czwartek, 27 grudnia 2012

Słychać gwizd pociągu, czas wsiadać

BOB DYLAN "TEMPEST", 2012


Sir Bob nagrał wielką płytę, która zachwyciła mnie tak samo jak folkowa "Desire" z 1976 roku, czy melancholijna "Oh Mercy" z 1989. Tegoroczna "Tempest" jawi mi się w uniesieniu (i po wielokrotnym wysłuchaniu) jako dzieło skończone, bezbłędne. Piękny podpis pod tym, co dokonał.

Sir Bob ma przecież 71 lat! Płytę otwiera żwawa piosenka - do której nakręcono rewelacyjny  teledysk, w stylu Tarantino, w którym widzimy zakochanego nieszczęśnika. Miłość odwzajemnia się mu gazem paraliżującym, a potem ciosami kijów bejsbolowych. Niezwykła "drużyna pierścienia" na czele z mistrzem, cynicznie mija leżącego na bruku. A jaką pomoc mogłaby mu zaoferować?

Ów hit - "Duquesne Whistle" z melodią, w której słyszę wariację na temat "Ring of Fire", jest niezwykłej urody. Gwizd pociągu do Duquesne zdaje się być, zapowiedzią końca, fatalnej apokalipsy, ale to uczucie podobnie ekscytujące jak zakochanie. Oto czas wsiadać, "zdmuchnąć melancholię", "zdmuchnąć całe niebo", "zmieść cały swój świat."

Kolejne utwory mają spokojniejszy klimat. Łączy je znak jakości - chrypka Dylana. W łagodnym "Soon After Midnight" śpiewa o tym, że pannica o imieniu Honey wzięła jego pieniądze i zostawiła go "z księżycem w oku". Jest całkiem pogodzony, wszak czeka go teraz randka z "królową wróżek"...
Długaśny, siedmiominutowy "Narrow Day" to flirt z country - taka rzecz z przytupem.
Potem są dwie pieśni o rozczarowaniu.  "Long and Wasted Years" - o smutku zmarnowanych lat : ona wypowiedziała przez sen, nie te słowa,  jemu, gdy się odwrócił, cały świat spłonął. Świetny - "Pay in Blood" o politykach, o tym, że każdy kolejny "pompuje tylko szczynę".

Mój faworyt na płycie - "Scarlet Town" opowiada o przeznaczeniu. Ma melodię, od której trudno się uwolnić. Gdzieś w tle delikatnie brzmią skrzypce. No i ta fraza: "umieść swe serce na talerzu, zobacz kto będzie gryzł".
Za to pieśni o mafiozach, którzy noszą pierścienie, muszki i buty za kostkę ("Early Roman Kings") nie można przypisać aspiracji do "wielkiego dzieła", ot bluesior.

W "Tin Angel" Bob brzmi jak Tom Waits, na najlepszych płytach. A tekst o Henrym Lee, przywołuje "Mordercze ballady" Nicka Cave'a.
Przy tytułowym, walczyku "Tempest" można się kołysać, ale przecież tam Titanic tonie!

No i jest jeszcze coda. Dylan podwędził fragment linii melodycznej od Tori Amos (początek "Past the Mission" z płyty "Under The Pink). Powstał smutny, podniosły "Roll On, John" - dedykowany Johnowi Lennonowi. Temu, któremu strzelono w plecy, Dylan każe płonąć, podążać dalej i wierzyć.




niedziela, 23 grudnia 2012

Ta euforia kilkudniowa.Poezja. Jej 9.99-zł.

ARTERIE nr 2(13)/2012 KWARTALNIK ARTYSTYCZNO-LITERACKI.
FELIETON Z CYKLU (A)TAK NA MARGINESIE. AUTOR: KRZYSZTOF KLESZCZ

-Nie czytam, bo oczy mnie bolą.; -Nie rozumiem poezji; - A czy nie można pod wierszami podać wyjaśnień?; - Piszesz, żeby wydać kolejną książkę. Dla mnie to taka komercja. Dziwny ekshibicjonizm.



-Po co piszesz? Przecież poezja nie istnieje. Nie ma jej – zniknęła, wyparowała. Zmieniła się w nic. Zostały tylko nierówne chodniki na Słowackiego, dziurawy beton na Mickiewicza.

*
Nie ma jej w wygodnej poduszce fotela z Ikei, w fikuśnych lampach. W zapachu perfum w Rossmannie. Na upudrowanych twarzach. W wyrazie nieskończonego szczęścia w oczach dwóch facetów niosących plazmę. Czy jest gdzieś ponad tym wszystkim?

Może w bezruchu? Gdy zastygnie się w islandzkiej muzyce, w gregoriańskich chorałach? W „Sacrifice” Lisy Gerrard, w „The Great Gig In The Sky” Floydów, w “Exit Music (For A Film)” Radiogłowych? Nagle się odnajduje. W powtarzalności. Cztery dźwięki wzięte w pętlę. Stworzenie świata: „wiosna – lato – jesień – zima”. Bit szamańskiego bębenka, zatracenie. Albo zaskoczenie. Albo zestawienie nieprzystających do siebie rzeczy. W podobieństwie, w aliteracji, w rymie. Albo w zagmatwaniu zwyczajnego, w splątaniu nóg, w zaplątaniu języka. W uniesieniu po wypłacie.

*
Mam takie wspomnienie z dzieciństwa: usłyszałem w TV piosenkę: Jezu jak się cieszę/ z tych króciutkich wskrzeszeń... i zrobiłem sobie napis na koszulce: „Klaus Mittfoch” Co ja wtedy rozumiałem z tego tekstu? Patrzę na zdjęcie dziewięcioletniego gówniarza, który przeczuwał euforię kilkudniową.

*
Albo to ciągłe myślenie o śmierci. Przypominanie sobie o śmierci, rozpracowywanie śmierci. Tylko co, gdy okaże się, że śmierci nie ma? Miliardy strof będzie trzeba wywalić na śmieci.

*
Znajduję poezję. Idę z zamkniętymi oczami do świeżo upieczonego. Wyjętego z piekarnika. To synestezja: kolory dźwięków, barwy zapachów. To pomylenie z poplątanym. To podniecenie, gdy dotykasz nagiej skóry i stajesz się nagą skórą. To wsłuchanie się w bicie serca, w kosmos. To widzenie siebie w ojcu i w synu. To podpatrywanie jak modli się sześciolatek: Proszę Boziu, żeby naprawdę, naprawdę, nic się nie śniło, jego złożone ręce. To przedrzeźnianie, dokuczanie światu. Wystawianie języka, mina do lustra, żart z siebie. To szaleństwo, ślina na wardze, trzydniowy zarost, smród mięsa z zęba. To drapanie się, bo swędzi. To chwila, gdy łamie się kręgosłup, bo przecież trzeba wziąć tyle złota, ile się udźwignie. To bieg. Zapamiętanie się i zapomnienie. Dla krótkiej chwili, by unieść ręce na mecie. To moment, w którym przestajesz biec, bo autobus zamyka drzwi i odjeżdża.

*
To ustawianie słów w szereg. Wiersz to brygada, poemat to armia. Słowo ma w sobie ratunkowe koło. Ma w sobie jajo (ovo). Ma w sobie włos (obrzydliwy).

*
Opisanie świata, tak naprawdę, jest niemożliwe. Wciskam shift, a ciągle piszę z małej, wciskam kropkę, a wiersz znów się zaczyna. Wyrasta spod palców dzikie wino.

*
Wybacz, Krzysztof, po co ci ta poezja? Wybaczam. Wybieram być, co pachnie jak pożółkły papier, chrzanię mieć, które wciąż ściąga aktualizacje.

*
Poezja to kurwa mać!, które wypowiedziane, uruchamia windę.
To lampa, którą włącza czujnik ruchu. To napis na ogrodzeniu: Przyjmę każdy gruz.

*
Wiersz jak pokój. Łóżko, stół przykryty ceratą. Da się tu mieszkać. Powiesić swoje obrazki. Ważne, że: pięknie jest i nieskromnie bardzo jest. Kiedy mija, tak jak wszystko.



***

Roznosiciel


Pan Poezja ma ukraiński rower. W ciemnych okularach
wygląda jak Lance Armstrong, w którego lodówce obok masła
leży koks. Wyobrażam sobie jak przenosi swój ciężar
z lewej nogi na prawą, podnosi tylną część ciała.
Słyszę jak pracują przerzutki. I wiem: jest bagażnik.
A tam - wiersze, Panie! On wkłada je między pręty bram,
w pocztowe skrzynki. Wiesza na klamkach. Tak ma być:
niech papier namoknie, niech w słońcu zblednie druk.
Dla każdego: metafory, rym i rytm - inny świat.
To się naprawdę dzieje! Każdego dnia obracają się szprychy.
I ludzie tego potrzebują.
Pod jedną z nóg, gdy kiwa się stół. Na rozpałkę.
Czasem, by wytrzeć coś.

9.99? Patrzą tępo, wzruszają ramionami, gniotą.

Paweł Tomanek i Rafał Krause nagrodzeni w tegorocznym Bierezinie

FESTIWAL PULS LITERATURY; KONKURS IM. JACKA BIEREZINA, 15.12.2012 ŁÓDŹ, ŚRÓDMIEJSKIE FORUM KULTURY

Turniej na debiutancki tomik im. Jacka Bierezina rozstrzygnięty. Paweł Tomanek oraz - jak wynikało z deklaracji organizatorów - Rafał Krause, mogą cieszyć się ze "złotego Graala" jakim jest możliwość wydania własnej książki poetyckiej.

Sobota na Festiwalu Puls Literatury rozpoczęła się od spotkania z poetą, którego bardzo lubię - Dariuszem Suską. Z autorem książki "Cała w piachu" rozmawiał Marcin Orliński. Poezja Suski jest osobna, rozpoznawalna, wyjątkowa, zarówno ze względu na arcyciekawą formę (kunsztowne rymy w środku wersów) i na tematykę (obsesja śmierci).

Nie mniej ciekawe było spotkanie z poetą łotewskim Kārlisem Vērdiņš'em, które poprowadził Jacek Dehnel, tłumacz jego książki, która ukazała się niedawno w Biurze Literackim. Było też kilka nowych wierszy autora "Brzytwy okamgnienia".
A potem odbyło się rozstrzygnięcie V Ogólnopolskiego Konkursu Krytyczno-literackiego. Przyznano w nim 3 równorzędne wyróżnienia po 250 zł dla: Moniki Brągiel, Mateusza Bobowskiego i Sławomira Płatka. Nagrodzeni zostali później jurorami w konkursie O Czekan Jacka Bierezina.

Wystąpili także poetka Agnieszka Mirahina i jej krytyk - Paweł Kozioł. Przyznam, że awangardowa poetyka autorki wywodzącej się ze Słupska, nie przekonała mnie do końca. A może jej rytmicznym frazom (autorka zbliżała się swym flow, a to do hip-hopu w stylu Peji, a to do "Wesela" Wyspiańskiego) trzeba poświęcić więcej czasu?

Potem był Turniej Jednego Wiersza, z którego relację wkleiłem poniżej.

Następnie energetyczny koncert Babu Króla: czyli szalonego gitarzysty Bajzla i ekscentrycznego wokalisty i saksofonisty Budynia. Było szaleństwo, było zrzucanie koszul, frywolne dowcipy. Genialny power, aż do kulminacji w postaci "Białej lokomotywy" i "Co noc", który nagle zmienił się w "Tańcz kocie, tańcz...". W każdym razie zostałem ostatecznie przekonany, że "Sted" to płyta roku.

----
Protokół z posiedzenia Jury XVIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina (VI Festiwal Puls Literatury w Łodzi)
Jury w składzie: Jacek Dehnel (przewodniczący), Julia Szychowiak, Zdzisław Jaskuła i Dariusz Suska na posiedzeniu 15 grudnia 2012 roku postanowiło:

Nagrodę Główną – 4000 zł, w tym 2500 zł na wydanie debiutanckiej książki przez organizatorów konkursu i 1500 zł gratyfikacji pieniężnej – przyznać Pawłowi Tomankowi z Warszawy, za „SAM TU, PIESKU”.

Nagrodę specjalną – 750 zł – przyznać Rafałowi Krausemu z Gdyni, za „PAMIĘTNIK Z POWSTANIA”.
Pozostali nominowani:
Szymon Domagała-Jakuć z Łodzi, za „Magen Łódź”,
Katarzyna Kaczmarek z Lubicza Górnego, za „SZTUCZNE OGNIE”,
Damian Kowal z Legnicy, za „Klekot”,
Piotr Nita z Częstochowy, za „Metodyjkę”,
Agnieszka Smołucha-Sładkowska z Tarczynka, za „ZWIERZĘ MIESZKALNE”
i Szymon Żuchowski z Warszawy, za „Rokowanie”.
Nagrodę publiczności – 500 zł – otrzymał Szymon Domagała-Jakuć.


Tuż po werdykcie - Paweł Tomanek, Andrzej Strąk, Zdzisław Jaskuła, Julia Szychowiak, Dariusz Suska, Jacek Dehnel

Bajzel i Budyń czyli Babu Król


Zwycięzca Bierezina - Paweł Tomanek

Rafał Krause - laureat Nagrody Specjalnej



Jacek Dehnel i łotewski poeta - Kārlis Vērdiņš


Agnieszka Mirahina i Paweł Kozioł


Marcin Orliński i Dariusz Suska

Rafał Gawin, Katarzyna Kaczmarek i Marcin Bałczewski


Rafał Gawin, Szymon Domagała-Jakuć i Marcin Bałczewski

Interesująca fotorelacja także na stronie www.plasterlodzki.pl

Doczekałem czekana

TURNIEJ JEDNEGO WIERSZA O CZEKAN JACKA BIEREZINA;
FESTIWAL PULS LITERATURY. 15.GRUDNIA 2012; ŁÓDŹ, ŚRÓDMIEJSKIE FORUM KULTURY

Zawsze chciałem go zdobyć i wreszcie się udało. Choć oczywiście poezja to nie olimpiada i pisanie dla nagród to hucpa.

Są dwie szkoły. Jedna mówi: nie startuj, bo nie wypada. Druga: startuj, bo to dobry moment, by sprawdzić wiersz.
Zatem wybrałem szkołę drugą i przystąpiłem do konkursu o Czekan Jacka Bierezina jeśli dobrze liczę, dziewiąty raz. Debiutowałem w 2004 r. Pamiętam dobrze, bo Gill Gilling wszystko fotografował... Startowałem i czasem zdobywałem jakieś wyróżnienia i nagrody.
Teraz po raz pierwszy zdobyłem I Nagrodę (ex-equo z Krzysztofem Szeremetą i Jarosławem Zarębą), co sprawiło mi sporo radości. Czekan is mine.


Protokół z posiedzenia Jury VIII Turnieju Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina” (VI Festiwal Puls Literatury w Łodzi)
Jury w składzie: Monika Brągiel (przewodnicząca), Mateusz Bobowski i Sławomir Płatek po wysłuchaniu 25 wierszy zgłoszonych do konkursu przyznało: trzy I nagrody w wysokości 300 zł każda:
- Krzysztofowi Kleszczowi z Zaborowa II k.Tomaszowa Maz.,
- Krzysztofowi Szeremecie z Krakowa,
- Jarosławowi Zarębie z Łodzi;
wyróżnienie w wysokości 100 zł: Damianowi Kowalowi z Legnicy.

Fotorelacja także: http://www.plasterlodzki.pl/literatura/wydarzenia/6316-vi-festiwal-puls-literatury-dzie-bierezina-foto

piątek, 14 grudnia 2012

Refren na cały kenozoik

LAO CHE - "SOUNDTRACK", 2012.



Nazywam się Ziemia, "niejedno widziałam, gdy się tak tu kręciłam." Ale czegoś takiego... To geniusze są, ten Spięty i jego paka! No ci sami, co nagrali "Powstanie...". Co darli się "Niech żyje Polska". Ci sami, co potem nagrali przefajną płytę "Gospel", z której Kleszcz wziął sobie motto do swych "Przecieków", tak się ją był zachwycił. Ta elektryczna ich dłubanka "Prąd stały, prąd zmienny" też miała swój urok, ale wydawało się, że już nie podskoczą wysoko, no bo jak. Poprzeczki powstaniowe i gospelowe wysokie jak wieżowce w Dubaju. Aż tu trach. Muzyka czarodziejska. Pomijam dziwne intro. "Cztery piosenki" zaczynają się jak prawdziwa bajka: "Dawno dawno temu". I tkają swój surreal, pięknymi dźwiękami - w tym "Daaawno daawno temu" powtarzanym wielokrotnie, słyszę, no właśnie - miesiąc myślałam i wymyśliłam: słyszę harmonie wokalne z płyty Bractwa Kurkowego "Już gwiazdeczka się kolebie" (piękna to świąteczna płyta).
Tekścik niczego sobie: o tym, że piosenki zasadniczo są: albo hej do przodu z kosą na sztorc, albo o miłości "bejbe i nid ju"/"fajer-dizajer", albo z beatem szalonym, że buty spadają, albo koślawe gówno warte. Jest czego słuchać, brzmi to nieziemsko, a mówi wam to Gea, mamusia.

Trzecia piosenka jest taka sobie. Ale czwarta panie! Kaliber 44 nie umieli tak. Kraftwerk pożyczył kilka nutek. Ale tekst! "Jestem psem, suka matka ma kryta championem." Chyba Pedigripal żarli!
Fajnie się snuje: "Na końcu języka". Z cytatem, który zgrabnie opisuje, o co Spiętemu biega: "Zbieram słowa jak kamienie i ciskam je wysoko / / ja mam kaprys tymi słowy podbić Bogu oko."

No, a "Dym"? To najwyrazistsza rzecz na płycie. Początek brzmi trochę obrazoburczo, trochę żartobliwie. Ale ten Świetlikopodobny utwór o rozczarowaniu Kościołem, zmienia się w piękną podniosłą pieśń o tęsknocie za Bogiem. Jakem Ziemia, aż mi się przez chwilę w inną stronę pognało. Na szczęście zorientowałam się, że mi siła Coriolisa w złą stronę działa, i się poprawiłam... Ale Spiety naprawdę celnie z tym pogłosem, popiołem, tumanem... Naprawdę celnie... Aż pobiłam rekord pływów w Zatoce Fundy!

"Jutro" jest gospelowate. "Anonimowy melancholik ściągnie buty z kamykiem", ale jeszcze nie dziś. Grzesznik wyznaje swoje credo, w którym tyle wiary, co zwątpienia. To jeden z najlepszych fragmentów płyty, a może i zespołu. Ludzka letnia wiara obśmiana, aż miło.

"Zombie" to wariactwo. "Na moich oczach zombie żuł człowieka gumę", hicior, ot co.

No a później "Govindam", czyli song o mnie, aż onieśmielonam. Przepiękny, światła dyskotekowe rozświetlają noc, tańczę break-dance. Kiribati ma Nowy Rok, Hawaje poczekają. Tekst? Sama bym piękniej nie ujęła, tego co myślę o ludzkości. A refrenik ("Arktyka i Antarktyka to miejsca, gdzie rzadko się mnie dotyka") będę sobie podśpiewywać przez cały kenozoik.
W "Idzie wiatr" Spięty duma o Bogu. Ciarki mnie przeszły przy: "Była jedna sosna wiecznie rozdarta na połowę / Wiatr zwalił jej pień i wyrżnął love krowe". Was też przejdą. 

Hallo! Tu Ziemia do Ziemian! Wyświetlajcie sobie filmy, sny, a tu macie do nich pierwszorzędny soundtrack.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Suska, Dehnel, Babu Król - Puls w Łodzi

Puls Literatury wkracza w najciekawszą fazę: czyli zbliża się Konkurs im. Jacka Bierezina, w którym kiedyś startowałem. Czy tegoroczny, przyniesie jakieś intrygujące odkrycie? Zobaczymy. Planuję być. Najbardziej ciekawi mnie spotkanie z Dariuszem Suską, no i zamierzam przeżyć deja vu (byłem na koncercie w Tomaszowie) przy Babu Królu, którego płytę "Sted" uważam, za płytę roku. Gratką nie lada zdaje się być też koncert Ballad i Romansów (płyta "Zapomnij" jest rewelacyjna).
Szczegóły imprezy na www.pulsliteratury.pl

13 grudnia (czwartek)

Ośrodek Kultury Górna - filia Olechów (Zakładowa 35)
10:00 –„Puls Literatury” dla dzieci – spotkanie z Grażyną Bąkiewicz
Teren OFF Piotrkowska
w programie m.in.
18.00 – promocja najnowszego numeru Kwartalnika Artystyczno-Literackiego “Arterie”
18.15 – spotkanie z Justyną Fruzińską, prowadzenie – Rafał Gawin
18.30 – Achtumbla – performance w wykonaniu Jarasa Ramunasa (ENDICHE VIS.SAT) (Litwa)
19.15 – spotkanie z Andrijem Lubką (Ukraina)
19:45 – spotkanie z Natalką Śniadanko (Ukraina), prowadzenie – Łukasz Saturczak (Klub DOM)
21:00 – slam poetycki (Klub DOM)
21.45 – Żywiołak - koncert (Klub DOM)

14 grudnia (piątek)
Ośrodek Kultury Górna - filia Olechów (Dąbrówki 1)
10:00 –„Puls Literatury” dla dzieci – spotkanie z Kaliną Jerzykowską
Klub Wytwórnia (Łąkowa 29)
19.00 – Ballady i Romanse – koncert
20.30 – Łąki Łan – koncert
cena biletu na obydwa koncerty:
w przedsprzedaży – 30 zł.
w przedsprzedaży z kartą Klubu Wytwórnia – 25 zł.
w dniu koncertu – 35 zł.
w dniu koncertu z kartą Klubu Wytwórnia – 30 zł.

15 grudnia (sobota)
Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
10:00 Warsztaty translatorskie (język angielski i język niemiecki - warsztaty zamknięte)
oraz
17.00 – Krytyk i jego pisarz – Marcin Orliński i Dariusz Suska
18.00 – Pisarz i jego tłumacz – Kārlis Vērdiņš (Łotwa) i Jacek Dehnel
19.00 – prezentacja finalistów XVIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina
19.30 – Krytyk i jego pisarz – Paweł Kozioł i Agnieszka Mirahina
20.30 – ogłoszenie werdyktu konkursu krytycznoliterackiego
20.40 – Turniej Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina”
21.30 – Babu Król – koncert
22.30 – ogłoszenie wyników Turnieju Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina” i XVIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina

16 grudnia (niedziela)
Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
10:00 Warsztaty translatorskie (język angielski i język niemiecki - warsztaty zamknięte)
oraz
16.00 – Przetłumaczyć świat – spotkanie z Jerzym Jarniewiczem i Maciejem Świerkockim, prowadzenie – Leszek Engelking
17.00 – ogłoszenie wyników konkursów translatorskich
17:30 – spotkanie z Kareemem Amerem (Egipt), prowadzenie – Marcin Michalski
18.15 – Jeb! – Janusz Rudnicki czyta przedpremierowo fragmenty swojej najnowszej książki
19.15 – Concrete Hills – koncert
20.15 – Agnellus – koncert

18 grudnia (wtorek)
Łódzki Dom Kultury (Traugutta 18)
18:00 Spotkanie z Michałem Murowanieckim - prowadzenie: Piotr Grobliński (impreza towarzysząca)





piątek, 7 grudnia 2012

Wiara w niebieskie. Nowy hejnał.

VOO VOO "NOWA PŁYTA", 2012.

Nie sposób przecenić tego, co zrobiło Voo Voo dla polskiej muzyki. Te wszystkie płyty o dziwnych tytułach: "Płyta", "Rapatapa-to-ja", "Płyta z muzyką", "Samo Voo Voo", "XX cz.I" itd... Słucham często i nieustannie mnie zachwycają. Ten prywatny kosmos, o którym śpiewa Waglewski jest arcyciekawy, inspirujący. Z niejednego cytatu z piosenek Voo Voo można układać zaklęcia: "Ta zima kiedyś musi minąć", "Nie muszę mieć / może chciałbym, lecz po co mam chcieć", "Nieważne, że się gmatwa, ma się udać i uda się."

Fenomen Voo Voo to także to, że po ponad 20 latach grania są w życiowej formie. Płyta z nowym perkusistą (stąd tytuł) może nie wymyśla prochu, ale jest w niej w idealnych proporcjach, to czego oczekuje się od rockowego krążka. 
Zaczyna się od znalezienia właściwej fali. Od wybrzydzania na ofertę radiową: wszak znalezienie radia "bez Beaty i Urszuli" nie jest łatwe ;D Numer dwa to takie Voo Voo Ars Poetica: "chodzę po domach i oddaję swe dźwięki / lecz raczej tego nie chcą, raczej słyszę dzięki / Chodzę po domach, by pokazać moje nuty / A to nie są żadne bzdety, a to nie są żadne gluty." Uwielbiam te jego: "mędzenia", "kostropatości", "sczochrania", to "zgniata mnie gniot, marność mnie mnie", voonderbar! voonderful!
Kocha się Voo Voo za pozytyw, za te trąby z "Pierwszego razu", które wyciągną z każdej listopadowo-grudniowej depresji, cud-miód-kofeina! "Żyj i daj innym żyć."

Sporo jest pięknej liryki kierowanej do małżonki. Podmiot liryczny tęskni w hotelowym pokoju ("Bezsenność"), ma cały świat w wielkim poważaniu ("Trąbka, pompka i lewarek" - najpiękniejszy tytuł świata!).
Wzrusza utwór dedykowany Stopie, byłemu perkusiście, zmarłemu w 2011 r. na zawał serca. I jeszcze ten piękny rysunek jego pięcioletniej córki w książeczce płyty. "Czy te ubranka białe, to nie klęska?".

Uderzeniami w bęben zaczyna się i kończy "Smutas", przyczajony, powolny. Z płaczliwą długą solówką. Włażący pod skórę.   
A potem jest hymn (jakieś dalekie skojarzenia z Markiem Grechutą) "Może dziś", z chórkami, które wydobyły wielką siłę z wieczornego zwątpienia: "Spytasz czy po śmierci żyć będziemy? A skąd wiesz, że jeszcze żyjemy?" Pięknie narasta ta gitarowa improwizacja.

Nagle pojawia się coś z innej beczki: wspomniany "Pierwszy raz". Prawdziwy strzał. Te "Beirutowe" dęciaki, wspaniała sekcja dęta. Mateusz Pospieszalski wraz z gośćmi ułożył coś, co mogłoby wybrzmiewać codziennie o dwunastej w południe z jakiejś wieży.

Waglewski umie opowiadać o codzienności, o wypinaniu się na modę, o tym, że trzeba się wziąć w garść, uwierzyć w "niebieskie". Piękne są harce na gitarce w "Ukłonach", cudne są harce saksofonu w "Powiewa" - James Brown!

Puenta albumu to utwory o rozczarowaniu tym, że wokół zapiekłość i złość. Wiercą się w głowie chwytliwy refren "Moje Katmandu", czy zwariowany czadzik refrenu "Głupie to" przechodzący w gwizdanie. A potem jeszcze mamy orkiestrę strażacką, gotową do działania. Jesteśmy tu, dmiemy w trąby, mamy najdłuższe drabiny!
 

sobota, 24 listopada 2012

Voo Voo w TM: żadne bzdety, żadne gluty

KONCERT VOO VOO, O.K. TKACZ W TOMASZOWIE MAZOWIECKIM, 23.listopada 2012


Od jakiegoś czasu Voo Voo to stały repertuar w moim domu. Lubię odśpiewać wieczorem z synem refreny: "Nie spać / jeszcze nie czas", albo "Nieważne, że się gmatwa / Ma się udać i uda się." Najczęściej z płyt wybierałem ostatnio "Rapatapa-To-Ja" i "Samo Voo Voo". "Nową Płytę" zdążyłem już dobrze osłuchać, dlatego spokojnie na koncercie mogłem zaśpiewać do ucha mojej żony te kilka erotycznych fraz, które Wagiel napisał dla swojej "drugiej połowy".

Koncert był bardzo udany. Widowisko, które stworzyli: Waglewski - siwobrody mistrz, Pospieszalski - człowiek o płucach ze stali, oraz dwaj muzycy, usunięci nieco w cień: nowy perkusista Michał Bryndal i basista - Karim Martusewicz, było przedniej marki. Cieszę się, że Tomaszów "nie spał" i przybył gromadnie.

Najbardziej "rzucały na kolanka" wokalizy Mateusza Pospieszalskiego i to co wydawał z siebie jego saksofon. Hymn "Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było" był przedzielony genialnie natchnioną improwizacją. Dymy i światła przy "zazieleni się" - to coś, co będę pamiętał długo.

Nowy repertuar sprawdził się wyjątkowo, wszak: "to nie są jakieś bzdety, to nie są jakieś gluty" (cytat z piosenki "Inaczej nie umiem", która rozpoczęła koncert).
Uwielbiam te językowe "wagielizmy": mędzenia, kostropatości i czochrania.

Kilkakrotnie, a na pewno przy "Puszcza", "Ukłonach" czy "Samotności", i zawsze gdy za improwizacje wokalne brał się Mateusz, byłem w muzycznym niebie.

Po Fonetyce, Babu Królu, Julii Marcell i Lao Che, tym razem Voo Voo - dali Tomaszowowi porcję nadzwyczajnego piękna. Chwała organizatorom.















Mateusz Pospieszalski

wtorek, 20 listopada 2012

Puls Literatury w Poddębicach, zapraszam

Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Poddębicki Dom Kultury i Sportu,
Miejska i Gminna Biblioteka Publiczna w Poddębicach, Śródmiejskie Forum Kultury - Dom Literatury w Łodzi zapraszają na VI Festiwal Puls Literatury w Poddębicach
W programie:
30 listopada 2012 r., godz. 14:00
Miejska i Gminna Biblioteka Publiczna w Poddębicach, ul. Łódzka 31
- otwarte warsztaty literackie; prowadzenie: Przemysław Owczarek

30 listopada 2012 r., godz. 18:00
sala konferencyjna Starostwa Powiatowego w Poddębicach, ul. Łęczycka 16
- spotkanie autorskie z poetą Krzysztofem Kleszczem; prowadzenie: Przemysław Owczarek

- ogłoszenie wyników i wręczenie nagród laureatom I Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Ziemowita Skibińskiego "Zaczyna się od słowa" (w ramach Edycji Regionalnej VI Festiwalu Puls Literatury) i Konkursu na plakat "Język polski - mój ojczysty"

- koncert Studia Piosenki Forum: Katarzyna Krakowiak, Bartosz Gajda, Łukasz Handzel; kierownictwo muzyczne i akompaniament: Teresa Stokowska-Gajda

4 grudnia 2012 r., godz. 10:00
Szkoła Podstawowa nr 1 im. Lotników Polskich w Poddębicach, ul. Łęczycka 13/15
- spotkanie dla dzieci z Kaliną Jerzykowską

5 grudnia 2012 r., godz. 10:00
Szkoła Podstawowa nr 1 im. Lotników Polskich w Poddębicach, ul. Łęczycka 13/15
- spotkanie dla dzieci z Izabellą Klebańską

Na wszystkie wydarzenia wstęp wolny.
www.pulsliteratury.pl Zobacz więcej



niedziela, 18 listopada 2012

Puls Literatury w Tomaszowie: Bąk, Bieńczyk i Pawlak


FESTIWAL PULS LITERATURY, TOMASZÓW MAZOWIECKI, 16.LISTOPADA 2012; SALA BIBLIOTEKI PRZY PL.KOŚCIUSZKI.
 
Puls Literatury 2012 w Tomaszowie zgromadził liczną widownię. I publiczność - jestem pewny - została usatysfakcjonowana. Najpierw tomaszowianin Tomasz Bąk przeczytał set swoich wierszy. To współczesna poezja, jeśli za trudna dla nieprzygotowanego czytelnika, to prowadzący Przemysław Owczarek i Rafał Gawin zrobili wiele, by przekonać do niej odbiorców. Przemek nawet dokonał interpretacji jednego z wierszy z frazą "Pokaż mi swój łom, a powiem, jaki z ciebie lewak." Jedno jest pewne, w sali gdzie na ścianie widniaje motto poety, siedział lokalny współczesny poeta, z największym sukcesem : Nagrodą Literacką Silesius w kategorii: debiut, za tom "Kanada".

Nagroda Nike, choć źle, że związana z jedną opcją polityczną, to bez wątpienia daje rozpoznawalność. Dziś każdy, kto śledzi literacki światek zna "Książkę twarzy". Marek Bieńczyk, niedawno przepytany dokładnie przez Przemka Owczarka na łamach "Arterii" (wywiad ukazał się przed przyznaniem Nike) bardzo ciekawie opowiadał o swojej drodze literackiej, przekleństwie pisania, fascynacji winem i postacią Winnetou itd. Myślę, że zdobył sympatię widowni, która jeśli nie znała wcześniej, to sięgnie po jego książki. A oprócz esesistyki są to też powieści.

Festiwal zamknął recital Jakuba Pawlaka. Obdarzony wyrazistym głosem, wirtuoz akordeonu zachwycił publiczność, która wymusiła bisy. Jego repertuar obejmował poezję śpiewaną m.in. teksty Kulmowej, Wojaczka, Staffa.

Takie imprezy, czy zbliżający się koncert Voo Voo, powodują, że mniej mnie rażą w naszym mieście nad Pilicą dziurawe chodniki i objazdy. Gdy przed szóstą szedłem z Niebrowa do biblioteki przy skrzyżowaniu Warszawskiej i Szerokiej zobaczyłem w mroku całą eskadrę walców drogowych. Znaczy będzie równo i to już niedługo.

Przemek Owczarek, Tomasz Bąk, Rafał Gawin




Widownia (to puste krzesło to moje)


Przemek Owczarek i Marek Bieńczyk




Przy mikrofonie dyrektor biblioteki - pani Ewa Adamska
Jakub Pawlak