niedziela, 6 lutego 2011

Gigańci tańczą (poezja ulicy)




Niedziela, „pchli targ” na giełdzie samochodowej w Łodzi. Szukam trzech ogrodowych figurek murzyńskich muzyków jazzowych, które dzień wcześniej widziałem na podobnym targu w Piotrkowie Trybunalskim. Wtedy nie zdecydowałem się ich kupić, dziś chciałbym. Wreszcie odnajduję handlarza z Piotrkowa, niestety, jeszcze wczoraj zostały sprzedane. Skoro jednak już tutaj jestem, kupuję stare wydanie „Biesów” Dostojewskiego i „The Doors” Olivera Stone’a na dvd. Podaję sprzedawcy banknot 50 złotowy (należność 18 złotych), ale ten nie ma jak wydać. Zwracam się do człowieka stojącego obok, na którego twarzy wypisana jest cała historia PRL-u – i jako bonus – przeszło dwie dekady „nowego, wspaniałego świata”; faceta usiłującego sprzedać swój nieatrakcyjny towar (m.in. książki Putramenta). Jest ubrany jak statysta „żywcem” ściągnięty z planu filmu „Przepraszam, czy tu biją?” (jesionka i futrzana czapka z daszkiem). „Przepraszam, rozmieni mi Pan 50 złotych?” – pytam. W odpowiedzi słyszę: „Panie, jak ja bym miał 50 złotych, to bym sobie życie ułożył!”.
(p)

2 komentarze: