Płytę zaczyna "Open Window" - pięknie narastający, jakbyśmy wchodzili do japońskiego ogrodu i tonęli w kwiatach. Wszystko jest zmysłowe, narastające, arcypiękne. W teledysku, który idealnie dopełnia utwór - Devoldere wcina przy stoliczku małże, a w tle lecą z okna różne przedmioty - jakieś łachy, poduszki, złote płyty, gitara, a nawet fortepian. Wszystko płynie, ma taki orkiestrowy rozmach, że aż łezka chce się ronić. Artysta zdaje się wyśpiewywać fazę zaprzeczania - wizualizuje sobie przyszłość, na którą już dawno nie ma szans.
Piosenka "When I Am With You" - jest idealna do wolnego tańca z ukochaną. No właśnie, właśnie. Przystojny wokalista tańcuje sam. Odgrywa rolę samotnego narcyza, który jest przeszczęśliwy. Pewnie partnerka mu potrzebna tylko do kojenia własnego ego. Te wszystkie prośby o czułość i prośby o adorację, zdają się być tylko potrzebą posiadania lusterka, w którym zobaczy siebie. Doceniam tę kreację i odwagę artystyczną - i chwalę ten taniec dandysa. Od razu przypominają mi się dwie inne genialne tego typu role.
Pierwsza - wokalista The National - Matt Berninger na swojej solowej płycie łkał tańcem: "daj mi chwilę na osuszenie oczu; dzień, rok — cokolwiek, by odzyskać to, co było” - zupełnie bez dumy, bez poczucia dominacji, raczej w pozie "spieprzyłem, wybacz". No i Michael Stipe z "R.E.M." w "Losing My Religion", który dobitnie, cokolwiek teatralnie wyrażał utratę miłości przez neurotyczny podryg i wymachy (w genialnym teledysku pełno było religijnych odniesień).
Utwór "It Had To Be You" jest zmysłowy, tajemniczy, z momentem szaleństwa (trąbka!). Jakieś dalekie skojarzenie - brzmienie zespołu Morphine. Piosenka o potrzebie oczyszczenia i zasypania wzajemnych pretensji. A w teledysku spychacz usypuje plażę.
To płyta bez nieudanych fragmentów - każdy kolejny utwór przynosi fajne emocje. W "Time Bomb" jest zmysłowo, w "Desire" dominuje łagodność - w nim szczególnie słychać różne muzyczne smaczki, dobry zestaw stereo wydobywa niesamowite dźwięki raz w lewym, raz w prawym kanale. To naprawdę cudne!
Trochę łzawo brzmi - "I'll Miss You Baby" z deklaracją, że "jedyne czego chcę, to cię poznać, by przestać cię kochać".
No nie mógłbym nie wspomnieć o "Shadowplay", choćby ze względu na wers "Jest sen, sen, sen, którego nie możesz zapomnieć / jest złoto, złoto, złotwo, które zmienia się w gówno". Ciekawe, że pojawiają się postacie żałujących rodziców, którym widocznie związek, który się rozleciał, był nie obojętny.
Codą jest spokojny "Best I Ever Had" (fraza tytułowa "pożyczona" z piosenki J.J. Cale'a "Magnolia"), w którym wartościowane jest wygasłe uczucie. Devoldere może ironizuje, ale tylko po to, by nie wyć. I roztkliwia bardzo zdanie: "jeśli ktoś zrobiłby ci to samo co ja, rozpie**oliłbym go".