Na łamach e-kalejdoskop.pl ukazała się recenzja mojej książki autorstwa Tomasza Cieślaka.
Ironia? Zamiast łez?
Tym razem zacznę nietypowo – monotonnym, alfabetycznym
wymienieniem: all inclusive, chwilówka, full wypas, fun, gratis, grill,
info, joga, jogurt light, lajk, lans, level, mp3, outlet, Photoshop,
program kulinarny, promocja, reklama, selfie, serial, sms, sondaż, spot,
szacun, tortilla, wi-fi, wow!
Witajcie w dzisiaj! – można by zawołać, czytając „Pański płaszcz”,
najnowszy zbiór wierszy tomaszowskiego poety Krzysztofa Kleszcza. Nawet
jeśli do końca nie wiemy, co niektóre wymienione w pierwszym akapicie
wyrazy znaczą albo w jakich okolicznościach się ich używa, na pewno się z
nimi zetknęliśmy – i stykamy w wierszach tomaszowianina. Ambicją autora
tych liryków jest bowiem sportretowanie współczesności w jej możliwie
wielu odsłonach i aspektach. Bynajmniej nie z zachwytem, lecz przeciwnie
– w poczuciu, że świat (i w jakimś stopniu, jakkolwiekbyśmy się
bronili, my z nim) głupieje w bylejakości, banale i konsumpcji,
zatracając to, co było dotąd jego prawdziwą wartością. „Pański płaszcz”
to zbiór utworów powstałych z etycznej pasji, z niezgody na rozpad
rzeczywistości i człowieczeństwa, z tęsknoty za harmonią i prawdą.
Kleszcz jest przy tym poetą bardzo wyraźnie świadomym, że mówi do
dzieci swojego czasu, nie proponuje więc lekcji etyki. Nie kreuje
bohatera lirycznego, który byłby wyraźnie ponad to wszystko, co widzi (i
co gnije) wokół. On tylko starannie zbiera i opisuje, jakby nie chciał
niczego pominąć, niczego zbyć milczeniem – bo robi to z autentyczną
zaciekłością. Chyba nawet zresztą gromadzi aż nazbyt starannie, opisuje
nazbyt szczegółowo, ponieważ wywołuje u odbiorcy efekt niezdrowego
zaciekawienia, zapraszając do udziału w swoistych zawodach: „zgadnij, o
czym jeszcze powiem”, „zastanów się, czy czegoś nie przeoczyłem”. Nie
przeoczył. Zajrzał w każdą ciemną dziurę i pokazał, że znikąd nadziei.
Warsztatowo rzecz jest bardzo smakowita. Wszystko rozgrywa się nie w
krzyku przerażenia towarzyszącego apokalipsie, nie w lamentacjach, a – w
zdziwieniu i poprzez subtelny cień ironii. Kleszcz kompromituje
skompromitowany świat zaledwie zestawiając nieprzystawalne do siebie
obrazy, łącząc niełączliwe pojęcia i wyrazy. Pokazuje rozpad domu,
miłości, tradycji, poezji. I co dla niego szczególnie ważne, co decyduje
o najgłębszym sensie istnienia: religii oraz eschatologii. „Z
wiecznością policzono się jak z eternitem. Zedrzeć, / składować z dala
od ludzi” – tymi słowami rozpoczyna wiersz „Eternity”. To bodaj jedyny
utwór, którego podmiot jest tak wyraźnie sarkastyczny. W innych nawet
nie krzywi się i nie nadyma, jak zwykło wielu wytrawnych moralistów
dzisiejszej doby. Opowiada spokojnie o rozpadzie, patrząc nań od
wewnątrz, jako współuczestnik, może nawet – jako nieświadomy
współsprawca, który co prawda coś tam jeszcze innego, lepszego pamięta,
do czegoś innego niż to, co widzi, tęskni, ale nie umie się sam
przeciwstawić światu, zbudować na nowo, bo mu po prostu brak godnego
budulca. Bo sam podlega rozpadowi. Dlatego pyta (chyba nie dramatycznie,
lecz z rezygnacją?) w finale „Zimnych ogrodników”: „Co jeśli poznają
nas / po owocach? Po naklejce Made in China?”.
Naprawdę, świetnie zrobione wiersze! Mimo to mam ochotę zapytać
przede wszystkim o to, kiedy powstały, bo odnosząc się – w bogactwie
motywów i tematów, w tym swoim rozbuchaniu – do naszej rzeczywistości,
jakby jej jednak już nie obejmowały, jakby ślizgały się po powierzchni.
Oczywiście wiem, że nie mogę mieć do poety pretensji, że coś pominął, że
jego wizja nie zgadza się z moją. Ale muszę napisać, że się nie zgadza!
Czytam „Pański płaszcz” jak opowieść sprzed lat, kiedy wydawało się, że
historia się skończyła, że na wszystko będzie lekarstwo, że „zabijamy
się jedynie / na wyprzedażach”. Jednak ludzie nie giną głównie w
hipermarketach i w wypadkach, a na wojnie, pełzającej w Europie i
tragicznej na Bliskim Wschodzie. W Polsce też można oberwać nie tylko
oberwaną półką sklepową. Jest goręcej i bardziej ponuro niż w poetyckiej
wizji Kleszcza. Ktoś powie, że przywołuję coś, co nas omija. Czyżby?
Powie: piszesz o sprawach odległych. Czyżby? Mam wrażenie, że „Pański
płaszcz” prezentuje, bardzo atrakcyjnie, kalejdoskop spraw bliskich, ale
wielokroć już opisanych. Że, ślizgając się po powierzchni, prezentuje
wymyślne figury na dobrze wypolerowanej, otoczonej zgrabnymi barierkami
powierzchni. Wiersz „Programowy” Krzysztof Kleszcz kończy zdaniem:
„Ronię ironię zamiast łez”. Nie zawsze chyba tak przystoi.
Krzysztof Kleszcz, „Pański płaszcz”. Wyd. Kwadratura, Łódź 2016.
opublikowano:
26 stycznia 2017 na www.e-kalejdoskop.pl