ŁUKASZ JAROSZ "Spoza", Biblioteka Galerii Literackiej przy GSW BWA w Olkuszu; Starostwo Powiatowe w Olkuszu, Olkusz 2011.
„Ubierz się i chodź” – pisze Jarosz w jednym z wierszy. Ich siłą jest realizm, skupienie na szczególe, pojedynczej obserwacji. Autor zdaje się notować znaki, wobec których inni przechodzą obojętnie. Zapewne znajdą się tacy, którym ta metoda poetycka wyda się zbyt zwyczajna. Być może, będzie im brakować bardziej wyszukanych środków poetyckiego wyrazu, może postawią zarzut, że to „poenterowana proza”? Ci co tak jak ja, polubili ,„Somę”, „Biały tydzień” i „Mimikrę”, odnajdą znane terytoria. Odszukają podobieństwa. Jak można sądzić z tytułu i podtytułu w „Spoza” znalazły się wiersze, które z jakichś powodów nie weszły do książek wydanych w Biurze Literackim. Ponieważ Łukasz jest muzykiem (m.in. Lesers Bend) – można powiedzieć stosując muzyczne nazewnictwo, że te wiersze to "strony B singli".
W „Spoza” znalazłem klimat najlepszych wierszy z mojego ulubionego tomu „Biały tydzień”, np. fragment „Przypowieści ludowej”: „Tamten facet najpierw zaciskał zęby, / zajmując się parowaniem skarpetek, / potem, pobity i pijany, // płakał.” przypomniał mi wiersz „Palacz zwłok”. Przyznam się, że podczas lektury ciągle szukałem frazy, która przyprawi mnie o dreszcz tak jak ta, ze wspomnianej drugiej książki: „Ulepiona z upału postać trzymając w ustach gwoździe pomachała mi z dachu stodoły, na asfalcie zabrzęczał łańcuch”. No i przy lekturze tych miniatur kilka razy poczułem tą szczególną czytelniczą satysfakcję.
Spodziewałem się, że pojawiająca się na początku deprecjacja: „zostaje po nas niewiele” będzie dla książki dominująca. Ale są tu, i intymne wyznania „mógłbym nawracać się dla niej, krzyczeć i głupieć”, i dużo obserwacji z natury „mijamy cztery lśniące konie. Piękne, wyniosłe, dumne. Obojętne wobec nas.”, afirmacja wyjątkowej chwili ("Jadąc samochodem do szpitala powiatowego"), metafizyka. Pamiętam dźwięki ze starych wierszy: wrzucanej do kryształu biżuterii, osuwania się węgla w piwnicy. Tu znalazłem np. taki „słyszalny obraz”: „za murem w nierównych odstępach spadały dzikie jabłka." Bywa turpistycznie: „serce jest sczerniałe jak obierki”. Fraza: „koń biegnie gubiąc podkowy / gdy przybiega karmię go / potem chlastam batem” zdaje się mówić "jest w nas dobro i zło". W „Środkach ostrożności” można dopatrzyć się zauroczenia frazą Marcina Świetlickiego (jest w tym wierszu coś z „Domówienia” „Ona jeszcze nie wie..”.; albo z „Pararolo”: "Moment, kiedy się zapalają się naraz..."), ale potwierdzam to co napisał redaktor książki Roman Honet: dykcja Łukasza jest zupełnie osobna.
To wydawnictwo zaostrza apetyt na nową książkę, którą wkrótce wyda WBPiCAK.