Autor: Piotr Gajda
„Antologia "Solistki" nie jest wyczerpującą dokumentacją twórczości poetek okresu 1989-2009, jej skład dlatego nie jest kompletny lecz komplementarny. Przy takim założeniu i przy założeniu atrakcyjności antologii oraz przy ograniczeniach ilościowych niestety nie mogły się w niej znaleźć wszystkie uzdolnione i zasłużone poetki. Książka miała być przede wszystkim wyrazista i ciekawa, dobrze skomponowana, a nie za wszelką cenę oddawać miejsce wszystkim nagrodzonym czy wyróżnionym w tym czasie poetkom. Przeciwnie są w tej antologii zupełnie nowe nazwiska, obiecujące, lecz w ogóle nie zasłużone…”. W ten oto sposób zapowiada publikację antologii Justyna Radczyńska, jedna z redaktorek (pozostałe dwie to Joanna Mueller i Maria Cyranowicz), a zarazem poetka, której twórczość znalazła się w zasobach książki. Trzeba przyznać, że ta zapowiedź od razu wywołała pewne „wrzenie” na portalach internetowych, zwłaszcza na forum „nieszuflady”. Pojawienie się na jej stronie startowej kolorowego baneru ze skanem okładki oraz „newsów” na forum zachęcało do podjęcia dyskusji, która rozwinęła się w dwóch kluczowych aspektach. Po pierwsze, czy skład autorek występujących w antologii powinien być kompletny czy jak pisze o tym Justyna Radczyńska – komplementarny? Że kompletny nie jest widać od razu, po kilku pominiętych nazwiskach. Stąd podejrzewam, iż obecności takich, a nie innych poetek przyświecała jakaś idea, której w chwili obecnej nie jestem w stanie rozpoznać posiłkując się jedynie zdawkowymi, „redaktorskimi” uwagami samej Justyny Radczyńskiej, która odpowiadając na wątpliwości związane z pobytem lub absencją danej poetki w antologii pisze m.in. tak: „Teksty wielu z pominiętych poetek, nie GORSZE, ani nie LEPSZE (przecież Państwo jakość ich znają) - proszę sobie wyobrazić, że np. najzwyczajniej mogły NIE PASOWAĆ np. do "rytmu” i kompozycji tej antologii, która powtarzam to jeszcze raz - nie jest kompleksowym przeglądem twórczości poetyckiej kobiet tego okresu. Nie mogła też prezentować 100 ani 60 autorek - tylko z trudem 41”. Trudno nie zgodzić się z tą argumentacją zwłaszcza w chwili, kiedy nie zna się wierszy umieszczonych za pomocą takiego, a nie innego redakcyjnego wyboru. Dywagacje na temat tego, kogo niesłusznie pominięto, a kogo przedwcześnie umieszczono pozostawiam sobie do czasu lektury. Bardziej niepokoi mnie drugi aspekt dyskusji, a mianowicie jej „feministyczny” wydźwięk sprokurowany przy okazji samych zapowiedzi towarzyszących ukazaniu się „poezji kobiet”. Bezpośrednio ujmuje to Joanna Mueller: „Kobieca tekstura poetycka dopiero wybija się na niepodległość. Ma prywatną, przemilczaną historię - a antologia "Solistki" tę historię (tu uszczuploną do dwudziestolecia polskiej poezji: 1989-2009) opowiada”. A Kazimiera Szczuka szybko dodaje: "Solistki" to brakujące ogniwo rozwoju poezji polskiej ostatnich 20 lat”. Dalej, wśród „tropów” internetowej dyskusji odnajdujemy nawet precyzyjną statystykę, która ma obrazować ilościową (bo nie jakościową przecież) przewagę „poetyckiej płci męskiej”. Przyznaję, taka argumentacja zakłóca mój przyszły odbiór tej przecież ważnej i istotnej inicjatywy, jaką jest ukazanie się „Solistek”. Wobec deklaracji Justyny Radczyńskiej, iż w antologii mogłoby się znaleźć i 100 poetek oraz ułożonej przez użytkowników „nieszuflady” listy poetek „pominiętych”, teza o „przemilczaniu” wydaje mi się mocno nadużyta. Czyż Nobel dla Wisławy Szymborskiej z 1996 roku nie jest owym (jeśli w ogóle takiego brak) „brakującym ogniwem”, o którym wspomina Kazimiera Szczuka rekomendując książkę? Sam mam pamięci nominacje dla Moniki Mosiewicz za „Cosinus Salsę” (Monika znalazła się antologii) do prawie wszystkich ważnych nagród poetyckich w kraju. Dlatego nie do końca przekonuje mnie jako czytelnika, poetę i mężczyznę (w tej właśnie kolejności) deklaracja Beaty Gduli wydawcy antologii, która również pokusiła się o odpowiedź internautom: „A poważnie kochani to jest książka nie dla was, znaczy dla was w drugiej kolejności, a w pierwszej dla pozyskania czytelników dla poezji, męskiej także”. No bo jak wierzyć takim deklaracjom, gdy wyczuwa się w nich fałszywą z definicji nutę, że oto „Solistki” to „kobiece panaceum” na „szowinizm poetów”, dalszy ciąg walki płci. I co z robić z faktem, że i w sobie samym od czasu do czasu odkrywa się tę zgoła „kobiecą wrażliwość” pozwalającą przekuć dany fragment świata na wiersz i nigdy nie chciało się jej w żaden sposób zwalczać?
Piotrze, chyba trochę wyrwałeś wypowiedź Justyny Radczyńskiej z kontekstu. Mam nadzieję, że przeczytasz antologię bez uprzedzeń :)
OdpowiedzUsuńMagdo, absolutnie nie ma tu mowy o żadnych uprzedzeniach :). W moim poście zwracam jedynie uwagę na moim zdaniem niepotrzebne "ustawianie" antologii w "opozycji do poezji zdominowanej przez poetów", co wynika raczej z zapowiedzi (blurbów?)autorstwa Kazimiery Szczuki i Joanny Mueller,niż z redaktorskich komentarzy Justytny Radczyńskiej. Uważam, że poezja współczesna nazywana umownie "kobiecą" ma się dobrze i nie ma potrzeby wydobywać jej z "niepamięci" bez względu na wyniki statystyk (ile jest poetów, a ile poetek w rozmaitych antologiach lub na poetyckich festiwalach) ponieważ w grę wchodzi jedynie ocena "jakościowa". Stąd nie dyskutuję na temat zawartości książki, bo poznanie jej jest wciąż "przede mną", a wyłącznie o "okolicznościach" towarzyszącym jej zapowiedziom. Na samą publikację czekam z niecierpliwością i życzę jej samych sukcesów :).
OdpowiedzUsuńPiotr - czy ustawianie? nie nazwałabym tego tak radykalnie, to nie jest antologia przeciw poetom płci męskiej, ale za poetami płci żeńskiej :) jestem ciekawa Twoich wrażeń po lekturze, liczę, że się tutaj nimi podzielisz, uwaga - mam Was w ulubionych :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMagdo, nie jest moim zamiarem polemizować czy zbyt radykalnie na to patrzę, czy też nie. Ja po prostu korzystam ze źródeł :)
OdpowiedzUsuń"Polska scena poetycka jest nienaturalnie zdominowana przez mężczyzn, dlatego ta antologia jako zbiór wyodrębniający poetki ma zwrócić na nie uwagę, poprawić bilans, udział płci".
Justyna Radczyńska | 2009-08-25 10:47:50
Pozdrawiam Cię serdecznie!
ale to akurat jest prawda :) Pozdrawiam także :)
OdpowiedzUsuńMagdo, stąd piszę o "feministycznym poszumie" :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że feministyczny w cudzysłowie :)
OdpowiedzUsuńPiotrze, a cóż jest złego w feminizmie? Patriarchat oczywiście nigdy nie istniał, prawda? I wszelkie jego pozostałości na dzień dzisiejszy zostały rozpracowane w drobnych szczegółach, prawda? Oczywiście, że ta antologia jest feministyczna, ale przede wszystkim zdefiniuj sobie feminizm, zadaj pytanie, skąd się wziął i co robi, co jest w nim złego. Bo właśnie, że feminizm jest zły, to jest milczące założenie tego tekstu:)
OdpowiedzUsuńMoniko, jasne, ale zarówno feminizm jak i patriarchat to swojego rodzaju ideologie. Zatem czy potrzebne jest "przesuwanie akcentów" w tę stronę, czy ideologia koniecznie musi towarzyszyć poezji? Mimo wszystko (być może wynika to z mojej niewiedzy) nie znam przypadku antologii, której "kluczem" byłby dominujący patriarchat. Nie, feminizm nie jest niczym złym -po prostu głośno się zastanawiam czy czy to on powinien być głównym, dodatkowo zaakcentowanym "logo" "Solistek"? Jeśli takie były założenia, przyjmuję to do wiadomości i nie sprawia mi to zbytniego kłopotu - nawet jeśli zadaje sam sobie pytanie: czy każda publikująca w antologii poetka jest też feministką?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło :)))
Patriarchat nie musi być kluczem, bo miał i ma wszystkie drogi otwarte.
OdpowiedzUsuńPoza tym, takie pisanie, że antologia jest zła, bo posługuje się ideologią, jest nie tylko bęckowaniem tejże antologii, jest bęckowaniem feminizmu, który przecież jest dobry. Jeśli kobiety mają prawo walczyć o wyraźniejsze swoje istnienie, mają prawo również robić to w ten sposób, że pokazują "tak piszemy". Jeśli poezja jest totalną wolnością, to mieści się w niej również prawo, do takiej wolności. Bęckowanie feminizmu nadrzędnością poezji wobec niego, jest moim zdaniem głębokim nadużyciem, bo to oznacza, że istnieje sfera, gdzie feminizm nie ma dostępu, czyli sfera, gdzie kobiety nie mają prawa się wychylać:) Wszystko ma zostać po staremu, kobiety mają czekać, aż faceci je zaproszą do jakiś swoich projektów, a jeśli już coś robią same, mają obowiązek zaprosić facetów. Niestety, tak nie jest. Mamy prawo zrobić coś bez facetów i zrobić to w imię poezji, żeby pokazać tej poezji stronę taką, która w obecności męskich tekstów nigdy nie zostanie ukazana:) Bo kobiety mają inne zaszłości i inaczej wiele rzeczy wygląda, jak się mówi "byłam, kochałam" niż jak się mówi "byłem, kochałem".
Jak sądzę każda kobieta jest feministką, w tym sensie, w którym chce mieć swoje własne prawa i samostanowić o sobie.
Moniko, nigdzie nie pisałem, że antologia jest zła, ponieważ jeszcze jej nie czytałem:). Co do Twojego ujęcia feminizmu w kontekście jej publikacji, nie sądzę, że istnieją przyczyny z powodu których publikujące w niej poetki za pomocą swoich wierszy muszą "walczyć o swoje prawa" i prawo do "samostanowienia o sobie". Nikt o zdrowych zmysłach tego prawa im nie odbiera - były, są i będą obecne w polskiej poezji. Moniko, nie polemizujmy! Różnica między nami polega na innym dobieraniu kryteriów. Jeśli przyjmiemy za dobrą monetę takie; skoro w danej antologii wiersze publikuje 35 poetów, a tylko 10 poetek, to jest to dowód poetyckiego patriarchatu, to owszem, można podporządkować mu to o czym piszesz. Ale czy to zasadne?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziesięć, a dlaczego tylko dziesięć? Albo dlaczego na imprezę jakąś tam nie zaprasza się żadnej czytającej? Albo dlaczego tak dużo pojawia się nowych nazwisk męskich, a tak mało kobiecych? Zazwyczaj odpowiadają - bo mniej kobiet pisze, jest antologia i dowód, że to niekoniecznie prawda:) Po tej antologii, będzie po prostu inaczej i kiedy ktoś będzie tworzył kolejną antologię, będzie można lepiej przyjrzeć się kryteriom, które zdecydowały, że 10 kobiet na 45 autorów, a nie 20, a nie 15, a nie 30:) Chodzi o to, że te proporcje zawsze były jak 1 do 10, mniej więcej nigdy nie były inny, a my twierdzimy, że takie proporcje nie odpowiadają rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńMoniko, "zawsze" to według mnie zbytnia kategoryzacja. Antologia wierszy łódzkich debiutantów "na grani"; 8 poetów, 5 poetek :)))
OdpowiedzUsuńPiotrze, jedna antologia, regionalna, wydana w zeszłym roku, myślisz, że to już załatwia sprawę?:) Po prostu ja nie rozumiem, tego, że koniecznie chce się spostponować tę antologię z klucza feministycznego. Kiedy była dyskusja na temat tego, że za mało jest kobiet na Poznaniu Poetów, albo że w ogóle nie ma kobiet na mikrofestiwalu we Wrocławiu, to większość facetów mówiła - ale to zróbcie coś. Jest zrobione i jest źle. O co chodzi?
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie załatwia. To tylko przykład przeciwko generalizacji.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że "Solistki" się ukażą. Skoro twierdzisz, że w odczuciu twórczyń antologii; (redaktorek i poetek) poezja kobieca jest świadomie marginalizowana, to ja to przyjmuję do wiadomości, ale widzę to nieco inaczej. Rozumiem ten punkt widzenia sprawy i tylko próbuje z nim polemizować, a nie postponować.
I tylko tyle:)))
Nie sądzę, aby to było świadome marginalizowanie, raczej z zaniedbań, niedopatrzeń, niewiedzy:) Generalizacje nie są złe, bez generalizacji nic nie poszłoby do przodu, tak się ustala reguły, prawa, opieranie się wyłącznie na wyjątkach i szczegółach nie pozwala ustalić systemu i znaleźć obrazu całości:)
OdpowiedzUsuńPiotr - tutaj Monika ma całkowitą rację, proporcje bywały zaburzone, co właściwie chcemy pokazać? że kobiety także piszą, że wcale tych dobrze piszących kobiet nie jest mniej od dobrze piszących facetów. Ta antologia zbiera cięgi zanim jeszcze została wydana tylko z powodu tego, że są w niej tylko poetki, od razu oznacza to "wprowadzanie sztucznych podziałów" itd, z czym absolutnie się nie zgodzę. Oczywiście trudno być adwokatem we własnej sprawie, ale skoro zdecydowałyśmy się wziąć udział, to znaczy, że uważamy, ze taki zbiór jest bardzo potrzebny m.in. z powodów, które wymieniła Monika i mam nadzieję, że cała pozamerytoryczna dyskusja o powodach/pobudkach/intencjach Redaktorek nie przysłoni tego, co w tej antologii jest najwazniejsze - dobrych wierszy.
OdpowiedzUsuńMoi drodzy, co to w ogóle ma za znaczenie, czy antologia jest feministyczna, czy nie? Antologia zawiera wiersze, a te nie dzielą się w moim odczuciu na męskie czy kobiece, tylko na dobre lub słabe. Słaby wiersz nie ma płci, jest po prostu słabym wierszem. Tak samo dobry wiersz jest dobrym wierszem bez względu na to, czy napisze go Magda, Monika czy Piotr (kolejność nieprzypadkowa - alfabetyczna;-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMagdo, ale ja to wiedziałem już przedtem (że dobrze piszących kobiet nie jest mniej niż meżczyzn), czytałem fantastyczne recenzje kobiecych tomików, byłem świadkiem jak odbierały nagrody poetyckie. Odnosząc się do własnych słów nie widzę potrzeby, żebyś musiała być przeciwko nim swoim własnym adwokatem, ja wyłącznie zwracałem uwagę na akcenty (i to wyłącznie towarzyszące zapowiedziom tej publikacji). Milczę jak grób o jej zawartości merytorycznej (wierszach), bo ich nie czytałem, ale w moim przekonaniu spodziewam się dobrej, reprezentatywnej książki :):). Więcej, na mojej liście autorek "pominiętych" są minimum dwie pozycje, ale nic na ten temat nie mówię uznając prawo autorek do komplementarnego wyboru.
OdpowiedzUsuńMoniko, jeśli w Kole Wędkarskim w dowolnym mieście nie ma ani jednej kobiety łowiącej ryby, to kobiety w ogóle ryb nie łowią ? Generalizowanie doprowadza do niezamierzonych absurdów (także prawnych :)). Życie, w tym to "środowiskowe, poetyckie", to całe spektrum wyjątków, niuansów, szczegółów i niedomówień.
Robert, myślę podobnie. Niemniej jak widzisz dla dziewczyn "płeć" ich antologii ma znaczenie. Pozostaje nam to uszanować (ale polemizować nam wolno), nawet jeśli inaczej rozkładamy akcenty.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!!
Antologia zbiera cięgi? Jakie cięgi? Ma świetną reklamę i tyle. Ale jeśli wprowadzą zarządzenie (tak jak w polityce, słyszałem o pomysłach w PO), że w każdym wydawnictwie na jednego poetę ma przypadać jedna poetka to już będzie wariatkowo.
OdpowiedzUsuńAle czy z powodu tych absurdów, niedomówień, niuansów, szczegółów, nie wolno kobietom wydać antologii, w której będą wyłącznie we własnym gronie? Czy na te absurdy, niedomówienia itp. należy spuszczać zasłonę milczenia? Poddawać się wszystkiemu co się nie podoba, bo "tak już jest"? Jeżeli w Kole Wędkarskim nie ma żadnej kobiety, która chciałaby w nim być, to zaczyna to wyglądać kiepsko:)
OdpowiedzUsuńPo prostu zrozumcie, zaczynacie kwestionować sens istnienia tej antologii, tym, że to antologia ideologiczna, że ona próbuje walczyć o miejsce kobiet, i tak między wierszami to wynika z Waszych argumentów, że walka o to miejsce jest głupia, bo kobiety mają swoje miejsce. Jakie to niby miejsce jest? Dopóki większość proporcji, statystyczna, w imprezach poetyckich, w publikacjach w czasopismach, w antologiach, będzie taka, że mężczyźni będą przeważać - w masie, gdy weźmie się pod uwagę rozkład we wszystkich imprezach, konkursach (i po stronie jurorów i po stronie uczestników), antologiach- dopóty będzie o co walczyć. Jeżeli zaczną bywać antologie, imprezy, wydania czasopism takie i siakie, wtedy faktycznie będzie można powiedzieć, jest ok. Poezja jest akurat dziedziną, gdzie płeć autora nie ma znaczenia, jeśli ma nie mieć znaczenia, statystycznie, w masie żadna z płci autorów nie powinna przeważać. Prześledźcie sobie chociażby ile było jurorów kobiet w Bierezinie. Na 39 osób, które w historii tego konkursu w nim jurorowały w okresie 14 lat, od 1995 roku do 2008, jurorami było 8 kobiet, czyli 20 %, nigdy nie było takiego jury, w którym kobiety byłyby w większości, ani jednego. Zawsze w większości byli mężczyźni. W kapitule Nagrody Gdynia - mężczyźni są w większości, jurorzy Silesiusa - mężczyźni w większości. Nike? To samo:) Tegoroczny Złoty Środek Poezji - jurorami byli sami faceci, zeszłoroczny - sami faceci, jeszcze wcześniejszy - sami faceci. Tyska Zima Poetycka - dotychczas w historii (przez 8 lat) nie było tam jurora kobiety. Zeszłoroczny Klemens Janicki (czyli Poznań) - jurorami sami faceci. Tegoroczny Ratoń? - sami faceci. Poprzednia edycja Ratonia - sami faceci. W III edycji (rok 2007) była jedna kobieta na 3 facetów, w II edycji to samo. Tegoroczny Rilke? - sami faceci, już nie mam siły googlać po historii tego konkursu. I w ogóle to wszystko jest super i ekstra, jak na to patrzeć:)
Krzysztof powołując się na parytet trafił w sedno. Dla mnie to jest właśnie ubliżające kobietom, że daje im się coś z tzw. automatu, bo tak teraz trzeba, czy "coś tam, coś tam"... Nie chcę się powtarzać, ale dla mnie intelekt nie rozróżnia płci. Niech kobiety walczą o miejsca wyborcze, bo są po prostu lepsze od wielu mężczyzn - podobnie w poezji. Antolgia solistek na pewno jest potrzebna, bo pozwala na tzw. szersze spojrzenie i to jest ważne, ale nie sprowadzajmy tego do poziomu piaskownicy, gdzie ktoś ma więcej foremek od kogoś, bo tak naprawdę nie chodzi o foremki, tylko o to, co można zbudować z piasku, wykorzystując je lub nie. Priorytet i parytet to nie powinny być wg mnie pojęcia tożsame.
OdpowiedzUsuńMają wykazywać, że są lepsze? A czemu, że są lepsze? Proszę sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w tych różnych konkursowych historiach, kobiet się nie zaprasza do jurorowania? Nie ma kobiet, które nadawałyby się na jurorów, które pokazały że są dobre na polu poezji? Mają wysyłać do organizatorów podania, że chcą być jurorem? Na tym ma polegać to wykazywanie, że po prostu są lepsze od "wielu mężczyzn" i dlaczego maja wykazywać, że są lepsze, czy mężczyźni muszą wykazywać, że są lepsi od jakichkolwiek kobiet, żeby im wydano tomik, żeby być politykiem, żeby być jurorem? Dlaczego kobieta, żeby zaistnieć, ma pokazywać, że jest lepsza "od wielu mężczyzn", bo co do zasady jest gorsza?
OdpowiedzUsuńMoniko, to już dialektyka. Skoro mężczyźni ze sobą konkurują, dlaczego kobiety nie mogą konkurować na równych prawach? Czy nie o to Wam chodzi? Osobiście nie mam ulubionych poetów/poetek, czy poetek/poetów, żeby nie było - mam ulubione wiersze i wiele z nich jest autorstwa kobiet, by wymienić chociażby Ewę Chruściel czy Magdę Gałkowską. Literatura to nie wyścigi, kto szybciej, czy kogo więcej. Oczywiście nie brakuje ludzi, którzy tak sądzą, ale to chyba nie o to chodzi. W ten sposób możemy sprowadzić dyskusję do poziomu egzystencjalnych problemów talkshowów w stylu: Czy dawać babom, gejom, ludziom ze wsi, mniejszościom itp. fory bo są właśnie ze wsi itd., czy nie dawać... Bez przesady. Takie właśnie podejście imho ubliża kobietom.
OdpowiedzUsuńDokładnie o równe prawa, w związku z czym nie należy wymagać, że mamy być lepsze, mamy być równie dobre, nikomu lepszości nie musimy wykazywać, wystarczy, że wykażemy, że nie jesteśmy gorsze, a to jest pewna różnica:) To nie ja mówię o lepszości, to Ty, Robercie, o tym napisałeś. Ja chcę partnerstwa, ale takiego, w którym nie każe mi się wykazywać, że jestem lepsza od wielu. Natomiast oprócz tego, nie chodzi o jakieś wydumane odczucia redaktorek, czy moje, ale o czyste fakty, mężczyźni jako pewni decydenci przeważają, jak na razie, nie jest to zarzut z serii winy, to raczej kwestia pewnego mechanicznego powielania składów, przyzwyczajenia, niekoniecznie dobrego. Kobiety nie są mniejszością, w moim województwie nawet są większością, więc raczej z mniejszościami nie da się ich porównywać. Prawa mniejszości mają niwelować przede wszystkim brak tolerancji i wykluczenie z powodu pewnej wyjątkowej inności, która nie występuje w społeczeństwie powszechnie i budzi różne lęki. Kobiety występują powszechnie. W związku z czym nie należy ich obecności umniejszać zaliczaniem do mniejszości, w podobnym stopniu występujemy na wsi i w mieście oraz w grupie LGBT.
OdpowiedzUsuńW uzupełnieniu: Sosnowski, Sośnicki, Świetlicki, Podsiadło, Pióro, Zadura, Jarniewicz, Majzel, Majeran, Melecki, Siwczyk, Baran, Bonowicz, Maliszewski, Wencel, Biedrzycki, Koehler, Krynicki, Zagajewski, Barańczak, Kopyt, Konstrat, Kierc, Honet, Dąbrowski, Muszyński, Góra, Różycki, Sendecki, Śliwka, Tkaczyszyn-Dycki, Sośnicki, Szlosarek, Lipszyc, Grzebalski, Gutorow, Jaworski, Klejnocki, Foks - nie muszę być lepsza od wielu z nich, wystarczy, że będę dobra jak niektórzy z nich, mogę chcieć być lepsza od wielu, ale to zupełnie inna kwestia.
OdpowiedzUsuńMoniko, cały czas mówimy o tym samym, a jednak odnoszę wrażenie, że nie czytasz moich postów, tylko wyławiasz pojedyncze słowa, nadinterpretując je. Od samego początku piszę przecież, że wiersz nie ma płci. Albo jest dobry, albo nie - i to wystarczy. Reszta to już pozaliterackie dywagacje. Mój celowo przejaskrawiony wpis o mniejszościach miał pokazać, do jakiego absurdu sprowadza się dyskusję, która nie jest merytoryczną dyskusją o literaturze. A wyłącznie taką być powinna.
OdpowiedzUsuńRobert - piszesz "dobry wiersz nie ma płci" pełna zgoda, tylko z tego ma wynikać,że dobre wiersze piszą głównie mężczyźni? Bo na to niestety wygląda jeśli weźmie się pod uwagę proporcje - to bzdura.
OdpowiedzUsuńTa antologia ma zwrócić uwagę na fakt, iż mamy również poetki. Tak z ręką na sercu powiedz patrząc na spis autorek Antologii - o ilu z nich w ogóle nie słyszałeś? I dlaczego nie słyszałeś? Nie dlatego, że piszą "gorsze" wiersze do mężczyzn i w tym właśnie sęk i o tym tutaj mówimy.
Krzysiu - tak, łatwo formułować takie opinie, daleko nie szukając, kiedy mówi się o tzw "dykcji łódzkiej" kogo się wymienia? na Owczarka, Gawina, Kleszcza, Gajdę, Murowanieckiego i Miniaka przypada tylko jedna Monika Mosiewicz :) czyli jak? u Was też nie ma dobrze piszących kobiet? jakoś nie chce mi się wierzyć, bo sama znam kilka autorek z Łodzi i okolic, które są świetne.
Bez urazy Panowie, ale czasem wydaje mi się, że łatwiej Wam wrzucić nas do worka z napisem "feministki" pełnego stereotypów i niestety uprzedzeń, zamiast zastanowić się czy przez przypadek nie mamy trochę racji.
Magdo, nie mam wpływu na to, kto i co pisze na temat "dykcji łodzkiej" (jeśli w ogóle istnieje takie zjawisko. Jak wspominałem o tym wcześniej, antologia "na grani", którą redagował Przemo Owczarek (mężczyzna) zawierała oprócz Moniki wiersze Madzi Nowickiej, Izy Kawczyńskiej, Justyny Fruzińskiej i Agnieszki Kowalskiej-Owczarek. Z tego widać, że od "wewnątrz" wspomniana przez Ciebie "dykcja" jest w pełni "poprawna politycznie".
OdpowiedzUsuńMagdo, Moniko - nie mam pojęcia dlaczego z uporem ustawiacie nasze rozważania na dużym, czerwonym neonie z napisem - "ATAK"?
Piotr - nie wiem jak Monika, ale ja wbrew pozorom wcale Waszych rozważań w ten sposób nie traktuję. Usiłujemy Wam wraz z Moniką wyjaśnić nasz punkt widzenia w odniesieniu do treści tego postu.
OdpowiedzUsuńPrzykład nominacji Moniki do nagród literackich Twoim zdaniem ma być dowodem na to, że kobiety nie są pomijane w poezji; moim zdaniem jest zgoła inaczej. Odwracając sytuację pytam, a dlaczego tylko Monika? dlaczego prócz Moniki nie nominowano innych autorek za to autorów i owszem? Oczywiście Piotr nie kieruję tego pytania do Ciebie, prowadzimy tutaj rozważania ogólne. Tak, antologia "Na grani" to wyjątek, ale Piotr - ja Wam niczego nie zarzucam, ja podaję przykłady, o "dykcji łódzkiej" przeczytałam u Karola Naliszewskiego stąd powołany przykład.
Czytam Robercie Twoje posty z głęboką uwagą:) I dlatego wyłapuję te różne szczegóły, jeżeli równoprawnienie istnieje wszędzie, to powinno istnieć w języku, a ty piszesz "Niech kobiety walczą o miejsca wyborcze, bo są po prostu lepsze od wielu mężczyzn -podobnie w poezji", a dlaczego nie napisałeś "Niech kobiety walczą o miejsca wyborcze, bo są po prostu dobrymi kandydatkami do sejmu, rządu, dobrymi poetkami", te same kryteria obowiązują tu i mężczyzn i kobiety, a nie kwestia która płeć od której jest lepsza.
OdpowiedzUsuńUstawiamy jako atak, bo zaatakowaliście antologię, że jest zła, bo jest ideologiczna. Jeżeli uważacie, że feminizm jest dobrą ideologią, to czemu antologia z takimi założeniami ma być zła? Ustawiamy się w ataku, bo piszecie o "odczuciach redaktorek", a nie patrzycie na fakty - na podreprezentację kobiet w dyskursie literackim, przy jednoczesnych zapewnieniach, że kobiety piszą dobre wiersze. Nikt z Was jakoś nie zareagował na mój post o jurorach, ani nie napisał "no faktycznie, nie bardzo", ani nie argumentował, że to jest normalne, po prostu zmilczeliście fakty i to jest naprawdę super sposób na to, żeby wykpić feminizm, kobiety i antologię. Mnie to drażni, nie czuję się jak partner w tej dyskusji, mówię argumenty, podaję dowody, a tu się wchodzi w skrajności w postaci parytetu itp., mówi "dialektyka", postponuje i umniejsza każdą próbę pokazania, że podreprezentacja jest faktem. Doprawdy tak trudno powiedzieć : faktycznie, kobiet jest mało, faktycznie należy zadbać, żeby było więcej? To właśnie zmilczanie takich argumentów najbardziej ubliża kobietom, a nie parytety.
Nie było moim zamiarem "zmilczeć" faktu, że w konkursach takich a takich jest w jury tyle kobiet, a tyle mężczyzn. Rozumiem wiec Twoje rozdrażnienie, bo Ty to policzyłaś i wyszło Ci 5:2. Ja tego nie sprawdzam i być może dlatego Ty w swoich słowach powyżej uważasz mnie za "męskiego szowinistę". Być może również dlatego nigdy nie sprawdzałem ile w szkole, do której uczęszczają moje dzieci jest polonistek, a ile polonistów i nie podnosiłem alarmu jeśli tym razem wynik brzmiał 2:5.
OdpowiedzUsuńPiotr nie bardzo rozumiem dlaczego sprowadzasz dyskusję tylko i wyłącznie do tej kwestii? i skąd ów protekcjonalny ton?
OdpowiedzUsuńMoniko, myślę, że zbyt uogólniamy stawiając na przeciwko siebie kobiety i mężczyzn. Niektóre kobiety są właśnie lepsze (nie równie dobre - lepsze) od mężczyzn np. jako nauczycielki czy poetki, a niektórzy mężczyźni są lepszymi poetami czy pedagogami od kobiet. To działa w obie strony - nie równie dobrzy/dobre tylko lepsi/lepsze (albo dobre/dobrzy, lepsze/lepsi, żebyś już mi tego nie wypomniała ;). Nie wyobrażam sobie, żebym wybierając teksty do jakiegoś pisma stwierdził, że skoro wybrałem dwie poetki, to teraz dla równowagi wybiorę dwóch poetów lub odwrotnie. Wybiorę dobre wiersze - dobre, oczywiście, w moim mniemaniu. Na takiej samej zasadzie wybieram Tyskie lub Lecha zamiast Żywca. Kwestia smaku. Nie zastanawiam się, kto stoi i miesza w kotle - facet czy "facetka" (to też specjalnie, nie wyciągaj z kontekstu, proszę). Reasumując, jedne teksty są lepsze od innych i tego nie przeskoczysz. Nie ma znaczenia, kto je pisze, kobieta czy mężczyzna. Nie interesuje mnie dyskusja w stylu "Mężczyźni są dobrymi poetami, a kobiety nie - udowodnij/ obal tezę", bo wolałbym rozmawiać o ludziach; jedni są dobrzy w tym co robią, inni nie - bez względu na płeć. Nie chcę jednak w każdym poście pisać tego samego tylko innymi słowami.
OdpowiedzUsuńTo Piotr napisał: "Uważam, że poezja współczesna nazywana umownie "kobiecą" ma się dobrze i nie ma potrzeby wydobywać jej z "niepamięci" bez względu na wyniki statystyk (ile jest poetów, a ile poetek w rozmaitych antologiach lub na poetyckich festiwalach) ponieważ w grę wchodzi jedynie ocena "jakościowa"."
OdpowiedzUsuńJa uważam, że nie ma się dobrze, statystyki są istotne, jeżeli piszecie, że kobiety piszą równie dobrze, co mężczyźni, to gdzie one są? Dlaczego jest ich mniej? Bo mniej im się chce? Otóż ta antologia pokazuje, że chce im się tak samo. Bo mniej piszą? Ta antologia pokazuje, że piszą równie dużo, na tyle dużo, że nie wszystkie piszące kobiety niestety miały szansę do niej wejść. Kiedy Przemek Witkowski z Bartkiem Sadulskim robili mikrofestiwal poezji pod hasłem "Szukamy nowych głosów, języków albo ciekawych reinterpretacji dawnych dykcji. Żadnych kserografów, epigonów, młodszych braci wieszczów, tylko świeże, poetyckie produkty." nie zaprosili do czytania żadnej kobiety, ani jednej, i to rozumiem, również wszystko nie świadczy o podreprezentacji, o tym, że z powodu niedopatrzeń, niedomówień, powielania schematów o kobietach się po prostu zapomina.
Nie ma oceny jakościowej tekstów kobiecych, jak one są w dyskursie mało obecne. Chyba, że to, że w różnych dotychczasowych antologiach jest mniej kobiet, ma być dowodem na po prostu gorszą ocenę jakościową tych tekstów.
Magdo, o bosz..gdzie Ty wyczuwasz u mnie ten "protekcjonalny ton"?
OdpowiedzUsuńMoniko, pytasz, gdzie są te poetki?
Chociażby u mnie, pokaźny zbiór "żeńskich tomików" - Olga Pietkiewicz, Kamila Janiak, Marta Grunwald, Iza Kawczyńska, Justyna Fruzińska, Monika Mosiewicz, Iza Smolarek, Dorota Ryst, Joanna Mueller, Krystyna Dąbrowska, Justyna Bargielska, Joanna Wajs...dalej, z miejsca, gdzie siedzę nie rozpoznaję tytułów :)))
Znajdzie się miejsce także i dla Magdy Gałkowskiej (niech tylko spróbuje nie podarować swojego debiutu i to z dedykacją!!!)
Odbierasz przytaczane przeze mnie i Roberta argumenty jako działa wytoczone przeciwko "Solistkom", co jest oczywistą nieprawdą, a już skrajnością jest twierdzenie, że w ogóle mogło mi przejść przez myśl, iż nie jesteś dla mnie równorzędną partnerką w dyskusji...bo jesteś kobietą!
Pozostaje pozostać nam przy swoich stanowiskach, nic złego się nie wydarzy z powodu naszej różnicy zdań.
do miłego!
aha...ostatnio wróciłem do lektury "Sprzedawców kieszonkowych lusterek" Joanny Wajs i "Dating Sessions" Justyny Bargielskiej i obie te książki "potargały mną" znacznie. Wiersz pani Justyny zaczynający się od słów; "Pamiętacie nasz ostatni wieczór w Nieporęcie?" uważam za nieskończenie piękny.
OdpowiedzUsuńI Moniko, Magdo, nie jest mi niezbędna do życia wiedza o tym, czy pani Justyna jest buddystką, feministką, jaroszem (jaroszką?), czy może zbiera znaczki.
raz jeszcze pozdrawiam!!!
Co z tego, że te tomiki macie w domu, jak te tomiki nie przekładają się na obecność, dlaczego w Tyskiej Zimie Poetyckiej prze 8 lat istnienia, żadna kobieta nie była jurorem? Bo żadnej nie zaproszono do jurorowania, a dlaczego nie zaproszono? Jeżeli wszyscy faceci mają te tomiki z poezją kobiet, albo większość ma, albo wielu ma, to dlaczego nie? Ja nie rozumiem, dlaczego nie widzicie tej nieobecności, naprawdę nie rozumiem. I znów, piszę o mikrofestiwalu - i cisza. Czuję się jakbym rzucała groch o ścianę. Buddyzm to kwestia wyboru,tak samo zbieranie znaczków, tak samo bycie jaroszem, płeć nie jest kwestią wyboru. Jak mam nie odbierać, że masz coś przeciwko "Solistkom", jak sam pisząc o tej nieprzeczytanej książce, używasz słów "nadużycie", "fałszywa z definicji nuta", femnistyczny dajesz w cudzysłów.
OdpowiedzUsuńI na koniec jedno podstawowe pytanie: czy można zrobić antologię, której autorkami będą wyłącznie kobiety i która jednocześnie nijak nie otrze się o feminizm? Jest to możliwe? Bo moim zdaniem nie i tak naprawdę pisanie w takiej sytuacji o tym, że antologia nie powinna się posługiwać ideologią feministyczną, jest proponowaniem niewydawania takiej antologii, w której są wyłącznie kobiety.
Moniko nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego przez ostatnie lata nie było jurorek w Tyskiej, dlaczego Przemek Witkowski nie zaprosił żadnej poetki? Może o tym nie pomyślał, tak jak z pewnością nie myśli, że to był świadomy akt przeciwko poezji kobiecej w tym kraju. Tomiki, o których wspominasz w przeważającej większości sam kupiłem, nabyłem je za własne pieniądze w roli klienta określonej propozycji poetyckiej. Śmiem przypuszczać, że nie sprzedały się wyłącznie w jednym egzemplarzu, a to już rynek, a jak rynek to obecność. Sprawdź, cytowany przez Ciebie fragment nie dotyczy przecież feminizmu, a wypowiedzi autorstwa pani Beaty Gduli i odnosi się bezpośrednio do ustawiania przyszłej antologii jako instrumentu walki płci (tej poetyckiej). To prawda, płeć nie jest kwestią wyboru, ale czy naprawdę uważasz, że ona powoduje, że jest Ci ciężej funkcjonować w niszy, którą jest współczesna poezja , niż dajmy na to mnie? Czy uważasz, że ja mam "z górki", bo jestem mężczyzną, a w dodatku zrzucam lawinę kamieni na te drobne postaci u podnóża pagórka zadzierające głowę do góry, żeby zobaczyć mój slalom? Czy bez drżenia powieki każdą antologię, w której spisie treści występować będą wyłącznie mężczyźni uznasz za antologię patriarchatu przeciwko drugiej płci?
OdpowiedzUsuńWidzimy to inaczej, a różnica wynika z innego rozłożenia akcentów i używania innej skali.
Nikt nie zarzuca, że to są świadome akty i ja to wyżej pisałam, chodzi o zaniedbania, niedopatrzenia i powielanie schematów. Cytat z Beaty Guli nijak się nie odnosi do walki płci, sorry, ale masz tam napisane: "A poważnie kochani to jest książka nie dla was, znaczy dla was w drugiej kolejności, a w pierwszej dla pozyskania czytelników dla poezji, męskiej także”. Gdzie tu jest o walce płci, czy ja czytać nie umiem?
OdpowiedzUsuńNie uważam, że masz z górki, uważam, co podkreślam cały czas - kobiety są niedoreprezentowane w dyskursie poetyckim. Każda antologia, która będzie próbowała być antologią przekrojową, której kryteria nie będą opierały się na płci wprost, a jednocześnie będzie miała kiepską reprezentację kobiet będzie antologią męskiej dominacji, tylko jeszcze raz, ta dominacja tutaj nie wynika z chęci poniżania kobiet, ona wynika tutaj z zaniedbań, z braku zastanowienia, z niedopatrzeń, z powielania schematów. Fakt, że kobiety się organizują, nie oznacza, że chcą z facetami walczyć, nie na tym polega feminizm, chcą po prostu siebie zaakcentować, nie w opozycji do mężczyzn, a w świecie poetyckim chcą się zaakcentować, żeby łatwiej było je znaleźć, do nich dotrzeć i na ten przykład zaprosić do jurorwania w Tyskiej Zimie Poetyckiej.
A Adaś Wiedemann mawia, że nie lubi Kazi Szczuki, bo ona podchodzi do każdego faceta tak, jak gdyby mu chciała jaja urwać. Kobiece ruchy mają coraz częściej binladenowski wymiar. Pozdrawiam Monikę, Martę, Piotra i Roberta. Izabela z Flemmingów Czartoryska, pani na Puławach, pewnie nie rozumiałaby, o co tu biega. Ten świat skończy się wyciem, nie śpiewem. Ja wybieram Lecha i Żywca.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie też boli, że w drugiej turze wyborów prezydenckich nie ma zagwarantowanego miejsca dla przedstawicielki płci umęczonej. Dajcie spokój tym dyskusjom. Niejednokrotnie byłem jurorem w konkursach poetyckich. Praktyka była prosta: wraz z innymi parzystokopytnymi wpierwej, niźli zasiedliśmy do uczonej dysputy, kazaliśmy sekretarce (tak, te niższe stanowiska za sprawą "szklanego sufitu" i "lepkiej podłogi" przynależą kobietom) zdeszyfrować godła. Potem ustalaliśmy, że poetkom należą się dla niepoznaki dwa wyróżnienia. To pozwalało na znacznie zaoszczędzenie czasu (by wystarczyło go zaledwie na schłodzenie 0,7 litra Finlandii), bo wśródek setek zestawów 70% nadsyłają właśnie Ewy. I już. Się gra, się ma...
OdpowiedzUsuńSorry, szkolny błąd w odwołaniu się do autocytatu. Nie można rozpatrywać wypowiedzi p. Beaty bez jej zderzenia z kontekstem wypowiedzi pań Joanny Mueller i Kazimiery Szczuki o "wybijaniu się na niepodległość" (z ucisku?) i "brakującym ogniwie" (z powodu zaniedbań ocierających się o cenzurę?).
OdpowiedzUsuńWstałem dziś wcześnie, bo tekstura mnie obudziła. Wczoraj wieczorem głośno powtarzałem to słowo po wielekroć, a wiedzieć Wam trzeba, iż byłem sam w domu (rodzina na wsi), i wydawało mi się, że już je wtłoczyłem do opornej materii mojego umysłu. O święta naiwności! Z tekstury wyszła mi faktura, tektura, mikstura, konfitura, a nawet Bonawentura. Wstyd mi, Joanno Mueller, ale odtąd będę sławił giętką Twą mowę. Tak żebyś miała i brzozę, i konika polnego, i gila.
OdpowiedzUsuń"Ocierająca się o cenzurę"? Nigdzie tego nie ma, jest mowa o przemilczaniu, pomijaniu, Piotrze, sam dopisujesz do tego cenzurę, sam dopisujesz ucisk, sam dopisujesz, że to atak na facetów. Wybijanie się na niepodległość? A nie widzisz tego, jak język jest naznaczony patriarchatem, jak jest nierówny? Bo języka nie da się zmienić tak szybko jak innych rzeczy, czy to źle, że kobiety szukają głosu wyłączonego spod tego panowania patriarchatu w języku? Jakieś mam takie wrażenie, że wielu mężczyzn, jak słyszy feminizm, jak słyszy o tym, że kobiety chcą być bardziej niezależne i niepodległe, to od razu czuje wewnętrznie, że to jakiś zamach na nich. Nie jest to zamach, chodzi o wydobycie na światło:) Naprawdę, nikt nie mówi, że przemilczenia były świadome i były aktem poniżania i ucisku. Jeszcze raz: chodzi o zaniedbania, o mechaniczne powielanie schematów, również tych nazwiskowych w imprezach, w konkursach, w czasopismach itd. Feminizm, to nie walka z facetami o zastąpienie patriarchatu matriarchatem ((Jakkolwiek z drugiej strony, pomyśl ile to wymaga powściągliwości, żeby patrząc na historię, nie chcieć odwrócić na jakiś czas proporcji i faktycznie tego matriarchatu nie wprowadzić.)- to jest radykalne, feminizm to przede wszystkim uznawanie tych różnych wartości, które są domeną kobiet, za równie cenne, co inne wartości i dawanie im równie cennego miejsca i szukanie jakie to są wartości, bo nie chodzi o te, które stereotypowo od wieków wiąże się z kobietami, od tych wieków, w których kobiety nie miały głosu (ani wyborczego, ani naukowego, ani politycznego, a literacki wyjątkowo sporadycznie). A Guli, to akurat chodziło głównie o to, że to nie jest książka dla piszących i krytyków, co łatwo było odczytać, w tym kontekście, w którym jej post poszedł, oraz co wynikało z całości tego posta.
OdpowiedzUsuńStrasznie fajna ta rozmowa, dla jej uzupełnienia wskazuję jeszcze na zapoznanie się z lekturą "Projektu mężczyzna" (to poszerzy horyzonty patriarchatu) natomiast nad zagadnieniem płciowości wiersza warto zastanowić się po przeczytaniu dość miłej książeczki wspomnianego powyżej Karola Maliszewskiego - Sajgon.
OdpowiedzUsuń