Koledzy nauczają. I wyobrażam to sobie, jak w nieodległym czasie każdy z nich staje się dla swoich uczniów kolejnym wcieleniem Maharishiego Mahesh Yogiego, a ŚFK okazuje się być nowym Rishikesh. Te wibracje – drżący tembr nakładających się wzajemnie na siebie głosów, zapach kadzideł – i dźwięki „When My Gitar Gently Weeps” lejące się gdzieś z offu… A więc przybywajcie po poetyckie oświecenie światłoczuli. Sznycel* (o, przepraszam!). Słowo na Was oczekuje!
* na wypadek, gdybyście jednak nie mieli ani grama talentu.
* na wypadek, gdybyście jednak nie mieli ani grama talentu.
(p)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz