poniedziałek, 4 października 2010

Janis



„Był 4 października (…) w przybliżeniu 24.30, kiedy dojechali do hotelu Landmark i Janis sama poszła do pokoju. Musiała poczuć elektryzujący dreszcz, zważywszy na czystość hery, którą wprowadziła sobie do żyły (…). Skończywszy, wyrzuciła fiolkę po heroinie do śmieci. Włożyła sprzęt do chińskiej szkatułki, którą odłożyła do szuflady. Zwykle zostawiała ja na stoliku nocnym. Te gesty mogą zasadnie świadczyć, że naprawdę chciała dać sobie w kanał po raz ostatni i żeby nic jej nie przypominało o tym rano. Chciała odrodzić się o poranku. Heroina mogła ja zabić natychmiast. Ale nie zabiła. Kiedy Janis trochę później zeszła do recepcji, nie mogła wiedzieć, że umiera. Chwilę porozmawiała z recepcjonistą, poprosiła, żeby rozmienił jej banknot pięciodolarowy i kupiła papierosy. Następnie wróciła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi, postąpiła krok albo dwa naprzód i upadła jak marionetka, rzucona na ziemię."

(Myra Friedman „Janis Joplin – żywcem pogrzebana”. Przekład: Anna Kołyszko. Wydawnictwo W.A.B., 2005)

„W pokoju numer 105, zupełnie sama Janis wyjęła swój zestaw do szprycowania się i zaczęła gotować dużą dawkę „kolosalnego spokoju”(…). Po naszprycowaniu się wyszła do głównego hallu po papierosy, prosząc nocnego stróża George’a Sandoza, żeby rozmienił jej pięciodolarowy banknot. Podał jej cztery banknoty jednodolarowe i cztery monety dwudziestopięciocentowe i sądził, że pójdzie prosto do automatu z papierosami stojącego w patio, ale ona nadal tam stała wyglądając tak, jakby chciała porozmawiać. Dla niego nie była nikim szczególnym, po prostu kobietą, jakie często widywał w hotelu, taką, która nigdy nie wyglądała na szczęśliwą. Tego wieczora uderzyło go to, że „wyglądała na zaniedbaną” w swoim czerwonym, cygańskim kostiumie do kostek. Podobnie jak Blanche DuBois, rozwiązła piękność z Południa z Tramwaju zwanego pożądaniem, Janis zawsze liczyła na uprzejmość obcych i ten ostatni obcy w jej życiu nie rozczarował jej. Sandoz odłożył na bok to, co akurat robił, i słuchał jej. Opowiadała mu o sprawach, jakimi ludzie zwykle dzielą się ze swoimi kochankami czy małżonkami – małżonkami tym, jaki długi miała dzień pracy, jaka była zadowolona ze swojej płyty i jak dobrze jej szło. Rozmawiali przez ponad kwadrans, a potem powiedziała „dobranoc”, poszła do automatu z papierosami po swoje marlboro i wróciła do pokoju. Janis rzuciła papierosy na łóżko i rozebrała się pozostając jedynie w bluzce i majtkach. I wtedy, tak szybko jak wskutek postrzału w głowę, dopadła ją śmierć, która powaliła ją na ziemię. Upadła tak ciężko, że rozcięła sobie dolna wargę o mebel i jej usta wypełniły się krwią. Przewróciła się pomiędzy łóżkiem a krzesłem i leżała tam przez całą noc i większość następnego dnia. Jej ciało zostało odnalezione dopiero o godzinie 19.30 w niedzielę, 4 października – w osiemnaście godzin po śmierci (…). Próby laboratoryjne rozwiązały zagadkę, dlaczego wstrzyknięcie przeciętnej wielkości dawki heroiny, w przypadku Janis, okazało się śmiertelne. – Handlarz sprzedał Joplin…niemal czystą heroinę, tak czystą, że była ona dziesięć razy mocniejsza od heroiny, jakiej normalnie używała (…).”

(Elis Amburn „Perła – obsesje i namiętności Janis Joplin”. Przekład: Lidia Drapińska. Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa, 1995)

Janis Joplin (19.01.1943-04.10.1970)
(p)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz