My underground
1 tydzień temu
Czuje motyle w brzuchu. one są najpewniejsze -Wiersz bez tytułu ze strony 11 opisuje odwrotny stan porzucenia. Splątane rozedrgane frazy:
najpełniejsze jak każde z naczyń, które można czuć.
sama niepodzielna noc. bez żadnychW wierszu "34" autor stosując metaforykę piłkarską znęca się nad swoją starością.
ogrójców, zmartwychwstań ani rewolucji.
nie można przecież wyjść z tej baśni,Tu pozwolę sobie na prywatną refleksję. Ja wypisałem się z bajki piłkarskiej. Życie dopisało do tego smutną metaforę. Przejeżdżałem kilka dni temu obok stadionu Widzewa, którego... nie ma. Ja, który rozgrywałem mecze Surlitem, Wragą, Tłokińskim i Bońkiem, który przechowuję w pamięci taniec Smolarka przy linii w meczu z ZSRR i bramki Bońka z meczu w Belgią, który wklejałem do zeszytów relacje z "Głosu Robotniczego", "Trybuny Ludu" i "Przeglądu Sportowego" z meczów Widzewa z Juventusem, Borussią, Liverpoolem, relacje z mundialu w Hiszpanii, czuję dziś do futbolu jakiś rodzaj wstrętu. Owszem - obejrzę mecz Polski, ale to już dla mnie tylko muzyka z Radia Zet, nie ukochany winyl.
do której weszło się będąc chłopcem
i zawsze się już nim będzie
czy to podczas EURO 2012,
czy podczas mundialu w Meksyku.
niewysoki, szopa włosów nad czołem, bardzo silne uderzenie
z dystansu. te strzały nazywano spadającymi liśćmi dębu.Na osobną uwagę zasługują dwa ciekawe wiersze o zdobywcach Everestu: "Hillary" i "Tenzing".
piłka szybowała wysoko, by nagle spaść do bramki.
bramkarze zawsze byli pewni, że wyjdzie na aut, a ta
nagle wpadała im za kołnierz. Ryszard Tarasiewicz -
piłkarz straconego pokolenia. ten, który w meczu z Brazylią
trafił w słupek.)
Dopiero potem spojrzenie w dół, na północne zbocze góry niewidzialne jak druga strona księżyca. radość, zdjęcia, uściski.
"Rampa. Idą przez nią ludzie, ja jestem z nimi, (...) Dochodzi do mnie, że chociaż wcześniej byliśmy w Ikea (to się nie odmienia) - w jej większej, kolorowej części - to teraz, idąc tak do przodu, do kas, przez magazyny, przypominamy inną sytuację. (...) Że Oświęcim dzisiaj, co już zostało powiedziane tysiąc razy w uczonych książkach, jest metaforą wszystkiego. I że aby tego skojarzenia nie zgubić, ja też powinienem je wypowiedzieć. Zapisywać, gdy ciało czuje dotyk tamtych wydarzeń. Tylko wtedy. Ciało nie kłamie nigdy."
Mijaliśmy po drodze i dęby, i terebinty;
ktoś podnosił na mnie to głos, to piętę.
Pociąg to mknął, to wlókł się do stacji
docelowej tak monotonnie i jednostronnie,
jakby mnie nie wieziono w rodzinne
strony, ale na bezpowrotne zesłanie
w głąb nieznanego mi zupełnie imperium.
Było lato, upalnie; tłok, pora urlopów.
Przeciskając się wąskim korytarzem,
niby miastem ludnym, widziałem ludzi
pokrzywionych, czytających, patrzących
w okno, drzemiących w różnych pozach,
jakby wciąż czekających na swoją kolej
w jakiejś poczekalni, barze czy łagrze.
Autobus, którym jadę do pracy,
zatrzymuje się na czerwonym świetle.
Podjeżdża i staje obok ciężarówka,
wioząca ciepłe świnie do rzeźni.
Autobus wiezie zimnych ludzi do pracy,
ciężarówka wiezie świnie do ubojni.
Kto jest większą świnią,
kto jest bardziej ciepły,
żywy i kto wie, dokąd jedzie?
Między kraty wkłada ryj świnia,
węszy w smogu i na mnie patrzy.
Otwieram okno, aby ją dotknąć,
nie sięgnę, wydłuża pysk świnia,
porusza nosem, czuje, że ją czuję.
Patrzymy sobie w oczy,
nie mówimy sobie prawdy.
Odjeżdża ciężarówka,
odjeżdża autobus.
Mamy zielone światło.
Do rzeźni, do pracy, do grobu.
"W pracy trzyma mnie przyzwyczajenie do strachu. Poczucie, że w zasadzie trzeba się bać, że lęk jest tym, czego oczekuję od życia. Że patrzę na innych, że próbuję ich wyczuć i czuję, że dla nich jestem do zagospodarowania - pudło kartonowe, które jakoś muszą upchnąć, zmieścić."A tekst pt. "Światło"? On też jest znaczący. Gasnące nagle światło w restauracji, przeżyte jak nagła egzekucja. Świetnie opisane zostało kolekcjonowanie, potrzeba trzymania czegoś na ciężkie czasy. Podszyci jesteśmy tym, że "nad horyzontem słychać szczęk żelaza", wszyscy.
"Rozmawiam z sąsiadem, a przez Warszawę idzie fala powodziowa. Coś tam zalewa, podtapia, przerywa wały przed Górą Kalwarią, jakieś miasteczko musi być ewakuowane - i to jest bardzo fajne, bo coś się w końcu dzieje, jest high, jest podniecenie, jest whoa."