Jan Kochanowski przywitał mnie pogodnie
Autor: Piotr Gajda
Rozstrzygnięcie XVIII OKP „O Dzban Czarnoleskiego Miodu”, Czarnolas – 20 czerwca 2009 r.
Do Czarnolasu z Tomaszowa Mazowieckiego jest 136 km, które pokonałem samochodem w niecałe dwie godziny. W tym roku tak jak i w ubiegłym, konkurs miał uroczystą odprawę. Miejsce wszak zobowiązuje. Najpierw laudację na temat zgłoszonych wierszy wygłosili jurorzy konkursu. Leszek Żuliński podkreślał, że do konkursu zgłaszają swój akces m.in. „markowi” już poeci, Jan Z. Brudnicki wyraził nadzieję, że po epoce „nawałnicy i chaosu medialnego” przyjdzie czas na ponowny „renesans słowa”. Adolf Krzemiński, prezes „Łuczywa” odczytał protokół z posiedzenia jury, z którego wynikał następujący podział nagród i wyróżnień:
I nagroda - Paweł Podlipniak, Radom,
II nagroda – Wojciech Stańczak, Józefów,
III nagroda – Adrian Szary, Radom.
4 równorzędne wyróżnienia otrzymali:
Czesław Markiewicz, Zielona Góra,
Rafał Jaworski, Tychy,
Piotr Macierzyński, Łódź,
Piotr Gajda, Tomaszów Mazowiecki.
wyróżnienie specjalne (za wiersz o Janie Kochanowskim)
Teresa Piasecka-Solecka, Radom.
Na część artystyczną konkursu składał się występ kapeli ludowej, recital Jerzego Mamcarza, poety, kompozytora i barda, laureata wielu przeglądów poezji śpiewanej oraz odtworzenie zwyczaju sobótkowego (puszczanie wianków) na stawie znajdującym się w parku przylegającym do czarnoleskiego muzeum. W międzyczasie rozdałem kilka numerów „Arterii”, a w kuluarach z Pawłem Podlipniakiem i Leszkiem Żulińskim porozmawialiśmy o Czesławie Niemenie, Breakoucie, SBB, Bogdanie Loeblu, o łódzkich poetach skupionych wokół „Arterii” i o moim książkowym debiucie, o którym Leszek Żuliński łaskawie się wypowiadał. Tradycyjnie już uwieńczeniem wydarzenia, o którym piszę jest niezwykle wystawny bankiet, w którego przygotowanie wiele wysiłku wkłada dyrekcja Muzeum. To naprawdę „mistrzostwo świata”, żeby tylko wspomnieć o tegorocznych „hitach” – pierogach z kapustą i mięsem, smalcu ze skwarkami, wiejskim chlebie i przepysznych kiszonych ogórkach. No i przyszło mi jedynie wzdychać, że tego dnia byłem kierowcą. Za to do domu dotarłem bezpiecznie i bez przygód, z miłymi wspomnieniami z Czarnolasu.