czwartek, 4 października 2012

Się kaja

SOULSAVERS "The Light The Dead See", 2012


Wydawało mi się, że Dave Gahan wyśpiewał już co swoje z Depeche Mode. Gdy miałem lat naście słuchałem jego „Never Let Me Down Again”, “Personal Jesus”, “Enjoy The Silence”. A trochę później przebojowego, ociekającego testosteronem “I Feel You”, czy wzruszającego „Walking In My Shoes”.  Myślałem: „Było, minęło.”
Teraz ma na karku pięćdziesiątkę. Jest bez wątpienia jednym z najbardziej charyzmatycznych wokalistów rockowych, ale to grzesznik, który „w imię zabawy” zrobił niejedno głupstwo: stąd dwa rozwody, uzależnienie od narkotyków, próba samobójcza. Freak - pomyślałem - niech sobie śpiewa – beze mnie.

Ale usłyszałem piosenkę. A potem całą płytę. Genialną. Wiem, wiem – w recenzjach się tak nie pisze. Trzeba okazać się zimnym draniem, wziąć słowa i dźwięki na chłodno. Ale gdy grzesznik się kaja, płacze cały świat. A Gahan zanurza się w źródle Lourdes, Gahan pokazuje blizny na nadgarstkach, klęczy, prosi o przebaczenie. Wyznaje, że się nawrócił. 

Soulsavers wykorzystują dźwięki orkiestry, dużą rolę odgrywają smyki, a w takim „Bitterman” np. także instrumenty dęte. To spokojna, kontemplacyjna muza, do zamknięcia się w pokoju, albo do popatrzenia w niebo, do wzięcia się za siebie. Dwa utwory instrumentalne, dziesięć piosenek. Osobiste teksty. O przebudzeniu („In The Morning”): „Dlaczego mnie nie słyszysz? Zgubiłem się, zatraciłem / Jestem przegrany, jestem nikim, jeśli jestem bez Ciebie”. W najbardziej przebojowym, pięknym „Longest Day”: „Nie ujrzałem na niebie ani jednej gwiazdy / Och, one muszą być zbyt wysoko (...) To może być najdłuższy dzień / I noc ma dopiero nadejść” I ten refren, w którym pomaga mu chór „Chcę uciec / Lepiej zacznę uciekać / Najdalej jak potrafię.” W „Presence of God” Gahan nie waha się wyznać, że czuje obecność Boga, i że: „Jest człowiek, którym powinienem być.”„Just Try” ma prosty tekst o miłości, o tym, że można uwierzyć, w coś większego niż własne „ja”. „Gone Too Far” oswaja jakieś przeszłe lęki. Najpiękniejszy utwór „Take Me Back Home” to cudo. Te wejścia instrumentów dętych! Ten chór, który mruczy, i uspokaja „dom, dom”. A przy teledysku zrealizowanym przez Partizan Entertainment można się wzruszyć.
Przekonująco brzmią: „Bitterman” o zgorzknialcu, który ma wszystko i „I Can’t Stay”, momentami delikatny jak kolęda, gdzie pada fraza: „Czuję jak mój czas się kończy”.
Jest jeszcze „Take” i „Tonight”: „Przestań snuć plany”, „demony, które zbudzisz, musisz zwalczyć”, „musisz czasem wskoczyć do wody”. Patetycznie. Na poważnie. Bo trup ujrzał światło.



wtorek, 25 września 2012

Poezja Wojaczka w Tomaszowie


















Na zdjęciu: Piotr Gajda, Maciej Melecki. Krzysztof Siwczyk, Barbara Przybysz


MACIEJ MELECKI i KRZYSZTOF SIWCZYK; MBP Oddział dla Dzieci i Młodzieży, Tomaszów Maz; 21.09.2012
KONCERT ZESPOŁU FONETYKA; Ośrodek Kultury „Tkacz”, Tomaszów Maz. 21.09.2012


Najpierw wśród hałd i rozkopów Placu Kościuszki pojawiła się poezja. Oto dzięki Stowarzyszeniu Trzcina do miasta zawitali śląscy poeci: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk. Dla sporej grupki młodzieży, która zjawiła się w bibliotece, opowiadali o filmie "Wojaczek", o tym jak funkcjonuje Instytut Mikołowski, o sytuacji poezji w Polsce, o tym, jak to jest być poetą. Przeczytali też swoje najnowsze wiersze - Siwczyk z książki "Gody", która właśnie się ukazała we WBPiCAK.

A potem w Tkaczu na Niebrowie odbył się koncert Fonetyki. Brawa dla Prezydenta Miasta Tomaszowa Maz., że znalazł pieniądze na tak wyjątkowy artystyczny spektakl. 
To wielka sztuka zamienić niełatwe wiersze Wojaczka w genialnie melodyjne, przebojowe zimne songi.


Każda piosenka z płyty "Requiem dla Wojaczka": czy to spokojna "Mówię do ciebie cicho", czy niepokojąca "Czemu nie ma tancerki", erotyczna "Bądź mi", czy piosenka o stancji czyli "List do nieznanego poety", albo bluźniercza "Ballada bezbożna", trafia od pierwszego słuchania. Trafia, straszy - brutalnie i celnie: "Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku / By nie powiedział kto, że widzi jasno." ("Sól"). Dla całego zespołu, a szczególnie dla wokalisty Przemysława Wałczuka, stremowanego przy zapowiedziach, ale perfekcyjnego w przekonujących wokalizach, wielki szacunek i podziękowanie, za świetny koncert.



niedziela, 23 września 2012

Andrzej Dybczak z Nagrodą Kościelskich

Laureatem jubileuszowej - przyznanej po raz 50. - Nagrody im. Fundacji Kościelskich został w sobotę Andrzej Dybczak, nagrodzony za książkę reportażową "Gugara".
Jak napisano w uzasadnieniu "jury Fundacji Kościelskich nagrodziło debiutancką książkę o podróży na syberyjską Północ i życiu wśród ewenkijskich pasterzy na skraju cywilizacji i poza historią. (...) Wykraczająca poza ramy reportażu, ukazująca codzienność rzeczywistości postsowieckiego Wschodu opowieść Andrzeja Dybczaka niepostrzeżenie zmienia się w fascynującą przypowieść o ludzkim losie".

Nagroda Kościelskich przyznawana jest od 1962 roku przez Fundację im. Kościelskich - jedną z najstarszych polskich instytucji kulturalnych, działającą w Genewie. Celem Fundacji jest wspieranie rozwoju literatury polskiej poprzez przyznawanie nagród młodym twórcom.

Wręczenie nagrody nastąpi 13 października 2012 roku w Miłosławiu.
O autorze na stronach Wydawnictwa Czarne.

wtorek, 18 września 2012

Koncert Fonetyki. Siwczyk i Melecki w Tomaszowie


Dzieje się. W piątek 21. września o godzinie 17.00 w MBP przy Pl.Kościuszki 18 odbędzie się wieczór autorski dwóch poetów z Mikołowa: Macieja Meleckiego i Krzysztofa Siwczyka.
Pierwszy z nich jest autorem siedmiu książek poetyckich (m.in.: "Przester" (WBPiCAK, 2009)), scenarzystą, redaktorem pisma "Arkadia", dyrektorem Instytutu Mikołowskiego.
Siwczyk wydaje właśnie dziewiątą książkę pt.: "Gody" (WBPiCAK); jest felietonistą "Polityki", współpracownikiem TVP Kultura, recenzentem.
Spotkanie z poetami pod hasłem "Czy wszyscy poeci są przeklęci?" poprowadzą Piotr Gajda i Barbara Przybysz. Zapewne jednym z tematów będzie twórczość Rafała Wojaczka, tragicznie zmarłego poety, którego spuścizną opiekują się pracownicy Instytutu Mikołowskiego.



Maciej Melecki 

Krzysztof Siwczyk


Po spotkaniu o godzinie 19.30 w "Tkaczu" na Niebrowie odbędzie się koncert zespołu Fonetyka. Zespół wydał płytę "Reqiuem dla Rafała Wojaczka", gdzie wykorzystał teksty "poety przeklętego". Zespół pracuje nad nową płytą tym razem z tekstami Andrzeja Bursy. 
"Wiersze zebrane" Rafała Wojaczka niedawno wydało Biuro Literackie.

niedziela, 16 września 2012

Spotkanie z Kacprem Płusą w ŁDK

Łódzki Dom Kultury zaprasza na promocję nowej książki Wydawnictwa Kwadratura - debiutanckiego tomu Kacpra Płusy "Ze skraju i ze światła".
Spotkanie odbędzie się we czwartek 20 września o godzinie 18.00
W spotkaniu promocyjnym weźmie też udział autor obrazów ilustrujących książkę - Andrzej Fydrych.


O książce Kacpra interesująco pisze Maciej Melecki: 

CIĘCIA I STANY ZAPALNE

Zachwyt nad debiutanckim tomem młodszego kolegi bywa głębokim ukłonem przed poezją formalnie i językowo obcą, jednak w przypadku wodowania książki Kacpra Płusy zachwyt nad jego wierszami jest właściwie mocno gorzki, gdyż trudno znaleźć w sobie nieskażone, czyste emocje. Dlaczego? Otóż poezja Kacpra Płusy suto czerpie z marnego czasu, w jakim młodemu poecie przyszło żyć. Z jego rud dobywa na tyle sporo językowych wrażeń, że treść jego wiersza obfituje w rozległe tonacje negatywnych ujęć nie tylko samego czasu, ale i tego, co w jego trybach się wydarza.

Przepływ mikroświata w wierszach debiutanta jest niezwykle wartki. Płusa sytuuje się w oku cyklonu, z którego namierza wietrzne i płynne kształty za pośrednictwem zbiegów okoliczności językowych ujęć. Surowe płótno jawy, którym jest wyściełany każdy wiersz z tego tomu, nie dość, że jest odczuwalnie bardzo szorstkie, to jeszcze staje się lotnym tłem dla każdego ruchu czy gestu bohatera tych wierszy – tropiciela sensu w świecie podejrzewanym coraz bardziej o jego brak. Upór w wynajdywaniu coraz to nowych ścieżek, stwarzających szanse na odkrycie jakiejś logiki w rzeczywistości narzuconej, niewątpliwie jest godny podziwu. Autor nie stroni od poetyckich przerzutni, mających przenosić go w wymiary gnieżdżące sens, kłując coraz to nowe przestrzenie, w których lęgną się obrazki amorficznych wizji, wyławianych z potoku codziennych zdarzeń, spiętrzeń mowy, przywidzeń i realnych nakłuć. Jesteśmy tedy świadkami dociekań nad naturą raptownego rozpadu.

Życie – postrzegane oczami autora – nieustannie lawiruje na cienkiej granicy rzekomych, twardych gruntów, jakie tworzy materialny jego wymiar; granicy, za którą rozpościera się grząska połać zmierzającego w stronę zaniku wymiaru codziennych potknięć, porażek i wahnięć, ulokowanego właśnie – jak sugeruje tytuł tomu – na skraju światła. Skraj staje się tutaj gromką

zapowiedzią owego – czyhającego nieustanie – zaniku. Przed wchłonięciem w jego niezgłębialne wiry może jedynie chronić eskalująca samoświadomość językowych ujęć, zaklinających narastający strach czy eksponowaną niepewność:

obrazy jak wina fermentują w ciemni. przetworzone, skruszone
w hologram. nocą rozrastają się na skórze skwerów w domy
i latarnie – cięcia i stany zapalne.

idą za mną aż do kresu przecznicy zardzewiałym wiaduktem.
wyżej nie podskoczysz. chyba że jesteś iskrą wyrzuconą z trakcji.
rano choremu miastu słońce stawia na plecach bańki. do szczelin i studzienek


wpływa rynsztok gęsty jak rtęć. światło odbija się od szkła.
stoję na moście, kręcę w palcach drucik okularów – mój zapalnik.
pod stopami jak psy kładą się regularne pasma, modlitwy morsem, żar-live.

("tren dla żarówek stuwatowych")

Jest to poezja widzeń ukośnych, zerknięć z boku lub spojrzeń w otchłań przyszłości. Imaginacja służy jej bardzo konkretnie – chodzi o wydobycie takich kadrów, na których jest jasno zarysowana sytuacja czy stan, ale nie możnaw żaden sposób ustalić, jaką ma to postać, jaki dokładny wygląd: (…) jestem kornikiem/ i chcę się zestarzeć, drżąc w próchnie. gnić z głodu wpatrzony w dno słoja./ mężczyzna, który przy starych kapliczkach próbuje posklejać confetti, to ja. Nie ma w niej tedy miejsca na puste fragmenty, przerwy, na lekturowy oddech, wiersz Płusy bowiem to komunikat gęsty od semantycznych splotów, epifanii nieunikających sensotwórczych tropień bezsensu, halucynacji okazujących się niezwykle trzeźwym opisem stanu rzeczy. Jesteśmy więc świadkami poetyckiej przeprawy przez knieje i bagniska na poły rojonych (więc zapalnych), na poły odbieranych racjonalnie (czyli… ciętych) sytuacji czy zdarzeń. Płusa kadruje poszczególne stany tak, żeby móc je sprasować i stopić w jeden – wielce sugestywny – brykiet; by powstała z danego wiersza kość niezgody, która mogłaby stanąć w lekturowym przełyku.

Dzięki temu wszystkiemu zrodził się bardzo mocny – jeśli chodzi o wydźwięk treści – debiutancki tom wierszy. Jego lektura na pewno zostawia po sobie głębokie ślady zakamarków, światów i zaświatów, szczelin i rozpadlin, jakie wytworzył poetycki język autora, i zostawia nas z przekonaniem, że wieczna konfrontacja z magmą tego i tamtego świata, dzięki tak wielorodnym wierszom, niekoniecznie musi się skończyć zastygnięciem.

(za Reymont.pl)



piątek, 14 września 2012

Różdżkarz i złodziej duszy

THE WALKABOUTS "Travels in the Dustland", 2011

W The Walkabouts najbardziej interesujące jest uzupełnianie się dwóch głosów: Chrisa i Carli. Gdy śpiewa Chris czuć ten sam żar, co u Marka Lanegana. Skojarzenia prowadzą do Screaming Trees - do przepięknej płyty "Dust". Carla zaś to uspokojenie, dostojeństwo.

Przy pierwszej piosence widzę bezkres. Błękit nieba, upiorny skwar  i tylko mazy cirrusów nad spękaną ziemią. "Nie padało dużo / tu w tym roku". I w tym ulepionym z kurzu krajobrazie, kobieta śpiewa o swoim różdżkarzu. ("My Diviner").
W "The Dustland"  Chris straszy krainą kurzu, którą dobrze zna, i której się spodziewa.  Gablota mota na opony wstęgę szos i jakiś pustynny krajobraz w lusterku wstecznym. Piękne smyki i jeszcze trąbka. Męska muzyka.
Numer trzy to mój faworyt, absolutnie niezwykła, piosenka o złodzieju duszy. O obsesji, która każe spadać w dół jak potok. "If I lose / Then let me loose / And if win / I'll roll them dice again". ("The Soul Thief"). A potem znów Carla. W "They Are Not Like Us" jest pustynia, ciernie i kości. Patos.
Albo przeczucie kary. ("Thin Of The Air"). Świetny "The Rainmaker's Blues" przypomina miłosne pieśni Cave'a na "Let Love In". Prosty mocny beat i oczekiwanie na deszcz, na krew z naszej krwi.
Ja ogień, ty woda. Zatem śpiewane przez Carlę "Every River Will Burn" jest o pogodzeniu się z losem: "Każda dolina wyschnie.", a żywsze - męskie ("No Rhyme, No Reason") jest o ogniu, który rośnie, o skorpionie, który kłuje siebie, gdy otacza go płomień.
I znów łagodnie, prawie jak kołysanka ("Wild Sky Revelry") pod dzikim niebem, z pęcherzami na dłoniach. No i finał płyty, o tym, by ruszyć z miejsca, zafundować sobie długą przejażdżkę, zobaczyć dobro. ("Long Drive In A Slow Machine"). Na bis dostajemy wykonane w duecie "Horizon Fade". Spokojne, pewne siebie.




niedziela, 9 września 2012

Gwałtu rety olaboga rozśmieszylim pedagoga

Koncert PIOTRA BUKARTYKA; KLUB NAUCZYCIELA; ŁÓDŹ 7.09.2012

Nie mogłem odmówić sobie przyjemności zobaczenia na żywo człowieka, którego teksty od paru miesięcy nucę. W tym specyficznym miejscu szczególnie pięknie zabrzmiał "Sznurek" czyli song o przyłapaniu na paleniu przez nauczyciela wos-u ("zjarał nam całego blanta / nogi z waty twarz mutanta / gwałtu rety olaboga otruliśmy pedagoga" ).

Podobała mi się celność satyry (rozłożyło mnie na łopatki szczególnie: "wino proste musi być, żeby naród je zrozumiał"). Smakowała goryczka ruskiej musztardy, o tym jak "chłop i baba wciąż się żrą". Zostaną mi w głowie opowieści artysty o jego babci, która z młodzieżowych zespołów to najlepiej lubiła Śląsk i Mazowsze, czy o wyglądzie domu mechanika samochodowego ("lśniące słoneczko z potłuczonych talerzy").

Były hity: "Kobiety jak te kwiaty", "Niestety trzeba mieć ambicję", "Tak jest i już", "Małgocha". Bukartykowi Bóg dał talent kpiarza. Frazy z jego piosenek kłują jak szpile, albo zmuszają do śmiechu. Często jedno i drugie. Niejednemu obecnemu na sali został już tylko śmiech.

Bankier tłusty jak knur, co ma złota pełen wór
Dał ci grosz, a chcę trzy i w żywe oczy z ciebie drwi
Bo czy dobrze, czy źle, to jemu musi zgadzać się
A ty płać, bo to wstyd, w końcu podpisałeś kwit




sobota, 8 września 2012

Cała Polska czyta Pana Tadeusza



Cała Polska czyta Pana Tadeusza

Okoliczności są poetyckie bardzo.
Poezja, te, jak im tam - wierszyki!
Sam lubię napisać coś do rymu,
jak Szymborska, poetka, choć ona nie żyje.

Albo Tuwim, choć ja na liryce się nie znam.
Odfajkujmy: był rok Miłosza, będzie Dzień Tadeusza,
Pana. Bo przecież: "Kochajmy się!" to takie uniwersalne.
W złych czasach dla biur podróży i dla linii lotniczych,

wiem, wam też nie jest lekko, poeci! Choć piękna wokół tyle,
trzęsących się gałązek, bohaterów, co nie mają z kim przegrać.
Policzki dla was wzdymam, bawoli róg chwytam -
tyle mogę zrobić. Tu przerwał. I weszły reklamy.

środa, 22 sierpnia 2012

PO-datki, podatki

"ARTERIE" nr 12 ; Felieton "(A)TAK NA MARGINESIE"; Krzysztof Kleszcz


Ktoś zbyt głośno powiedział, że poezja jest niedofinansowana. Odezwał się, że czasopisma kulturalne mają pod górkę, że poezja to dobro ogólnonarodowe, że Norwid, że Litwo Ojczyzno moja!

Może w Ministerstwie ktoś się przesłyszał, może zrozumiał, że przeinwestowana? Czasem tak bywa. Z Szymborskiej robi się Czymborska, bywa, że i Wisłocka. W każdym razie bez konsulatacji społecznych, nagle, wśród fleszy, wśród dziennikarzy zagranicznych, Ministerstwo wyliczyło i przemówiło:

O roku ów! Wkrótce setki milijonów Europejczyków zasiądą przed telewizorami z kuflami i chipsami. Rozwiną szaliki. Setki milijonów ubierze się w barwy narodowe. Będą wypowiadać nazwę swojego państwa, dzieląc ją uprzednio na sylaby! I zgryzać będą orzeszki, i hymn będą śpiewać, że o piosence Freddiego nie wspomnę.
To wszystko kosztuje: prawa autorskie dla Queen, trawa z Holandii, nowe adidasy dla pani Minister. Doszły nas słuchy, że są osoby, których nie interesuje jakim systemem zagramy 4-4-2 czy 4-3-3. Tak! Są osoby, które w czasie nadawania na platformach cyfrowych programów o naszych Orłach, liczą sylaby w wersach, dłubią we frazach. Przenoszą. Przerzucają. Metafory lepią! Zatem zarządzam, co następuje. Sytuacja jest jaka jest, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Jest dużo bieżących wydatków, a z naszych informacji wynika, że rocznie ukazuje się ponad setka książek poetyckich. Recesja, PKB słabo rośnie, potrzebna ściepa na Grecję. Wy poeci to zrozumiecie, w końcu Grecja to ojczyzna poezji. Zatem:

Okłada się dodatkowym podatkiem:
- wiersze o tematyce patriotycznej,
co nam pozwoli zbudować pół metra autostrady koło Gdańska i zadbać o programy publicystyczne w telewizji TVN 24, 25 i 26,
- podatek od słowa Bóg,
co pozwoli sfinansować Wydawnictwo Krytyki Politycznej,
- wiersze z motywem śmierci,
co dofinansuje nam reformę emerytalną.

Równocześnie wprowadza się:
- podatek od tematyki homoseksualnej w polskiej poezji,
co pozwoli nam sfinansować tzw. becikowe,
- podatek od wierszy z wulgaryzmami i wierszy o fekaliach,
co pozwoli nam sfinansować kilkadziesiąt Toi Toi-ów na skrzyżowaniu autostrad w Strykowie,
- wiersze z motywem trzęsących się gałązek na wietrze,
co zwiększy nam rezerwę na ewentualne szkody spowodowane trąbami powietrznymi,
- podatek od przerzutni,
co pozwoli dofinansować budżet straży granicznej,
- podatek od poezji rustykalnej,
co zasili kasę naszego koalicjanta,
- podatek od poezji miłosnej,
z którego pieniądze przeznaczy się na szkolenia z wychowania do życia w rodzinie i promocję antykoncepcji,
- podatek od metafor,
wpływy pójdą na emeryturę dla Lecha Wałęsy,
- podatek od haiku,
na origami do przedszkoli, kursy jujitsu, albo i na sushi.

Konkursy poetyckie wstrzymujemy – potrzebujemy pieniędzy na wapno do rysowania linii na Orlikach. Turnieje Jednego Wiersza – zamieniamy na turnieje żonglowania piłką, poetyckie slamy na turnieje gry w FIFA-2012 na Playstation. W ogóle poeci, nie piszcie tyle. Nie ma pieniędzy, paliwo drożeje, a wam się wieczorów autorskich zachciewa. Piszcie wolniej, poprawiajcie, skreślajcie. Myślcie nad tym, co piszecie. Więcej niech w tym będzie rozwagi, więcej... pozytywizmu.

Krytycy, zamiast o książkach poetyckich, piszcie relacje z meczów. Poeci, zamiast metafor uczcie się dryblingu, zamiast puent - strzałów piętą. Zamiast jedenastozgłoskowców, strzelajcie jedenastki, zamiast trzynastozgłoskowców, wznoście toasty Panem Tadeuszem (akcyza zasili fundusz stypendialny dla młodych talentów sportowych).

W ogóle to każdy poeta chcąc coś opublikować, niech wypełni druk P-2012, w którym napisze, do czego ten wiersz jest mu naprawdę potrzebny.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Recenzja "Przecieków" w Salonie Literackim

"Rzeczywiście, cieknie nieustannie. Woda obecna jest niemal w każdym wierszu, przyjmuje więcej postaci niż można by się spodziewać. Jest nie tylko w lodzie, ale i w błocie, pianie na plaży, pojawia się w jej kontekście „infrastruktura” - mosty, klify, wodorosty, znajdziemy oczka wodne i kałuże. W końcu (a właściwie na początku, już w motcie) - potop.
Woda ma dwa zastosowania na użytek książki. Pierwsze - jest nośnikiem informacji. Przecieki to informacje, których nie dałoby się zdobyć, gdyby ktoś ich nie „wysypał”, albo brnąc w symbolikę wierszy - nie wylał, nie wysączył. Należy się więc spodziewać jakiejś wyjawionej tajemnicy."

- tak rozpoczyna recenzję mojej książki Sławomir Płatek na stronie "Salonu Literackiego". Zachęcam do przeczytania. Tutaj całość.