Aleksander Jurewicz
RIMBAUD
wszyscy mieliśmy wtedy po siedem lat
nasze siostry czekały w ślubnych sukniach z
białymi obrączkami lodu na palcach
nikt jeszcze nie wybierał się w wielką podróż
nie gryźliśmy po nocach palców nie jęczeliśmy
przykryci prześcieradłami gazety pierwsza książka
miała zapach twojej skóry
nie było wśród nas przyjaciół
przed wigilią odstawiano krzesła od stołu robiąc
miejsce na teatralną mszę śmierci
wszyscy mamy po siedem lat
każdy jest poetą chociaż nie
pisze wierszy
ale ból przychodzi jak opętanie w Marsylii
Bronisław Maj
* * *
Wychodząc rano, niby przypadkiem, zostawiła
darowane konwalie i ciągle wypełni pokój
mrocznym zapachem ta noc. Wypełniony,
patrzę teraz na harującą od świtu Wisłę:
robotnicy ciągną przez śluzę barkę z węglem –
ich ruchy niezbędne i skuteczne, mówią,
ile trzeba, żeby się zrozumieć, czasem tylko
gest ręki. Barka odpływa ciężko wypełniona
swoim sensownym ładunkiem. – Jeżeli mimo to
będę pisał wiersze: tylko słowa niezbędne,
by się porozumieć, proste fakty: rzeka,
zapach kwiatów, ruch ręki zrozumiały
dla dwóch ludzi i tego, kto
na nich patrzy. To jest
wszystko. I tylko to
nas nieskończenie przerasta.
Piotr Sommer
PIOSENKA DLA JACKA KLEYFFA
Na pewno przeczekamy kolejki wszystkie
(za cieniem cień i cień za cieniem)
a potem odwilż, wiosnę i kolejną czystkę
(a wtedy paru braciom ktoś położy wieniec)
Na pewno czas przepłukać wciąż kilkoro drzwi
(szczególnie te, które wyjęto)
przepytać, czy za nimi żyje ktoś albo choć tkwi
(z twarzą pobitą , ale uśmiechniętą)
Na pewno mają rację: ktoś przeżyje nas
(ta cisza już dziś mówi, że nas nie ma)
Struna to tylko iskra, choć oświetla las
(kłamliwych słów, które nie miały nic do powiedzenia)
Na pewno pora jeszcze słuchać
kogoś, kto może wcale nas nie szuka
gdy idzie wciąż tą samą drogą
i mówi swoje ciche słowa do nikogo
(p)