Autor: Krzysztof Kleszcz
Z pewną nieśmiałością - wklejam tekst autorstwa Piotra Groblińskiego z łódzkiego "Kalejdoskopu" (nr 3/2009)
Dywersyfikacja źródeł poezji
Kryzys gazowy sprawił, że wszyscy zaczęli się nagle interesować źródłami energii. Czym zasilać nasze elektrownie i domowe piecyki? Czym się ogrzać zimą, a schłodzić latem? Wszyscy pytają, niektórzy próbują nawet znaleźć odpowiedź. Dywersyfikacja dostaw zainteresowała też łowców metafor, którzy próbują coś z tego wycisnąć. Ja też próbuję.
Wyobraźmy sobie, że piękno, prawda i duchowość to energetyczne surowce, któe napędzają naszą cywilizację. Ogromne złoża rozmieszczone są na całym świecie, tyle że głęboko pod ziemią, głęboko pod powierzchnią zdarzeń. Poszukiwania są żmudne i kosztowne, a odwierty to wielka loteria. Dlatego większość stawia na import z rejonów artystycznie bogatszych. Rurociągami kulturalnych czasopism płyną z Paryża czy Nowego Jorku strumienie idei i powieści. Tankowcami obrazów przywozi się z Hollywood czy Bollywood miliony filmowych klatek. Eksploatacja rodzimych złóż jest podobno nieopłacalna.
Prowadziłem ostatnio w Tomaszowie Mazowieckim spotkanie poetyckie z Krzysztofem Kleszczem. Po przybyciu na miejsce - zupełne zaskoczenie. Na sali trzeba dostawiać krzesła, gdyż przygotowano tylko sto miejsc, a ludzi jest dużo więcej. Jest wiceprezydent miasta, są dyrektorzy instytucji kulturalnych, panie w eleganckich toaletach i młodzież licealna (mimo ferii). Ludzie słuchają, kupują książki, rozmawiają. Atmosfera święta.
Zaczynamy spotkanie. W swojej wypowiedzi wykorzystuję gazową metaforę. Szczęśliwe miasto, które ma poetę - parafrazuję Miłosza. To tak jakby w okolicy uruchomiono naftowe szyby. Jest praca, przyjeżdżają specjaliści, buduje się drogę i sklepy. Artysta jest właśnie takim urządzeniem do wydobywania poezji spod powierzchni zjawisk. Nie jest geniuszem, twórcą piękna, nadczłowiekiem. Potrafi sprawić, że wieczory takie jak ten dochodzą do skutku. Następnie poeta zaczyna czytać. Blok wierszy rozpoczyna piękny aforyzm: Budzę się na dobre i dobre przychodzi. Zaczynam wierzyć, że oto Tomaszów budzi się na dobro, piękno i prawdę.
Czasami słyszę głosy artystycznych maksymalistów, koneserów domowych bibliotek, którzy zaproszeni na spotkanie z debiutantem, uderzają w znajomy ton: mam w domu wspaniałe wydanie Rilkego, Eliota, Kawafisa, Lorki i Brodskiego - po co mi jeszcze młoda łódzka poezja? Ale tu możesz zobaczyć żywego autora, porozmawiać z nim, posłuchać jak czyta - argumentuję bez wiary w sukces. Nie słuchają. Niektórym wystarcza czytanie Rilkego, innym wystarcza nawet posiadanie go na półce. Ja wierzę jeszcze w rozmowę, w spotkanie, wierzę, że klasycy też kiedyś byli młodzi i mało znani, że talent może się rozwijać. Wierzę w wodne elektrownie na małych rzeczkach i poszukiwanie wielkiej ropy gdzieś pod Łodzią.
Piotr Grobliński
Zdjęcia z wspomnianego spotkania -> tutaj
A tu jeszcze kilka zdjęć z archiwum Marzeny Łukaszuk:
Z pewną nieśmiałością - wklejam tekst autorstwa Piotra Groblińskiego z łódzkiego "Kalejdoskopu" (nr 3/2009)
Dywersyfikacja źródeł poezji
Kryzys gazowy sprawił, że wszyscy zaczęli się nagle interesować źródłami energii. Czym zasilać nasze elektrownie i domowe piecyki? Czym się ogrzać zimą, a schłodzić latem? Wszyscy pytają, niektórzy próbują nawet znaleźć odpowiedź. Dywersyfikacja dostaw zainteresowała też łowców metafor, którzy próbują coś z tego wycisnąć. Ja też próbuję.
Wyobraźmy sobie, że piękno, prawda i duchowość to energetyczne surowce, któe napędzają naszą cywilizację. Ogromne złoża rozmieszczone są na całym świecie, tyle że głęboko pod ziemią, głęboko pod powierzchnią zdarzeń. Poszukiwania są żmudne i kosztowne, a odwierty to wielka loteria. Dlatego większość stawia na import z rejonów artystycznie bogatszych. Rurociągami kulturalnych czasopism płyną z Paryża czy Nowego Jorku strumienie idei i powieści. Tankowcami obrazów przywozi się z Hollywood czy Bollywood miliony filmowych klatek. Eksploatacja rodzimych złóż jest podobno nieopłacalna.
Prowadziłem ostatnio w Tomaszowie Mazowieckim spotkanie poetyckie z Krzysztofem Kleszczem. Po przybyciu na miejsce - zupełne zaskoczenie. Na sali trzeba dostawiać krzesła, gdyż przygotowano tylko sto miejsc, a ludzi jest dużo więcej. Jest wiceprezydent miasta, są dyrektorzy instytucji kulturalnych, panie w eleganckich toaletach i młodzież licealna (mimo ferii). Ludzie słuchają, kupują książki, rozmawiają. Atmosfera święta.
Zaczynamy spotkanie. W swojej wypowiedzi wykorzystuję gazową metaforę. Szczęśliwe miasto, które ma poetę - parafrazuję Miłosza. To tak jakby w okolicy uruchomiono naftowe szyby. Jest praca, przyjeżdżają specjaliści, buduje się drogę i sklepy. Artysta jest właśnie takim urządzeniem do wydobywania poezji spod powierzchni zjawisk. Nie jest geniuszem, twórcą piękna, nadczłowiekiem. Potrafi sprawić, że wieczory takie jak ten dochodzą do skutku. Następnie poeta zaczyna czytać. Blok wierszy rozpoczyna piękny aforyzm: Budzę się na dobre i dobre przychodzi. Zaczynam wierzyć, że oto Tomaszów budzi się na dobro, piękno i prawdę.
Czasami słyszę głosy artystycznych maksymalistów, koneserów domowych bibliotek, którzy zaproszeni na spotkanie z debiutantem, uderzają w znajomy ton: mam w domu wspaniałe wydanie Rilkego, Eliota, Kawafisa, Lorki i Brodskiego - po co mi jeszcze młoda łódzka poezja? Ale tu możesz zobaczyć żywego autora, porozmawiać z nim, posłuchać jak czyta - argumentuję bez wiary w sukces. Nie słuchają. Niektórym wystarcza czytanie Rilkego, innym wystarcza nawet posiadanie go na półce. Ja wierzę jeszcze w rozmowę, w spotkanie, wierzę, że klasycy też kiedyś byli młodzi i mało znani, że talent może się rozwijać. Wierzę w wodne elektrownie na małych rzeczkach i poszukiwanie wielkiej ropy gdzieś pod Łodzią.
Piotr Grobliński
Zdjęcia z wspomnianego spotkania -> tutaj
A tu jeszcze kilka zdjęć z archiwum Marzeny Łukaszuk:
a Jan Kulczyk widzac te trendy wierci w srodku Poznania. Wiec mozna gdybac kulturalnie o dywersyfikacji a mozna po prostu zarobic na tym trendzie. Zgadnijcie co lepsze ;)
OdpowiedzUsuń