„Sam jego wygląd fascynował. Podtatusiały, zażywny młody człowiek z urodą jakąś cygańską, ni to kaukaską, a może transylwańską. We Lwowie zdarzają się takie typy, a ze Lwowa, jak się zdaje, wywodziła się rodzina Cybulskich. Wszystko na nim było w dobrym gatunku. Myślę o śniadej, zdrowej cerze, o mocnych, gęstych włosach cygańskich, cygańskich dużych silnych zębach. Zbyszka nie podgryzał czas ani lekkomyślny tryb życia. Rysów charakterystycznych dodawały mu historia, pokrętne prawidła układów, nawyki psychologiczne i życzenia widowni, którą była cała Polska. Od warszawskiego SPATiF-u do prowincjonalnej mordowni z zimnym bufetem i niewidomym harmonistą.
Organizm i zewnętrzność swoją nosił Zbyszek nonszalancko i lekkomyślnie. Nie musiał dbać o swoje zdrowie. Tym resortem zajmowały się jakieś siły pozaziemskie. Biologii Zbyszka pilnował jakiś niewolnik marsjański, anonimowy lokaj z głębi kosmosu. Powiadam wam, że Zbyszek był nasłany z zaświatów.
Ci, co go nam nadali, jednak trochę przesolili: otóż zainstalowali w tym lwowsko-kaukaskim albo cygańskim organizmie duszę już trochę zanadto polską. Myślę o pierwiastku romantycznym, mesjanistycznym i wiecznym. Myślę tu o inklinacji, wstyd powiedzieć, do boskości.
Zbyszek był lekko przytytą bombą neutronową ruchu psychicznego, intelektualnego i emocjonalnego. Zbyszek był zagęszczoną do niemożliwości materią człowieczą na chwilę przed wielkim wybuchem, przed kolosalną eksplozją. Ja już kilka razy spotkałem w swoim życiu takie istoty podesłane nam przez kogoś z głębi labiryntu kosmicznego.
Zbyszek, czyli wieczny tułacz, niezmordowany łgarz, starzejące się dziecko, roztargniony czarodziej, upadły święty. Zbyszek, czyli Polak na delegacji służbowej.
Dlaczego nagle i bez powodu odwołano go z naszego świata?”
Tadeusz Konwicki
Mariola Pryzwan, „Cześć, starenia!. Wspomnienia o Zbyszku Cybulskim”. PIW 2007.
(p)