sobota, 16 listopada 2024

Możemy już moknąć patrząc w niebo

THE THE - "Ensoulment", 2024

    


      Możliwe, że to nie jest płyta takiego kalibru jak kultowe "Soul Mining" (1983) , "Infected" (1986),  "Mind Bomb" (1989) czy "Dusk"(1993). Tamte buzowały energią. Matt złowieszczył "Arabia! Arabia!" (w "Sweet Bird of Truth"), Matt odprawiał jakieś szamański obrzęd (w "Giant"). Ta jest spokojniejsza, kameralna, wyciszona. Ale ja czekałem na ten tembr głosu, doczekałem się i jestem happy. 

    Na pewno gra we mnie sentyment. The The to moje prywatne odkrycie. Piosenka "Armageddon Days (Are Here Again)" z tekstem "Gdyby prawdziwy Jezus Chrystus powstał dzisiaj z grobu / Zostałby zastrzelony przez C.I.A." - wywoływała u mnie ciarki. Uwielbiałem "The Beat(en) Generation"  z fajną harmonijką, z przekazem dla pokolenia, które było oszukiwane i ogłupiane: "Otwórz oczy, otwórz wyobraźnię!"; i "Kingdom of Rain" - najsmutniejszą piosenkę świata - o wypaleniu związku - śpiewaną w duecie z Sinead O'Connor.  Wgryzałem się w świetne teksty - we wspomnianym już "Giant" widziałem przejmujące wyznanie człowieka, który z przyjaciół uczynił wrogów, "boi się Boga, boi się piekła i zapada się sam w sobie", teraz patrzy w lustro z obrzydzeniem: "jak ktokolwiek mógłby mnie poznać, jeśli nawet ja nie znam samego siebie?" i wypędza demony. W tytułowym "Soul Mining" - była ponura konstatacja zdradzonego; w "This Is The Day" - głupia nadzieja; a w "Lonely Planet" -  podniosła modlitwa dziękczynna, wyznanie miłości do świata, pomimo zła: "Jeśli nie możesz zmienić świata, zmień siebie"...

    Ciekawy jest tytuł nowej płyty - "Obdarzenie duszą". 

    Intryguje genialny początek: "Cognitive Dissident". Świetne brzmienie basu i brzęk dzwonka. Oto świat 2024 roku. Jesteśmy: okłamywani, śledzeni, ograniczani. Oto my. Bombardowani informacjami. Wszystko nam zostało pomieszane - lewo jest prawo, białe jest czarne, kwadrat jest okrągły. Kłamstwo siedzi na tronie, prawda na szubienicy. 

    Wśród tych piosenek o miłości, polityce i śmierci, jednym z najlepszych jest "Someday I Drink My Cofee by the Grave of William Blake" - wspomnienie Williama Blake'a natchnionego poety, malarza, artysty, mistyka, proroka. Smutek wobec codzienności, w której prawda nie ma szans - trwa dyktatura w przebraniu wolności, "Londyn, który znałem dawno odszedł", "Albion upada". "Zielona, przyjemna kraina" z Blake'a, staje się w tekście The The - "Chciwą i nieprzyjemną". Intrygujący tytuł kazał mi pospacerować po Bunhill Fields, co proponuję: https://youtu.be/3kwsoSraaGI?si=curj1CZT-kjqvHV4&t=466

    "Zen & Art of Dating" to szydera z poszukiwaczy szczęścia w aplikacjach randkowych. "Przesuń w lewo, przesuń w prawo - potrzebujemy kogoś dziś wieczorem". Zgrabnie uszyty tu każdy wers i refren, a jest tu nawet morał-banał/nie banał: "Że gdy przestaniesz szukać, miłość poszuka ciebie".

    "Kissing the Ring of POTUS" - to znowu przytyk w stronę USA. Całowanie pierścienia prezydenta USA, jak zgoda na obłudę, zbrodnie i zło.

    "Life After Life" - ma piękny refren. Matt dzieli się przeczuciem, że to życie, które mamy, nie kończy śmiercią. Że czeka nas zrozumienie i naprawienie swoich błędów, czeka nas coś czego nie umiemy sobie wyobrazić.

    "I Want to Wake Up With You" - intymne wspomnienie zakochania - jak wspomina w wywiadach autor: "wspomnienie chwil, dla których się żyje, gdy wyznajesz komuś miłość".

    "Down by the Frozen River" z pianinkiem jak na płycie "Dusk" ("This Is The Night") - o młodości i niedokończonej edukacji.

    "Rising Above The Need" - spokojna piosenka o naszej chciwości.

   "Linoleum Smooth To The Stockinged Foot" - gadany jak w morfinowym zwidzie (wspomnienie pobytu w szpitalu, gdy zdiagnozowano u niego chorobę, która mogła odebrać mu głos); Matt brzmi tu podobnie jak Dieter Meier z Yello;

    "When We Go When We Die" - o zmarłym ojcu, którego rzeczy trafiły do charytatywnego sklepu; "słabi kłamią, a silni płaczą".

   "I Hope You Remember (the things I can’t forget)" - kameralny, skromny kawałek, w którym  wspominane są drobiażdżki - prawdziwa esencja życia.

    Ostatni - "A Rainy Day In May" - to zapis emocji utraty. Ledwie zobaczyło się czyjąś piękną twarz, a ta osoba wysiadła z pociągu. Smutek myje majowy deszcz i pozostaje dźwigać ciężar pustki. Tak wybrzmiewa piękno tego świata - piękno utracone. Gdy przychodzi spokój pomimo żalu, gdy udaje się przepracować ból, pogodzić się - możemy już moknąć patrząc w niebo. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz