wtorek, 6 grudnia 2011

Puls Literatury w Łodzi - dzień drugi (05.12.2011)






Drugiego dnia „Pulsu Literatury”, w łódzkim Śródmiejskim Forum Kultury zaplanowano m.in. spotkanie autorskie z Tomaszem Bąkiem. Przed nim, odbył się wernisaż wystawy „Łódź na powiekach” Dominika Figla – na którą złożyły się portrety i fragmenty utworów poetów związanych z regionem łódzkim. To wystawa „ruchoma”, która swoją premierę miała w czerwcu w ŁDK-u i od tego czasu „krąży” sobie po okolicy i ciągle się rozrasta o nowe fotografie.

Bez żadnych opóźnień rozpoczął się wieczór Tomka Bąka, poety dwukrotnie nominowanego do nagrody im. Bieriezina, po raz pierwszy mającego okazję zaprezentować swój debiut książkowy w Łodzi. Szkoda, że na spotkanie jakby nie było promocyjne, nie udało się zorganizować choćby kilku egzemplarzy „Kanady”, które z pewnością znalazłyby swoich nabywców. Spotkanie prowadził Rafał Gawin i trzeba przyznać, że zarówno prowadzący, jak i zaproszony poeta zdołali razem nadać mu odpowiedni „puls”. Tomek czytał wiersze z „Kanady” a Rafał od czasu do czasu przypinał im „łatkę” wierszy "buntowniczych". Nie wiem, czy to odpowiednia dla nich droga interpretacyjna, wiem za to, że nie znoszę używania w analizie krytycznej „słów-wytrychów” podobnych do krążącego po Polsce jak widmo pojęcia „dykcja łódzka”. Toteż spośród zebranej w ŚFK publiczności, pewna pani z grupy „Centauro” ową interpretację prowadzącego kontestowała, szkoda tylko, że jej erudycyjny wywód był na tyle mało komunikatywny, iż nie jestem w stanie jego szczegółowych tez w tym miejscu zacytować.

Pewnym "novum" było zapowiadane spotkanie z Justyną Bargielską bez Justyny Bargielskiej, ale taki bywa los organizatorów skazanych na niemożliwe do przewidzenia zdarzenia losowe. Powstałą w ten sposób lukę po tej nagradzanej ostatnio autorce, próbowano co prawda wypełnić omówieniem krytycznym jej twórczości w kontekście poglądów środowiska Krytyki Politycznej, ale wywody socjologiczne, czy też dysputy (i „ścieranie się”) około-ideologiczne pozostawiam mądrzejszym lub przynajmniej mocniej niż ja zainteresowanym akurat tym aspektem twórczości Bargielskiej.

Za to byłem obecny na koncercie zespołu Fonovel. To nie był mój pierwszy raz, dlatego muszę stwierdzić, że panowie przez cały czas się rozwijają. Spójny repertuar (głównie z „Good Vibe”) sukcesywnie powiększany o premierowe kompozycje, odpowiednia promocja oparta nie tylko na kameralnych koncertach powoli przynosi efekty – od pewnego czasu Fonovel bywa widywany w rozmaitych programach w „ti wi”...

Relacje foto i video Marcina Bałczewskiego na „Plastrze” pod linkiem:

http://www.plasterlodzki.pl/literatura/wydarzenia/4178-v-festiwal-puls-literatury-dzie-2-fotowideo

(p)

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Joanna z morskiej piany




Marla Cinger to muzyczny projekt, który został wyposażony w jak najlepsze referencje. Zarejestrowana w jego ramach płytka „Hexagon” to w końcu autorski pomysł Joanny Kucharskiej, utalentowanej basistki z zespołu Kiev Office. Alternatywa splata się na niej z akustycznymi dźwiękami, nie tracąc ani na chwilę swojej przebojowości rodem z gdyńskiego wybrzeża. Ta muzyka to artystyczny krok naprzód (Maria Cinger ma już na swoim koncie album „Congs”), w stronę elektroniki splecionej z brzmieniem półakustycznego basu i żeńskim wokalem. Niech z tego powodu nikt nie próbuje wymawiać słowa „feminizm”. Nie ma „kobiecej alternatywy”, tak jak nie ma „kobiecej poezji” i „kobiecych zawodów”. Jest albo dobra albo zła alternatywa i/lub poezja, zły albo dobry fachowiec. Nie mają dziś zastosowania w szeroko pojętej kulturze takie pojęcia jak „solidarność jajników” i „dominacja testosteronu”.


Weźmy dla przykładu choćby taki riff z otwierającego płytę „All in the Wrong”. Samo „mięcho” i wyrzekłbym nawet; samo spocone i śmierdzące „mięcho”. Czyli metaforycznie ten utwór „pachnie” jak przepocony podkoszulek faceta ze znaczną nadwagą dźwigającego świńskie półtusze. A jednak to zarazem esencja „zabrudzonego”, „riffowego” rock’n’rolla, a przekładając to na symboliczną interpretację; jest jak „walenie” Meg White w bębny rozpisane na stylową kompozycję. Zaraz po tych „brudach” otrzymujemy pełne wyciszenie; piosenkę „Startujemy”, która udanie przenosi nas w rejony klimatów sióstr Wrońskich, a więc paradoksalnie w strefę kobiet i „sióstr”, ale nie tych od Matki Joanny od Aniołów, ale tych od Mickiewicza i jego „dusznych” Ballad i Romansów oraz prawie tożsamych z nimi, alternatywno-rockowych Pustek.


Chociaż palce w „Hexagonie” maczali mężczyźni znani z takich zespołów jak Kiev Office, Karol Schwarz All Stars, można nie pytać się o to, kto w czasie tej sesji był „twardzielem” i liderem jednocześnie. Wystarczy zapoznać się z „Kissing the Ground”, w którym „regałowe” naleciałości zostały przefiltrowana przez dokonania takich zespołów z kobietami na wokalu, jak Warpaint i Blonde Redhead a uszy atakuje mocne, pulsujące brzmienie basu. I upierałbym się przy tym także podczas trwania kompozycji „Czym prędzej”, w którym znowu na myśl przychodzi mi niewątpliwy wpływ sióstr Wrońskich, nie tylko w warstwie kompozycyjnej lecz i tekstowej: „Rozpadam się / na szmelc, stare gazety / guziki, filiżanki / na drobne monety…”.


Słychać, iż Joanna Kucharska mentalnie przerobiła mnóstwo rzeczy zarówno w swoim macierzystym zespole, jak i w trakcie słuchania rozmaitej muzyki. Kłaniają się tu muzyczne reminiscencje rodem z PJ Harvey i Sonith Youth. Przy jego okazji nie sprawdza się powszechna opinia, że kobieta „obsługująca” bas w zespole, to tylko i wyłącznie dodatek, seksowny widok. Na „Hexagonie” wokalistka i basistka Marli Cinger to wykonawczyni artystyczne równouprawniona wobec podmiotu twórczego i muzycznej materii. W tym przypadku tym bardziej obiecująca, że kategoryzacja pod hasłem „męskiego grania” nie ma tutaj przecież żadnego znaczenia.

Marla Cinger, „Hexagon”. Nasiono records

Recenzja pierwotnie ukazała się na stronach internetowej gazety codziennej NaszTomaszow.pl

(p)

niedziela, 4 grudnia 2011

Brzeziny, dziękujemy!




Tegoroczna regionalna edycja „Pulsu Literatury” zakończyła się 2 grudnia w Brzezinach. Jej głównym akcentem było rozstrzygnięcie III Ogólnopolskiego Konkursu na Poezję Liryczną im. Andrzeja Babaryko. Laureatem pierwszej nagrody został Daniel Markiewicz z Jeżowa, drugiej Hanna Dikta z Piekar Śląskich, trzeciej Marzena Orczyk-Wiczkowska z Dąbrowy Górniczej. Ponadto nagrodę specjalną za wiersze bliskie poetyce patrona konkursu Justyna Szałata z Człuchowa. W trakcie wieczoru odbył się slam poetycki, w którym w finale zmierzyli się Jakub Przybyłowski z Dawidem Koteją. Ostatecznie wygrał ten pierwszy, ale werdykt publiczności był tak wyrównany, że ostatecznie obaj finaliści podzielili się między sobą ufundowaną przez organizatorów nagrodą pieniężną. Imprezie towarzyszyło nasze wspólne spotkanie autorskie, które poprowadził Przemek Owczarek. Czytaliśmy głównie nowe wiersze, Krzysztof z projektu nowej książki zatytułowanej „Trochę mąki, woda”, która w przyszłym roku ukaże się w Wydawnictwie „Kwadratura”, ja natomiast z projektu mojej trzeciej książki, która póki co powoli się rodzi, ale za to ma już swój tytuł i towarzyszącą mu jasną wizję pisania. Oprawę muzyczną „Pulsu” w Brzezinach udanie zapewnił recital Andrzeja Ozgi.

Widać jak „Puls” w regionie z roku na rok się rozwija. Zaangażowanie lokalnych organizatorów, przychylność tzw. „oficjalnych czynników”, wielość i rozmaitość gości oraz wykonawców zaproszonych do wzięcia w niej udziału, wreszcie festiwalowa frekwencja sprawiają, że można mówić o sukcesie poezji w regionie. Mówiłem o tym podczas wieczoru autorskiego; poeta i jego publiczność nigdy nie będzie „produktem kulturalnym”, a przeważnie czymś niszowym, ale też niejednokrotnie znacznie ciekawszym kulturowo, aniżeli liczne masowe imprezy, które mają za zadanie promować miasto i spełniają to zadanie, aczkolwiek w sposób chwilowy i powierzchowny. Natomiast związanie powiatu, miasta czy miejscowości z marką, za którą idą rzeczy może trochę trudniejsze, ale tym samym trwalsze i głębsze, to efektywny sposób na budowanie kulturotwórczej wizji konkretnego miejsca i środowiska.


Równie istotna, co oficjalna impreza jest dalsza, „kuluarowa” integracja. Po tej, która rozpoczęła się już w zasadzie wieczorem i trwała do niemal pierwszej w nocy pozostaną w mojej pamięci strzępy rozmów i opinii oraz poczucie niewymuszonej, luźnej atmosfery. Miło było poznać wiele nowych osób i spotkać starych znajomych…Brzeziny, dziękujemy!

Więcej zdjęć na „Plastrze łódzkim” pod linkiem:
http://www.plasterlodzki.pl/literatura/wydarzenia/4160-v-festiwal-puls-literatury-w-brzezinach-foto

(p)

Dwudziesta książka Kwadratury





14 grudnia 2011 r. o godz. 18.00 w Łódzkim Domu Kultury (ul. Traugutta 18, sala 221) odbędzie się spotkanie z Marcinem Badurą, autorem dwudziestej książki w poetyckiej serii wydawnictwa Kwadratura. W książce "Dospowiadane" zamieszczone są ilustracje Jana Jubaala Wasińskiego.

Spotkanie poprowadzi Piotr Grobliński.

Wstęp wolny.

Więcej informacji pod nr tel. 42 633 98 00 wew. 241

Marcin Badura urodził się w 1978 roku w Rudzie Śląskiej, gdzie do tej pory mieszka, pracuje, tworzy, ma rodzinę. Poeta i prozaik. Swoje utwory publikował w czasopismach fo:pa, Tygiel Kultury, Red, Arterie i Wyspa. Otrzymał Nagrodę Specjalną Jury w XIII OKP im. Jacka Bierezina oraz wyróżnienie w III OKP im. Witolda Sułkowskiego. W 2010 roku nakładem wydawnictwa Miniatura ukazał się jego debiutancki tom wierszy Bliźnia.

Jan Jubaal Wasiński
www.jubaal.com
Urodzony w 1983 roku w Łodzi. Absolwent Państwowego Policealnego Studium Technik Teatralnych i Filmowych w Łodzi oraz Wydziału Grafiki i Malarstwa łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego.
Laureat wielu konkursów. W roku akademickim2007/2008 stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W latach 2008–2010 zatrudniony w macierzystej uczelni na stanowisku asystenta prof. Ryszarda Hungera.
Uprawia twórczość w zakresie szeroko pojmowanego malarstwa i grafiki. Tworzy obrazy nasycone atmosferą tajemnicy, pełne symboliki. Łączy w nich tradycyjny, malarski warsztat z najrozmaitszymi technikami i materiałami. Niekiedy wykorzystuje znalezione przedmioty oraz kolorowe diody LED, które wtapia w powierzchnię obrazu.
W grafice artystycznej korzysta z techniki sitodruku. Kolorowe wydruki nakleja na twarde podłoże, starannie wycina i składa w przestrzenną całość. Powstałe w ten sposób obiekty nazywa reliefami sitodrukowymi. Zajmuje się także rysunkiem, sztuką wideo, tworzy instalacje.



Marcin Badura

poniedziałek, 28 listopada 2011

Nic nowego pod słońcem



Nihil novi sub sole”– w przypadku płyty zespołu Vintage „Wielki Zen” chciałoby się posłużyć właśnie tą łacińską maksymą – zwracając jednocześnie uwagę na etymologię nazwy grupy, by się w sposób jednoznaczny przekonać, iż nie zawiera ona skrywanego zarzutu. Muzycy, którzy stoją za jej „szyldem” deklarują ją jasno: „vintage”, co odnosi się do stylu, który polega na szukaniu w muzyce, w modzie, w używanych przedmiotach czy wzornictwie, inspiracji najszlachetniejszymi i sprawdzonymi trendami. Słowo "vintage" w anglojęzycznym slangu oznacza projekty z przed lat, te nie do pobicia, te które się nigdy nie zestarzały i zawsze będą wzorem do naśladowania. Poza tym liderem tego muzycznego projektu jest Krzysztof Wałecki, były wokalista i gitarzysta Oddziału Zamkniętego, który to band nigdy przecież nie starał się wyważać szeroko otwartych od lat drzwi rock’n’rolla.

Znamienny jest także skład gości zaproszonych do nagrania „Wielkiego Zenu”, pośród których znalazł się Jerzy Styczyński, gitarzysta Dżemu i Witold Jąkalski, muzyk Nocnej Zmiany Bluesa, grający na gitarze slide. To krótka lista, ale i instrumentarium tria Vintage wskazuje jednoznacznie na źródła ich muzyki bijące gdzieś w okolicach rocka, blues-rocka i rock’n’rolla. Sami muzycy określają swój styl mianem „Hard & Happy r'roll”, przy czym nacisk należy kłaść raczej na „happy r’roll” niż na „hard”. Zatem czy muzyka, która uogólniając bliższa jest podstarzałym „hippisom”, aniżeli współczesnym „hipsterom” zaopatrzonym w elektroniczne gadżety ma szansę w ogóle zaistnieć? Z pewnością wśród fanów z pokolenia wychowanego na Dżemie, TSA i Perfekcie zaistnieje bez dwóch zdań. Dla miłośników shoeogaze i post-rocka ta muzyka zabrzmi raczej jak dźwięki z lampowego radia dziadka. Ale czyż nie w tym właśnie tkwi cały jej urok? Tak jak uroczo dziś się prezentuje sprzęt „SONY” wykonany w całości z aluminium, zielonych lampek i ogromnych potencjometrów.

No cóż, w rockowej sztuce nie liczy się tyle konwencja, co wynikający z niej kontekst. Wspomniany powyżej „soniacz” z lat siedemdziesiątych może stanowić prawdziwą ozdobę salonu zaprojektowanego w roku dwa tysiące jedenastym. Może też być „kupą” przestarzałego złomu, która burzy koncepcję nowoczesnej architektury wnętrz. „Wielki Zen”, tytułowy utwór płyty, który pojawia się zaraz na samym jej początku kieruje naszą opinię raczej w stronę pierwszego z dwóch powyższych przypadków. Mocny blues gitarowy riff, wyrazista sekcja i wokal przypominający fragmentami nieodżałowanego Tadeusza Nalepę oraz liczne smaczki – fajnie zaaranżowana gitara slide, melodyjny refren i prosty, rockowy tekst: („Jesteśmy piękni / jak słońce jasne, / jak porsche własne, / jak szparki ciasne. / Jesteśmy silni / jak w kuźni młoty, / jak zimne poty / jak szał idioty. // A na to wszystko z góry patrzy wielki „Zen”, / Z uśmiechem marszczy oczy, marszczy czoło swe, / Bo wie, co w mądrych głowach może nam się tlić, / Pytanie, co ważniejsze dla nas, mieć czy być?” – stanowią o tym, że jest to kompozycja charakteryzująca się klasycznym podejściem do rockowo-bluesowej maniery wykonawczej. Podobnie jak „Polewamy”, czy w „Muzo, gdzie jesteś, gdzie?”, gdzie niemal w całości rządzi rock i blues-rock, ale nie ten ortodoksyjny, „ciemny” i „płaczliwy”, a ten okraszony znaczną przebojowością i niekiedy całkiem współczesnymi patentami.

Takie utwory jak „Fala Emigracji” i „Moja Skrucha” mogłyby przy odrobinie promocji stać się przebojami w każdej stacji radiowej nadającej przez dwadzieścia cztery godziny na dobę nieco przystępniejszą odmianę wspomnianych dwóch gatunków muzycznych. Byłyby nimi niewątpliwie jakieś dwadzieścia lat wcześniej na każdej liście nieco bardziej rockowych przebojów. Udowadnia to zwłaszcza „Moja Skrucha” mieszcząca się stylistycznie w tym, co przed laty robił zespół Harlem (a ten miał za sobą kilka radiowych hitów).

W każdym razie utwór zatytułowany „Punkowa” na pewno nie ma nic wspólnego z punkiem; momentami bardziej przypomina mocniejsze utwory Brekoutu, a w innych fragmentach (te chórki i bas) dokonania Van Halen. Potężnie brzmią „Czary Polityków”, swój „flow” ma „Minął Rok”, brzmi nowocześnie i nieco funkowo „Szał Złotych Marzeń”. Już na sam koniec „Wielkiego Zenu” Vintage serwuje nam nareszcie balladę, w której do głosu dochodzi Jerzy Styczyński w pięknie „wydłużonej” gitarowej solówce. Szkoda, że zespół przyjął na niej raczej konwencję Iry i Perfectu, niźli bluesowej konfesji (bo tu akurat na koniec przydałoby się parę dźwięków w molowej tonacji). Najważniejsze, że Vinatage nie pozostawia po sobie żadnego niedosytu. Jego muzyka nie wyróżnia się co prawda niczym szczególnym poza muzyczną i wykonawczą kompetencją, ale też nie trąci „myszką” i spokojnie mieści się w tym, co dzisiaj możemy nazywać przebojem w rockowym radiu.

Dla kowbojów na „harlejach” i kierowców ciężarówek „Wielki Zen” to jazda obowiązkowa. Dla podtatusiałych hippisów to ostatnia szansa, żeby przypomnieć sobie „młode lata”. Dla miłośników piwa i pikników to wymarzona muzyka „tła”. Dla całej reszty to pięknie utrzymane trzydziestoletnie „SONY”, które na „allegro” kosztowałoby grubo ponad pięćset złotych.

Vintage, „Wielki Zen”. Wydanie Własne.

Recenzja pierwotnie ukazała się na stronach codziennej gazety internetowej NaszTomaszow.pl

(p)

niedziela, 27 listopada 2011

Puls Literatury 2011



Trwa Festiwal Puls Literatury. Wkrótce w Łodzi odbęda się spotkania autorskie: m.in. Marcinem Świetlickim, Justyną Bargielską, Jackiem Podsiadło, Joanną Mueller, Bogdanem Zadurą, Krzysztofem Siwczykiem, Maciejem Meleckim, Tomaszem Bąkiem. W Brzezinach zaś będzie można posłuchać wierszy Piotra Gajdy i Krzysztofa Kleszcza.

Muzycznie: koncerty Świetlików, Fonetyki (śpiewającej poezję Wojaczka), Czesława Mozila i Soyki śpiewającego Miłosza oraz zespołu Fonovel.

Szczegółowy program:

V FESTIWAL PULS LITERATURY 2011


30 listopada (środa)
Łódź, Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
17:30 Grafika i książka - Druki artystyczne – otwarcie wystawy prac studentów prof. Dariusza Kacy


2 grudnia (piątek)
Łódź, Klub Wytwórnia (Łąkowa 29)
19:00 Spotkanie z poezją Czesława Miłosza - prowadzenie: Przemysław Dakowicz
20:00 Koncert Czesław Śpiewa Miłosza (impreza towarzysząca)

2 grudnia (piątek)
Brzeziny, Muzeum Regionalne (Piłsudskiego 49)

godz.11:00
– Spotkanie dla uczniów szkół podstawowych z Grażyną Bąkiewicz
godz. 18:00
Finał III Ogólnopolskiego Konkursu Lirycznego im. Andrzeja Babaryki
Spotkanie z Piotrem Gajdą i Krzysztofem Kleszczem; prowadzenie: Przemysław Owczarek
– Koncert Andrzeja Ozgi
– Slam Poetycki

3 grudnia (sobota)
Łódź, Bajkonur (Piłsudskiego 135)
20:00 Koncert zespołu Świetliki (impreza towarzysząca)

4 grudnia (niedziela)
Łódź, Muzeum Kinematografii (Pl. Zwycięstwa 1)
12:00 Picture book / książka obrazowa. Jak czytać tekst kultury? – spotkanie z Iwoną Chmielewską (impreza towarzysząca)
Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
16:00 Inauguracja Festiwalu
16:15 Spotkanie z Božidarem Jezernikiem (Słowenia), autorem książki eseistycznej Kawa
17:15 Spotkanie z Jaroslavem Rudišem (Czechy), autorem powieści Grandhotel; prowadzenie: Ewa Ciszewska i Maciej Robert

18:30 Spotkanie z Marcinem Świetlickim; prowadzenie: Irek Grin
19:30 Koncert: Kuba Pawlak Live

5 grudnia (poniedziałek)
Łódź, Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
17:00 Łódź na powiekach – poeci w obiektywie Dominika Figla
17:30 Kanada. Spotkanie z Tomaszem Bąkiem, prowadzenie: Rafał Gawin
18:00 Spotkanie z Justyną Bargielską i Ingą Kuźmą, prowadzenie: Marta Zdanowska i Anna Minkina (Krytyka Polityczna)
19:00 Koncert zespołu Fonovel


6 grudnia (wtorek)
Łódź, Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
17:00 Colas Breugnon; monodram Stanisława Górki z piosenkami Georgesa Brassensa (bilety 20 zł)
18:30 Narody i narodowości – razem czy osobno? – spotkanie z Michałem Jagiełło
19:15 Poetycka Białoruś. Iryna Chadarenka i Paweł Nadolski
20:00 Andrzej Bart Boulevard Voltaire. Spotkanie z autorem i prezentacja spektaklu telewizji

7 grudnia (środa)
Łódź, Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka (Zachodnia 93)
17:00 Dedecius – Miłosz. Listy 1958-2000 – prezentacja książki z udziałem Przemysława Chojnowskiego i Wojciecha Kudyby
18:00 Krytyk i jego pisarz: Robert Ostaszewski i Hubert Klimko-Dobrzaniecki
19:00 Rodzinna Europa. Pięć minut później – panel z udziałem Grzegorza Jankowicza, Anny Kałuży, Julii Fiedorczuk i Szczepana Kopyta
20:00 Miłosz i inni - koncert Stanisława Soyki (bilety 20 zł)


8 grudnia (czwartek)
Łódź, Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
17:00 Spotkanie z Tiną Stroheker (Niemcy)
17:30 Seryjni Poeci: Maciej Melecki, Robert Rybicki, Krzysztof Siwczyk; prowadzenie: Przemysław Owczarek
18:30 Piąta strona świata. Spotkanie z Kazimierzem Kutzem
19:30 Rozstrzygnięcie VI Ogólnopolskiego Konkursu im. Witolda Sułkowskiego na Prozę Poetycką
20:15 Slam poetycki
21:00 Requiem dla Wojaczka. Koncert zespołu Fonetyka

9 grudnia (piątek)
Łódź, Poleski Ośrodek Sztuki (Krzemieniecka 2a)
Prezentacja romskiego numeru „Tygiel Kultury”:
17:00 Rumuńscy Romowie – wystawa fotografii
17:30 Koncert zespołu Perła i bracia
18:30 Panel dyskusyjny z udziałem Agnieszki Caban, Krystyny Perły Markowskiej, Edmunda Lewandowskiego i Piotra Werłosa; prowadzenie: Marcin Piotrowski

10 grudnia (sobota)
Łódź, Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
10:00 Warsztaty translatorskie (język angielski i język niemiecki - warsztaty zamknięte); prowadzenie: Sława Lisiecka i Maciej Świerkocki
16:00 Spotkanie z Rafałem Baronem; prowadzenie: Monika Kocot (Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego)
17:00 Zwrotnice czasu – historie alternatywne – spotkanie z udziałem Macieja Parowskiego i Jacka Inglota
18:00 Krytyk i jego pisarz: Justyna Sobolewska i Joanna Mueller
19:00 Prezentacja finalistów XVII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina
19:45 Wręczenie Nagrody Otoczaka – spotkanie z udziałem laureata Andrzeja Niewiadomskiego i Jerzego Suchanka
20:30 Ogłoszenie wyników konkursu krytycznoliterackiego
20:40 Turniej Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina”
21:30 Koncert zespołu Kopyt/Kowalski
22:30 Ogłoszenie wyników Turnieju Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina” i XVII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina

11 grudnia (niedziela)
Łódź, Śródmiejskie Forum Kultury – Dom Literatury (Roosevelta 17)
10:00 Warsztaty translatorskie (język angielski i język niemiecki - warsztaty zamknięte); prowadzenie: Sława Lisiecka i Maciej Świerkocki
16:00 Klasyk na luzie – spotkanie z Bohdanem Zadurą; prowadzenie: Jarosław Borowiec
17:00 Ogłoszenie wyników konkursów translatorskich
17:10 Przeczytane w tłumaczeniu. Literatura europejska w polskich przekładach
19:30 Koncert zespołu Ted Nemeth

Od 9 do 11 grudnia w Hali EXPO (ul. Stefanowskiego 30) będzie organizowany Salon Ciekawej Książki. Towarzyszą mu spotkania autorskie, m.in.:
10 grudnia (sobota)
11:00 Spotkanie z Kaliną Jerzykowską
15:00 Spotkanie z Andrzejem Sapkowskim
16:30 Spotkanie z Witoldem Jabłońskim
11 grudnia (niedziela)
11:00 Spotkanie z Jackiem Podsiadło
12:30 Spotkanie z Marcinem Jurzystą, autorem książki poetyckiej Ciuciubabka i promocja 11. numeru Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie”
więcej informacji na stronie www.mtl.lodz.pl/ksiazka

Oprócz tego:
Od 4 do 11 grudnia w Muzeum Kinematografii (Pl. Zwycięstwa 1) odbędą się pokazy spektakli Teatru Telewizji w reżyserii Kazimierza Kutza.

Szczegóły na http://www.pulsliteratury.pl/

środa, 23 listopada 2011

Spotkanie autorskie w Brzezinach



2 grudnia o godzinie 18.00 w Muzeum Regionalnym w Brzezinach, ul. Piłsudskiego 49 w ramach regionalnej edycji „Pulsu literatury” odbędzie się spotkanie z Piotrem Gajdą i Krzysztofem Kleszczem, które poprowadzi Przemysław Owczarek. Będzie można na nim posłuchać naszych nowych i starych wierszy, uczestniczyć w rozstrzygnięciu III Ogólnopolskiego Konkursu Lirycznego im. Andrzeja Babaryki i slamie poetyckim oraz wysłuchać koncertu Andrzeja Ozgi. Zapraszamy!


(p)

Z szeroko otwartymi ustami




Nieczęsto zdarza się, żeby zupełnie nieznana kapela nagrała dzieło skończone. Okej, może lepszym określeniem będzie w tym konkretnym przypadku słowo „dziełko”, ponieważ mamy do czynienia z EP-ką zawierającą niewiele ponad trzynaście minut muzyki i jedynie cztery utwory. Za to wszystkie doskonałe, zapowiadające powstanie na alternatywnej scenie muzycznej zupełnie nowej jakości, która nie ustępuje w niczym dokonaniom takich zespołów jak Interpol, The Killers, czy The National. Panie i Panowie, Drodzy Fani Nowoczesnej Rockowo-Popowej Melancholii – niniejszym mam zaszczyt zaprezentować Wam grupę Vermones!!!

Warto zapamiętać te nazwiska: Mateusz Suchecki (vocal, piano, syntezatory i teksty), Filip Golis (gitara, syntezatory), Albert Przymus (bas) i Konrad Kubalski (bębny) – na płycie „How Soon Is Now?” razem tworzą coś, co śmiało może konkurować z produkcjami zachodnimi i absolutnie nie poddaje się zarzutom malkontentów „made in Poland” i ich łatwym opiniom w rodzaju: „grają w Polsce, a śpiewają po angielsku”. Owszem, ale mając tak dobrego wokalistę jak Suchecki robią to tak kapitalnie, jakby muzyków z Częstochowy nieustannie inspirował duch nieodżałowanego introwertyka-samobójcy Iana Curtisa. To druga nagrana przez zespół EP-ka (poprzednia nosiła tytuł „Synthetic Love Symmetry”), ale pierwsza, o której od pewnego czasu dosyć głośno się mówi w niezależnym światku muzycznym. I nikt nie postrzępi sobie przy tym ani języka, ani tym bardziej uszu.

Vermones to przede wszystkim new wave’owy synth-pop, ale na Boga, oby cały świat opanował taki właśnie synonim popu: grobowy głos i rytmiczne gitary, a wszystko to razem polane zawiesistym syntezatorowym sosem jak frytki z McDonaldsa. Unosząca się nad „Essential Shift” pierwszym utworze z EP-ki, maniera wokalna a la Morrissey (zwłaszcza w melodyjnym refrenie) – genialna! Zadziwia wokalista, o którym warto napisać, że to niewątpliwy wyjątek od reguły panującej w Polsce – potrafi śpiewać, robi to na luzie i w ogóle przy tym nie stęka.

„Insight (Moment In Life That Calls For Another Way of Living)”, to szybkie, energetyczne riffy gitarowe oparte na szlachetną równowadze pomiędzy surowymi gitarami a wszechobecnymi elektronicznym tłem. Refren powala melodyjnością, nad którą „króluje” doskonała technika wokalna Mateusza Sucheckiego dysponującego niezłym angielskim akcentem (co u polskich wokalistów śpiewających w „jinglisz” bywa rzadkie jak nagroda Grammy). Gdybym nie wiedział, że to zespół z okolic Jasnej Góry, mógłbym się nabrać, że oto objawił mi się kolejny wspaniały brytyjski zespół. „Oto kamień z Jeleniej Góry. Pan wie, kto po nim stąpał” – mógłbym powtórzyć za PRL-owskim Misiem; Misiem tamtych czasów, który w dzisiejszych złych czasach nagle stał się niedźwiedziem Grizzly.

W przypadku „Phantoms Of Disorder” porównania nasuwają się same: The Killers, Interpol, ale bynajmniej nie są to porównania krzywdzące i same w sobie stanowią jedynie pewien drogowskaz. Vermones to zespół zbyt zdolnych i oryginalnych muzyków, żeby chciał podążać drogą zwykłego naśladownictwa. Nawet, jeśli „Pearls That Their Eyes” to muzycznie niemal „klon” The National, paradoksalnie jednak osobny i indywidualny. To tak jak ryba sushi, którą można przyprawić na tysiąc sposobów. I tak, jak występuje to u ryby (zostańmy przy ichtiologicznych porównaniach) „How Soon Is Now?” od początku do końca słucha się z szeroko otwartymi ustami. Dla mnie Vermones to niewątpliwe odkrycie ostatnich dwóch lat (obok zupełnie nikomu nieznanej amerykańskiej grupy The Sheila Divine i jej doskonałej EP-ki „Secret Society”).

Jak żyć Panie Premierze? Jak dożyć? Zwłaszcza, że „How Soon Is Now?” jest taka krótka…


Vermones, „How Soon Is Now?”. Wydanie własne


Recenzja pierwotnie ukazała się na stronach codziennej gazety internetowej NaszTomaszow.pl


(p)

wtorek, 22 listopada 2011

Wyczuwalny był "Puls"...










V Festiwal „Puls Literatury” – edycja w Tomaszowie Mazowieckim – 18.11.2011. Miejska Biblioteka Publiczna, OK. „Tkacz” w Tomaszowie Mazowieckim.


Za mną organizacja jednej z regionalnych edycji Festiwalu „Puls Literatury”. Tak jak w roku poprzednim, w Tomaszowie Mazowieckim pojawili się poeci, tym razem byli to: Robert Rutkowski, Robert Miniak i Przemysław Dakowicz oraz Emilia Kudra i Łukasz Handzel, artyści wywodzący się z łódzkiego Studia Piosenki „Forum”. Odbyło się również spotkanie z Kaliną Jerzykowską, autorką literatury dla dzieci. Spotkania odbywały się w dwóch miejskich placówkach kultury – pierwsze dopołudniowe, skierowane do najmłodszych w Miejskiej Bibliotece Publicznej, to popołudniowe dla młodzieży i dorosłych – w OK. „Tkacz”. Żadne nie mogłoby się odbyć bez odpowiedniego wsparcia władz miasta, które od lat starają się wspierać poezję i lokalnych poetów, co w końcu nie jest w sumie w naszym kraju aż tak powszechne.


Jako osoba, która w ramach swoich zawodowych obowiązków zajmuje się organizowaniem koncertów oraz rozmaitych wydarzeń kulturalnych twierdzę, że wyjście z poezją współczesną „w region” to dobry pomysł. Ze względu na kompletną „lukę” wynikającą prawdopodobnie z jakiegoś kolosalnego błędu programowego w edukacji szkolnej, to pomysł trudny do zrealizowania (mam tu na myśli „nieme” dla większości hasła: „poeta, poezja współczesna”) zarówno w większych miastach, jak i tych mniejszych. Wciąż towarzyszy mu nieustanna walka z powszechnym malkontenctwem: „u nas nic się nie dzieje”, ale by się przekonać, czy tak jest w rzeczywistości, należałoby przynajmniej wyjść z domu i na którąś imprezę w końcu przyjść. Stąd tym razem frekwencja towarzysząca popołudniowemu spotkaniu nie powalała i mieściła się w tzw. „standardzie” towarzyszącym imprezom poetyckim.


Kalina Jerzykowska, autorka związana z Wydawnictwem Literatura, to prawdziwa „pisarka-torpeda”, której opowieści o własnych książkach i fascynacji prawdziwym teatrem dziecięcym (robionym przez dzieci dla dzieci) poparte niesłychaną charyzmą bardzo spodobały się dzieciom ze Szkoły Podstawowej Nr 1 w Tomaszowie Mazowieckim. Zaplanowane na godzinę spotkanie przedłużyło się o dobre czterdzieści minut. Profesjonalnie podeszło do spotkania same wydawnictwo autorki przysyłając do Miejskiej Biblioteki pakiet jej książek, które rozchodziły się w śród dzieci jak „świeże bułeczki”. Ogromną pomoc przy organizacji tej części „Pulsu” udzieliła mi MBP, praktycznie zupełnie odciążając mnie logistycznie (dzięki, Justyno!).


Twierdzę również, że w przypadku spotkań autorskich niezwykle ważne są odpowiednie „fluidy” między prowadzącym spotkanie, a uczestniczącymi w nim autorami (autorem). Bywałem już na takich, na których prowadzący wyglądał jak osoba, na którą „akurat wypadło”, a sami poeci na lekko zażenowanych poziomem prowadzącego. Bywało i odwrotnie, prowadzący powalał erudycją a poeta coś tam stękał. W „Tkaczu” nie wydarzył się żaden z powyższych dwóch przypadków. Przemek Owczarek „przeprowadzał” poetów przez zawiłe meandry współczesnej dykcji i głębokie szyby w ciemnych pokładach filozoficznych hałd gładko, bo i sami poeci jasno „oświecali” sobie drogę „górniczymi lampkami” własnych wierszy. Starałem się pilnować ram czasowych, a i tak „ukradli” dla siebie piętnaście minut (he,he!). Słusznie też, jak jeden mąż, zostali na koniec nagrodzeni gromkimi brawami. Po moich wstawkach „inspincjencko-organizacyjnych”, błyskawicznej zmianie „scenografii” oraz autorskim pomyśle Przema Dakowicza: „proszę państwa, pięć minut przerwy na papierosa” (he,he!), rozpoczął się recital Emilii Kudry z towarzyszeniem Łukasza Handzela (akompaniament Przemysław Rogala). To co zrobili na scenie „Tkacza”, zaparło wszystkim dech w piersiach! Repertuar, profesjonalizm, wreszcie doskonały wokal Emilii i Łukasza – to musiało skończyć się pewnym bisem, i tak też się stało. O ile główny występ opierał się na szeroko pojętej piosence aktorskiej, to na bis zabrzmiał soul Arethy Franklin. Ale jak! Mój kolega Janek, kolekcjoner muzyki i znawca (jeśli zapytacie o jakąś płytę rockową, bluesową czy jazzową na pewną ją ma lub przynajmniej ją słyszał), który był obecny na koncercie, wystawił mu najlepszą chyba recenzję: „choćby dla tego wykonania warto było przyjść”…


(p)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Matrix - reaktywacja

Plotki, domysły i spekulacje wreszcie zostały oficjalnie potwierdzone – Black Sabbath wraca do gry w oryginalnym składzie! Formacja w ubiegły piątek (11.11.11) zwołała w Los Angeles konferencję prasową, w trakcie której ogłosiła swoją reaktywację. W czerwcu 2012 roku grupa ma zagrać koncert na angielskim festiwalu Download, a następnie rozpocząć światowe tournee (oby w jego trakcie dotarła także do Polski!). Tuż przed nim Ozzy Osbourne, Tony Iommi, Geezer Butler i Bill Ward zapowiedzieli wydanie nowej studyjnej płyty, pierwszej w tym składzie od 1978 roku. Pierwsze osiem studyjnych płyt Black Sabbath to na mojej muzycznej drodze prawdziwe „kamienie milowe” (z ukochanymi „Sabbath Bloody Sabbath” i Never Say Die!” na czele). Dla egoistycznej przyjemności wymienię wszystkie tytuły albumów zarejestrowanych w latach 1970-78: „Black Sabbath”, „Paranoid”, „Master of Reality”, „Vol.4”, „Sabbath Bloody Sabbath”, „Sabotage”, „Technical Ecstasy”, „Never Say Die” (i jako bonus koncertowy „Live at Last”). Epoka Black Sabbath z Dio, Gillanem, Hughesem i Martinem też miała swoje uroki, ale to już nie było to. Faceta w moim wieku takie wiadomości nie powinny już ekscytować, a jednak…

(p)