niedziela, 17 października 2010

Skutki uboczne (1)



„Jaką radę dać przeciętnemu właścicielowi domu, by go uchronić przed włamywaczami? Cóż, pierwsza rzecz to zostawiać światło, gdy się wychodzi. Muszą to być żarówki co najmniej sześćdziesięciowatowe, słabszymi włamywacz gardzi i natychmiast splądruje dom. Innym dobrym sposobem jest trzymanie psa, to jednak nie zawsze jest niezawodne. Ilekroć zamierzałem obrobić dom z psem, wrzucałem trochę jedzenia dla psów zmieszanego z seconalem. Jeśli to nie działało, mieszałem po równo siekane mięso i jakąś powieść Theodore’a Dreisera. Jeśli zdarzy się, że wyjeżdżasz z miasta i musisz pozostawić dom nie strzeżony, dobrym sposobem jest umieszczenie w oknie własnej tekturowej sylwetki. W zasadzie jakiejkolwiek sylwetki. Pewien człowiek z Bronksu umieścił kiedyś w swym oknie tekturową sylwetkę Montgomery’ego Cliffa i wyjechał na weekend do Kutsher’s. Potem sam Montgomery Cliff przechodził tamtędy i zobaczył sylwetkę, co bardzo go zaintrygowało. Usiłował nawiązać rozmowę, ale gdy przez siedem godzin nie otrzymał odpowiedzi, wrócił do Kaliforni i oświadczył swym przyjaciołom, że nowojorczycy są snobami. Jeśli zobaczysz intruza w trakcie obrabiania twojego domu, nie wpadaj w panikę. Pamiętaj, że on boi się nie mniej niż ty. Dobrym sposobem jest obrabować jego. Przejmij inicjatywę i uwolnij włamywacza od zegarka i portfela. Niech idzie do twojego łóżka, kiedy ty się zmywasz. Kiedyś w Des Moines wpadłem w pułapkę tej samoobrony i przez sześć lat żyłem z cudzą żoną i trojgiem dzieci, a uwolniłem się, gdy miałem szczęście zaskoczyć innego włamywacza, który zajął moje miejsce. Sześć lat z tamtą rodziną było bardzo szczęśliwe i często wspominam je z życzliwością, choć praca w grupie skazańców też ma wiele zalet”.

Wody Allen, „Skutki uboczne” (w przekładzie Bogdana Barana) . Wydawnictwo „inter esse”, Kraków 1991.

(p)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz