niedziela, 30 stycznia 2011

Puchar Wina czyli poetycka Łódź



Puchar Wina im.Jerzego Jarmołowskiego, Łódź, ŁDK 28.01.2011, godz.18.00
autor: Krzysztof Kleszcz

TJW im.Jerzego Jarmołowskiego to szacowna impreza z tradycjami. Sala widowiskowa znów była zapełniona, a uczestników jak co roku, było prawie czterdziestu.

Najpierw zaprezentowali się jurorzy. Michał Murowaniecki przeczytał "Rugby" ze swojej książki "Spięcie", którą wkrótce (połowa lutego) będzie można kupić wraz z kolejnym numerem "Arterii", a Teresa Radziewicz przeczytała wiersz z książki, która wkrótce ukaże się w Kwadraturze. Zaś twóczość Jerzego Jarmołowskiego zaprezentował aktor - Przemysław Sowa.

Tradycyjnie co drugą prezentację kończył okrzyk pan Henryka: "zapraszam do grupy Centauro!". Dla mnie - normalka, choć pani koło mnie szeptała "Niech coś z nim zrobią". W tym roku był też niezrozumiały bunt przeciwko "cenzurze" w regulaminie. Ale - przede wszystkim było sporo dobrej poezji, np. przeróbka wiersza Julisza Słowackiego "Hymn (Smutno mi, Boże...)" na "Cieszę się żono".

Czym jest Puchar Wina? Miejscem, gdzie dokonuje się integracja poetów, gdzie dostaje się motywację do pisania, albo prztyczka w nos, jeśli nie możemy pogodzić się z werdyktem. Poeci z książkami na koncie mierzą się z amatorami, ktoś kto napisał pierwszy wiersz w życiu startuje na równi z autorami, którzy "zjedli zęby na konkursach"... Taki był i ten Puchar Wina.

Werdykt: I nagroda (500zł) i Puchar Wina - Kacper Płusa, druga nagroda (300zł) - Krzysztof Kleszcz i trzecia (200zł) Daniel Markiewicz. Wyróżnienia (100zł): Krzysztof Grzelak, Wojciech Kądziela i Robert Frisz. Dodatkowe wyróżnienie (książki Kwadratury): Joanna Przybylska.



Michał Murowaniecki


Teresa Radziewicz



Kacper Płusa





Kacper Płusa z pucharem; Piotr Grobliński - prowadzący

piątek, 28 stycznia 2011

TJW i japońscy sędziowie



42. Turniej Jednego Wiersza "O Puchar Wina" im. Jerzego Jarmołowskiego; ŁDK, godz.18.00


Autor: Krzysztof Kleszcz

Dziś odbędzie się zainicjowany w 1967 r. Turniej o Puchar Wina, którego organizatorem od 20 lat jest ŁDK. W zeszłym roku jego laureatem był Piotr Gajda. W turnieju mogą brać udział zarówno członkowie stowarzyszeń twórczych, jak i poeci niezrzeszeni. Warunkiem jest przesłanie niepublikowanego wiersza na adres mailowy organizatora (literacki@ldk.lodz.pl) lub złożenie go na piśmie na godzinę przed rozpoczęciem turnieju. Należy go również osobiście przeczytać przed jury w trakcie turnieju. Tematyka i forma utworów dowolna. Z udziału w turnieju zostaną jednak wykluczone wiersze wulgarne i przekraczające dwie strony maszynopisu. Przewidziane są nagrody pieniężne, a dla zwycięzcy dodatkowo tytułowy puchar wina.
W jury turnieju zasiądą: Teresa Radziewicz, lauratka VI Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Ratonia w Olkuszu - autorka "Lewej strony", poeta Michał Murowaniecki - autor "Spięcia" i aktor Przemysław Sowa.
ŁDK zaprasza poetów do udziału w konkursie, a publiczność do śledzenia turniejowych zmagań.

Szkoda, że dublują się terminy, bo świetnie zapowiada się spotkanie w Śródmiejskim Forum Kultury - Domu Literatury (ul. Roosevelta 17; godz.18.00). Dokładnie w tym samym czasie co Puchar Wina, odbędzie się spotkanie z autorem książki "Twarz Tuwima" - nominowanej do Nagrody Nike, poetą - nagrodzonym prestiżową nagrodą Silesius 2010, za książkę "Powietrze i czerń" - Piotrem Matywieckim. Niedawno ukazał się też jego arkusz poetycki w "Toposie".
I jeszcze jedno:
krążyła mi w głowie wątpliwość czy startować o Puchar Wina skoro znam i Michała, i Teresę Radziewicz. Ale pomyślałem, że nasz świat poetycki jest tak mały, że aby znaleźć jurorów, których nie znaliby uczestnicy, trzeba by zrobić tak jak PZPN - zatrudnić japońskich sędziów.
Zatem krótki kurs japońskiej poezji: link

środa, 26 stycznia 2011

Ucieczka z Elei i Łodzi


Maciej Robert i Adam Poprawa


Maciej Robert, Adam Poprawa, Maciej Woźniak, Robert Król i Miłosz Biedrzycki





ŁÓDŹ, TEATR NOWY im.KAZIMIERZA DEJMKA; „SERYJNI POECI” czyli Spotkanie z autorami WBPiCAK: Robertem Królem – autorem tomu „Szesnastki”, Miłoszem Biedrzyckim – autorem zbioru wierszy „Życie równikowe”, Adamem Poprawą – autorem książki „Walce szybkie walce wolne” oraz Maciejem Woźniakiem – autorem „Ucieczki z Elei”, 25.01.2010, godz.18.00

autor: Krzysztof Kleszcz

Za spotkanie z „Seryjnymi poetami” zapłaciłem 20-minutowym biegiem na trasie Teatr Nowy – Dworzec Fabryczna. Genialni konstruktorzy rozkładów skasowali połączenie Łódź-Tomaszów o 21.40, zostało mi to o 20.20...

Dwugodzinne spotkanie z „autorami WBPiCAK” ciekawie poprowadził Maciej Robert. Najpierw przytoczył moje zdanie, że edytorsko poznańskie wydawnictwo jest w Polsce nr1 (samolubnie ex equo z Kwadraturą), co uczestnicy spotkania skwapliwie potwierdzili dodając, że ich redaktor – Mariusz Grzebalski - robi świetną robotę.
Rzeczywiście książki (jest ich już ok.30) mają i dobrych autorów, i świetne okładki (w dodatku: w dwóch wersjach, co jest autorskim pomysłem). Gdy tomik staje się takim klejnocikiem może stać się wręcz obiektem pożądania.
Jako pierwszy prezentował się Robert Król. Jego wiersze pisane specyficzną „foremką czternastki” (jak żartował prowadzący jest „równo z lewej i prawie równo z prawej” ) nie mają fraz, które poruszają przy pierwszym czytaniu. To, że jest tu aż 60 numerowanych „pseudosonetów” – mówię to nie znając książki – wywołało u mnie poczucie, że są zbyt „wypracowane”. Zresztą tak mówił autor, że wiersze się napisały, kolejny i kolejny.
Miłosz Biedrzycki wydał swą pierwszą książkę. Wcześniej bowiem – przytoczył tu zdanie swego ojca - były to książeczki. Ta – pierwsza, która ma solidny grzbiet - jest wyborem dokonanym „przez Anię, pardon dr Annę Kałużę”... Autor odniósł się do niedawnego spotkania „poetów Brulionu”, cynicznie powiedział, że miejsce dla jego wierszy z tamtych czasów jest gdzieś między muzeum, a śmietnikiem. Jeden ze swoich wierszy recytował z pamięci.
Adam Poprawa sypał dowcipami - jego książka „Walce szybki walce wolne”, która była nominowana do Nagrody Nike, musi być pełna zabawnych anegdot. Określił się mianem „ex-poety”. Mówił, że o ile czytać poezję nadal mu się chce, to chęć jej pisania odeszła. Jednak Maciej Robert od razu z łatwością wskazał mu wers, który spokojnie mógłby być wersem wiersza. Jego książka to zapiski w formie dziennika, wykorzystujące Joyce’owską formę epifanii (gdy drobne wydarzenia urastają do rangi symboli).
Z czwórki „seryjnych poetów” Macieja Woźniaka znam najlepiej. Jego poetyka jest nieco klasycyzująca – stąd krytycy porównują go z Jackiem Dehnelem (Woźniak nazwał go swym młodszym bratem „w wierze”). Płocki autor odwołuje się do tradycji (do filozofii Zenona z Elei i jego dekonstrukcyjnego podejścia do oczywistych prawd: Achilles nigdy nie przegoni Żółwia, strzała nie dosięgnie celu), także muzycznej (wszak znany jest z publikacji recenzji), ale zawsze wychodzi od codziennych doświadczeń, co jest mi bliskie. Przeczytał m.in.: wiersz o płockich klimatach osiedlowych, który niespodziewanie stał się trenem i utwór z motywem wędkarskim (przywołał wtedy dobrą książkę -„Arkadia” złego autora - Jerzego Putramenta ).
Maciej śmiał się, że w recenzji „Ucieczki z Elei” w „Nowych Książkach” autorstwa Rafała Rżanego znalazł sporo komplementów (nietrafionych) i kilka zarzutów (z których się cieszy) – śpiewność i mnogość tematów.
Mówił też o projekcie okładki: samotny uciekinier - rowerzysta sunie niczym strzała przez krajobraz skuty zimą.

No a potem był już tylko mój dwudziestominutowy bieg i godzinna podróż PKS-em, moja ucieczka z Elei/Łodzi.


---

Zachęcam do obejrzenia relacji – także filmowej wykonanej przez nieocenionego Marcina Bałczewskiego w „Plastrze łódzkim”

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Potwierdziło się




KOBRANOCKA, SPOX! 2010

Autor: Krzysztof Kleszcz


Nie ma co dłużej ukrywać i tak się kiedyś wyda. Zdjęcia by kłamały? Gram i śpiewam w Kobranocce, jako Szybki Kazik vel Jacek Bryndal. Na którymś z koncertów podszedłem pod samą scenę i potwierdziło się. To ja.

Że powinienem raczej kupić sobie ACDC? Tu mam nie tylko ich power, ich przebojowość - jeszcze poezję. A ta (opieka textowo-lekarska: Ordynat Michorowski) jest ich znakiem rozpoznawczym. Te konstrukty górnolotne jak hotele w Dubaju, pokręcone jak architektura Gaudiego! Zwykle gorzkie, ale to taka kawowa goryczka, która daje kopa.
Dobrze, że nie ma już ni grama antyklerykalizmu. Tematem nr 1 jest miłość – oczywiście bez waty cukrowej i „cukerków”. Zaś muzycznie to rockowe granie – hej do przodu, albo „wolne” ballady (czasem w klimacie kultowej „Irlandii”). I nie mówię, że wymyślili tu Amerykę. To tradycyjna potrawa, ale jak podana!

Miłość - zwiędła jak pietruszka w warzywniaku (radiowy przebój: „Intymne życie mrówek”). Miłość wciąż pierwsza, mimo iluśtam lat na karku: czuję w brzuchu rój motyli / chodzę z nim po ścianach. Miłość, doprowadzająca dorosłego faceta do furii (z balansem na granicy ironii i powagi): patrzę w twoje ślipia / na mnie je otworzyłaś / oczy mnie dziwnie szczypią / będziesz jesteś czy byłaś. Wezwanie do zewu uczuć: Niech żyje Jakub Szela / niech żyje rewolucja. Piekielna zazdrość i męski egoizm: masz zostać mą poduszką / chcę cię zastać w łóżku. No i zdrada: kiedy telefon / jednym ruchem / przy ustach twych w pośpiechu / to czuję język twój za uchem // ta noc zbyt pusta / żeby przylgnąć / czuję na swych ustach / języka twego wilgoć...

W walce z banałem sporo autodeprecjacji, co przypomina mi frazę z ich najlepszej dotąd płyty (tę w której udzielała się Katarzyna Nosowska): Wykręć z oczu mych żarówki / przepalonych kilku chwil / Jak ze szmaty do podłogi / niech popłyną ciurkiem łzy. Wokalista więc, cedzi słowa: mój rozżalony mózg / jak pańszczyźniany chłop / gdy szukam twoich ust / znajduję pokrzyw stos. W innej piosence zaś: mój okruch weź i też go zjedz.

Jeden z tekstów napisał Rafał Bryndal - najbardziej rock’n rollowy, ale ze smutną konstatacją: na to aby zostać / raz człowiekiem czynu / i wstać trochę wcześniej / masz tylko pięć minut.
Wszędzie czuć kunszt dobrej poetyckiej roboty, np. taka aliteracja, czyż nie piękna? - ryży barman znad kieliszka mi lży, albo taka fraza: znów przeszedł pogrzeb / pod moim oknem / orszak wkroczył w oczu mych obrzęk.
Najcelniej mnie trafił protest przeciwko konformizmowi w „Żyrandolach” – może dlatego, że wzmocniony wulgaryzmem: miękkie dywany / które wchłaniają / obłudę fałsz i nudę / portret w pastelu / bezguścia był sponsorem / i żyrandoli / które pier%olić.
Albo te metafory: i przeziębienie drewnianych schodów / zamiast miłości / chłód zimno katar. No i jeszcze to zakończenie płyty: Czemu milkniesz altówko piękna?

Nie ma co dłużej ukrywać i tak się kiedyś wyda. Zdjęcia by kłamały? Gram i śpiewam w Kobranocce. Mam jeszcze jeden dowód: refren „Łąk pod Grudziądzem”: a tam zostałem kleszczem / tak wydawało mi się / który cię kocha jeszcze / że krew ci twoją wyssie.

piątek, 21 stycznia 2011

Poeci z WBPiCAK w Łodzi




Jeśli chodzi o stronę edytorską książek poetyckich najlepsze są dwa wydawnictwa - to łódzka Kwadratura i poznański WBPiCAK. Dopiero stopień niżej są a5, Znak, Biuro Literackie i inne.

Czterech poetów, którzy "wydali się" w Poznaniu we WBPiCAK, przyjedzie do Łodzi - 25 stycznia. Są to: płocki poeta Maciej Woźniak, krakowianin Robert Król, Miłosz Biedrzycki (znany też jako MLB) i wrocławianin Adam Poprawa.

Spotkanie zatytułowane "Seryjni poeci" poprowadzi łódzki poeta Maciej Robert (który wydał swój tomik w Kwadraturze), a odbędzie się ono w "Małej Literackiej przy Teatrze Nowym w Łodzi przy ul. Więckowskiego 15 o godz.18.00



(K)

czwartek, 20 stycznia 2011

Karnawał w Rio w teatrze jednego aktora


ANNA WIESER "DELTA",WBPiCAK, Poznań 2009.
Autor: Krzysztof Kleszcz



Gdyńska autorka w swoim debiucie pofolgowała swojej wyobraźni. Stworzyła surrealne wizje wywróconego świata – może to efekt zawrotów głowy po huśtaniu się? Kto boi się ekstremalnych doznań odradzam lekturę. Huśtawkę mocuje się na koniku morskim. Bujanie nie jest nam dane wymaga systematycznego wysiłku.

Wizje chodźcie do mnie blisko najbliżej – każdy wiersz jakby Felicjan Andrzejczak wieszczył noc komety. Czemu kołysze horyzontem? Czy to przez szpitalny koszmar z dzieciństwa? był też Grzesiu który obgryzał paznokcie Ordynator straszył go że zje ręce. Czy to przez obserwacje zniewieściałych mężczyzn, zwariowanej babci, kłócących się sąsiadów? Pan domu je obiad z telewizorem. Wystarczy słuchać, bo poezję deklamuje nawet ekspedientka w supermarkecie: niektóre kody nie wchodzą (...) a tego to chyba w ogóle nie ma.Ma boleć? No to Wojaczkiem: Matko uśmiechająca się do grzechów / módl się za moje nieodebrane połączenia od ojca. Albo eksperymentalnie: Sprawdzam granice swojej wytrzymałości / Po kilku dniach bez snu / wszystko jest snem gdy wypływam / z rękawa nocy w samo południe / a światło odwraca się do mnie plecami.Mam wrażenie jakby mówiła Grochowiakiem „Wolę brzydotę. Jest bliżej krwiobiegu słów”, albo i porwała się uniesieniu niczym Demarczyk śpiewająca Białoszewskiego w „Karuzeli z Madonnami”: Oto idzie moja karawana / skórzane bębny / łuki kręgosłupów / Garbate melencholijne słonie / wypluwają jednorazowe zbroje / jeźdźców w papierowych maskach. / Zapada się powietrze / między garbami wielbłądów / kołyszą się koszmary / Upiorni maszyniści mojego łóżka / oliwią koła czyszczą trepany/ (...) Moje fragmenty na sznurach prześcieradeł / całun w całun jakbym / ze skorupek wybierać miała / od nowa.Normalnie - karnawał w Rio w teatrze jednego aktora!
Samousprawiedliwienie się? Mam chorą głowę / ucieka mi kiedy ją gonię.Sporo tu ekshibicjonizmu: Pielęgnuj mnie. Piel. No i raczej niewesoło od tego bujania: Podobno wszystko w kosmosie oddala się / i pęknie. Miłość jest zbyt trudnym słowem. Wiem gdzie się przyłożyć / jak puzel żeby załatać / to miejsce które zawsze jest głodne jak prodrom nieznanej choroby / Nie potrafisz wymówić jej nazwy. Albo to zdanko, hmm: Przychodzę do ciebie naga, żeby cię straszyć życiem.

W tym szaleństwie jest metoda, ale chyba momentami mam ochotę zwolnić huśtawkę. Przysiągłbym, że ta dziewczynka ubrana w falbanki i kapelusik z epoki mrugnęła lewym okiem.

środa, 19 stycznia 2011

Błahe to



MAREK CZUKU „Forever”; Biblioteka Toposu, t.56; Sopot 2010
Autor: Krzysztof Kleszcz

Pomysł jest OK. Dać wierszom za tytuły daty swojego życia. Zacząć od daty urodzenia, skończyć rokiem 1990 – kiedy miało się trzydzieści lat. Tylko czy można uwierzyć, że coś się pamięta z tego, gdy miało się rok albo dwa? No właśnie... Moje wątpliwości nieco rozwiewa dziecięcy uśmiech przyszłego poety umieszczony nad notką. A potem zerkam niżej i podziwiam to, że Marek Czuku (dziś 50-latek) studiuje polonistykę (wcześniej ukończył fizykę).

Te 31 utworów plus intro i epilog „połyka się” w dziesięć minut. Powstała specyficzna autobiografia - migawki, chwilomyśli. Właściwie - proza życia, która staje się poezją, dopiero wtedy gdy pojawi się w naszym umyśle konstatacja: tamten świat uleciał, błahe to nasze życie.
Czuku nie szuka na siłę poetyckich środków wyrazu, nie metaforyzuje. Zrezygnował z wielkich liter i przecinków. Jego puenty często rozczarowują. Jak życie?

Ten tomik na pewno nie startuje w wyścigu do nagród poetyckich. Jest celowo skromny, urwany. Po przeczytaniu zostaje w głowie zaledwie kilka fraz: „na kółku w nowym liceum poznaję liczby urojone”, „wszoła pobił wszystkich młodością”, „treningi karate i taka samotność że aż”. Może jeszcze ta, która zapewne dała tytuł książce: „pozostaniemy już tak na zawsze / młodzi pod pożyczoną puchową kołdrą”.

Dlaczego więc warto sięgnąć po te poetyckie drobiażdżki? Może dla refleksji o tym, że to czym żyjemy z perspektywy lat wydaje się śmieszne? Może dla przypomnienia sobie klimatów Polski Ludowej? Że „serek bryluje na wystawach”, że „albania zerwała ze związkiem”, że „w tv zwierzyniec i pies huckleberry”, że „rządzi świat młodych i niewidzialna ręka”? Dla dziecięcych światów? Oto „dziewczyny są takie dziwne, że wstydzę się do nich odezwać”, że „babcia Petronela powinna uprasować sobie zmarszczki”...
Może też dlatego, by odnaleźć jakieś podobieństwo... Ja np. też przepisałem z encyklopedii wszystkie miasta wraz z liczbą mieszkańców, a potem „przerzuciłem się na tabele piłkarskie” i zapamiętałem nazwiska piłkarzy z mundialu: Merzekane, Bensaula, Arzu, N’Kono, Kiss... Na zawsze.

To samo co w Etiopii






Nagrodzeni: Macio Moretti - "Muzyka popularna" ; Tadeusz Różewicz - "Kreator kultury" ; Paweł Sala - "Film"; Ignacy Karpowicz - "Literatura"


Po obejrzeniu Gali Paszportów Polityki mam dwa sprzeczne uczucia. Pierwsze: fajnie, że twórców się nagradza - oby więcej i częściej. Po drugie: polska kultura jest w niszy i prędko się stamtąd nie wykaraska.

No bo i skąd ma się szary człowiek albo i nawet prezydent, dowiedzieć o zespole Mitch&Mitch (w którym gra nagrodzony Macio Moretti vel Maciej Moruś)? Książka, płyta, obraz, sztuka teatralna czy spektakl operowy - zostały zepchnięte na margines i nie zmienią tego najpiękniejsze oskarowe gale.

Nagrodzony za film "Matka Teresa od kotów" reżyser Paweł Sala przyznał, że czekał wiele lat na pieniądze, by zrobić pierwszy film. Nagrodzony w dziedzinie literatura (znany mi z "Gestów") Ignacy Karpowicz usłyszał ze sceny "proszę przyjąć nagrodę, wiem jak mizerne są gratyfikacje za książkę". Zaś nagrodzona Monika Strzępka (wraz z Pawłem Demirskim) żartowała, że skoro projekt "1% na kulturę" nie ma szans, to ona chętnie zrobiłaby tu coś spektakularnego, ale BOR-owcy zabrali jej kanistry z benzyną.

Autor "Balladyn i romansów" jeszcze rozśmieszył mnie do łez mówiąc, że nie jeździ już do Etiopii, bo w swojej wsi pod Białymstokiem ma to samo.

Miłym akcentem było uhonorowanie w kategorii kreator kultury - 90-letniego poety Tadeusza Różewicza, a widok żony podpowiadającej brakujące słowo z wiersza był uroczy.


Autor: Krzysztof Kleszcz

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Że aż (2) - Rośnij



Są takie piosenki, że aż...

PJ HARVEY - GROW GROW GROW ( z płyty "White Chalk", 2007)




Mała dziewczynka naśladuje dorosłych. Podejrzała jak się sadzi drzewo: wrzuca się nasiono i tratuje wielkimi buciorami, banał. Umie postępować z różą. Obcina się gałęzie, tnie równo. Z tą dorosłością to też tak będzie - myśli stojąc pod świętym drzewem. Ale niech już przyjdzie ta dorosłość, niech boli.





Rośnij rośnij rośnij

Zasadziłam nasiono
Pod drzewem dębu
Wgniotłam je w ziemię
I podeptałam

Rośnij

Zasadziłam różę
W dębowym gaju
Zrównałam ją z ziemią
I podeptałam

Rośnij

Naucz mnie jak...

Naucz mnie, mamo
Jak rosnąć
Jak oczarować kogoś
W gaju powykręcanych dębów




Grow Grow Grow

I sowed a seed
Underneath the oak tree
I trod it in
With my boots I trampled it down

Grow

I sowed a rose
Underneath the oak grove
With my boots on the ground
Into the earth I trampled it down

Grow
Teach me how to...

Teach me, Mommy
How to grow
How to catch someone's fancy
Underneath the twisted oak grove

-

Autor wpisu: Krzysztof Kleszcz

Nowe plemiona i Celebryci w Arteriach










Redakcja "Arterii" zaprasza do współtworzenia kolejnych numerów pisma. Numer 10 i 11 mają ustalone "tematy" to "Nowe plemiona" i "Celebryci".