czwartek, 23 grudnia 2010
Za szybko. To niemożliwe.
Migawki. „Dyskoteka” na koloniach we Fryszerce (ile mam lat? 8?), udaję, że gram na gitarze „Telefony”, „Arktyka” i „Śmierć w bikini”. Wklejam do zeszytu z napisem muzyka – zdjęcie Republiki ze „Świata Młodych”. Kupuję sobie plakietkę z charakterystycznym logo zespołu. Wycieczka do Warszawy - zauważam na wystawie winyl „Nowych sytuacji” – za chwilę jest mój. „Dziwny” teledysk „Porannej wiadomości”. W sklepie koło przystanku na Warszawskiej przy Szerokiej (dziś tam sprzedają znicze) kupuję kasetę Obywatela GC (tę z piosenką „Paryż Moskwa 17.15). Na koloniach w Kaltkach na Mazurach z megafonów grają album „1991”, troszkę dziwne te wersje. W „Tylko Rocku” Ciechowski w rubryce "Przesłuchanie" – zachwala poezję zamiast muzyki. Pierwszy raz słyszę „Nie pytaj o Polskę” w Trójce, wzruszam się tekstem. Jest zima zdobywam w jakiś tajemniczy sposób płytę „Tak Tak” (najpierw zazdrościłem Piotrkowi K., który mi ją przegrał na kasetę). Odkrywam genialne stereo w piosence „Podróż do ciepłych krajów”. Koncert w telewizji – tańcząca Potocka, na bębnach Jose Torres. Występ zespołu na Dniach Tomaszowa. „Ja Kain, ty Abel” genialna piosenka do „Stanu strachu” – kupuję winyl. Cieszę się z kasety „Obywatel świata” z przepiękną „Piosenką dla Weroniki” (z wersem „tak się ludzie kochają, to jest dobre to złe...”). Totalna zaskoczka – płyta „Oj DADAna” z „Piejo kury piejo”, kupuję kasetę w dniu premiery. „Ta piosenka jest pisana dla pieniędzy” – prawdziwy hit, biegnę po kasetę do sklepu muzycznego naprzeciwko PDT-u (dziś jest tam apteka). W domu okazuje się, że jest źle nagrana „za szybko”, jakby na 45 obrotów. Sprzedawca dziwi się, mówi: „to niemożliwe”, ale wymienia mi na dobry egzemplarz. 22 grudnia 2001r. - w dzienniku słyszę informację, że Grzegorz Ciechowski nie żyje. Płaczę, jakby mi umarł, ktoś z rodziny.
Autor: Krzysztof Kleszcz
Zobacz też -> Baśń o bałwanie.
Etykiety:
muzyka
wtorek, 21 grudnia 2010
Poetka nominowana do Paszportu Polityki
Do nagrody Paszporty Polityki 2010 z dziedziny Literatura nominowano w tym roku m.in. Justynę Bargielską, poetkę. Postanowiono wyróżnić jej debiut prozatorski "Obsoletki". Oprócz niej nominowano też Ignacego Karpowicza (autora książki "Gesty"), za powieść "Balladyny i romanse") oraz Tomasza Piątka za powieść "Wąż w kaplicy".
Justyna Bargielska - ur. 1977. Poetka. Debiutowała w 2003 r. tomem wierszy „Dating session”. Następnie opublikowała tom „China Shipping” (2005), a w 2009 r. „Dwa fiaty”, za które dostała Nagrodę Literacką Gdynia. Laureatka III edycji konkursu poetyckiego im. Rainera Marii Rilkego (2001) i nagrody specjalnej w konkursie im. Jacka Bierezina (2002). Jej wiersze były tłumaczone na słoweński i angielski. „Obsoletki” (Wydawnictwo Czarne), za które dostaje naszą nominację, są jej debiutem prozatorskim.
Nominujący o nominowanej:
Ta skromna książeczka kompletnie zbiła mnie z pantałyku. W krótkich opowiadaniach, przywodzących nieco na myśl twórczość Rolanda Topora czy Henriego Michaux, Bargielska porusza się swobodnie między traumą i sarkazmem, tragedią i autoironią, czułością i makabrą, koszmarnym snem i twardą rzeczywistością. Wybitna językowa wrażliwość oraz potencjał myślenia o kobiecości i macierzyństwie nie tyle wbrew stereotypom, co właściwie poza jakimikolwiek schematami.
Piotr Kofta
Bargielska prozaiczka jest równie zwinna (może nawet zwinniejsza) jak Bargielska poetka. To nie lada sztuka opowiedzieć o czymś, o czym najchętniej nie chcielibyśmy wiedzieć... I na dodatek zrobić to z wisielczym humorem, solenną powagą i nieokiełznaną pasją.
Grzegorz Jankowicz
Za: "Polityka" (k)
Etykiety:
poezja
Skutki uboczne (9)
„Zajechaliśmy na Wilanów. Groszek czekał przed domem z małą, obdartą tekturową walizeczką, ubrany w za dużą marynarkę o burym, przygnębiającym deseniu, spodnie rureczki do kostek, bez kantu, frędzle tasiemki kładły się na butach, brudnych wiosennym jeszcze błotem, wykrzywionych, model sprzed pięciu lat, na zjechanych obcasach. Mały, chudy Groszek z twarzą starego więźnia wyjedzoną przez mury kazamatów, dreptał niecierpliwie w miejscu, ocierając spocone czoło przewieszonym przez rękę spłowiałym płaszczykiem z drelichu.
Zatrzymaliśmy się kilkanaście metrów od niego, bo dalej był zakaz postoju, szedł do nas kogucio podrygującym krokiem, niosąc godnie swoja udręczoną minę wydziedziczonego arystokraty albo obarczonego klątwą księdza.
- Popatrz, to jest dziś najlepszy polski poeta – powiedział Robert. – Przyjrzyj mu się dokładnie.
Groszek wsiadł i podał każdemu z nas małą, trochę lepką dłoń. Zawsze był jakiś taki niedomyty, sypiał w szarej pościeli, bieliznę miał przyżółcona. Ale to nie zmieniało faktu, że mając lat trzydzieści i siedmioro dzieci był, jeśli nie najlepszym, to przynajmniej jednym z trzech pierwszych w kraju poetów”.
Andrzej Brycht, „Dancing w kwaterze Hitlera”. Instytut Wydawniczy „PAX”, 1970.
Zatrzymaliśmy się kilkanaście metrów od niego, bo dalej był zakaz postoju, szedł do nas kogucio podrygującym krokiem, niosąc godnie swoja udręczoną minę wydziedziczonego arystokraty albo obarczonego klątwą księdza.
- Popatrz, to jest dziś najlepszy polski poeta – powiedział Robert. – Przyjrzyj mu się dokładnie.
Groszek wsiadł i podał każdemu z nas małą, trochę lepką dłoń. Zawsze był jakiś taki niedomyty, sypiał w szarej pościeli, bieliznę miał przyżółcona. Ale to nie zmieniało faktu, że mając lat trzydzieści i siedmioro dzieci był, jeśli nie najlepszym, to przynajmniej jednym z trzech pierwszych w kraju poetów”.
Andrzej Brycht, „Dancing w kwaterze Hitlera”. Instytut Wydawniczy „PAX”, 1970.
(p)
Etykiety:
inne
poniedziałek, 20 grudnia 2010
Inna forma
„Literatura musi być czytelna. Literatura musi zmuszać do wysiłku. Oto założenia serii kwadrat. Kompetentny czytelnik wymaga od literatury czegoś więcej niż tylko przyjemnego spędzenia czasu. Wymaga literatury, która jest wyzwaniem, atakuje stereotypy, rewiduje poglądy, wstrząsa przyzwyczajeniami, budzi i zaspokaja głód intelektualny, wzmaga chęć działania. Taka literatura nie ma i nie chce mieć nic wspólnego z tym, co uchodzi za literaturę w świecie rynku i reklamy - sięga głębiej i dalej”. Tak stoi na stronie szczecińskiego Wydawnictwa „Forma”, a dalej jeszcze: „Podstawowym celem Wydawnictwa Forma jest promowanie ambitnej polskiej prozy współczesnej”. Nie przypadkiem to właśnie tam ukazała się książka Marcina Bałczewskiego „Malone”. Jak zapowiada ją wydawnictwo; „Malone” Marcina Bałczewskiego można czytać na różne sposoby, odkrywając coraz to nowe konteksty, podobnie jak w przypadku "Gry w klasy" Cortazara, czy też "Zagubionego w labiryncie śmiechu" Bartha. Mając tak wielki wybór w sposobie poznania całości można uznać, że zawsze coś umyka, coś jest nieuchwytne i pełni znaczenia owego prozatorskiego przedsięwzięcia nigdy nie uda się odkryć do końca. Możliwości są w nim wielorakie interpretacje, ciągle powstają nowe wątki oraz ich zakończenia. Bałczewski bawi się słowem. Potrafi stworzyć niezwykle oryginalne rozdziały, jego pomysły bywają zaskakujące. Niektóre części książki to jakby wycinki z gazet, inne to tylko fragmenty piosenek. Niby żadnego połączenia z fabułą, o ile dojdziemy do tego, że taka w książce istnieje, ale jednak czuje się nieustannie jakieś powiązania z całością. Można więc odnieść wrażenie, że każde zdanie umieszczono tu celowo i każde zdanie ma swój sens dla całości. Jest w tej prozie swoista magia, są i zapisy rzeczywistości, fakty, niby oczywiste, ale przedstawione w nowy, zaskakujący sposób”.
Tym razem nie poezja, ale współczesna proza polska – prosto z „łódzkiego tygla”, czy jak ktoś woli – z „łódzkiego getta”. „Malone” można nabywać już dziś na stronach wydawnictwa - pod linkiem: http://wforma.pl/166,malone.html (a za jakiś czas książka do nabycia w „empikach”)
* Marcin Bałczewski - (ur. w 1981 r. w Łodzi) – prozaik, autor scenariuszy komiksowych. Mieszka w Łodzi. Wydał powieść "W poszukiwaniu straconego miejsca" (2002) oraz zbiór opowiadań "Malone" (FORMA 2010). W książce "2008. Antologia współczesnych polskich opowiadań" (FORMA 2008) znalazło się jego opowiadanie "Jan Vertellen".
(p)
Tym razem nie poezja, ale współczesna proza polska – prosto z „łódzkiego tygla”, czy jak ktoś woli – z „łódzkiego getta”. „Malone” można nabywać już dziś na stronach wydawnictwa - pod linkiem: http://wforma.pl/166,malone.html (a za jakiś czas książka do nabycia w „empikach”)
* Marcin Bałczewski - (ur. w 1981 r. w Łodzi) – prozaik, autor scenariuszy komiksowych. Mieszka w Łodzi. Wydał powieść "W poszukiwaniu straconego miejsca" (2002) oraz zbiór opowiadań "Malone" (FORMA 2010). W książce "2008. Antologia współczesnych polskich opowiadań" (FORMA 2008) znalazło się jego opowiadanie "Jan Vertellen".
(p)
Etykiety:
proza,
publikacje
niedziela, 19 grudnia 2010
...Śmierć poecie dyktuje swoje mocium Panie
Etykiety:
arterie,
atak na marginesie,
publikacje
sobota, 18 grudnia 2010
piątek, 17 grudnia 2010
Nie da się uciec od dorosłości -chyba że w zaświaty
Publikacja w "Arteriach" Nr 8 (2) 2010
(pismo w sprzedaży w pakiecie z Nr 7 (1) 2010
w sieci EMPIK)
(p)
Etykiety:
muzyka,
publikacje,
recenzja
czwartek, 16 grudnia 2010
To pyszne
Robert Miniak - II nagroda
II Konkurs Poetycki im. Babaryki; Brzeziny 3.12.2010
Autor: Krzysztof Kleszcz
Dni płyną. II Konkurs im.Babaryki (poprawniej: Babaryko) stał się już całkiem dalekim wspomnieniem. Bardzo miłym. Bez wątpienia na takich imprezach w małych miastach łatwiej odczuć, że poezja jest czymś ważnym i warto jechać w śnieżycę parędziesiąt kilometrów. To pyszne, że zdarzyło mi się ponownie zdobyć Nagrodę Specjalną. Cenię sobie te dwie statuetki, zresztą jedyne jakie mam.
Ostatnio pisze mi się wolniej. Trzy niepublikowane wiersze znalazłem z dużym trudem.
Tym bardziej się cieszę, że „Pieta”, „Wodołaz” i „Wielki błękit” zdobyły uznanie w oczach jury. Organizator i juror konkursu p. Zybała śmiał się wspominając, jak po rozkodowaniu godeł okazało się, że Nagroda Specjalna drugi raz będzie moja. Dodał, że fraza z wiersza o wuefiście skojarzyła mu się z dyrektorem szkoły, który w zeszłym roku był gospodarzem imprezy. Tegoroczna edycja odbyła się w Urzędzie Miasta. Laureaci stawili się prawie w komplecie. Usłyszeliśmy więc nowe wiersze Roberta Miniaka, Wojciecha Roszkowskiego i Magdy Nowickiej, nie dojechał Mariusz Cezary Kosmala.
Były też wiersze Andrzeja Babaryki – w interpretacji młodzieży. Niezwykły występ dał Jakub Pawlak grając na akordeonie i trąbce – śpiewając poetyckie teksty.
Niespodzianką była możliwość zakupienia przywiezionego "prosto z drukarni" wyboru wierszy patrona konkursu.
Werdykt:
I nagroda (750 zł): Wojciech Roszkowski z Tykocina.
II nagroda (650 zł): Robert Miniak z Łodzi, III nagroda (550 zł): Mariusz Cezary Kosmala z Legionowa. Nagroda specjalna za wiersze bliskie poetyce patrona konkursu (650 zł): Krzysztof Kleszcz z Tomaszowa Mazowieckiego. Wyróżnienie (400 zł): Magdalena Nowicka z Łodzi.
Wojciech Roszkowski
Występ Jakuba Pawlaka był ozdobą imprezy
Andrzej "Szkiełko i oko" Strąk czyta werdykt
Wojciech Roszkowski - I nagroda
Zdolna młodzież z Brzezin
Gratulacje od Andrzeja Strąka
"I jeszcze jedno okrążenie, gwiżdze wuefista"
Fotografie: Alicja Owczarek, Marcin Bałczewski i Krzysztof Kleszcz.
środa, 15 grudnia 2010
8 "czerwonych" wierszy
W najnowszym „Redzie” Nr 2 (12) – jesień 2010 ukazało się osiem moich wierszy, z których wszystkie za wyjątkiem jednego, ostatecznie znalazły się w mojej drugiej książce. Co ciekawe, wersje z „Reda” to teksty przed redakcją, znacznie różniące się od tych umieszczonych w „Zwłoce (przeważnie z innymi tytułami i puentami). Często mówiłem o tym w wywiadach, że wersje „książkowe” uważam za ostateczne. Przy okazji druku w „Redzie” pragnę jednak przedstawić alternatywne wersje „Rewersu”/”Rewers” (z książki) i „Nienasycenia”/”Werwustu” (z wersji książkowej) oraz niepublikowany - aż do ukazania się w piśmie wiersz pt. „Rzemiosło”. Zainteresowanych zapraszam do lektury.
REWERS
Kot przepowiedział mi śmierć. Skradała się jak mysz
pod sprężynującym łóżkiem z sercem zamarłym ze strachu,
że na jej drodze stanie śmierć, która będzie syjamska kotką
karmiącą kocięta. Tego dnia słońce zsuwało się z dachu,
lecz zanim spadło na ziemię mogłem w nim zobaczyć
przyszłość jak w lustrze z wrzącej miedzi. Studziłem mleko
w garnku i przez okno patrzyłem na porosłe piołunem wzgórza.
Stamtąd zamierzałem wspiąć się na dach świata,
żeby z niego skoczyć, ukryć głowę w ramionach
na chwilę przed trzaśnięciem szwów łączących mnie
z żywymi. Wówczas odwróciliby ode mnie swoje twarze,
białe jak obnażone kły kotki lub jak księżyc.
RZEMIOSŁO
Od kiedy ciało stało się obozem zagłady,
wytrawiam w nim zimne medaliony,
płat blachy gnący się w rękach niczym płuco.
To wyrośnie z zarodników rdzy, z lękliwego
szeptu. Wzejdzie w wilgotnej ziemi jak gwóźdź
do trumny, jak na niebie sierp.
Nic organicznego.
NIENASYCENIE
Śniedź na srebrnym nożu jest łąką, ponad którą nieruchomieją
miękkie gardła. Ci, co muszą przełykać ślinę na widok
zaokrąglonych boków zwierząt wracają do domów i śnią
o zapachu pokrytej pianą sierści, o łańcuchach i powrozach,
wiadrach wypełnionych ciepłą krwią, w której zanurzą ręce
aż po łokcie. Zimnokrwisty owad snu składa pod ich skórą jaja.
Wykluwają się z nich tratyty ostrzące szczypce o rdzawy księżyc,
róże o płatkach grubych jak grzbiet brzytwy, albo jak ucho
z połyskującym kolczykiem.
(p)
REWERS
Kot przepowiedział mi śmierć. Skradała się jak mysz
pod sprężynującym łóżkiem z sercem zamarłym ze strachu,
że na jej drodze stanie śmierć, która będzie syjamska kotką
karmiącą kocięta. Tego dnia słońce zsuwało się z dachu,
lecz zanim spadło na ziemię mogłem w nim zobaczyć
przyszłość jak w lustrze z wrzącej miedzi. Studziłem mleko
w garnku i przez okno patrzyłem na porosłe piołunem wzgórza.
Stamtąd zamierzałem wspiąć się na dach świata,
żeby z niego skoczyć, ukryć głowę w ramionach
na chwilę przed trzaśnięciem szwów łączących mnie
z żywymi. Wówczas odwróciliby ode mnie swoje twarze,
białe jak obnażone kły kotki lub jak księżyc.
RZEMIOSŁO
Od kiedy ciało stało się obozem zagłady,
wytrawiam w nim zimne medaliony,
płat blachy gnący się w rękach niczym płuco.
To wyrośnie z zarodników rdzy, z lękliwego
szeptu. Wzejdzie w wilgotnej ziemi jak gwóźdź
do trumny, jak na niebie sierp.
Nic organicznego.
NIENASYCENIE
Śniedź na srebrnym nożu jest łąką, ponad którą nieruchomieją
miękkie gardła. Ci, co muszą przełykać ślinę na widok
zaokrąglonych boków zwierząt wracają do domów i śnią
o zapachu pokrytej pianą sierści, o łańcuchach i powrozach,
wiadrach wypełnionych ciepłą krwią, w której zanurzą ręce
aż po łokcie. Zimnokrwisty owad snu składa pod ich skórą jaja.
Wykluwają się z nich tratyty ostrzące szczypce o rdzawy księżyc,
róże o płatkach grubych jak grzbiet brzytwy, albo jak ucho
z połyskującym kolczykiem.
(p)
Etykiety:
poezja,
publikacje,
wiersz
wtorek, 14 grudnia 2010
Kawiarnia Literacka
Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury w dniu 15.12.2010 r. o godzinie 16.00 inauguruje działalność Kawiarni Literackiej, czyli miejsca, w którym będzie się toczyć życie literackie w rozmaitych formach: konkursów poetyckich, spotkań autorskich oraz bookcrosingu (uwalniania książek). Każde spotkanie urozmaici występ muzyczny – jako pierwszy zaprezentuje się zespół Philomelos, który brał udział w tomaszowskiej edycji „Pulsu literatury”. W najbliższą środę w Łodzi zapowiada się kolejny dzień wypełniony poezją, ponieważ tego samego dnia w ŁDK-u o godzinie 18.00 rozpoczyna się spotkanie z Justyną Fruzinską i Justyną Bargielską. Na obie imprezy wstęp wolny!
(p)
(p)
Subskrybuj:
Posty (Atom)