czwartek, 6 stycznia 2011

Ciężkie skrzydła, mały kwadrat nieba.


Autor: Krzysztof Kleszcz

Arkadiusz Stosur, „Przejścia podziemne”, Biblioteka Galerii Literackiej przy GSW BWA Olkusz, Biblioteka „Frazy”, Olkusz 2010.

Arkadiusz Stosur debiutuje – jak sam mówi, skromnym – tomikiem „Przejścia podziemne”. Z początku lektura książki zostawiła we mnie wątpliwości – za dużo mi było patosu, nie mogłem się też oswoić z mówieniem w liczbie mnogiej, jakby poeta chciał opowiadać za mnie, jakby chciał mi coś wmówić. To napastliwe: „podtrzymujemy, podróżujemy, dotykamy, nie widzimy” długo stawiało we mnie opór.
W świecie przedstawionym: i zagrożenie, i ocalenie, trwoga i oswojenie się ze śmiercią. Dużo statycznych obrazów. Wszędzie sen, który miesza się z jawą. Sen albo przeczucie końca.

Budzimy się ocaleni, za nami
świat podzielony, podarty,
spalony, potrzebne świeże
powietrze.

Sporo rwanych fraz, jakby podmiot liryczny właśnie wszedł szybko na dziesiąte piętro i teraz mówiąc nie umiał uspokoić oddechu. Wyobraźnia podpowiada mu czasem dobre zakończenia: Przez wniebowstąpienie drabiny przez całość szarego błękitu widać część – mały kwadrat nieba, ale prześladuje go dreszcz wieczorami dzieciom rosną skrzydła i włosy, wtedy wszystko słychać. Szczekają psy.
Autor korzysta z języka biblijnych przypowieści Wracaliśmy wieczorami, w rękach nieśliśmy ryby, okruchy chleba w koszach. Zostały po nas ślady na kamieniach i wygnieciona trawa. Nie jestem pewien czy ich nie nadużywa. Trochę naucza tymi wierszami jak ksiądz.

Przeżyliśmy wszystko,
co najważniejsze, pozostał
jeszcze zachwyt, kamienne
zamyślenie, gdy mówią
o nas w czasie przeszłym.(...)

W fundamentach ukrywają się
ziarna piasku, błony między palcami
przypominają o ostatnim potopie.

Kolejny wiersz, jak kolejny dzień ze swoją zwyczajnością, małością: Co tutaj pozostanie, gdy poranny ogień wypali zdobycze cywilizacji – widelec, szklankę, lodówkę i stół, na którym rano rozkładam mapy? Czasem olśnienie: Obok przechodzi pochód kur i kaczek. Nostalgia i skupienie. Całkiem jak na pokazie ciemnej mody.
Najbardziej chyba spodobał mi się wiersz „Moment obrotowy”, który jest deklaracją: jestem spełniony, znaczę, nie boję się pustki... Morze znowu szumiało, gdy opadałem na dno. Z rozłożonymi ramionami.
W następnych wierszach ta pustka znów przytłacza: jest załamanie pogody, powódź, pożar. W albumach rośnie drugi żywot – jakby każde ludzkie osiągnięcie, było oszukiwaniem się. Domy budowane są na piasku i glinie. W nich rankiem przypina się ludziom ciężkie skrzydła sięgające do samej ziemi.

W „Krajobrazie niewyraźnym” w krótkich równoważnikach zdań czuć strach. Podkreśla go wiersz „Bezradność” - z okien domu, patrzy się na mróz – jest z pozoru bezpiecznie, ale Woda zamarza w szklanych wazonach.

4 komentarze: