poniedziałek, 29 lutego 2016

Nagroda im. Adama Włodka dla Marcina Orlińskiego

Fundacja Wisławy Szymborskiej postanowiła przyznać Nagrodę im. Adama Włodka za rok 2015 poecie Marcinowi Orlińskiemu na napisanie tomu wierszy o roboczym tytule „Państwo środka”. Zgodnie z regulaminem - nagrodę stanowi stypendium na realizację nagrodzonego projektu.

Marcin Orliński (ur. 1980) – poeta, prozaik, krytyk literacki. Wydał tomy wierszy Mumu humu (Kraków 2006), Parada drezyn (Łódź 2010), Drzazgi i śmiech (Poznań 2010), Tętno (Łódź 2014), zbiór krótkich utworów prozatorskich Zabiegi (Poznań 2014) oraz książkę krytycznoliteracką Płynne przejścia (Mikołów 2011). Publikował m. in. w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Newsweeku”, „Tygodniku Powszechnym” i „Twórczości”. Redagował rubrykę poetycką w „Przekroju” i serię wydawniczą Biblioteka Debiutów przy „Zeszytach Poetyckich”. Jego wiersze były tłumaczone na języki angielski, niemiecki, francuski, szwedzki, rosyjski i ukraiński. Mieszka i pracuje w Warszawie. Oficjalna strona: www.marcinorlinski.pl.

Nagroda im. Adama Włodka została ustanowiona na mocy testamentu pozostawionego przez Wisławę Szymborską. Nagrodę tę, w formie stypendium, Fundacja przyznaje za projekt na napisanie książki o charakterze literackim, literaturoznawczym lub przygotowanie przekładu. 
Jest to Nagroda dla młodych twórców – pisarzy, poetów, tłumaczy, badaczy i krytyków literackich, którzy nie ukończyli 35 roku życia i opublikowali już wcześniej przynajmniej jedną książkę.

Laureatami I edycji Nagrody im. Adama Włodka zostali Mikołaj Łoziński (na napisanie powieści o roboczym tytule „Rodzina Stramerów”) oraz Miłosz Waligórski (na przygotowanie przekładu antologii poezji serbskiej na język polski „Serce i krew”).

Więcej o Nagrodzie im. Adama Włodka na stronie:

piątek, 19 lutego 2016

Paul żyje

EL VY - "Return to the Moon", 2015.


EL VY to skok w bok wokalisty zespołu The National (jeśli nie ktoś nie zna - to koniecznie nadrobić, bo są wielcy - opisałem płytę "Alligator", ale jeszcze wyżej stawiam "High Violet" i "Trouble With Find Me").
Wspomniany Matt Berninger razem z nieznanym mi bliżej Brentem Knofem stworzył płytę, która skutecznie wciągnęła mnie w swój gitarowo-syntezatorowy dziwny świat. Nie pomnę już ile razy odsłuchałem "Paul is Alive".

Pierwsze wrażenie, że ktoś tu śpiewa tonem szczęściarza, którzy zdrapał w zdrapce milion złotych. Wrażenie misz-maszu, wariactwa, odurzenia świeżym powietrzem, zachwytu słońcem, nowym basenem, trampoliną. Tak jest np. w surrealistycznym utworze tytułowym: "Powrót na Księżyc, umieram." - robię sobie jaja.
W drugim utworze ("I'm The Man to Be") słyszę szaleństwa podobne do pierwszych płyt Becka, jakieś rozmowy telefoniczne, niecenzuralne słowa, ktoś się zamienia z kimś na rozum.
Trzeci utwór - "Paul Is Alive" jest wielki. Wspomnienie słodkiego dzieciństwa i gwiazd w zupie. I tego, że matka Matta zapewne wierzyła, że Paul (Mc Cartney) nie żyje - była przecież cała masa dowodów na to np. idący boso na okładce "Abbey Road"... Tymczasem Paul żyje i to jest piękne! Carpe diem! Refrenem "Nobody stays above / Out in the waves of love / Nobody stays above / Out in the waves of love / Inside the Jockey Club / I’m even with heaven" można by uratować wieloryby wypływające uparcie na wybrzeże.

W "Need a Friend" Matt wyrzuca z siebie: "I don't need your love", krzyczy "Heartbreaking, heartbreaking!" - i to może być przebój.
"Silent Ivy Hotel" zaczyna się jak jakaś koszmarna kołysanka... dalej jest miłość, miłość, hel w powietrzu, martini w basenie.
W "No Time to Crank the Sun" - moim numerze dwa - najpierw mamy dużo spokoju: pianino, wokal i mruczenie, by w refrenie otrzymać solidną dawkę patosu. Świetna realizacja, mistyczne chóry (jakieś luźne skojarzenie z pomysłami zespołu Red Box).
"It's a Game" - o smutku z powodu śmierci nijakiego Didi z zespołu Minuteman z Kalifornii (to odległe wspomnienie - Matt miał wtedy 14 lat).
"Sleeping Light" z cieplutkimi klawiszami, chórkami - tęskne powtarzane "Nie mogę być sam" - ma niepowtarzalny klimat (wolne skojarzenie: Morcheeba).
"Sad Case" - mocny, rockowy, klimatyczny (i znów coś przypomina, tak! The Afghan Whigs) - pięknie przechodzi w taneczne, genialne, zaledwie dwuminutowe "Happiness, Missouri" - w prawdziwe future disco! W obu są przyjemnie hałaśliwe sola gitary.
Zakończenie niespodziewanie rzewne - "Careless" z podniosłym chórem z syntezatora. Didi, czego chcesz ode mnie? Właśnie Didi, odpuść.

czwartek, 18 lutego 2016

Dobrze ustrzelone kadry, pękające arbuzy

Krystyna Dąbrowska "Czas i przesłona", Wydawnictwo Znak, Kraków 2014.

Że poezja nie musi nurzać nas w niepokoju - wiem, ale napisać wiersze afirmujące rzeczywistość jest dużo trudniej. Na każde potknięcie czyha nieznośna ckliwość. A Krystynie Dąbrowskiej - bez wątpienia - udaje pisać tak, że przy lekturze śpiewa się "jest pięknie", a zęby nie bolą od lukru.

Kto chce uznać to za wadę - niech uzna. Tu nie czeka nas przedzieranie się przez gąszcz znaczeń.
I jeśli nie lubisz zachwycać się światem - odłóż ten tomik, weź jakiś inny, z łatwością znajdziesz taki, który dostarczy ci niezbędną dawkę czerni, czadu, goryczy, czy na co tam czekasz...

Tytuł. Ważne są: czas i przesłona. Kto ma "cyfrówkę", nie będzie wiedział, o co chodzi. Pisanie poezji ma wiele z robienia zdjęć staromodnym aparatem Leica. Te wiersze to - bardzo często - dobrze ustrzelone kadry. Tomik rozpoczyna właśnie taki kadr: "staruszka wyjmuje kefir z siatki. / Nad nimi one." Dalej o ptakach: "Rudy i szary, cisza i dźwięk, ogień i popiół." Piękne frazy: "Posągowy jak bożek w ołtarzowej niszy / albo portret przodka w medalionie.", cymesiki.
Oto sztuka wyprowadzić wiersz ze zdań: "robimy postój", "patrzymy na ludzi", z przyglądania się temu, co inne i nie oburzaniu się na inny niż nasz system wartości, np. na "odkryte pępki, czujne celowniki".

Piękna jest metafora popsutej drabiny strażackiej ("Twarze"). Zdaje się gadać do mnie: ludzie są fascynujący, wielcy - porozmawiaj, spójrz w oczy, bądź blisko, wesprzyj.

"Gość z Leicą" to wiersz o mistrzu fotografii. Ha! Jakby opisywał mojego przyjaciela: "Ile wiedział o ludziach, / znać też po tym, jak pokazywał bezludzie: / drzewo na śniegu, pocięte, / które zachowało swój kształt, (...)" Jakby opisywał jego zdjęcia: "Bo co opowie lepiej koronację króla, niż binokle tyczkowatej damy, którą dwaj dżentelmeni wzięli za ramiona, by wyciągając szyję, mogła widzieć?"
Krzysztof, co prawda fotografuje Pentaxem, ale to może być o nim. Wszystko się zgadza: "Był nimi i był obok, wędrował, podpatrywał, cierpliwy, szybki, skromny i bezczelny. W lizbońskim kościele sfotografował spowiedź / tak, że słychać szept wyznawanej winy."

Dąbrowska pisze o wrażeniach z wycieczki do Gruzji, czy na szczyt Etny. Umie ze spostrzeżenia urobić godną frazę: np. gdy obserwuje gruzińskie powitanie: "Może powinniśmy tak się bóść / na powitanie naszych rogatych dusz."

Jest kilka erotyków (podobnie jak w nagrodzonych Nagrodą im.Wisławy Szymborskiej "Białych krzesłach"). Przykład: "Nie umiem mówić my, chyba że my / to myślnik miedzy ja i ty, który czasem przewodzi iskrę, a czasami / jest przeciąganiem liny."
Albo w wierszu "Łopian" o miłości Adama i Ewy, o pierwszym zwątpieniu, jak to w ziemskiej, nie rajskiej już miłości: "Kiedy oboje przestają w to wierzyć, / pojawia się gąszcz łopianów / z ich wspólnej górskiej ścieżki." Skojarzenie naprowadziło mnie na "Sklepy cynamonowe", bo łopian to u Schulza: "paroksyzm szaleństwa", to co rośnie "z dzikim impetem na wszystkich punktach, w dwójnasób, w trójnasób, w inny jakiś wyrodny czas, w nieznaną dymensję, w obłęd." No i wiersz urósł genialnie!

Zachwyt brzmieniem bębnów i widokiem tańczących, naiwna wiara, że wózek nędzarza - sprzedawcy krowiego łajna, daje mu pełnię szczęścia, pochwała niszowości ("Ten obraz nie nadaje się na kubek ani magnes") - to kolejne tematy.
Spodobała mi się szczególnie refleksja nad bezdusznym systemem, który konstruując pytania zabezpieczające hasło dostępu do konta, pyta nas o rzeczy tak intymne, że nie sposób wyłączyć uczucie ("Security questions").
A to króciutkie "Rozbudowa uniwersytetu" - cytuję w całości: "W nowym budynku wydziału biologii / parapety najeżone / szpikulcami przeciw ptakom." - czyż nie genialne?

"Po co ci to, przecież idziemy na śmierć" - pada w jednym z wierszy. Może służyć, też jako pytanie o taką poezję. Niech każdy sobie odpowie, czy potrzebne mu opisy czystej radości, ciepłego dnia, rozluźnionego pisma, pękających arbuzów, które odsłaniają rubinowy miąższ.

Lista zgłoszeń do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej

Na stronie internetowej Nagrody im. Wisławy Szymborskiej ukazała się lista książek poetyckich zgłoszonych do nagrody.  Wśród uznanych nazwisk: Marcin Świetlicki z "Deltą Dietla", Łukasz Jarosz "Kardonia i Faber", Jerzy Jarniewicz "Woda na Marsie"... zresztą proszę zerknąć na listę w pdf. Wszystkich książek jest 209!
Zaskoczył mnie brak książki Ewy Lipskiej "Czytnik linii papilarnych" - książka wydała mi się nawet przesadnie "szymborska", z nieznanego mi powodu Wydawnictwo Literackie nie zgłosiło książki do konkursu.