czwartek, 24 marca 2011

Życie jest dziwne, a wszyscy podli



Ilustracja Daniela Mroza do jednego z wydań "Cyberiady"


W Empikach można już kupić najnowsze "Arterie"(nr 9). Oto mój tekst z tegoż numeru.




środa, 23 marca 2011

116 książek poetyckich w kolejce do "Silesiusa"




116 książek poetyckich zgłosili wydawcy do tegorocznej, czwartej edycji Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”. Przyznawana od 2008 roku nagroda jest wyróżnieniem i promocją najważniejszych dzieł i twórców polskiej poezji. Dotychczas "Silesiusa" zdobyli między inymi Stanisław Barańczak, Tadeusz Różewicz, czy Piotr Sommer. Nagroda przyznawana jest corocznie w trzech kategoriach - za całokształt twórczości (podstawą do przyznania nagrody jest publikacja utworów nominowanego autora w roku poprzedzającym daną edycję Nagrody), książka roku (za książkę roku uznaje się premierową książkę polskiego autora, z wyjątkiem wyborów wierszy); debiut roku (za książkę debiutancką uznaje się pierwszą, indywidualną publikację autora większą niż arkusz. Przyznawana jest w zależności od decyzji jury). Pełna lista zgłoszonych książek dostępna jest pod linkiem: http://silesius.wroclaw.pl/content/view/26/12/

Lista książek nominowanych do nagrody zostanie ogłoszona 26 kwietnia. „Przedstawimy wówczas siedem nominacji do książki roku, trzy nominacje do nagrody za debiut oraz laureata najważniejszej nagrody - za całokształt twórczości poetyckiej" – powiedział prof. Jacek Łukasiński, przewodniczący jury. Rozstrzygnięcie konkursu i ogłoszenie laureatów nastąpi 7 maja. W ubiegłym roku nagrodę za całokształt twórczości przyznano Piotrowi Sommerowi, za najlepszą książkę uznano "Powietrze i czerń" Piotra Matywieckiego, a w kategorii debiut roku został uhonorowany Jakobe Mansztajn za "Wiedeński high life".

A jakie są Państwa typy? Kto powinien zostać tegorocznym laureatem „Silesiusa” w poszczególnych kategoriach? Które tytuły z listy nominowanych były według Was najlepszymi książkami poetyckimi roku 2010?
(p)

poniedziałek, 21 marca 2011

Dzikie zwierzęta boją się ognia, równego pisma i soli na skórze.


Wiersz na Światowy Dzień Poezji
Krzysztof Kleszcz

Wyspa

Potrzebuję kawy, ruchu pokrętłem volume. Dociśnij
struny i szarpnij, bym zaniemówił, aż złowi mnie fala,
wyrzuci na brzeg laguny. Nie wypatruję okrętów,
na piasku kreślę znaki, które liże morze. Zgryzłem orzech,

pusty jest świetną perkusją, kokosowe mleko syci.
Dzikie zwierzęta boją się ognia, równego pisma i soli
na skórze. Boso w pianie, wśród żółwi, które wyrzucił
przypływ. Czy to one mówią szybciej, szybciej?

W muszlach szumy, stare taśmy. Za niskie tony przepraszam sąsiadów,
wysokie unoszą się w stratosferę. Codziennie kładę na plaży
jeden kamień. A potem coś mnie przeszywa i rozwiewa.
Powietrze pełne jest jodu, pełne przekreśleń, podkreśleń.

---

Ilustracja: Marzena Łukaszuk

Wiersz z projektu nowej książki "Trochę mąki, woda".

W związku z okolicznością





Źdźbła

Poezja jest darem, który trwonisz dając fałszywe
świadectwo życia. Wycieka z ciebie otwartą śluzą
i płynie w stronę martwego morza. Z uschniętego
drzewa drewno na ramę do cudzego portretu. Z drzewa

kwitnącego robaczywe owoce. Takie jest jej żniwo;
nie spichlerz i nie dom – szałas zamieszkały
przez bezdomnego. Żelazne gniazdo w splocie
słonecznym i atłas niepamięci – cień na źdźbłach.

(p)

niedziela, 20 marca 2011

Skutki uboczne (12)



„To, co jest regułą – z racji statystycznych – tak zwanego narodowego uprawiania twórczości poetyckiej, polega (…) na odbieraniu odległych ech rzeczywistych zdarzeń i na przechodzeniu dawno utartych szlaków poetyckich dla niepoznaki w inny sposób, na przykład tyłem lub do góry nogami. Cóż ukrywać, jakże często poeci pod pozorem twórczości artystycznej uczą się po prostu mówić. Samodzielna droga poetycka kojarzy się im najczęściej ze swoistym workiem dźwiganym na plecach, pełnym nadwrażliwości i subtelności ciągle uśmiercanej przez świat (to takie niby poetyckie ble, ble, ble), owóż on garb – nawet gdyby o niego właśnie chodziło – nie każdy ma z przyrodzenia i często noszą go nieudaczni mimowie o bezwstydnie zdrowych plecach, którzy choć nawzajem niewypłacalni, nawzajem sobie żyrują miano poety (taki jest mechanizm powstawania grup poetyckich). Konieczne w takim wypadku miejsce to kosmos klubu, w jakim się spotykają, w którym się sprawdzają ich talenty, gdzie odbywają podróże w czasie i przestrzeni wokół popielniczki”.

„Życie pisarzy, których uporczywie omija sukces, ich kolejne książki przechodzą niezauważone, a wiek pozbawia iluzji na dokonanie czegoś naprawdę wielkiego, jest prawdopodobnie rodzajem piekła, w każdym razie na pewno zatrute jest goryczą. Taki jest jednak los większości prozaików i poetów, którym fortuna odmówiła momentu chwały, dającej iluzję immortalizacji. Ich jedyną szansą jest nadzieja na „książkę życia”, która nadałaby sens dziesiątkom lat pracowitego „czernienia papieru” w drażniącym zapomnieniu. Z czasem nadzieja ta słabnie, przekształca się w iluzję, a niedostrzegalny artysta popada we frustrację, zwłaszcza gdy mieszka na prowincji, gdzie wielkie odkrycia trafiają się raz na dwadzieścia lat. Jednak jak wiemy, czasem się zdarzają”.

Stanisław Bereś, Katarzyna Batorowicz-Wołowiec, "Wojaczek wielokrotny". Biuro Literackie 2008.

(p)

sobota, 19 marca 2011

Skręcona z mroku koślawa ósemka



Autor: Krzysztof Kleszcz


TOMASZ RÓŻYCKI "Księga obrotów", Wyd. Znak, Kraków 2010.

Czytajcie jakie to klawe życie ma poeta - obieżyświat, koneser alkoholi, prowadzący nocne życie, potrzebujący alkaprimu. Ktoś, kto kupił świat. Ktoś, komu „Spełniło sie tyle, że resztę życia musiałby spędzić dziękując, dziękując.”, dlatego... teraz przedrzeźnia noc.

Są tu szajby poety: zachwyty nad "chitynowym szkielecikiem gałązki", odrzucenie kolorowego świata z TV, rozumienie języka lodowca… Gdy jest w swoim świecie, wszędzie roznosi się zapach pomarańczy. Figlarz, zbereźnik - pozwala sobie: "ma sztywne łącze z niebem"...

Różycki znów znalazł powracającą jak fala frazę. W "Koloniach" była nią: "Kiedy zacząłem pisać nie wiedziałem jeszcze", teraz jest "Facet, który właśnie kupił świat". Ta sprytna figura jest wyjściem do dociekań, raz gorzkich, raz słodkich. "Mam swoje sprawy z tym czarnym żużlem" - pisze, jakby świat był piecem hutniczym... „Ciemność rozdarta jednym szarpnięciem jak czarna sukienka w noc po pogrzebie” albo "zwija kartkę w kulkę, i patrzy jak ogień ją powoli prostuje, jak ją chwyta ostrożnie za rogi, otwiera i czyta."

Ciekawy jest układ książki: 88 wierszy 2 razy po 8 wersów... Ósemki w wierszach. Ten właśnie kształt kreślą ptaki, ogień; w koślawą ósemkę daje się wyginać mrok...

Słuchacz autoalarmów, trochę zagubiony w świecie giełdy, patrzący na wieżowce „z żabiej perspektywy” – wypisuje swoje recepty: "Dopóki miłość nam gotuje, te noże, widelce mają jakiś sens"; Odłożyć wreszcie Traktat o nicości, co sam / się wciąż pisze, i wrócić do Traktatu o śmiechu”.

Z ukrytych znaczeń można nietrudno wyprowadzić przesłanie: "łaź z głową w chmurach". Wszak gdzieś „zimują kolory”, „dzikie gęsi tam lecą. Ich nocne, wysoko gę, gę.” niesie się...
Żyć, to znaczy walczyć z twórczą niemocą: „wychodzi wciąż czkawka pu-pi-du, coś jak psi płacz, jakby miłość kotów na dachu.”, albo: „Usnął i fertig, nic nie bełta mu w kiepełe”. Różycki zestawia obrazy marności, z obrazami spełnienia i szczęścia. Dostrzega „piękną jednokrotność”; „Trochę ognia z niego, i popiołu i szmer, i szept, i szum, i już za chwilę nic, w mroku miga odrobina pyłu.”

Wersy zaprzeczają sobie w mistrzowski sposób „Nie ma końca świata / jest koniec świata” (wiersz z numerem 86). Okazuje się nim być ręka śpiącej, wyciągnięta jak gest Stwórcy z obrazu "Stworzenie Adama" Michała Anioła... „Ciemność jest normą”... a ludzką sprawą jest wypowiadać prośbę „jeśli jesteś, świeć jeszcze.”

Poetycka podróż: Boston, a obok Kluczbork, Grójec, Horyniec - wypukłe krajobrazy i wszędzie niebo w farfoclach.

wtorek, 15 marca 2011

Meteoropatia


Widok z okna


Autor: Krzysztof Kleszcz


Z wiekiem jestem coraz mniej odporny na skoki ciśnienia. Doszło do tego, że któregoś dnia bez przeciwbólowego "forte" byłem bardzo "piano"... Zatem nacisk powietrza na czachę wpływa i na twórczość. Chyba najlepiej pisze się jesienią. A przedwiośnie to taki czas, że się najlepiej skreśla, bywa łapie się "zespół Bartona Finka"... "Barton Fink siedział tyle i nie pisał nic."


Meteoropatia

Zimoląg, kłuj poszeedł. Długo łykało się łyko,
żuło gumowe strąki. Dziś wszystko nagli,
trzeszczą dechy bez ciężaru. Jest pożar.
Bystre słońce złej frazie mówi goń się.

Długo się gryzłem, urósł płot od pytań,
na które przyszła jasna odpowiedź.
Zamknęła powieki, kazała przepisać
stare wiersze, postawiła w złym świetle,

bo czarne się najadło, odbija mu się i mu odbija.
W skroń wwierca się hak, który mocuje
dobrą minę, a Pan trzy paski trzyma w ręku
sztachetę, grozi mi moim what.

sobota, 12 marca 2011

Myśli przy "Zwłoce"



Na serwisie internetowym „Poezja Polska” w zakładce „Wokół Poezji” opublikowano recenzję „Zwłoki”. „Czytam tomik Piotra Gajdy (…) i myślę o tym, że poezja, ta dobra, oryginalna, inwencyjna, jest z innego porządku. Wymyka się racjonalnym kategoriom, modelom, schematom, bowiem istnieje na wszystkie strony; jej semantyka raz po raz przekracza siebie samą, otwierając swe znaczenia na to, co: dziwne, zaskakujące, nieprzewidywalna” – pisze Grzegorz Kociuba, autor wspomnianej recenzji. Całość tekstu dostępna jest pod linkiem:
(p)

piątek, 11 marca 2011

III Prezentacje Literackie








III Prezentacje Literackie, 11.03.2011 r., Piotrków Trybunalski

W dniu dzisiejszym na zaproszenie Miejskiego Ośrodka Kultury, Klubu Literackiego „Zakole” oraz miesięcznika „Kurier - Kultura i Rzeczywistość” uczestniczyliśmy w spotkaniu, które odbyło się przy okazji III Prezentacji Literackich w Piotrkowie Trybunalskim. W jego trakcie Krzysztof Kleszcz zaprezentował wiersze z tomu „ę”, a także nowe utwory z projektu swojej drugiej książki zatytułowanej „Trochę mąki, woda”. Natomiast ja czytałem wiersze z tomów „Hostel” i „Zwłoka” oraz teksty napisane w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
(p)

czwartek, 10 marca 2011

Spam







Kawiarnia Literacko - Muzyczna ŚFK, 9.03. Łódź

„To nie jest dobra reklama dla twojej książki” – stwierdził Rafał Gawin, który prowadził mój wczorajszy wieczór autorski – kiedy przyznałem się publicznie, że nie lubię wierszy ze „Zwłoki”. Ale przecież „nie lubię” nie oznacza, że nie cenię. To dla mnie ważna książka – moja emocjonalna „the wall” postawiona w miejscu, do którego po raz drugi nie byłoby już sensu zmierzać. Dlatego czytałem nowe wiersze, a czytając słuchałem ich uważnie: dzisiaj nad ranem zmieniłem tytuł jednego z nich, a w innym puentę. Wczoraj także sporo trudnych i ciekawych pytań ze strony publiczności. Zwłaszcza to z prośbą, abym dokonał psychoanalizy swoich wierszy, przez które brnąłem jak robotnik przez glinę na budowie Nowej Huty. Na koniec, jakby na dowód tego, że jednak tkwi we mnie pewien potencjał marketingowy, przeczytałem kilka wierszy ze „Zwłoki” z towarzyszeniem ambientowych dźwięków Socteau Cirque.
(p)