Z całą pewnością piosenka "Rattle That Lock" przypomniała mi, że lubię Chrisa Rea. Że to Gilmour, byłem zaskoczony. Ta melodyjka grana na francuskich dworcach, jak wezwanie do podróży. A potem jeszcze dwieście razy posłuchałem o rozbijaniu zamka, odrzucaniu łańcuchów. Bo to radiowy utwór, który się nie znudzi. Wezwanie, motywacja. Pora wsiadać, zrobić, co należy. Żegnaj chaosie, zróbmy tu porządek.
70-letni dziś muzyk nagrał płytę, którą spokojnie można postawić ulubionych albumów Pink Floyd. Najpierw nostalgia instrumentalnej introdukcji. Jej tytuł "5 A.M." sugeruje mi, że nie warto tkwić w betach.
Uwielbiam utwór nr 3 - "Faces Of Stone" - te piękne uderzenia w klawisze pianina. Świetne orkiestrowe brzmienia (aranżacje Zbigniewa Preissnera), aż po - co oczywiste - solo, które rozdziawia usta. Tekst - wspomnienie młodości. Z początku myślałem, że to o pierwszej randce, o rodzeniu się miłości na całe życie, ale - jak przeczytałem gdzieś - tekst dotyczy ostatnich rozmów z matką przed jej śmiercią. Jest tu fajny wers : "twój kochanek odszedł, a teraz masz jego zamiennik".
Następny jest "A Boat Lies Waiting" z huśtnięciami łodzi. O pustce, o wielkiej wodzie - dedykowany zmarłemu kumplowi z zespołu.
Zachętą do podjęcia ryzyka - tym zapewne jest "Dancing Right In Front Of Me" z jazzową - zaskakującą - wstawką. Gilmour podjął się tu ryzyka napisania o swojej miłości do dziecka, o trudnej chwili, gdy opuszcza gniazdo i musi sobie radzić samo.
"Any Tongues" trochę chyba za bardzo przypominający "High Hopes" to utwór o bezsilności wobec śmierci młodych ludzi powoływanych do wojska, o bezsilności ojca wobec takiego powołania dla syna.
Instrumentalny - zgadzam się z tytułem - "Beauty" przechodzi w niespodziewaną zmianę klimatu na barowy utwór "The Girl In The Yellow Dress" ewidentnie jazzowy, z fajną partią saksofonu, z dźwiękami kontrabasu i perkusyjnych miotełek - zaskoczenie.
Chórki rozpoczynają "Today", a potem kilka dźwięków i jesteśmy we floydowym niebie. Wiem, że są na tym świecie osoby, które nigdy nie miały okazji zachwycić się "Ciemną stroną Księżyca", płytami: "Atom Heart Mother", "A Momentary Lapse of Reason" czy "Division Bell", dla nich ta płyta to furtka do tych wyjątkowych dźwięków. Ja, znający te płyty doskonale, gdy obejrzałem w telewizji koncert we Wrocławiu zobaczyłem, że mój mistrz ma się dobrze.
Właśnie wróciłem, trochę za szybko, z gór, więc te dźwięku projektują mi w zastępstwie równie wielkie przestrzenie.
Właśnie wróciłem, trochę za szybko, z gór, więc te dźwięku projektują mi w zastępstwie równie wielkie przestrzenie.