sobota, 7 kwietnia 2012

I znów wyrypy, harpagany.


KUTABUK; Artur Nowaczewski, Jakub Noga, Jacek Stromski; Gdańsk, 2011


Słowa niech mają ciężkie plecaki i niech nas prowadzą! Od czasu drugiej płyty Świetlików, nie słyszałem tak doskonałej symbiozy tekstu poetyckiego i muzyki. Efekt współpracy Artura Nowaczewskiego, Jacka Stromskiego i Jakuba Nogi – zachwyca. Głosowi poety z Trójmiasta towarzyszą bębny, sitar i nieznane mi wcześniej instrumenty: kalimbka, ektar i tungna.

Tak podanej poezji konfesyjnej - wierzy się bezgranicznie. Nowaczewski nie bawi się w zestawienia niezużytych słów, nie odwraca sensów, nie ćwiczy nowej składni. Snuje gawędę o swoim życiu w drodze. Przejmującą, piękną i smutną. Jego słowami "znów wyrypy, harpagany” zapewne będę odtąd komentować rzeczywistość, która zmusza nas do wysiłku.

"Istnieje rodzaj melancholii, którą Arabowie nazywają kutabuk, od imienia zwierzęcia, skaczącego na wszystkie strony po powierzchni wody; ludzie, których ona dotknęła, błądzą i chodzą bez wytchnienia"
Potrzeba wędrówki, raz jest wygnaniem, raz pielgrzymką. Jeśli możliwe jest przeniesienie bólu serca w jakieś inne miejsce, to właśnie na stawy i mięśnie: "iść żeby iść, spać w gwieździstych namiotach, spać w cykaniu świerszczy”. To z braku zgody, z niemożliwości zapomnienia? Czy jak u Nosowskiej: "Przed siebie biec, by pozbyć się sił", czy jak u himalaistów: "Trzeba iść, bo góry są.”?

Zaczyna się od słów "Życie jest wybuchem..." - wśród odgłosu bębna. Poeta wyrzuca z siebie słowa, jak w obłędzie, ekstazie. Przesuwają mu się przed oczami obrazy całego życia w histerycznym zmęczeniu.
Drugi numer: "Kerouac" - to dobra zajawka płyty. Wspomnienie amerykańskiego pisarza ery beatników jest nieprzypadkowe. To autor kultowej książki "W drodze". Podoba mi się szaleństwo wyznania: "przejdę przez ciemną dolinę i się nie ulęknę. / stanę wobec pustki i zawołam cię: Jack!".
W najlepszym na płycie- „Tańcu ducha”, Nowaczewski przywołuje też Jima Morrisona. "To jest wiersz drogi, który wychodzi z siebie, nabiera oddechu, który snuje się w wietrze i słońcu, w każdej pogodzie, który mknie bez celu, jak Riders on The Storm Doorsów (...) wiersz pisany na stacjach benzynowych i w barach szybkiej obsługi". Podobnie jak Patti Smith w piosence "Spell" – Nowaczewski uświęca przestrzeń. Transowy beat genialnie uzupełnia słowa. Nowaczewski odprawia tu jakiś szamański obrzęd. Modlitwa jego natchnionej litanii skierowana jest do: zgarbionych kobiet, szklaneczki chlebowego kwasu, błota Ukrainy, domu Celana, "Sklepów cynamonowych”, schodów Odessy, Orląt..
Uspokojenie przynosi "To tu, to tam" (wykorzystano tu wiersze znane z tomu "Elegia dla Iana Curtisa"). Mowa jest m.in. o chodzeniu po miejscu, gdzie dziś jest dno zbiornika Czorsztyńskiego, o "planowej apokalipsie", z puentą, że "nie da się wywieźć ziemi, na nic pamiątki (...) ziemia w nocy wraca na swoje miejsce, próbuje wypełnić niezagojone blizny półkuli".
Wzruszają „Motyle”. Jeśli na kimś nie zrobią wrażenia, znaczy, że jest androidem. Przy rajskich dźwiękach (podobnych do "The City" z płyty Vangelisa). Autor parafrazuje tu wiersz Leopolda Staffa "Podwaliny": "gdyby jej spytać: na czym budowałaś? ona odpowie - na płomieniu, nie na skale, ani piasku..."
Zostaje w pamięci przedostatni utwór. Powtarzane frazy "Bębny Jacka Oltera brzmią nieprzerwanie" mogą przyprawić o ból serca. Przedwcześnie zmarły perkusista odzywa się do nas z zaświatów.
Na koniec tytułowy, 14-minutowy poemat, znany z 8. nr "Arterii". Ileż tu nazw miejsc, ileż bólu łydek! "szedłem przed siebie / z oddechem - ogonem komety / rozpalającym ciało. żadnych morałów z tego chodzenia - tylko pamięć oczu, mięśni, szczęśliwe godziny, / że lekko się szło i nie dolegało nic."; "i kilometry w próżni, kilometry w leśnych wiatach / kilometry w krzakach, ślepych ścieżkach, bagnach". Mistyczna wędrówka, nawiedzenie podróżnika! A co ja robię w swoim fotelu, z nosem w facebooku?
I ta rozpacz, z której Nowaczewski się spowiada: "bo powiedziane jest, gdy ona cię zostawi / porzucisz nadzieję swoją, swoją pracę i swoją codzienność / i znajdziesz się sam w śniegu / wpatrzony w chrapy konia, w obłok oddechu / na siarczystym mrozie koło schroniska Wielkiej Raczy". I to jest poezja.

piątek, 6 kwietnia 2012

Przecieki z góry - moja nowa książka wkrótce

Jestem szczęśliwy. Moja nowa książka tuż, tuż.
10 maja (czwartek) odbędzie się wieczór autorski promujący "Przecieki z góry". Zaplanowano go na godzinę 18.00 w Łódzkim Domu Kultury. Po spotkaniu odbędzie się koncert Spiętego (wokalisty Lao Che;
fragment tekstu Spiętego jest mottem mojej książki.)

Książka ukaże się w Wydawnictwie Kwadratura. Autorką ilustracji do książki jest Marzena Łukaszuk.

sobota, 31 marca 2012

Ewa Lipska w Tomaszowie i 29. TJW "Kobieta"

SPOTKANIE AUTORSKIE Z EWĄ LIPSKĄ. XXIX TURNIEJ JEDNEGO WIERSZA "Kobieta" ; MBP TOMASZÓW MAZ. 30.03.2012



Autorka 29 tomików wierszy, w tym ostatnio nagrodzonego Nagrodą Literacką Gdynia - "Pogłosu", w rozmowie z Barbarą Przybysz, przez około godzinę opowiadała o sobie, czytała swe ostatnie wiersze. Było trochę literackich anegdot, np. o podróży małym Fiatem z Wisławą Szymborską na ryby (a między nimi wielka skrzynka z robakami), o tym jak jej wiersze zbliżyły dwóch młodych ludzi, o tym, że nie wie jak to się stało, że zatytułowała swoją książkę "Nie o śmierć tutaj chodzi, lecz o biały kordonek"... Spodobało mi się, jak poetka wyśmiała "klucze interpretacyjne" poezji obowiązujące w szkolnictwie.

To był wieczór, który z pewnością zachęcał do sięgania po poezję. W pięknej sali niedawno otwartej biblioteki, każdy kto lubi literaturę mógł poczuć satysfakcję.

Po spotkaniu z autorką był Turniej Jednego Wiersza.  Po raz pierwszy postanowiłem być jego uczestnikiem. Choć nie udało mi się napisać niczego serio w temacie "Kobieta", wydawało mi się, że żartobliwy utwór "Kobieta i mężczyzna w galerii" może się spodobać.
Wśród uczestników byli znajomi Robert Rutkowski i Kacper Płusa. I to oni zdobyli - odpowiednio I i II nagrodę. Mnie przypadł w udziale "brąz".



„Kobieta i mężczyzna w galerii”


Gdy kobieta buszuje po sklepie,
mężczyzna stoi pod sklepem.
Skoro miłość to dotykanie się dwóch języków,
wymyśla nowe zdania ze starych słów.

Na razie ma tylko kropkę z jej źrenicy
i obietnicę kropki z jej pleców.
Zanim ona wyda trzynastą pensję,
ma czas na epopeję trzynastozgłoskowcem.

Nowa książka Łukasza Jarosza w Znaku

W miesięczniku "Znak" zapowiedziano nową książkę Łukasza Jarosza. Po niedawno wydanych tomach: w Olkuszu "Spoza" i w Poznaniu we WBPiCAK "Wolny ogień", w "Znaku" ukaże się tom "Pełna krew".

"Życie i pisanie z dala od poetyckich metropolii daje wierszom Jarosza siłę i oryginalność, umożliwia mu wkraczanie na obszary rzeczywistości nieczęsto przez współczesną poezję obserwowane. To świat wsi, niewyraźnych obszarów podmiejskich, z ich mieszkańcami dojeżdżającymi do miasta, polami, z których zwozi się buraki pastewne, łąkami, gdzie w dzieciństwie pilnowało się owiec i rozpalało ogniska, lasem, gdzie zbierało się jagody i podglądało kąpiące się w jeziorze „przyjezdne dziewczyny”. W tym świecie przynosi się wodę ze studni i drewno, dokłada do pieca węgiel, a popiół rozsypuje na polu." - pisze Jerzy Illg.

Julia w Tomaszowie

JULIA MARCELL, TOMASZÓW MAZOWIECKI, OK TKACZ", ŚRODA 28.03.2012




"Matrioszka" to piosenka doskonała. W tym "I’m too light and you’re too soon", czy "So grow up now" jest tak wiele fajnych emocji, że tylko za nią Julia mogłaby zasłużenie zgarniać nagrody.
Jeszcze w radiu mnie dopadły jej dwie inne piosenki - tak, że koncert nie miał prawa być nieudany.

Julia to artystka kompletna. Nie tylko świetnie śpiewa (i wygląda! - musiałem to powiedzieć) potrafi stworzyć dobre show, improwizuje np. odegrała zabawny dialog między zabawkami znalezionymi na zapleczu. Ciekawe brzmienia, gdzieś tam słyszalne echa Tori Amos, czy Bjork, ale wszystko to naturalne, dojrzałe - doskonałe. Uczta. Na pewno po koncercie został niedosyt i trzeba wracać do piosenek z "June" i "It Might Like You". Do "CTRL", do "Echo", do "Dancer"...

niedziela, 25 marca 2012

Wiosna z orbity

incarNations "Radio Retro", 2010

"Radio Retro" jest na rynku od dawna. Płyta Roku 2010 wg "Polityki". A ja właśnie się obudziłem z zimowego snu i... zakochałem się w tych dźwiękach. Adele? Amy Winhouse? Renata Przemyk? W porządku, ale posłuchajcie tego jak śpiewa, i co śpiewa Maja Kleszcz!
To jej głos stanowi o sile incarNations, choć lekkość jazzujących aranżacji też jest wyjątkowa. Trafione w dziesiątkę, przebojowe, trochę subtelne, wyluzowane i pełne feelingu. Już pierwszy utwór rozkłada na łopatki. Takiej wiosennej radości z życia mi potrzeba! Kontrabas nabija rytm i "wielkie jest czekanie / gdy masz przyjść". Ten tekst Loebla słyszałem w wykonaniu Nalepy ("Dbaj o miłość"). Choć głos mistrza gitary podrzucał mnie wysoko do góry - to wokal Mai Kleszcz wystrzelił mnie w kosmos! Może dlatego, że Nalepa podawał to na smutno? Tu jest inna melodia, kobiece uniesienie i jeszcze to szaleństwo na koniec. Można słuchać sto razy i przywoływać... wiosnę, miłość, każde prywatne spełnienia.

Drugi utwór zachwyca smutkiem. Absolutnie genialna rzecz. Taka, po której wszystko wygląda inaczej. Warto posłuchać go ze świetnym teledyskiem. "Przed świtem zabrakło mi dziś łez / Przed świtem skończyły mi się łzy / Tak wiele do opłakania miałam / W oczach, w moich oczach nie było żadnej łzy / / Patrzyłam na konający dom / Patrzyłam na twój spokojny sen / Zapłakać jeszcze raz zapłakać w oczach moich oczach nie było żadnej łzy / Wiedziałem, muszę dzień nam urodzić / krew z niego zmyć / na plecy go wziąć / Wiedziałam muszę przez próg go nieść / I toczyć go / I dźwigać go ."
Ja po tych dwóch kawałkach stałem się bezkrytyczny. "Wiarę przywróć mi" zaczyna się od wokalnych fajerwerków, potem jest puls, moc. "Śniłeś", zaczynający się od słów "Gdy wstaje dzień i ty też wstań" - jakże bliski mi song o budowie domu, chciałbym słyszeć często w radio - to doskonały przebudzacz z jazzującym pianinem.
Że można podać w ten sposób "Daj mi tę noc" - weselny hit? Gdzie się podział kicz? Zamiast tego jest kick i to mocny! "Mów do mnie jeszcze" od razu się chce przerobić na "śpiewaj mi jeszcze". "Miłość tobie dam" z dawką reagge, aż buzuje od siły i poweru! Poważna sprawa: Maja zwraca się do faceta: "Musisz już wstać, bo już pora iść, by trwać i żyć i zdobywać szczyt (...) Męska to sprawa jest, męski to los i niech kosmos grzmi".  Ja tam się nie znam, ale jestem zachwycony, że w dobie wokalistek obwieszonych mięsem, czy rzygających miłością (Lady Gaga, Rihanna) można trafić na pieśń kobiety, która wymaga od mężczyzny poświęcenia i obiecuje mu czystą miłość pod wspólnym dachem.
Zwraca uwagę jeszcze "Liczenie gwiazd" - taki soczysty blusior a la Nalepa.
Zaś ostatni utwór jest z innej beczki, przypomina o Kapeli ze Wsi Warszawa. Przerysowanym wokalem odstaje od płyty. Może drażnić przy pierwszym słuchaniu -  posłuchajcie go dopiero po zauroczeniu całym materiałem. Zadziała!


Spóźniłem się z tą recenzją. Wkrótce incarNations wyda nową płytę pt. "Odeon". Jeśli teraz krążę po orbicie, to obiecuję sobie kosmiczną podróż.




Tomasz Różycki w Nowych Książkach

Poeta w podróży. Nad jego głową hamulec bezpieczeństwa. Obszerny wywiad z autorem "Kolonii" i "Księgi obrotów" ukazał się w marcowym numerze "Nowych Książek".
W numerze także recenzja jego "Bestiarium" - "poematu prozą rozwijający jedną, ciągłą wizję senną".

W wywiadzie wiele interesujących słów:

Nie jestem prozaikiem. Mogę pisać prozę jedynie tak, jak się pisze wiersz, nagłymi, niekonsekwentnymi, nieregularnymi, nielogicznymi zrywami, po których przychodzą okresy ciszy i zajmowania się wszystkim, aby tylko nie pisać.
(...)
Literatura, jak uczy historia, stanowi czujnik wszelkich naszych napięć, podświadomych dążeń. Potrafi wychwycić coś, co jeszcze nie zostało przyswojone publicznie, co dopiero szuka sposobu, by się wyrazić, nawet by zaistnieć w języku, dlatego - jak zwykło się mówić - wyprzedza wielokrotnie swój czas. Ludzkość dorasta do niektórych spraw dopiero po wielu latach, czasem po wiekach znajduje sposób na rozmowę o tym, o czym pisarz mówił kiedyś, kiedy uważano go powszechnie za stukniętego.
(...)
Wielka literatura zawse jest zaskoczeniem, mówi o czymś, na co nie ma gotowych formuł, proponuje często jakąś aberrację, nonsens.
(...)
W depresyjnym miejscu pisać bardzo depresyjną literaturę, cóż za odwaga i jaka oryginalność, prawda? A może poszukać czegoś innego, zupełnie inaczej na to spojrzeć? Literatura, jak się dowiedziałem może także dawać nadzieję, albo przynajmniej pocieszenie, moment oddechu, zapomnienia w chwilach szczególnie trudnych. Nie musi dokłądać ciężaru do tego, co przeżywamy. Nie może być tylko skargą, musi być miejsce na dystans, ponieważ literatura złożona z samej skargi jest kłamstwem i w końcu zmienia się w pozę. Pisać o tym, co się rozpada na naszych oczach, scalać to w jakiś fantom, istniejący najpierw tylko co prawda na papierze, a potem też w ludzkiej pamięci. Takim mitologizowaniem przestrzeni zajmował się na przykład Bruno Schulz.
(...)

Europejski Poeta Wolności dla Gruenbeina

Niemiecki poeta Durs Gruenbein został laureatem drugiej edycji nagrody literackiej „Europejski Poeta Wolności” przyznawanej w Gdańsku. Za tom „Mizantrop na Capri” otrzymał pamiątkową statuetkę i 100 tys. zł. Tłumacz Andrzej Kopacki otrzymał 10 tys. zł.

Książkę laureata wydało wydawnictwo "słowo/obraz terytoria". Uroczystą galę pokazała TVP Kultura.

Durs Grunbein urodził się (w 1962 r.) i dorastał w NRD, co stanowi część jego doświadczenia życiowego i powraca w liczącym kilkanaście tomów dorobku pisarskim. Ślady tamtego czasu widać też w książce „Mizantrop na Capri”, gdzie zostały one w wyrafinowany sposób splecione z doznaniem wolności pokomunistycznej i ujęte w ramach wizji historii starożytnej. Grünbein, czerpiący wzory z poezji wielkich ofiar dwóch totalitaryzmów, Mandelsztama i Celana, jest zdolnym kontynuatorem ich rozprawy z historią. Zarazem nadaje własnej filozofii dziejów – i problematyce wolności – swoisty, sięgający do klasycznych wzorów formalnych, wyjątkowy w dzisiejszej liryce wyraz poetycki. Starorzymska osnowa erudycyjnych refleksji wokół wątków wolnościowych – wolności człowieka i poety, wolności politycznej i egzystencjalnej, wolności rozumianej jako konkret historyczny i pojęcie filozoficzne – pozwala Grünbeinowi uzyskiwać głębokie i mocne efekty artystyczne; tytułowy mi­zantrop na Capri to nie tylko podpatrzony u Swetoniusza okrutny Tyberiusz, lecz także ironiczny wygnaniec, podróżujący w głąb dziejów poeta. ("Tygodnik Powszechny")

sobota, 17 marca 2012

Ewa Lipska w Tomaszowie Maz. Turniej Jednego Wiersza "Kobieta"

Wkrótce w Tomaszowie Maz. gościć będzie znana poetka Ewa Lipska, autorka wielu książek m.in. "Pogłos", "Drzazga" i "Pomarańcza Newtona", zdobywczyni Nagrody Literackiej Gdynia w 2011.

Jej wiersze śpiewał m.in. Grzegorz Turnau (mój ulubiony "Dotąd doszliśmy" oraz "Ostatnie słowa", "Wielki odkrywco wyobraźni", "Tak samo", "Nie baw się więcej kulą ziemską".)







Ewa Lipska będzie jurorem w tradycyjnym tomaszowskim Turnieju Jednego Wiersza
Oto jego  regulamin:
XXIX Ogólnopolski Turniej Jednego Wiersza pt. "Kobieta"
Organizator: Miejska Biblioteka Publiczna im. Teresy Gabrysiewicz-Krzysztofikowej w Tomaszowie Mazowieckim

Cele konkursu:
1.Uczczenie pamięci Teresy Gabrysiewicz – Krzysztofikowej, tomaszowskiej poetki.
2.Pobudzenie wrażliwości poetyckiej i aktywności twórczej w dziedzinie poezji.
3.Konfrontacje twórczości poetyckiej.
4.Promowanie młodych twórców.

Warunki uczestnictwa :
1. Turniej odbędzie się 30 marca 2012 r. o godz. 17.00 w Sali Koncertowej Miejskiej Biblioteki Publicznej, Pl. Kościuszki 18.
2. W konkursie mogą wziąć udział poeci (w wieku od 16 lat) piszący w języku polskim.
3. Jedyną formą uczestnictwa w konkursie jest osobista prezentacja wiersza własnego autorstwa. Organizator może w uzasadnionych przypadkach wyrazić zgodę na prezentację utworu przez osobę wskazaną przez autora.
4. Jako zgłoszenie uczestnictwa w konkursie traktuje się przekazanie przez autora organizatorowi do dnia 20 marca 2012 r. na email: czytelnia@mbptomaszow.pl lub osobiście przynajmniej godzinę przed rozpoczęciem konkursu: - formularza zgłoszeniowego zawierającego dane osobowe uczestnika (do pobrania w siedzibie organizatora lub na stronie biblioteki www.mbptomaszow.pl)
- wydruku komputerowego z tekstem wiersza, który będzie prezentowany przez autora w podczas turnieju .
5. Uczestnicy składają wiersz związany tematycznie z tytułem konkursu, nie publikowany w wydawnictwach zwartych i czasopismach ogólnopolskich oraz nie nagradzany w innych konkursach.
6. Jeden autor może zgłosić tylko jeden wiersz.
7. Prace będzie oceniać Jury powołane przez Organizatora. W jego skład wejdą literaci i krytycy literatury.
8. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone po zakończonej obrad Jury w dniu Turnieju.
9. Laureaci otrzymają nagrody i wyróżnienia ufundowane przez organizatora.
I nagroda - 600 zł
II nagroda – 400 zł
III nagroda – 200 zł
10. Nagrodę należy odebrać osobiście w dniu finału konkursu. W przeciwnym razie zostanie ona przekazana na rzecz innych konkursów.
11. Organizator nie zwraca kosztów podróży i nie zapewnia noclegów.
12. W sprawach spornych ostateczną decyzję podejmie Organizator w porozumieniu z Jurorami.
13. Bliższe informacje nt. KONKURSU pod nr tel.: 44 724-67-39, mail: czytelnia@mbptomaszow.pl

czwartek, 15 marca 2012

Otwieranie szufladek i rzeźbienie w lodzie



ACUTE MIND "ACUTE MIND", 2010.


Usłyszałem w radio "Misery" i trochę patriotycznie, sięgnąłem po płytę. Jakież pozytywne zaskoczenie! Lubelski Acute Mind to wzorcowy progresywny rock, ze zmianami klimatu, bezbłędną gitarą i basem, ciekawymi klawiszami, mocną perkusją. Płyta ma świetne brzmienie. Dobór składników i proporcje - idealne. Otwiera nam w głowie różne szufladki: np. tą z napisem Queensryche. Zaskakuje świetne otwarcie - "Grief and Pain". Policyjne syreny, śmigłowce stanowią intro do utworu o fałszywym pojmowaniu świata i niepotrzebnym zamykaniu się w klatce. Mocna rzecz, której warto posłuchać. Równie przebojowy jest "Garden" (piękny refren, taki z lat 80-tych). Wspomniany "Misery", owszem, dość słodki, taki Marillionowy. Najbardziej podoba mi się w nim gitara (ta od 2:32) jakbym słuchał swojego ulubionego zespołu z dzieciństwa ("na gitarze w Lombardzie gra Piotr Zander")... Chyba najlepszy jest "Faces" - najdłuższy na płycie. Wyłaniający się z klawiszowego intro riff, rozwija się w prawdziwą suitę, w której głównie gitarzysta, ale i cały zespół, dają popis prawdziwej wirtuozerii. Steve Vai zwiedza Lublin! "Bonds od Fear" zaczyna się od rzeźbienia w lodzie. Dłutem są riffy a la Rage Against The Machine, potem trochę kwadratowych rytmów, by po minucie... lodowa rzeźba zaczęła się topić - piękny klawiszowy motyw Doroty Turkiewicz. Pięknie zagrana daremność. Tekst dotyczący marnowania życia w toksycznym związku. I znów wspomnienie z dawnych lat: "Silent Lucidity" Queensryche. Sporo patosu niesie "Prophecy". A potem gitara dawkuje niezłą porcję hałasu, zostawia nas zmiętych, z wyciągniętą ręką w stronę klawisza "repeat".