niedziela, 8 maja 2011

Reminiscencje

Autor: Piotr Gajda


Jako fan muzyki rockowej, nigdy nie przypuszczałem, że bedąc wytrawnym „wynalazcą" winylów na wszelkiego rodzaju giełdach samochodowych, jarmarkach staroci i pchlich targach, stanę się wkrótce w wyniku tej dokuczliwej przypadłości właścicielem płyty artystki o imieniu Kim Wilde. Już się z tego tłumaczę... Po pierwsze, jako mężczyzna w widocznym gołym okiem „przekwicie” wieku, lubię jak się kobiety tak pięknie starzeją (jak Kim). Po drugie, płytę analogową Kim Wilde zatytułowaną „Another Step” kupiłem wyłącznie dla „coveru” piosenki „You Keep Me Hangin On”, której wersję znam z powalającego na kolana wykonania zapomnianej grupy Vanilla Fudge. „You Keep Me Hangin On”, to utwór otwierający longplay Kim. O pozostałych nie chce mi się pisać. Płyta przeskakuje w dwóch miejscach i rozpoczyna się od błahej partii „plastikowego” syntezatora, a igła gramofonu (ponieważ winyl jest zachowany raczej średnio) przeskakuje od razu do słów:„Set me free why don't cha babe / Get out of my life why don't cha babe / 'cause you don't really love me / You just keep me hangin' on / Set me free why don't cha baby / Get out of my life why don't cha babe / You don't really need me / But you keep me hangin'on". Co wnet postaram się przetłumaczyć, jako “znawca” języków zachodnich, a przy tym wierny im “piętaszek” na: „Uwolnij mnie, dlaczego tego nie robisz? / Wynoś się z mojego życia, dlaczego tego nie robisz? / Ponieważ Ty mnie naprawdę nie kochasz / Tylko trzymasz mnie na uwięzi / Uwolnij mnie, dlaczego tego nie robisz? / Wynoś się z mojego życia, dlaczego tego nie robisz? / Ponieważ Ty mnie naprawdę nie potrzebujesz / Tylko trzymasz mnie na uwięzi”. Prawda, że w tej niewątpliwej prostocie tkwi poezja (he,he)? Na moje usprawiedliwienie pozwolę sobie wspomnieć, że w wyniku dalszych transakcji, jeszcze tego samego dnia nabyłem także płytę winylową Petera Crissa (Ex- drummer of Kiss – pisownia orginalna z okładki), Eurythmics „Be Yourself Tonight”, nikomu nie znaną kapelę „power-metalową” Heavens Gate oraz absolutny „killer” – porysowany analog z berlińskimi filharmonikami wykonującymi m.in. Adagio g-moll fűr Streicher und Orgel Albinoniego pod dyrekcją von Karajana.






4 komentarze:

  1. uwielbiam to disco z lat 80. jako szczeniak równie widocznie, ale nieco później starzejący się, w czasach kim wilde bywałem głównie podskakujący na domowych imprezkach jak rodzice nie patrzyli. ale pierwsze miłości i przytulane tańce to przy tym własnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jednak chyba od zawsze trzymałem się "bolesnej" wersji Vanilla Fudge. "You keep Me Hangin On" to jednak tak dobra kompozycja, że prawdopodobnie ciężko jest ją "zepsuć". tu Kim też daje radę :)

    piotr

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak z zupełnie innej beczki... Dziś w białostockiej księgarni znalazłem obszerny wybór książek z Kwadratury. Wczoraj panie dostały. Czyżby coś zaczynało ruszać z dystrybucją wydawnictwa?
    No i kupiłem sobie "ę" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. wbrew pozorom ludzi zainteresowanych poezją nie jest wcale tak mało (jeśli oczywiście przyjmiemy odpowiednią "skalę")
    to miła wiadomość, zwłaszcza dla Krzysztofa :)

    pozdrawiam!

    piotr

    OdpowiedzUsuń