czwartek, 16 lipca 2009

Zmowa i chybione werdykty



Autor: Krzysztof Kleszcz

Za tekst zatytułowany "Poezja, czyli zmowa recenzentów" opublikowany najpierw w "Dodatku Literackim" a potem w serwisie Niedoczytania.pl chciałbym przyklasnąć Karolowi Maliszewskiemu. Pisze on o pewnej zmowie krytyków i jurorów w postrzeganiu poezji (istnieje Biuro Literackie i reszta świata), o tym, że krytycy często mijają się z prawdą (ze strachu? z wygody?). W odpowiedzi krzyczę: Brawo! Jest ktoś kto potrafi jasno i wyraźnie napisać, o czym inni mruczą pod nosem!!! A, że jeszcze chwali „literacką mŁódź” to już zwyczajnie „fruwam pod sufit”.

Zacytuję tu główne tezy z artykułu: "zaczynam odczuwać niepokój, obserwując w ostatnich latach fakt “niezałapywania się” na podium wielu oryginalnych zjawisk, a przez “podium” rozumiem obszar zainteresowania krytyki, mediów i czytelników."
i "Akceptacja Biura nobilituje zbyt automatycznie, stając się wodą na młyn dla leniwych dziennikarzy i recenzentów łasych na gotowce podsuwane przez Biuro, ślepo przyklaskujących tak tworzonym schematom i hierarchiom."

Karol Maliszewski to krytyk i poeta, fascynat współczesnej poezji polskiej. To człowiek, który potrafi ogarnąć jej złożone terytoria - nieznane zbyt leniwym krytykom, człowiek, który „czyta wszystko”. Skromny - swą działalność krytyczną prowadzi z poczuciem pewnej misji do wypełnienia.
I jeśli Karol Maliszewski - związany przecież z Biurem Literackim jako odpowiedzialny za Połów 2008, zauważa niepokojące zjawisko - to musi coś w tym być.

Z tym, że - to co Karola Maliszewskiego niepokoi, mnie frustruje.
Potwierdza to co czułem - wg mnie sporo nominacji do różnych nagród i werdyktów było na zasadzie "the winner takes it all"...
Jako debiutant (moja książka ukazała się dosłownie w ostatnich dniach 2008 r.) nie mogłem mieć wielkich aspiracji, by zgarniać nagrody literackie. Ale śledziłem nominacje i chciałem je chociaż rozumieć – na próżno.

Według Maliszewskiego "dziwne werdykty": to książki Sendeckiego "Trap" i Basińskiego "Motor kupił Duszan". Ja poszedłbym dalej: wybór książki kabaretowej na najlepszy debiut roku to, nazwijmy rzecz po imieniu, zwyczajna kpina, to prztyczek w nos dla poetów, albo i gest wykonany środkowym palcem. „Jesteście w niszy!” – tak zrozumiałem ów werdykt. „A wasz kolega, zobaczcie!, jest przed prognozą pogody!” Zaznaczam, że pan Basiński jest Bogu ducha winny. Jak dają nagrodę, to wziął. Rzecz dotyczy jurorów i ich „spojrzenia na poezję”.
Rywalizujące wtedy z książką Basińskiego - książki Elsnera i Mosiewicz - to poezja, w pełni tego słowa znaczeniu. Co ugryzło wtedy jurorów?

A nagroda za książkę roku dla Miłobędzkiej? I to wśród zapewnień o jednogłośnym werdykcie, o wyjątkowości ? Karol Maliszewski ma wątpliwości ("nigdy nie zdecydowałbym się nazwać go poetycką książką roku. Pani Krystynie należy się nagroda za całokształt i nie należy stosować żadnych zamienników, gdyż zaciemnia to obraz dynamiki współczesnego życia poetyckiego i stwarza fałszywą perspektywę.")
Ja bym to nazwał dosadniej. To jeden z najbardziej chybionych werdyktów nagród literackich. Jest tu jeden dobry wiersz (ten z wersem: "o co ci idzie, dziecino? / o blask słowa słońce? / o słońce? / o które?”. I tyle - nic więcej. Książka, którą można przeczytać w kilka minut, fajne białe kartki! Z której można wysnuć - błędny!!! - wniosek – „poezja się skończyła”.

Karol Maliszewski próbuje tłumaczyć lenistwo krytyków, ich małą asertywność, strach i klakierowanie. Pisze, że opisywanie nieodkrytych terenów to jedno, ale drugie - znaleźć chętnego na wydrukowanie. No i tu rzeczywiście wskazuje na problem trudny do przejścia. Wydawca czasopism ma prawo żądać, by pisać o książkach, które są dostępne w księgarniach. A książek wielu wydawnictw zwyczajnie nie ma w empikach, księgarniach, hurtowniach. I tego się nie przeskoczy, niestety.

I jeszcze jedno - Karol Maliszewski - wypowiada niezwykle miłe słowa o środowisku łódzkim. "Moim zdaniem, tym razem najciekawszy debiut związany jest ze środowiskiem łódzkim. (...) A ten intrygujący debiut to Luna i pies. Solarna soldateska Izabeli Kawczyńskiej. (...) Oprócz Kawczyńskiej tworzą i wydają w Łodzi inni. Te nazwiska warto zapamiętać: Monika Mosiewicz, Przemysław Owczarek, Krzysztof Kleszcz, Michał Murowaniecki, Rafał Gawin, Robert Miniak, Piotr Gajda, Konrad Ciok, Magdalena Nowicka, Justyna Fruzińska." Świetnym pomysłem było wydanie "Antologii łódzkich debiutantów" - dzięki niej mogliśmy wszyscy być dostrzeżeni wyraźniej.

Zmowa? Chybione werdykty? Trzeba z tym żyć, przełknąć gorzkie.

1 komentarz:

  1. Nie ma co rozdrapywać ran - trzeba robić swoje. Gratuluję nobilitacji:)

    OdpowiedzUsuń