Autor: Krzysztof Kleszcz
U2, "No Line On The Horizon", 2009.
Wiadomość o nowej płycie U2 z początku nie wywołała u mnie podniecenia. Od szesnastu lat postrzegam zespół bardziej jako produkt, maszynę do zarabiania pieniędzy. Płyty "Pop", "How to Dismantle an Atomic Bomb" i "All That You Can Leave Behind" były nierówne. Miałem wrażenie, że są wycyzelowane, skrojone na miarę. Obok udanych przebojów "Please", "Staring at the Sun", "Beautiful Day", "Walk On", "Vertigo" czy "A Man and a Woman" było sporo kompozycji przeciętnych, nudnych. Jako fan płyt "War", "Joshua Tree", "Rattle And Hum", "Achtung Baby","Zooropa" byłem wyraźnie rozczarowany formą zespołu.
Bo U2 stał się bardziej instytucją niż zespołem (udział w akcjach charytatywnych na rzecz Afryki, spotkania z politykami). Spadek formy tłumaczyłem sobie też wiekiem. Liderowi Bono wkrótce stuknie pięćdziesiątka.
Zanim usłyszałem nową płytę przypomniałem sobie stare nagrania. Usłyszałem też gdzieś, że fani U2 wybrali "One" jako najlepszą piosenkę zespołu. Jak najbardziej słusznie! To wyjątkowy song - hymn na rzecz miłości.Pierwszy taniec na niejednym weselu. Choć Bono tłumaczył,że to nie jest utwór na taką okazję, bo jest w nim sporo o goryczy, wątpliwościach, zdradzie. Ale przecież refren! - refren neutralizuje gorycz zwrotki.
Znam kilka osób, którym nie smakuje muzyka U2, mierzi ich stadionowy rock, uważając, że wielka popularność zabiera autentyzm. Mają pełne prawo tak uważać, ja jednak przyznam, że do wielu tekstów wyśpiewywanych przez Bono mam dużą słabość. Uważam je za absolutną klasykę. Weźmy te frazy z wspomnianego "One".
"You gave me nothing / Now it's all I got" (Dałaś mi pustkę / i to teraz wszystko co mam)
"We hurt each other / Then we do it again" (ranimy się wzajemnie/ a potem zaczynamy wszystko od początku)
"One love One blood One life You got to do what you should / One life With each other / Sisters Brothers / One life But we're not the same / We get to carry each other"(Jedna miłość. Jedna krew. Jedno życie / Należy robić to, co się powinno / Jedno życie - razem / Siostry Bracia. Jedno życie. Ale nie jesteśmy tacy sami. Musimy się prowadzić nawzajem. Stanowić jedno.)"
Wspomnienie czasów płyty "Achtung Baby" - przywołuje jeszcze fragment piosenki: cyniczne - "A woman needs a man / Like a fish needs a bicycle" (Kobieta potrzebuje mężczyzny / tak jak ryba roweru).
Przypominając sobie stare hity U2 - stałem się mniej surowy dla "No Line On The Horizon".
Na jedenaście piosenek wg mnie osiem jest bardzo dobrych. Ułożyłem je w kolejności od najlepszej.
"Cedars of Lebanon" pomysłem przypomina "Street of Philadelphia" Bruce'a Springsteena. Smutny tekst o dziennikarzu, który spogląda na zdjęcia z Libanu, Bono w większości nie tyle śpiewa co recytuje.
"This shitty world sometimes produces a rose /The scent of it lingers and then it just goes"("Ten gówniany świat czasem zrodzi różę / Jej zapach unosi się, a potem znika")
"Child drinking dirty water from the river bank /Soldier brings oranges he got out from a tank".(Dziecko piło brudną wodę na brzegu rzeki /Żołnierz przyniósł pomarańcze, wyjął je z czołgu".)
Drugie miejsce: "Magnificent". Zaczyna się riffem jakby z pierwszego utworu "Achtung Baby" (zacząłem prawie śpiewać "I'm ready for the laughing gas..."), ale to cytacik zaledwie. Dalej jest hymn godny "Pride (In The Name of Love)". Jak to u Bono, jest z początku gorzko:
"I was born / I was born to be with you / In this space and time / After that and ever after I haven't had a clue / Only to break rhyme" ("Przyszedłem na świat / Przyszedłem na świat by z tobą być / W tej przestrzeni i czasie / Lecz potem, gdy już stało się / Nie miałem planu / tylko kilka rymów"), a refren jest hymnem "Tylko miłość/ Tylko ona może zostawić taki ślad". I choć słowo miłość odmieniano już na wszystkie przypadki, to śpiewającemu Bono zwyczajnie chce się wierzyć.
Najpiękniejszy fragment płyty? Zaśpiewany w żarliwy sposób, początek "Moment of Surrender":
"I tied myself with wire / To let the horses run free / Playing with the fire / Till the fire played with me // The stone was semi-precious / We were barely conscious / Two souls too smart to be / In the realm of certainty/ Even on our wedding day / We set ourselves on fire / Oh God, do not deny her / It’s not if I believe in love / But if love believes in me / Oh, believe in me // At the moment of surrender / I folded to my knees / I did not notice the passers-by / And they did not notice me"
("Zaplątałem się w sieć / Gdy uwalniałem dzikie konie/ Igrałem z płomieniami/ Aż one zaczęły igrać ze mną / Kamień był półszlachetny / Byliśmy ledwie świadomi / Dwie dusze zbyt sprytne / By mieć jakąkolwiek pewność / Nawet w dniu naszego ślubu // Byliśmy w płomieniach / Boże, nie odmawiaj jej / Nie ważne czy wierzę w miłość / Ważne czy miłość wierzy we mnie / Och, uwierz we mnie // W chwili, kiedy się poddałem / Padłem na kolana / Nie dostrzegłem przechodniów/ I oni mnie nie widzieli").
"The Unknown Caller" przypomina mi płytę klimatem "All That You Can Leave Behind", ale dzięki refrenowi ma swoją oryginalność. Bono i zapewne The Edge nawołuje, by się zrestartować i zalogować od nowa. To naprawdę ciekawie brzmi. Jeszcze te kościelne organy w tle, solówka. Klasyczne U2.
A singlowy utwór o seksownych butach ("Get on Your Boots")? Nie ma wstydu - utwór wchodzi w głowę sam. Tekst "Ja mam łódź podwodną, ty masz benzynę. Na razie nie chce mi się gadać o wojnach pomiędzy narodami." - to jedna z ciekawszych metafor opisujących związek mężczyzny i kobiety.
No i tytułowy kawałek "No Line on the Horizon"- bardzo dobry na początek. Świetna rozpędzająca się maszyna. Bezkresny horyzont...
"The songs in your head are now on my mind /You put me on pause / I'm trying to rewind and replay"("Wciąż myślę o piosenkę z twojej głowy / Ty wcisnęłaś „stop” / Ja próbuję ją przewinąć… i puścić jeszcze raz.")
"White As Snow" to naprawdę przejmująca ballada, smutna i piękna jak bajka "Nie ma wzgórz tam skąd pochodzę / Ląd płaski jest a droga prosta i szeroka".Jej urok to wielka zasługa wokalu Bono.
"Stand Up Comedy" to energetyczny kawałek, potrzebny, by płyta miała power. Z początku mniej mi się podobał, ale funkujące U2, niczym Red Hot Chili Peppers, to zawsze nowa jakość. "Stand up then sit down for your love"("Wstańcie... a potem usiądźcie dla miłości.") Przynajmniej bez zadęcia.
Wymieniłem już osiem tytułów.
Pozostałe trzy to: "Fez - Being Born", który ma coś z klimatu "Unforgettable Fire". Bono krzyczy "o!" jakby wołał z odchłani, ale nie będę oszukiwał, że jest to wybitny utwór. Tak jak "Breathe" i "I'll Go Crazy If Don't Go Crazy Tonight". Zdarza się.
Osiem tytułów śmiało może uzupełnić koncertowy repertuar zespołu. I wreszcie na stadionach, także w Polsce, będzie się działo coś istotnego, a nie tylko mecze i mecze.