Pokazywanie postów oznaczonych etykietą arterie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą arterie. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 kwietnia 2014

Utopia i krach. (A) tak na marginesie z Arterii nr 17.


Felieton z Arterii nr 17: (A) tak na marginesie. Autor: Krzysztof Kleszcz


Nad każdym wisi katastrofa na chybotliwy wbita hak.

Wyobrażam sobie, że łączy nas wszystkich wspólnota klęski, krachu i porażki. Zaczyna się od katastrofy poniedziałku, od hymnu „Tell me why I don’t like Mondays”. Te prywatne nieszczęścia! Najlepsze epifanie są przy „I’m ugly in the morning”. Przycisk POWER w koreańskim sprzęcie audio uruchamia – o ironio! – szereg katastrof: kolejowych, samochodowych, wybuchów, wojen domowych. Do kawy w sam raz! A potem to już z górki: tragedia w sklepie, horror przy bankomacie. Czy mamy dno wpisane w DNA?

Znam czterdziestoletniego poetę, który czeka na recenzje swojej książki w czasopismach literackich. Na razie się nie zorientował, że źle wybrał. Może gdyby napisał relacje z podróży na Kamczatkę przez wertepy i bezdroża, bez twarożku i ciepłej wody, doczekałby? Gdyby napisał czytadełko? Poradnik dla optymistów pt.: „Mistyka kompromisów”? Coś ze sportu? O losowaniu grup: „Katastrofa nad Gibraltarem?  Ech, mógł chociaż założyć sklep z warzywami. Dostawałby codzienne recenzje: jaki piękny szczypiór, panie kochany! Jakie pomidorki! I chwaliłby się porannym wypadem na giełdę i spijałby śmietanę: jakie słodkie są, jaka harmonia smaku! Jego błąd, postanowił pisać i wyobraził sobie, że kogoś to obchodzi. Jego katastrofa jest cicha i szepcze mu: napisz o mnie.

Budzimy się. Codziennie budzimy się starsi. Patrząc wstecz, wszystko wydaje się zapowiadało katastrofę. Patrząc do przodu, podobnie. Ale kreślimy w wyobraźni utopię: że dobro zwycięży, że nauka popłaca, że jeszcze będzie przepięknie, że runął już ostatni mur. Ale nie: krach demokracji, utopia demokracji. Czy można uwierzyć komuś, że kandyduje do wyborów mając czyste intencje działania na rzecz Polski i Polaków, gdy wie się, że jego konto powiększać się będzie odtąd o co najmniej tysiąc złotych dziennie? Toż jego główne zajęcie to dumanie jak to wydać, dymanie wyborców.
Albo czy można normalnie oglądać wyczyny naszego super snajpera, gdy wie się, że na jego konto wpływa codziennie ponad 78 tysięcy złotych? Gdybym miał minimalne zdolności do empatii, nie musiałbym jeść śniadania. Jest wspaniale i w ogóle.

To ja już wolę pisać poezję. Napiszę o tym jak idea zmieniła nazwę na pomarańczę. Nie tyle o tym jak jest fajnie, ale jak będzie fajnie. Bo każdy dzień tej fajności nam dodaje. O tym, że w krainie szczawiu i mirabelek wstaje dzień. Zatem „kleszczmy rękoma”, aż nas zabolą łapy.
 

Do młodych 2.0

Fabryka złych wieści nadaje od rana. Gasi pianą
jasny płomień. Farmazony jak freon niszczą ozon.
Kto ma więcej wyświetleń na You Tube, ten zostaje
gwiazdą, a po pięciu minutach białym karłem.

Tajniki stworzenia? Ręka rękę myje, swój swojemu.
A z nowych nie odkrytych dróg kpi Google Maps.
Wy młodzi z żabim wzrokiem, kumacie, że coś nie tak
z nadzieją, która wysyłana kciukiem, pozdrawia palcem

środkowym; coś nie tak, z pochodnią wiedzy,
bo wszędzie halogen lansu. Świst niszczarki,
confetti z twojego CV, bezdroże, bezrybie.
I jest deptak na ołtarzach przeszłości,

i rosną gmachy przyszłości: stodoły wypełnione
mową trawą, obory przepełnione metanem.
Wy i wasz święty ogień, zdobywcy.
Tylko on, może zrobić buum.




Zimni ogrodnicy
Dmuchają w cypel, jest zadęcie. Policzki w jazz.
Słoma z buty w głosie. Oto są wiszące ogrody
zielonej wyspy, oto i sady z wizją szarlotki.
Dziesiątki zachodnich odmian. Czy wiesz

ile ryz papieru potrzeba, byś mógł wziąć gryz?
Że słodycz trzeba zanęcić, więc słodko,
aż do rechotu. Pozaciągani propagandzią
raz w nawozie, raz w powrozie. Maj,

robi się zimno i to nie jest klimatyzator
zza niedomkniętych drzwi gabinetu.
Słychać panikę. Co jeśli poznają nas
po owocach? Po naklejce Made in China?






czwartek, 3 października 2013

Wyobraź. Wiersz w "Arteriach"




 Ukazał się nowy numer "Arterii".  W numerze tradycyjnie mój felieton. Zgodnie z tematem numeru - upajam się i brzydzę. Upajam - płytą "Revolver" Beatlesów, a brzydzę "Imagine" Lennona.

Oto i on:


Krzysztof Kleszcz

I nagle bach! Nie ma cierpienia

Geniusz i bania. Rozkosz i obrzydzenie. Paweł i Gaweł – w jednym stali domu. Tak jak kocham Beatlesów za płytę Revolver, nie lubię Lennona za piosenkę „Imagine”.

Od pierwszego riffu „Taxman” do zwariowanych odgłosów cofających się taśm „Tomorrow Never Knows” czwórka z Liverpoolu definiuje współczesną muzykę. Zaczynają piosenką o fiskusie, jakże aktualną – brakuje tylko wersu o fotoradarach: Jeśli prowadzisz samochód, opodatkuję ulicę. (…) Jeśli zmarzniesz, opodatkuję ciepło. Jeśli wybierzesz się na spacer, opodatkuję twoje stopy. Dalej jest „najsmutniejsza pieśń świata” o samotności i biedzie: oto jedyne zajęcie pani Eleonory – zbieranie ryżu pod kościołem; oto ksiądz pracuje nad kazaniem na jej pogrzeb. A to wyznanie leniucha – nie budźcie mnie, „I’m Only Sleeping” – tuż obok infantylnego przedstawienia pełnego zanurzenia żółtej łodzi podwodnej: Sky of blue and sea of green? Peryskop w górę i hej do przodu, chłopczyku, dziewczynko! Choćby jedno uczucie się wypaliło i no sign of love behind the tears cried for no one, przyjdzie prawdziwe – wielkie po horyzont, i będziesz wołał: I’m so proud to know that she is mine!
Revolver to odlot w szaleństwo miłości: George ucieka w medytację przy dźwiękach sitaru, rób swoje – kochaj, głos Paula ponakładany na siebie w „Here, There and Everywhere” zapewnia z czułością, że jedyne miejsce, w którym chce się widzieć, to oczy ukochanej. Odlot, bo w „Got to Get You into My Life” Paul zdaje się być totalnie uzależniony, błaga o kolejną porcję. Płyta kończy się niezwykłymi zapętleniem. Taśma odtwarzana od końca brzmi jak krzyk mew. Połóż paluch na klawiszu rewind, przewiń swoje życie do samego początku. I zobacz miłość.
A potem bania. Lennon i Yoko: kochankowie idący obok wielkich żywopłotów do swojego pięknego, pustego, białego domu. Biała jest jej sukienka i fortepian, i podłoga. Piosenka „Imagine” to pewniak wszystkich programów typu „Mam Talent”, wzrusza kolejne pokolenia młodych: Wyobraź sobie, że nie ma raju, nie ma piekła, nie ma państw, nie ma za co umierać, nie ma głodu. Tylko braterstwo, „Międzynarodówka”, Lenin i Gomułka. To musi być ulubiona piosenka Krzysztofa Kononowicza (tego od Nie będzie niczego). Sens tych słów inaczej rozumiał Rysiek Riedel, gdy śpiewał: Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że nie ma Boga, nie ma, nie!

Wyobraź
  Imagine there’s no heaven

I nagle bach! Nie ma cierpienia,
wszystko załatwiają tabletki przeciwbólowe
albo morfina (kajdanki tylko z pluszu).
Nad nami hologramy na zamówienie,
wszystko w 3D i HD, ustawiasz tylko
rozdzielczość.

Ludzie żyją z dnia na dzień, kto by tam
myślał o niedzieli, o węglu na zimę.
No i najlepsze: zniknęły krzyże
(George Michael ma w uchu teraz
świderek, Madonna wisi na okręgu,
troszkę jak u Da Vinci).

Zwolniono księży i zakonnice. Dostali robotę
biurową (drobna akwizycja, praca przy promocjach).
Trochę szkoda black metalu,
ale business is business.
Jest pokój, spokój, trochę jak u Hoppera,
taka nieznośna przestrzeń.
Przyznaję, przytłoczyły nas te zmiany.
Jeszcze się czasem wymsknie „O mój Boże!”
(poprawna wersja to „O mój rozmarynie!”).

Wszystkich przekonał ruch bezwizowy,
darmowe paliwo i autostrady,
dlatego nie ma państw (gra się tylko w miasta, góry, rzeki).
Mundial zastąpiono Ligą Mistrzów,
flagi przerobiono na szmaty dla kierowców ciężarówek
wożących długie, wystające bele.

I to jest OK, że już nigdy nikt nie będzie stał na baczność,
a Obraniak nie musi się już uczyć hymnu, spoko.
Zabijamy się tylko na wyprzedażach.
Nie ma głodu, mężczyźni dbają o kaloryfery,
kobiety – o swe talie osy.
Nie ma własności: darmowe mp3 i esemesy,
soma, coma, Sodoma.

Nie ma chciwości. To, że musimy pracować dłużej,
jest jasne i tu dyskusji nie ma.
Rząd? Sejm? Prezes pisze książkę kulinarną,
Przewodniczący podstawia głosy w kreskówkach.
Obiektywni dziennikarze mają życie jak Książę z Bajki
(przez ten sterczący kędziorek z tyłu robił się zadziorek).

Możesz mnie nazwać marzycielem,
że naczytałem się Coelho,
ale nie jestem jedyny.
                        Wszyscy śpiewamy, jak nam zagrają.


..........................................................................................................



Hasłem nowego numeru "Arterii" jest  "Rozkosz i obrzydzenie.
 Czy kiedy to, co odrażające kusi, budzą się demony?" 
Oto rozkosznie obrzydliwa zawartość numeru:

Bogdan Banasiak: Masochista z sadystą zawsze mogą się dogadać
Andrea Grill: Jeśli twój syn jest jak jabłko, zerwij go i zjedz
Izabela Kawczyńska: Ktoś, kogo kocham, ma tyle lat, co Jezus
Jan Jakub Kolski: Mój organizm nie chce już produkować Jańciolandu
Rafał Krause: Tnij włosy i paznokcie jak Hutu Tutsi
Krzysztof Matuszewski: Bataille nie prowadzi do śmierci prostą drogą
Jerzy Nasierowski: Pierwszy raz w życiu miał uległego kolegę pod kołdrą
Grażyna Plebanek: „Pięćdziesiąt twarzy Greya” to może być oświecająca powieść
Robert Rybicki: Wsuwaj i wysuwaj wersy jak szuflady pełne much i maku
Piotr Sobolczyk: Zagranica? To jakiś wymysł tych pedałów

W galerii: bestiariusz Krzysztofa Szwarca i esej Olgi Filanowskiej o pracach artysty. Oraz: młoda proza i dramat, a także piosenka rozkoszna jak samba. Do pisma dołączony jest debiutancki tom wierszy Szymona Domagały-Jakucia pt. Hotel Jahwe.

 
Ten numer „Arterii” można otrzymać bezpłatnie, korzystając z jednej z trzech opcji:
– osobiście, w redakcji pisma w Domu Literatury w Łodzi (ul. Roosevelta 17, I piętro);
– w formie przesyłki – wtedy konieczne jest opłacenie jej kosztów (przelew 7 zł na konto Domu Literatury w Łodzi)
– w jednym z łódzkich pubów i lokali w centrum miasta (ale w tym wypadku pismo można zdobyć bez książki).






poniedziałek, 25 marca 2013

Hip-hop i Bob. Felieton w Arteriach.


Nowe Arterie (nr 14) już w Empikach. Oto felieton mojego autorstwa z numeru zatytułowanego "Starość". 

STARY JUŻ JESTEM. HIP-HOP i BOB.


Stary już jestem. Nie rozumiem liczników YouTube'a. Młodzież słucha straaasznych rzeczy. Każdy młody jest Bogiem. Sepleniący hip-hop rządzi, gangsta!

najwazniejse w hip-hopie / zeby duzo bluzgów było / po drugie tez wazne / zeby było coś na jazde / a wiec o białym prosku / nieduzo tak po trosku / kiedy jest juz o blantach / moze byc o policjantach / ze niefajni są - nie lubie / i to tyle ha-i-pe ha-o-pe / weź w to prose uwies

A potem przeglądam tomiki. I poeci jakby w dresach pisali. Frazy za krótkie i banalne, apoetyckie wręcz. Albo za długie i niezrozumiałe. Poeci piszą wiersze o pisaniu wierszy. Poeci skupieni na sobie, w płaszczu, w płaczu. Są drzazgi. Jest ropa, wysięk. Są wielkie złoża ropy. Oczywiście nie ma miłości, nie ma i nigdy nie było.

Jest tylko klawiatura, drukarka i fajka.

Coś każe mi przerzucać gnój słów.

Pe-o-e-zet-jot-a: mandala, w którą nie chce dmuchnąć wiatr.

I jak teraz wpadnie komuś w oko moje ja?


Stary już jestem - złośliwy. Czasem wydaje mi się, że nisza, w którą wpadła poezja jest absolutnie zasłużona. Ale potem wyrywa mnie z tego przeświadczenia współczucie do tych wszystkich, którzy tracą czas na lekturę grubych tomów. Przecież poezja potrafi to streścić na 30 stronach! Wojciech Kuczok nazwał poezję operą, bo sztuczna i śmieszna. Przyjąłem jego słowa na klatę. Tyle, że „Gnój” wydał mi się dlatego dobry, bo jest upoetyzowaną prozą. Bez pierwiastka poezji, proza to tylko muzyka tła. Takie Radio Zet, w którym ciągle leci Baila Morena.

Stary już jestem i lubię rozumieć. A gdy sensom tylko śni się sens? Fajnie, gdy fraza dobrze się pnie, gdy jak bluszcz umie oplatać. Gorzej, gdy tyczki brak. I pięknie to splątane, tyle, że donikąd. Ech, na cholerę mi taki jazz, gdy gubi feeling, gdy trębacz goni w piętkę, gdy pianino jest pijane, gdy każdy wers sobie?

Stary już jestem i nie rozumiem siebie. Po co szukam wierszy, skoro wiem co w nich znajdę. Znajdę wulgarne czasowniki i wulgarne rzeczowniki. Znajdę to samo, co na szkolnych ławkach, kiblach w pubach. Znajdę dzieło (działo?) blackmetalowców, herosów odwagi, prawdziwych mieszaczy sacrum z profanum, Behemothów, którzy jedną ręką odwracają krzyże i drą Biblię.

Oto mój wiersz, wszystkie psy podnoszą tu nogi.
Most nad Sekwaną, stacja metra,
Darmowy kibel koło wieży Eiffla. 
Teraz się ścigamy, czyj smród większy.

Stary już jestem. Patrzę na młodych. Dzisiejsi młodzi to tzw. „szlachta”. Młódź wychowana na horrorach i grach, gdzie „szlachtowanie” jest jedynym środkiem wyrazu. „Level sam się nie zrobi”, codziennie trwa wybebeszanie flaków. Każdy wieczór kończy rzeź, teksańska masakra, żywe trupy, heavy metal, Sepultura i Slayer. 

Trudno w to uwierzyć, ale czasami owa młodzież się uczy. Uczy się do testów. Nowe pokolenie zakreślaczy. Mistrzowie wyboru A, B, C lub D. Tu nie ma miejsca na refleksję formułowania myśli. Jest jeden klucz odpowiedzi. Jest Kraftwerk i „We Are The Robots”. Liczy się czarny długopis i nie używanie korektora. Ach, ta świetlana przyszłość! „Wszystko jest na Zadane.pl”. „Czego nie ma w Wikipedii nie istnieje”, „wszystko załatwi szybkie łącze”. Jestem już stary.

Staremu do szczęścia potrzebne wygodne krzesło i jarzeniowe światło. Choć istnieje w gminie Kleszczów wielki stumetrowy dół, przecież jest też obok wielka hałda. Widzę poezję jako kilkanaście wielkich wiatraków na górze Kamieńsk. Pracujących dzień i noc.

I tak sobie oglądam te wiatraki, jadę na Katowice, a w głośnikach „When I’m Sixty-Four” Beatlesów. Pomyślałem, że gdy będę miał 64 lata, nic się nie zmieni – wciąż będę odkładał na ZUS. A potem włączyłem najnowszego Boba Dylana. Młodości, ty siedź cicho i się ucz.





 ---------------------------------------------------------------
Kwartalnik Artystyczno-Literacki „Arterie” nr 3(14)/2012 "Starość" już w sprzedaży!
Modlę się więc – bo dość mam słów
Modnych i wolę znów modły –
Bym się na starość wydawać mógł
Namiętny i niemądry.
                         William Butler Yeats (przeł. Stanisław Barańczak)

Skoro świat jeszcze tak nie stetryczał, by miał go wykończyć kalendarz Majów, czyńmy zadość starości, bo całkiem głośno doprasza się o prawo do życia! W starczym numerze „Arterii” stękają:

Krzysztof Siwczyk: Adam oddał mi tytuł za friko
Izabela Kawczyńska: Na zdjęciach nic się nie stanie nikomu
Roman Bromboszcz: W nieśmiertelności jest pewne znużenie
Anatol Gotfryd: Ja już prawie zapomniałem, że kiedyś byłem dentystą!
Sławomir Majewski: Grünewald? Ładnie się facet nazywa, jak grünspan
Leszek Engelking: Pound nie przypominał skruszonego grzesznika
Silvia Tomova: Moja dusza zmieniła się w proch przez twoje kartofle, Tamaro
Beata Śniecikowska: Czy debiutanci 55+ mogą tworzyć prawdziwą literaturę?
Piotr Grobliński: Piszę bardzo mało, a i tak z większości wierszy nie jestem zadowolony

W galerii: rysunki Krzysztofa Schodowskiego.

Oraz: wiersze finalistów XVIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina i VI Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Tadeusza Sułkowskiego.

Do pisma dołączone są: najnowszy tom wierszy Tomasza Jamrozińskiego, pt. "Mężczyźni są z Warsa" oraz debiutancki tom wierszy Grzegorza Jędrka pt. "Badland".

Cena - niezmiennie 13 zł.

„Arterie” można nabyć w dużych salonach sieci Empik w całym kraju, w Domu Literatury w Łodzi (ul. Roosevelta 17) i drogą internetową; szczegółowe informacje:
# drogą mailową:
– arterie.spp@gmail.com
– kontakt@dom-literatury.pl
# pod numerami telefonów:
– 42 636 68 38 i 42 636 06 19 (wydawca, Dom Literatury w Łodzi)
– 609 946 987 (redakcja, Rafał Gawin)

niedziela, 23 grudnia 2012

Ta euforia kilkudniowa.Poezja. Jej 9.99-zł.

ARTERIE nr 2(13)/2012 KWARTALNIK ARTYSTYCZNO-LITERACKI.
FELIETON Z CYKLU (A)TAK NA MARGINESIE. AUTOR: KRZYSZTOF KLESZCZ

-Nie czytam, bo oczy mnie bolą.; -Nie rozumiem poezji; - A czy nie można pod wierszami podać wyjaśnień?; - Piszesz, żeby wydać kolejną książkę. Dla mnie to taka komercja. Dziwny ekshibicjonizm.



-Po co piszesz? Przecież poezja nie istnieje. Nie ma jej – zniknęła, wyparowała. Zmieniła się w nic. Zostały tylko nierówne chodniki na Słowackiego, dziurawy beton na Mickiewicza.

*
Nie ma jej w wygodnej poduszce fotela z Ikei, w fikuśnych lampach. W zapachu perfum w Rossmannie. Na upudrowanych twarzach. W wyrazie nieskończonego szczęścia w oczach dwóch facetów niosących plazmę. Czy jest gdzieś ponad tym wszystkim?

Może w bezruchu? Gdy zastygnie się w islandzkiej muzyce, w gregoriańskich chorałach? W „Sacrifice” Lisy Gerrard, w „The Great Gig In The Sky” Floydów, w “Exit Music (For A Film)” Radiogłowych? Nagle się odnajduje. W powtarzalności. Cztery dźwięki wzięte w pętlę. Stworzenie świata: „wiosna – lato – jesień – zima”. Bit szamańskiego bębenka, zatracenie. Albo zaskoczenie. Albo zestawienie nieprzystających do siebie rzeczy. W podobieństwie, w aliteracji, w rymie. Albo w zagmatwaniu zwyczajnego, w splątaniu nóg, w zaplątaniu języka. W uniesieniu po wypłacie.

*
Mam takie wspomnienie z dzieciństwa: usłyszałem w TV piosenkę: Jezu jak się cieszę/ z tych króciutkich wskrzeszeń... i zrobiłem sobie napis na koszulce: „Klaus Mittfoch” Co ja wtedy rozumiałem z tego tekstu? Patrzę na zdjęcie dziewięcioletniego gówniarza, który przeczuwał euforię kilkudniową.

*
Albo to ciągłe myślenie o śmierci. Przypominanie sobie o śmierci, rozpracowywanie śmierci. Tylko co, gdy okaże się, że śmierci nie ma? Miliardy strof będzie trzeba wywalić na śmieci.

*
Znajduję poezję. Idę z zamkniętymi oczami do świeżo upieczonego. Wyjętego z piekarnika. To synestezja: kolory dźwięków, barwy zapachów. To pomylenie z poplątanym. To podniecenie, gdy dotykasz nagiej skóry i stajesz się nagą skórą. To wsłuchanie się w bicie serca, w kosmos. To widzenie siebie w ojcu i w synu. To podpatrywanie jak modli się sześciolatek: Proszę Boziu, żeby naprawdę, naprawdę, nic się nie śniło, jego złożone ręce. To przedrzeźnianie, dokuczanie światu. Wystawianie języka, mina do lustra, żart z siebie. To szaleństwo, ślina na wardze, trzydniowy zarost, smród mięsa z zęba. To drapanie się, bo swędzi. To chwila, gdy łamie się kręgosłup, bo przecież trzeba wziąć tyle złota, ile się udźwignie. To bieg. Zapamiętanie się i zapomnienie. Dla krótkiej chwili, by unieść ręce na mecie. To moment, w którym przestajesz biec, bo autobus zamyka drzwi i odjeżdża.

*
To ustawianie słów w szereg. Wiersz to brygada, poemat to armia. Słowo ma w sobie ratunkowe koło. Ma w sobie jajo (ovo). Ma w sobie włos (obrzydliwy).

*
Opisanie świata, tak naprawdę, jest niemożliwe. Wciskam shift, a ciągle piszę z małej, wciskam kropkę, a wiersz znów się zaczyna. Wyrasta spod palców dzikie wino.

*
Wybacz, Krzysztof, po co ci ta poezja? Wybaczam. Wybieram być, co pachnie jak pożółkły papier, chrzanię mieć, które wciąż ściąga aktualizacje.

*
Poezja to kurwa mać!, które wypowiedziane, uruchamia windę.
To lampa, którą włącza czujnik ruchu. To napis na ogrodzeniu: Przyjmę każdy gruz.

*
Wiersz jak pokój. Łóżko, stół przykryty ceratą. Da się tu mieszkać. Powiesić swoje obrazki. Ważne, że: pięknie jest i nieskromnie bardzo jest. Kiedy mija, tak jak wszystko.



***

Roznosiciel


Pan Poezja ma ukraiński rower. W ciemnych okularach
wygląda jak Lance Armstrong, w którego lodówce obok masła
leży koks. Wyobrażam sobie jak przenosi swój ciężar
z lewej nogi na prawą, podnosi tylną część ciała.
Słyszę jak pracują przerzutki. I wiem: jest bagażnik.
A tam - wiersze, Panie! On wkłada je między pręty bram,
w pocztowe skrzynki. Wiesza na klamkach. Tak ma być:
niech papier namoknie, niech w słońcu zblednie druk.
Dla każdego: metafory, rym i rytm - inny świat.
To się naprawdę dzieje! Każdego dnia obracają się szprychy.
I ludzie tego potrzebują.
Pod jedną z nóg, gdy kiwa się stół. Na rozpałkę.
Czasem, by wytrzeć coś.

9.99? Patrzą tępo, wzruszają ramionami, gniotą.

środa, 22 sierpnia 2012

PO-datki, podatki

"ARTERIE" nr 12 ; Felieton "(A)TAK NA MARGINESIE"; Krzysztof Kleszcz


Ktoś zbyt głośno powiedział, że poezja jest niedofinansowana. Odezwał się, że czasopisma kulturalne mają pod górkę, że poezja to dobro ogólnonarodowe, że Norwid, że Litwo Ojczyzno moja!

Może w Ministerstwie ktoś się przesłyszał, może zrozumiał, że przeinwestowana? Czasem tak bywa. Z Szymborskiej robi się Czymborska, bywa, że i Wisłocka. W każdym razie bez konsulatacji społecznych, nagle, wśród fleszy, wśród dziennikarzy zagranicznych, Ministerstwo wyliczyło i przemówiło:

O roku ów! Wkrótce setki milijonów Europejczyków zasiądą przed telewizorami z kuflami i chipsami. Rozwiną szaliki. Setki milijonów ubierze się w barwy narodowe. Będą wypowiadać nazwę swojego państwa, dzieląc ją uprzednio na sylaby! I zgryzać będą orzeszki, i hymn będą śpiewać, że o piosence Freddiego nie wspomnę.
To wszystko kosztuje: prawa autorskie dla Queen, trawa z Holandii, nowe adidasy dla pani Minister. Doszły nas słuchy, że są osoby, których nie interesuje jakim systemem zagramy 4-4-2 czy 4-3-3. Tak! Są osoby, które w czasie nadawania na platformach cyfrowych programów o naszych Orłach, liczą sylaby w wersach, dłubią we frazach. Przenoszą. Przerzucają. Metafory lepią! Zatem zarządzam, co następuje. Sytuacja jest jaka jest, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Jest dużo bieżących wydatków, a z naszych informacji wynika, że rocznie ukazuje się ponad setka książek poetyckich. Recesja, PKB słabo rośnie, potrzebna ściepa na Grecję. Wy poeci to zrozumiecie, w końcu Grecja to ojczyzna poezji. Zatem:

Okłada się dodatkowym podatkiem:
- wiersze o tematyce patriotycznej,
co nam pozwoli zbudować pół metra autostrady koło Gdańska i zadbać o programy publicystyczne w telewizji TVN 24, 25 i 26,
- podatek od słowa Bóg,
co pozwoli sfinansować Wydawnictwo Krytyki Politycznej,
- wiersze z motywem śmierci,
co dofinansuje nam reformę emerytalną.

Równocześnie wprowadza się:
- podatek od tematyki homoseksualnej w polskiej poezji,
co pozwoli nam sfinansować tzw. becikowe,
- podatek od wierszy z wulgaryzmami i wierszy o fekaliach,
co pozwoli nam sfinansować kilkadziesiąt Toi Toi-ów na skrzyżowaniu autostrad w Strykowie,
- wiersze z motywem trzęsących się gałązek na wietrze,
co zwiększy nam rezerwę na ewentualne szkody spowodowane trąbami powietrznymi,
- podatek od przerzutni,
co pozwoli dofinansować budżet straży granicznej,
- podatek od poezji rustykalnej,
co zasili kasę naszego koalicjanta,
- podatek od poezji miłosnej,
z którego pieniądze przeznaczy się na szkolenia z wychowania do życia w rodzinie i promocję antykoncepcji,
- podatek od metafor,
wpływy pójdą na emeryturę dla Lecha Wałęsy,
- podatek od haiku,
na origami do przedszkoli, kursy jujitsu, albo i na sushi.

Konkursy poetyckie wstrzymujemy – potrzebujemy pieniędzy na wapno do rysowania linii na Orlikach. Turnieje Jednego Wiersza – zamieniamy na turnieje żonglowania piłką, poetyckie slamy na turnieje gry w FIFA-2012 na Playstation. W ogóle poeci, nie piszcie tyle. Nie ma pieniędzy, paliwo drożeje, a wam się wieczorów autorskich zachciewa. Piszcie wolniej, poprawiajcie, skreślajcie. Myślcie nad tym, co piszecie. Więcej niech w tym będzie rozwagi, więcej... pozytywizmu.

Krytycy, zamiast o książkach poetyckich, piszcie relacje z meczów. Poeci, zamiast metafor uczcie się dryblingu, zamiast puent - strzałów piętą. Zamiast jedenastozgłoskowców, strzelajcie jedenastki, zamiast trzynastozgłoskowców, wznoście toasty Panem Tadeuszem (akcyza zasili fundusz stypendialny dla młodych talentów sportowych).

W ogóle to każdy poeta chcąc coś opublikować, niech wypełni druk P-2012, w którym napisze, do czego ten wiersz jest mu naprawdę potrzebny.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Nowe Arterie z książką Urszuli Kulbackiej

Że są już nowe "Arterie". Nie to, że w "Empiku" (to zdarzyć się ma we wrześniu), ale na mejla można wysłać zapotrzebowanie nań: arterie.spp@gmail.com . Ja też ich jeszcze fizycznie nie mam, ale podobno, jak gminna wieść niesie jest tam mój felieton o opodatkowaniu poezji.


W 12 numerze „Arterii” między innymi:

Poezja – Ewa Włodarska-Lorek, Dominik Piotr Żyburtowicz, Weronika Aleksandra Kosmala, Kajetan Herdyński, Klaudia Raczek, Tadeusz Zawadowski, Hanna Dikta, Justyna Fruzińska, Przemysław Witkowski, Mariusz Partyka, Anna A. Tomaszewska, Grzegorz Jędrek, Ewa Olejarz, Urszula Kulbacka, Marek Pacukiewicz, Rafał Krause, Jarosław Moser, Damian Kowal, Katariina Vuorinen (przekład).

Proza – Marek K. E. Baczewski, Paweł Rutkiewicz, Łukasz Gamrot, Grzegorz Janusz, Jadwiga Grabarz, Laura Lindstedt, Mario Farneti, Aina Bergroth, Jarkko Tontti, Katja Kettu (przekłady).

Eseje, felietony – Łukasz Jan Berezowski, Przemysław Owczarek, Marta Zdanowska, Maciej Topolski.

Ponadto – rysunki Piotra Pasiewicza, grafiki komputerowe Daniela Zagórskiego, reportaże Tadeusza Zawadowskiego i Magdaleny Pawlak, wywiady Przemysława Owczarka z Markiem Bieńczykiem i Łukasza Jana Berezowskiego z Mario Farneti.

Stałe rubryki – Co do joty (Jerzy Jarniewicz i Zdzisław Jaskuła), Maseczki (Paulina Ilska), Nóż w płycie (Piotr Gajda), Jeszcze zdarzają się wiersze (Robert Rutkowski), (A) tak na marginesie (Krzysztof Kleszcz), Piosenka (Andrzej Strąk), Łódź Konkretna, Prowincja Oświecona.

Recenzje autorstwa – Katarzyny Knapik-Gawin, Anny Czubrowskiej, Karoliny Van Laere, Magdaleny Nowickiej, Pauliny Ilskiej, Macieja Gierszewskiego.

Do czasopisma dołączona jest książka "Rdzenni mieszkańcy" o cokolwiek przerażającej okładce. Urszula Kulbacka to zwyciężczyni grudniowego Bierezina 2011.

wtorek, 7 lutego 2012

Wszystko dodzi się, saleci










Mój felieton z 11 nr kwartalnika "Arterie" (numer wraz z tomikiem "Ciuciubabka" M.Jurzysty powinien być już dostępny w Empiku).

piątek, 11 listopada 2011

Przekręcanie, przeżywanie, popieranie





Autor: Krzysztof Kleszcz


Felieton z "Arterii" nr 10 - Kwartalnik wciąż do nabycia w Empikach lub przez arterie.spp@gmail.com


Koniec rymów. Arsenał środków poetyckich. Wariacje na temat piosenek Janerki.

Cytaty: Maciej Woźniak, Teresa Radziewicz, Józef Czechowicz, Piotr Gajda, Michał Murowaniecki, Izabela Fietkiewicz-Paszek, Justyna Bargielska, Krzysztof Bąk, Krzysztof Bieleń, Rafał Gawin, Roman Kaźmierski, Paweł Podlipniak, Tomasz Różycki, Łukasz Jarosz









piątek, 4 listopada 2011

Długie loby (lopy)


fot: Jacek Deka


„Długie loby (lopy)” – z Elą Dul, wokalistką, wiolonczelistką, poetką i autorką tekstów zespołu wariacje.pl rozmawia Piotr Gajda

Zajety, podobnie jak miliony moich rodaków codziennym „survivalem” jaki od dłuższego już czasu organizuje nam „nasza kochana klasa (polityczna)”, przygotowując pytania do poniższego wywiadu popełniłem „freudowską pomyłkę”, poniekąd dyskwalifikującą mnie, jako osobę, która byłaby w stanie dowiedzieć się czegokolwiek o jakichkolwiek faktach. Otóż pomyliłem nazwę zespołu, o który pytałem. I przy tej okazji, od razu zdradziłem swoje ukryte pragnienia związane z ”burżuazyjnymi przywilejami” (wakacje), zamiast próbować coś zmienić, wszcząć rewolucję...

Piotr Gajda: Wakacje.pl (sic!) to forum internetowe poświęcone wyjazdom wakacyjnym, ale też nazwa Twojego zespołu. Jaka jest jej geneza? Czy muzyka wakacji.pl celowo bywa tak gwałtowna jak niedawne wydarzenia rozgrywające się w krajach arabskich słynących dotąd wyłącznie z luksusowych plaż i hoteli? Tak samo nieprzewidywalna?


Ela Dul: Wariacje.pl a nie wakacje.pl! Rozumiem, że Twoja podświadomość podstępnie podsunęła ci tą zamianę i wnioskuję z tego, że „wakacje” dla Ciebie to „wariacje”, znaczy czyste szaleństwo (śmiech). Idąc dalej tym tropem, naszą muzykę kojarzysz zapewne z szaleństwem, stąd porównanie z gwałtownością wydarzeń w krajach arabskich. I zapewne trochę logiki w tym wszystkim jest. Faktycznie to trochę szaleństwo - łączenie poezji z mocnymi „riffami” gitarowymi, twardym rockiem, czy efektami elektro zamiast z łzawym fortepianem i łkającymi skrzypeczkami. Muzyka jest ostra i gwałtowna, ale również teksty nie są z cyklu "muchy brzęczą, trawa rośnie". To walka słów z dźwiękami, w której to czasem słowa mają przewagę, a czasem muzyka wręcz „zabija słowa”, więc rozpatrując to w tym kontekście, porównanie do rewolucji wydaje się zasadne. Jeśli zaś chodzi o nieprzewidywalność, to nie do końca jest tak „rewolucyjnie”. My jako artyści, owszem, cechujemy się pewnym „obłędem” i myślę, że to dobrze, bo stąd się biorą świeże, oryginalne pomysły, ale przy okazji nasza twórczość jest precyzyjna, nie ma tu mowy o przypadkowości. Dokładnie wiemy co chcemy przekazać, jakimi środkami i jaki efekt uzyskać. Na scenie oczywiście znajduje się przestrzeń dla improwizacji, ale jest to przestrzeń, dokładnie przez nas określona i zaplanowana. I jeszcze słowo na temat genezy nazwy zespołu. Nasza wspólna podróż zaczęła się od "wariacji na temat", czyli muzycznych impresji Janka (Jeżyńskiego – przyp. red.) na temat moich wierszy. Oboje zafascynowani formą haiku tworzyliśmy miniaturki poetyckie i muzyczne, którym nadaliśmy nazwę "wariacje na jeden palec". Niedosyt środków wyrazu spowodował, że postanowiliśmy dołączyć do tego projekcje wideo. I tak powstał projekt muzyczno-poetycko-wizualny pod tym właśnie tytułem. Kiedy robiliśmy stronę internetową uznaliśmy, że cały tytuł na adres strony jest zbyt długi, więc zostawiliśmy tylko wariacje.pl. Doszliśmy także do wniosku, że to może być również nazwa zespołu.


PG: Wyczytałem gdzieś, że Wasza muzyczna twórczość jest wynikiem artystycznych poszukiwań i próbą spojrzenia na te same zjawiska z różnych perspektyw. Mogłabyś sprecyzować, jakiego rodzaju są to poszukiwania i o jakie zjawiska chodzi?


ED: Niedawno, na pchlim targu, kupiliśmy obraz. Ja byłam przeciwna, ale Janek się uparł. Przekonał mnie argumentem, że warto go kupić dla ramki, która pasuje do wystroju naszego studia. Zapłaciliśmy za niego całe 15 złotych i przytargaliśmy do domu. Problem pojawił sięprzy próbie umieszczenia go na ścianie. Obraz przedstawiał ogromne niebieskie serce namalowane we wszystkich odcieniach niebieskości, ja oczyma wyobraźni już chciałam domalowywać na nim wielka czerwoną strzałę, ale Janek zawiesił go odwrotnie. Pytam go, czemu tak, że powinno być odwrotnie. A on, no to jak ty chcesz, taką wielką niebieską dupę odwrotnie wieszać? Podobnie jest w naszej twórczości, ja wiele rzeczy dostrzegam inaczej niż Janek, wielokrotnie toczymy boje o każdy dźwięk, o każde słowo. Każde z nas widzi otaczającą rzeczywistość po swojemu, przekonuje, argumentuje dopóki nie znajdziemy wspólnej płaszczyzny, która jest stopniem pod kolejny krok. Tak powstaje nasza muzyka, wiersze i filmy. Jesteśmy diametralnie różni, więc niezmiernie ważne dla spójności naszych utworów jest to, że w procesie tworzenia próbujemy "zamieniać się oczami" (i uszami, dodałby Janek). Ciągle też poszukujemy, interesuje nas wszystko co mogłoby być przydatne w mocniejszym, dosadniejszym wyrażeniu tego co chcielibyśmy przekazać słuchaczowi. Janek jest również elektronikiem, sam robi procesory i modyfikatory brzmień zarówno sprzętowe jak i programowe. Jego pluginy doskonale sprawdziły się przy nagrywaniu naszej płyty i wciąż są udoskonalane. Wciąż mamy też niedosyt form wyrazu, wizualizacje stały się już zbyt popularne więc może przyjdzie kolej na taniec, może operę lub coś co uda nam się wspólnie jeszcze. Wymyślić.

PG: Czy na debiutanckiej płycie udało się osiągnąć założone cele artystyczne? Skąd taki a nie inny tytuł -"Stajnia Augiasza"?


ED: Przede wszystkim chcieliśmy, żeby płyta nie była zlepkiem kilkunastu utworów, żeby opowiadała jakąś historię. I ta historia jest, właściwie od początku świata, począwszy od Boga, boskości poprzez stopniowe zatracanie tej boskości w człowieku, aż do końca, do ostatniego uderzenia serca w "trzynastym kolorze zimy". Jeden z utworów na płycie p.t. "Stajnia Augiasza", to jakby streszczenie tej historii i dlatego właśnie tytuł płyty jest nawiązaniem do tego utworu. Drugim celem do którego dążyliśmy, to wypracowanie bardzo dobrego brzmienia płyty. Biorąc pod uwagę fakt, że nagrywaliśmy płytę sami, w właściwie tworzonym na bieżąco własnym studio, było to nie lada wyzwanie. Pracowaliśmy nad tą płytą ponad rok. To był proces twórczy, w którego toku powstało kilka nowych utworów oraz wszystkie nowe aranżacje, połączony ze zdobywaniem dogłębnej wiedzy na temat nagrywania i masteringu. Myślę, że obydwa cele udało nam się zrealizować.

PG: Płyta została wydana przez społeczność MegaTotal.pl, co brzmi dosyć tajemniczo. Przybliżysz nam nieco ową społeczność?


ED: Megatotal to portal społecznościowy artystów i ich fanów. Artyści zamieszczają tam swoje utwory w formie mp3 a fani kupują je, wpłacając dowolne kwoty i tym samym stając się udziałowcami w płycie. Zespół, który uzbiera określoną kwotę, może za te pieniądze wydać płytę, a dochodami ze sprzedaży płyt dzieli się z jej udziałowcami czyli fanami. Nad wszystkim czuwa załoga Megatotal, zajmując się sprawami technicznymi, organizacyjnymi, promocją i dystrybucją. Bardzo fajna idea, sporo dobrej muzyki i kilkadziesiąt wydanych płyt.

PG: Wariacje.pl tworzysz z Januszem Jeżyńskim - kompozytorem i instrumentalistą (na scenie zespól występuje w poszerzonym składzie - Piotr Kowalczyk - bas i Michał Smodlibowski - perkusja. Jesteś poetką, dlatego o to pytam: czy zawarta na płycie muzyka jest wyłącznie instrumentalnym podkładem do Twoich wierszy?


ED: W jakiś sposób na to pytanie odpowiedziałam już wcześniej. Słowa i muzyka wzajemnie się przenikają, czasem muzyka wychodzi na pierwszy plan, a czasem słowa. Są nierozerwalnie ze sobą związane, ale jednocześnie mogą funkcjonować samodzielnie. To nie jest podkład instrumentalny pod wiersze. To jest dzieło muzyczne samo w sobie, którego zadaniem jest wzmocnienie przekazu słownego, miejscami wyeksponowanie go, a miejscami zdominowanie.


PG: Koncertom zespołu towarzyszą projekcje wideo. Czemu służą?


ED: Projekcje wideo są dopełnieniem całości spektaklu, wprowadzają do niego trzeci element. Przywiązujemy do nich dużą wagę, ponieważ stanowią dość ważny kanał komunikacji ze słuchaczami. Filmiki reżyserujemy i kręcimy sami, amatorską kamerą wideo, sami montujemy materiał, tworzymy animacje. Podobnie jak w muzyce, nie ma w tych filmikach przypadkowości. Każda klatka filmu jest dokładnie przypisana do dźwięku, zrytmizowana i zharmonizowana z nim. Obraz ma za zadanie wzmacniać przekaz tekstowy i muzyczny lub wręcz przeciwnie prowadzić odbiorcę w zupełnie inne rejony, dezinformować go, sprawiać, żeby chciał zagłębić się dokładniej w treść. Staramy się przy tym zachować spójność i pewną "skojarzeniowość" z tym co mamy do przekazania.


PG: Wasz występ na ubiegłorocznym "Openerze" spotkał się z ciepłym przyjęciem publiczności. A przecież prezentowana przez zespół muzyka nie należy do łatwych i przebojowych. To nie jest tak całkiem oczywiste granie. Jak myślisz, czym udało Wam się ująć zgromadzonych wtedy na Waszym koncercie ludzi?


ED: Nasz występ na "Openerze" wspominamy bardzo ciepło, ponieważ był to nasz pierwszy występ na tak dużym festiwalu. Staraliśmy się podejść do niego profesjonalnie, ale przede wszystkim postawiliśmy na szczerość. Myślę, że to zostało docenione przez publiczność, zresztą rewelacyjną publiczność kochającą muzykę, publiczność, która spowodowała, że udało nam się wydobyć, wszystko to co w naszym występie jest najlepsze. Może zapunktowaliśmy jeszcze tym, że byłam bodaj jedyną wokalistką na festiwalu, która nie chwaliła się swoja bielizną (śmiech).

PG: Występy zespołu to bardziej poetycki spektakl, czy raczej to przede wszystkim koncert rockowy?


ED: Zależy nam na tym, żeby nasz występ był przede wszystkim nieszablonowy. Są w nim obecne elementy charakterystyczne dla spektaklu poetyckiego, choćby recytacje czy obraz. Muzyka, która jest częścią składową spektaklu czyni go również koncertem rockowym. Myślę więc, że jest zarówno jednym jak i drugim.


PG: Łódź to dla Ciebie miejsce mentalne, czy geograficzne? Czy to miasto inspiruje?



ED: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Tu żyję, tu pracuję, tu tworzę. Równie dobrze mogłabym tworzyć i pracować gdzie indziej. Nie jestem przywiązana do tego miejsca, nie ma we mnie lokalnego patriotyzmu. Inspirację czerpię ze wszystkiego co mnie otacza i w tym kontekście miasto jest dla mnie również inspiracją, ale nie mam do niego osobistego stosunku. Nie umiem nawet powiedzieć, czy je lubię czy nie. Interesują mnie przede wszystkim ludzie z ich ogromnym bogactwem życiowych doświadczeń.

Materiał pierwotnie ukazał się na łamach Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” NR 1 (10) /2011. Aktualny numer pisma do nabycia w sieci „EMPIK”.



(p)

piątek, 21 października 2011

Krótkie Piłki




KRÓTKIE PIŁKI – z zespołem FONOVEL rozmawia Piotr Gajda

Gdyby poniższy wywiad przeprowadzać w konwencji psychodelicznej, Fonovel w samym środku długiego i odjechanego tripu byłby trójgłowym smokiem. Trzech muzyków zespołu to dzisiaj jeden organizm – nawet odpowiedzi na pytania udzielają jednym głosem. Rzeczowi i pomimo podpisanego właśnie kontraktu z SP Records niezwykle skromni, zawstydzili gadatliwego „wywiadowcę”, udzielając odpowiedzi krótszych od zadawanych pytań.

Piotr Gajda: Zacznijmy od przewrotnego pytania: czy lubicie muzykę L.Stadt?
Fonovel: Tak, nie, nie wiem.
PG: To pytanie właściwie powinno zostać skierowane do Radka Bolewskiego, perkusisty L.Stadt, który (jak to wyczytałem na okładce płyty) w Fonovel gra na gitarze, perkusji i pianinie vermona oraz pełni rolę wokalisty. Lideruje zespołowi, nadaje mu kierunek? Czy raczej w waszej grupie panuje pełna demokracja?
F: Dla uściślenia, Radek nie gra już w L.Stadt, rzeczywiście bywa apodyktyczny, ale tylko wobec swojego werbla. W zespole panuje demokracja z elementami trzyosobowego dyktatu.
PG: Składu Fonovel dopełnia Dominik Figiel na gitarze oraz Paweł Cieślak grający na nietypowym jak na instrumentarium zespołu rockowego instrumencie. Jak brzmi jego nazwa i jaką pełni rolę w warstwie muzycznej waszych kompozycji?
F: Syntezator w muzyce rockowej to wcale nie taka rzadka sprawa, a ten, na którym gra Paweł nazywa się minimoog. A jego rola to głównie partie basowe.
PG: Gdybyśmy musieli jakoś zaszufladkować waszą muzykę, jak chcielibyście, żeby ją określano? Do jakich znanych zespołów chcecie się odwoływać?
F: Unikamy, tak jak większość zespołów, szufladkowania. Inspiracji każdy z nas ma wiele, finalny efekt jest fuzją i transfuzja ich wszystkich. Kiedy odtworzysz naszą muzykę w czytnikach mp3, poznasz klasyfikacje naszego gatunku – adult groove, ale równie dobrze mógłby być melodic punk.
PG: Jak na młody staż muzyczny obecnego składu macie na swoim koncie pierwsze, niewątpliwe sukcesy – wydaliście EPkę, która zrobiła pewne wrażenie w branży muzycznej, wasz utwór przez kilka tygodni utrzymywał się na pierwszym miejscu Listy Przebojów Radia Łódź. Redaktorzy muzyczni portalu Uwolnij Muzykę! typują Fonovel jako jeden z najlepszych debiutujących zespołów 2011 roku. W jaki sposób te sukcesy przekładają się na wasze samopoczucie? Co tak naprawdę wam dały?
F: Zgodnie z maksymą: „każdy lubi, jak go chwalą”, jest nam z powyższych powodów niezmiernie miło.
PG: W mojej opinii Łódź to dzisiaj przede wszystkim miasto poetów i muzyków. Czy znacie się między sobą, czy tworzycie razem jakieś środowisko? Kogo stąd moglibyście wymienić jako źródło także i waszej inspiracji?
F: Na pewno jesteśmy elementem łódzkiej sceny, która stale zaskakuje najróżniejszymi fuzjami muzyków, czego przykładem jesteśmy my czy Tryp, w którym gra Paweł. Trudno powiedzieć o bezpośrednich, personalnych inspiracjach. Po prostu lubimy i cenimy kilka postaci z łódzkiej sceny muzycznej.
PG: Czy rodzinne miasto wspiera was instytucjonalnie, jako niewątpliwie cenny „materiał promocyjny”, czy jak dotąd ma was gdzieś?
F: Mamy dopiero zamiar zacząć współpracę z naszym miastem. Na pewno zapukamy w niejedne urzędnicze drzwi.
PG: W jaki sposób powstają wasze utwory?
F: W naszym przypadku najpierw powstają teksty, a w drugiej kolejności muzyka. Tekstowo wsparła nas w dwóch piosenkach Iza Bartczak.
PG: Na początku marca ukazała się pełnoprawna, debiutancka płyta zespołu. Kiedy nagracie następną?
F: Płyta ukazała się 7 marca 2011 roku. Co do następnej płyty, planujemy jej wydanie jeszcze przed końcem tego roku.
PG: Komu w dzisiejszych czasach jest trudniej? Poetom czy muzykom?
F: Komu jest trudniej? To pytanie lepiej zadać jakimś specjalistom od kultury, socjologom lub księżom. Nasza muzyka zaliczana jest do niezależnej, więc odpowiedź nasuwa się sama….

Wywiad pierwotnie ukazał się na łamach Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” NR 1 (10) /2011

(p)

czwartek, 15 września 2011

Promocja nowego numeru "Arterii" i książki Justyny Krawiec






W środę 28 września o godzinie 18.00 w Śródmiejskim Forum Kultury – Dom Literatury przy ul. Roosvelta 17 w Łodzi (KAWIARNIA LITERACKO-MUZYCZNA) odbędzie się kolejna ŁÓDZKA PREMIERA LITERACKA.

W programie:

Spotkanie z Justyną Krawiec autorką książki Chłód (Nagroda Główna XVI Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina) oraz promocja 10. Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „ARTERIE” z udziałem Macieja Meleckiego.

* Justyna Krawiec, ur. w 1988 r. Studiuje Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim. Publikowała w „Toposie”, „Protokole Kulturalnym”, „Arteriach”, „artPapierze” i „PKPzinie”. Konkurs im. J. Bierezina był pierwszym, w którym wzięła udział. Mieszka w Łodzi.

Promocja numeru 1(10) 2011 Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” („Nowe plemiona”):

W 10. numerze „Arterii” m.in.: rozmowy z Cezarym Grzesiukiem i zespołem Fonovel, wiersze Shermana Alexie, Ismaila Bala, proza Teresy Radziewicz, esej Karola Maliszewskiego, w galerii Paweł Kwiatkowski.

(p)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Wkrótce nowy numer "Arterii"!




Biali, czerwoni i czarni nadal tu są. Niedawno przyszli różowi i zieloni. Coraz więcej słychać o łaciatych, burych i zamglonych. Więzy krwi przestały być tak ważne. Istotne są znaki, wokół których rodzą się nowe plemiona. Płonie południe, topnieje północ, smutni żołnierze strzelają do duchów widzianych wczoraj gdzieś w Ghazni lub w Drawsku. Partie zwierają szyki, lecz są w nich chorzy na zaparcia. Powstają areny dla zwycięskich barw, plotą się nowe wzory beretów na kształt dzwonów i tabernakulum, na paradach tęcza unosi się ze spodni, z których ktoś wypruł pośladki. Ponoć zmarli mają dużo do powiedzenia, chociaż płynie w nich tylko powietrze, a nowa fratria pajaców wie o nas więcej, niż zdołaliśmy ukryć w metrykach i rodowodach. Rozprzestrzeniają się klany rzeczy i miejsc, przepływają nam przez ręce, toną w oczach. Wieczorami śpiewamy nie swoje piosenki ułożone w dniu, który dopiero nadejdzie.
Rozmawiamy o tym w wywiadach, które przyjęły postać NARAD. Nad poezja i prozą wznoszą się TOTEMY z tekstów. Eseje, reportaże i felietony zapisaliśmy w MITACH o strukturze kodowanej przez codzienność i transgresję. Przekład można odczytać w nadesłanych WAMPUMACH, a galerię wypełniły TATUAŻE. Schwytanych w recenzjach poddaliśmy próbie przy PALU MĘCZARNI i niebawem okaże się, kto jest masochistą. Jak mamy w zwyczaju, są rytuały: myszkujący NÓŻ W PŁYCIE, buszujące po scenach teatrów MASECZKI, krążące po przecinających się trajektoriach CO DO JOTY i najeżony irokezem (A) TAK NA MARGINESIE. Rozpoczynamy też całkiem nowy rytuał: JESZCZE ZDARZAJĄ SIĘ WIERSZE, którego kapłanem jest Robert Rutkowski. Do plemienia debiutantów wstępuje w numerze JUSTYNA KRAWIEC ze swoją pierwszą książką o hiperborejskim tytule CHŁÓD. Zatem, ze szronem na ustach, otwieramy ten upalny lipcowy numer. Howgh!


Redakcja „Arterii”

W numerze: Marcin Badura, Karol Maliszewski, Maciej Melecki, Krzysztof „Hasacz” Walczak, Maciej Woźniak, Jakub Jakobiszyn, Magdalena Nowicka, Cezary Grzesiuk, Jacek Burski, Ismail Bala, Sherman Alexie, Lucia Kramárová, Dominik Želinský, Monika Kocot, Tomasz Pietrzak, Paulina Sałasińska, Marta Kapelińska, Borys Martela, Piotr Bielski, Szymon Domagała-Jakuć, Ela Dul, Paweł Kwiatkowski, Piotr Gajda, Fonovel, Przemysław Owczarek, Joanna Rozwandowicz, Tomasz Stołecki, Tomasz Pohl, Katarzyna Godlewska, Izabela Kawczyńska, Teresa Radziewicz, Joanna Lewandowska, Daniel Madej, Tomasz Sawczuk, Justyna Banaszczyk, Paulina Ilska, Robert Rutkowski, Jerzy Jarniewicz, Zdzisław Jaskuła, Rafał Różewicz, Tomasz Dalasiński, Olgierd Dziechciarz, Katarzyna Knapik-Gawin, Anna Czubrowska, Krzysztof Kleszcz, Andrzej Strąk.

Zapraszam do lektury wywiadów, które przeprowadziłem z Elą Dul (o jej wspólnym z Januszem Jeżyńskim projekcie muzycznym wariacje.pl) oraz z zespołem Fonovel (jak również do przeczytania recenzji ich debiutanckich płyt) i naszych stałych rubryk, które prowadzimy w piśmie – Noża w płycie oraz A (tak na marginesie) Krzysztof Kleszcza.

Promocja lipcowych, spóźnionych „Arterii” 10 (1/2011) „nowe plemiona” odbędzie się najprawdopodobniej we wrześniu. Dystrybucja najnowszego numeru pisma, tak jak dotychczas, będzie przeprowadzana przez sieć Empik oraz bezpośrednio poprzez stronę internetową czasopisma. Jak to już poprzednio bywało, promocja „Arterii” połączona zostanie z prezentacją dołączonej do kwartalnika książki Justyny Krawiec „Chłód” (nagroda główna w XVI OKP im. Jacka Bieriezina).

(p)

czwartek, 24 marca 2011

Życie jest dziwne, a wszyscy podli



Ilustracja Daniela Mroza do jednego z wydań "Cyberiady"


W Empikach można już kupić najnowsze "Arterie"(nr 9). Oto mój tekst z tegoż numeru.




sobota, 5 marca 2011

Kto zabił Laurę Palmer?







Grinderman "Grinderman 2", 2010.

Publikacja w Nr 3 (9) grudzień 2010 "Arterii".

(p)

sobota, 26 lutego 2011

Arterie i cztery książki poetyckie






Promocja 9. nr "Arterii", Śródmiejskie Forum Kultury, czwartek 24.02.2011

Autor: Krzysztof Kleszcz


W zimowy wieczór znalazłem w końcu miejsce parkingowe i tajemniczą furtkę z domofonem Śródmiejskiego Forum Kultury. Pokonałem 60 km, by dołączyć do łódzkich fanów literatury i zobaczyć prezentację najnowszego numeru Arterii (3(9)/2010) oraz wieczór autorski Michała Murowanieckiego.

Nowy numer Arterii jest wyjątkowy, choćby z racji objętości: 160 stronicowe czasopismo i aż cztery książki jako dodatek, w tym "Spięcie". Całość kosztuje - 18zł.

W numerze m.in.: wiersze nominowanych do Bierezina: Agnieszki Smołuchy, Tomasza Bąka, Kajetana Herdyńskiego, Justyny Krawiec, Ilony Witkowskiej, Damiana Kowala, Mariusza Partyki, Grzegorza Jędrka, Rafała Barona, Mateusza Andały, a także Roberta Rutkowskiego, Karola Graczyka, Tomasza Dalasińskiego, Piotra Mierzwy, Ewy Świąc, Krzysztofa Ciemnołońskiego, Jarosława Mosera.
Są stałe rubryki: m.in.: "Atak na marginesie" czyli mój tekst "Życie jest dziwne, a wszyscy podli", w którym dopisuję ciąg dalszy do opowiadania Stanisława Lema z tomu "Cyberiada" o Elektrybałcie; także: rubryka Piotra Gajdy "Nóż w płycie" recenzja płyty "Grinderman 2" czy rozmowa Jerzego Jarniewicza ze Zdzisławem Jaskułą. Jest proza (m.in. opowiadanie Marcina Bałczewskiego), dramat, ciekawy tekst o gmachu Instytutu Filologii Angielskiej i Polskiej, rozmowa ze Zbigniewem Zamachowskim... Tematem numeru jest "Konkret".
Rafał Gawin i Magda Nowicka prezentują nr 9 Arterii

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Nowe plemiona i Celebryci w Arteriach










Redakcja "Arterii" zaprasza do współtworzenia kolejnych numerów pisma. Numer 10 i 11 mają ustalone "tematy" to "Nowe plemiona" i "Celebryci".

czwartek, 30 grudnia 2010

Arterie, Zwłoka i Mamałyga w Empikach


"Arterie" nr 8 (z książką Konrada Cioka "Mamałyga") w pakiecie z "Arteriami" nr 7 (z książką Piotra Gajdy "Zwłoka") w cenie jednego numeru (13 zł) od 29.12.2010 r. już w Empikach!

niedziela, 19 grudnia 2010

...Śmierć poecie dyktuje swoje mocium Panie








Publikacja w "Arteriach" Nr 8 (2) 2010

(pismo w sprzedaży w pakiecie z Nr 7 (1) 2010

w sieci EMPIK)


(k)

środa, 10 listopada 2010

Mamałyga w zaświatach




Przemysław Owczarek


Maciej Robert, Rafał Gawin, Konrad Ciok





Konrad Ciok


Tak jak już od pewnego czasu to bywa, również i 9 listopada, najnowszy numer „Arterii” nie zdążył dotrzeć wieczór postaci drukowanej na własny wieczór promocyjny. Pojawił się za to w wersji „wirtualnej” i póki co, redaktora naczelnego Przemka Owczarka w promocji pisma w łódzkim Śródmiejskim Forum Kultury - Domu Literatury wspomagał rzutnik.

W aktualnym numerze, którego hasłem przewodnim tym razem były „Zaświaty”, znaleźli się tacy autorzy jak Agnieszka Kłos, Izabela Kawczyńska, Tomasz Hrynacz, Zbigniew Masternak, Sławomir Macias, Wioletta Grzegorzewska. Zawiera on także wywiady z Lechem Majewskim i Darkiem Foksem, a także stałe rubryki Piotra Gajdy („Nóż w płycie”), Krzysztofa Kleszcza (A) tak na marginesie) oraz dyskusję Jerzego Jarniewicza ze Zdzisławem Jaskułą („Co do joty”) . Do pisma dołączono książkę poetycką Konrada Cioka „Mamałyga”. Tom składa się z dwóch części, pierwszej skupionej na wierszach, i drugiej, gdzie pojawiają się elementy prozy poetyckiej. To druga książka Konrada wydana po czterech latach od jego debiutu.

Już wkrótce najnowszy numer pisma pojawi się w „empikach” jako „dwupak”, w którym znajdzie się razem z poprzednim numerem „Arterii” i z tomikiem Piotra Gajdy. Całość kosztować będzie 13 złotych. Pismo można nabyć również w Śródmiejskim Forum Kultury – Dom Literatury, ul. Roosvelta 17 w Łodzi.

* autorem wszystkich fotografii jest Marcin Bałczewski („Plaster Łódzki”/ŚFK)

(p)