niedziela, 22 marca 2009

Lampa i mrok


Autor: Piotr Gajda

W najnowszym numerze „Lampy” w dziale „Książki” ukazała się recenzja mojego tomiku (obok książek Agnieszki Wesołowskiej, Sławomira Matusza, Iwony Kacperskiej, Dawida Markiewicza, antologii poetyckiej „Na grani”, Emilii Romaniuk i Bartosza Konstrata). Z jednej strony jest to dobra wiadomość, z drugiej nie bardzo, bo nie jest ona entuzjastyczna. Jej autorem jest Paweł Kozioł i chyba waśnie w tym tkwi cały problem (do recenzenta też trzeba mieć szczęście). Na samym początku własnej pracy recenzent deklaruje: „Sytuacje, w których pełnienie ról krytyka i poety przez tego samego osobnika pakuje go w poważne recenzenckie kłopoty, zdarzają się znacznie rzadziej, niż głosi popularna mitologia zawodów literackich”. Hmmm, znając poetycką twórczość Pawła Kozła osobiście uważam, że to nie on powinien recenzować „Hostel”. No cóż, posyłając własną książkę do redakcji pisma literackiego recenzenta się nie wybiera, a na pewno wypada uszanować jego opinię. Przyjrzyjmy się jej.
Najpierw mamy subiektywną opinię krytyka – „Poważniejszego rodzaju monotonią epatuje Piotr Gajda…Wypenił on cały tomik (…) wierszami, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się w dobrej książce dobrego poety – ale w niewielkiej ilości i jako te słabsze.”. A więc według Pawła Kozła jestem poetyckim „średniakiem”, ok. – nie jest źle, bo publikuje się mnóstwo niedobrej poezji, ale dobrze wcale. O wiele poważniejszym zarzutem jest ten dotyczący monotonii, bo jak pisze recenzent; „W zasadzie trudno nawet powiedzieć, co zawiniło – nie da się w tej książce znaleźć linijki ewidentnie puszczonej, jest za to konsekwencja w emitowaniu głosu bądź z wnętrza nie do końca oswojonego pokoju, bądź ze środka sytuacji rodem z prognozy pogody (…)”. Stąd twierdzenie, że zrealizowałem swój zamysł poetycki, w sposób konsekwentny, warsztatowo poprawny jest zarzutem podobnym do tego, że wyjechałem na ulicę na rowerze, który miał dwa koła i sprawne hamulce, a powinienem jechać bez nich i z górki. Paweł Kozioł zupełnie nie rozpoznał konstrukcji mojej książki, której podporządkowałem wszystko – tematykę wierszy, ich układ i dykcję. A wszystko po to, żeby wydobyć z niej obrazy nieoswojonego domostwa, naszej w nim obcości, wnętrz, które nas wykluczając jednocześnie nas zamykają w sobie, nie dopuszczając do uczestniczenia w świecie podległym nieustannym, zbyt szybkim dla nas przemianom. Tego nie da się napisać w rytmie hip-hop, drogi Panie Pawle! Przy czym Paweł Kozioł wskazuje na dwie przyczyny, które powodują, że „Hostel” nie jest według niego udaną próbą poetycką; „jedną (…) jest składnia powodująca postępujące zmatowienie głosu (proste i krótkie zdania układane wobec siebie równolegle bez niczego, co znacząco zaburzy ich tok; analogiczny jest również sposób sytuowania względem siebie wierszy składających się na tomik)”. Znowu odsyłam krytyka do konstrukcji tomu i jednocześnie jestem mu niezmiernie wdzięczny za określenie „zmatowienie głosu” – o tu, tu, był Pan niespodziewanie blisko!!!
Czas na drugą przyczynę mojego niepowodzenia, którą jest; „…dominujące wrażenie bezcelowości tej poezji. PG jest człowiekiem, który umie pisać (…) ale chyba jeszcze nie znalazł właściwego by pisać powodu”. Świetnie, w tym miejscu wreszcie dostajemy czarno – na białym, dlaczego pomimo wszelkich cech udanej poetyki (w tekście są wskazania na niezwykle udane frazy), nie jest ona takową dla krytyka!!!! Spoglądając na metrykę Pawła Kozła jestem pewny, że w końcu dowie się, po co napisałem „Hostel”. Ale, czego ogromnie żałuję i biorę za swój „poetycki pech”, niestety, nie wcześniej niż za dwadzieścia lat…

W tym samym artykule Paweł Kozioł recenzuje antologię łódzkich debiutantów „Na grani” (dla porównania: recenzja Marcina Orlińskiego tutaj). Całość można przeczytać w marcowej „Lampie” nr 3 (60).

6 komentarzy:

  1. Piotrze, pozytywna recenzja w "Lampie" byłaby dużo bardziej podejrzana. Zdecydowanie unikam książek polecanych przez to czasopismo. Tak więc to chyba jednak paradoksalnie dobry znak. /mm

    OdpowiedzUsuń
  2. "Hostel" Piotra Gajdy, łódzkiego poety, reprezentuje biedę.

    OdpowiedzUsuń
  3. biedę?
    zbyt enigmatycznie, żeby móc zinterpretować. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Piotrze, hiphopowy ziomal Kleszcz z pewnością wyjaśni stwierdzenie, które z prawdziwą krytyką nie ma nic wspólnego.
    Uważam natomiast, że nie warto polemizować z krytykami, niech plują żółcią jak lubią, każdy czytelnik i tak sam wyciąga wnioski - nikt z rozumnych nie lubi, gdy się myśli za niego ;-)
    Pozdrawiam!
    TB

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Piotrze, zamysł przedstawiania nudy i monotonii życia nie pociąga za sobą konieczności pisania w sposób monotonny na *wszystkich* poziomach konstrukcji wiersza i książki (układ, rytm, składnia, tematyczna jednorodność). W ten sposób bowiem produkuje się rowery trójkołowe, z podwójnym łańcuchem oraz bocznymi światłami pozycyjnymi. Błąd nie ma tu nic wspólnego z celem produkcji takiego trycykla, tylko z przesadą w dodawaniu pożytecznych w zasadzie elementów.

    pozdrawiam

    Paweł Kozioł

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Pawle!

    Moim zamysłem była melancholia (i wszystkie wiersze są jej podporządkowane). Żałuję, że dla Pana jawią się one jako utwory monotonne, nudne, ale nie melancholijne. Co do argumentu w postaci trycykla...posłużę się równie obrazowym, retorycznym pytaniem; czy na płycie z mszą beatową oczekuje Pan na skoczny kawałek?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń