólne zdjęcie. Cztery lata później na zawsze odwrócił się plecami od XXI wieku…
Znacznie więcej o Tomaszu Beksińskim ( w dokumencie pojawia się też jego ojciec – Zdzisław Beksiński, słynny malarz, także zmarły tragicznie w kilka lat po śmierci Tomka) opowiada dokument Daniela Światły zatytułowany „Dziennik zapowiedzianej śmierci”, który w całości można obejrzeć tutaj:
Trafiłem tu z wyszukiwarki grafiki. A skoro trafiłem to zapraszam do zajrzenia na mój blog o twórczości Zbigniewa Beksińskiego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRównież ja trafiłem na tę stronę przez wyszukiwarkę grafiki. Tekst przeczytałem z zainteresowaniem. Ostatnio na swoim blogu zamieściłem dużo tekstów Tomka Beksińskiego (również i mojego Guru), które dawniej skanowałem. Przynajmniej ich część nie była publikowana w internecie np. wszystkie recenzje płyt Petera Hammilla, w którym Beksiński był zakochany, ale nie bezkrytyczny. Niektóre jego płyty go nudziły i opisał to dobitnie w tej "tylkorockowej" wkładce o artyście. Wysyłałem te teksty osobom prowadzącym strony o Tomku Beksińskim, ale żadna ich nie zamieściła. Dla mnie to debilizm, więc sam postanowiłem je opracować i wrzucić do sieci. Od dwóch lat prowadzę swój blog, ale dopiero teraz te teksty odnalazłem, bo myślałem, że gdzieś przepadły. Zapraszam wszystkich ceniących pióro i gust muzyczny Tomka Beksińskiego: https://tesinblog.wordpress.com/category/muzyka/teksty-tomka-beksinskiego/
OdpowiedzUsuń