COMA - COMA [Czerwony album]; 2011
Zapadam w Comę, po dawkę czadu, patosu, humoru, po dobre słowo. Po przekonanie, że rock daje siłę.
"Słowa są jak tłuste ryby / Otwierają pyski, nie mówią nic", ale razem z muzyką nagle zaczynają znaczyć. Rogucki jest świetnym melodykiem, frontmanem z charyzmą, umie sprawić, że "rodzi się moc".
Podoba mi się jego solowy album "Loki", eklektyczny, urozmaicony, wariacki. Podśpiewuję "Nie mogę się zatrzymać", śmieję się z jajcarskich fraz "na jednej scenie z Marylą i Feelem (...) Chłopaki z Kombii ściskają mi rączki", kontempluję poetycki przekaz (cytaty z Wojaczka).
„Czerwona Coma” zaczyna się „gitarowym łojeniem” z Kornowym basem ("Białe krowy"). Na podobnych patentach oparte są: ciekawe tekstowo - o porażce niecierpliwych męskich zalotów do religijnej dziewczyny "La Mala Education" i brutalna historia ratowania dziewczyny przed złą miłością - "Angela". Pomiędzy nimi jest jeszcze popowy singiel "Na pół". Te utwory są w porządku, ale to dopiero od "Deszczowej piosenki" można zacząć cytowanie słów Roguckiego.
Ach, jaki piękny dzień, / Od rana pada deszcz, / Limanowskiego, Łódź, / Kałuże, chlup, / Tu można dostać w dziób.
Ach, jaki piękny dzień, / Rozmyty deszczem sen, / Zalane gęby na Fabrycznym / Cieszą się / Witając mnie.
Dokąd płynie miasto moich snów? / Dokąd płynie niekochana Łódź? / Dokąd płynie odrapany wrak? / Czy długo tak?
Mieszkałem w Łodzi pięć lat. Łódź dla mnie to wszystko w jednym: i zakochanie – „Marooned” Pink Floyd odtworzony przy Siódemkach, i jednocześnie złość, na ludzi z wielkich blokowisk - uśpionych, nieżywych. Na spotkaniach literackich dziesięć osób - w mieście ponad 700 tysięcznym! "Niech moje miasto o tym wie, / Że kocham je / Jak dziecko złe."
"Gwiazdozbiory" to udana satyra na telewizyjne show typu Idol, You Can Dance, itp.
"Fiknął w górze kozła jak małpa / Baba z brodą wyje jak pies, / Chłopczyk wsadził rękę do gardła, / Wyślij na mnie swój esemes."
Dobry hipertrofijny styl ma snujące się, wizyjne "0RH+", z patetycznie piękną recytacją.
"Moja zmieszana krew, / Zmieszana z twoją na wiek, / Oto moja milcząca krew, / W nią wpisany mój kres,"
Smakowite "W chorym sadzie" - metafora ogrodu służy tu do opisu grzesznej ludzkiej natury. Fajna puenta: "Na wszelki wypadek postawię znak w powietrzu".
"Woda leży pod powierzchnią" – ma uzależniający refren.
Pieśń "Rudy" uważam za genialną. Te dwa wersy na jednym oddechu we zwrotce, to "Rany! Ratuj" w refrenie i ta coda z niezrozumiałą w pierwszej chwili frazą; jakaż aliteracja!
"Da, da, da dana mi ruda nać / Dola ruda. / Ruda dola."
Ja sobie to podśpiewuję, niezgodnie z intencją autora, jako komentarz polityczny.
"Los cebula i krokodyle łzy" – zasłużenie stała się przebojem. Świetny teledysk! A komu nie jest dziś potrzebny podnośnik z doła? "To, że galaktyczny podmuch zniszczy cywilizację / to nie jest dostateczny powód, by wybuchać płaczem." Ach jak pięknie wyglądają te opuszczone wesołe miasteczka.
"Jutro" - przynosi odpowiedź na pytanie o sens pisania. "Lecz cóż gdyby nie wiersz, mimo jego marnej trwałości. Ile byłoby mnie?" Słucham i już nie rozpadam się na kawałki.
Częstuję się frazą "Nagłe objawienia - Bursa, Miłosz, Lem / Jutro nie zostanie po nich cień". Wszyscy znikniemy- to prawda, ale z Comą na ustach.