Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imprezy muzyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imprezy muzyka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 grudnia 2014

Zaczynam się łbem

LAO CHE, ŁÓDŹ - KLUB WYTWÓRNIA, 5.12.2014

Lao Che to mój faworyt. Nieprzypadkowo fragment piosenki zdobił jako motto moją książkę "Przecieki z góry". Piosenki znane na pamięć, warto raz na jakiś czas wykrzyczeć. Zimowy wieczór to idealny czas. Piękne miejsce - łódzki klub Wytwórnia. Spięty w świetnej formie. Repertuar przekrojowy: "Gospel"/"Prąd..."/"Soundtrack" + nowe piosenki z zapowiadanej na marzec płyty "Dzieciom". Wszystko bezkrytycznie kupuję. Z nowych rzeczy zwróciły uwagę "Wojenka" i utwór do słów Władysława Broniewskiego: "Bar pod zdechłym psem". Ze starych dobrze znanych - najgenialniej zabrzmiało "Jestem psem" - dynamiczny, agresywny, rapowany numer oraz mój ulubiony - "Govindam" - piosenka o Ziemi. Utwory z "Gospel", a szczególnie zaczynający się od "Nie będę do pana telefonował..." to już klasyka gatunku i kto nie zna ten trąba.
(FOT: Piotr Ciebiada)

Recenzja płyty Soundtrack. 

wtorek, 28 października 2014

Pathman & Gajda w MOK




PATHMAN & PIOTR GAJDA, MOK, TOMASZÓW MAZ., 24.10.2014

Pięknie współgrały mistyczne, pierwotne dźwięki zespołu Pathman z poezją Piotra Gajdy.
To było nieziemskie, niezwykłe, wyjątkowe. Dźwięki penetrujące jakiś niedostępny wcześniej obszar świadomości. Pathman zagrał na 27 instrumentach, np. na butli gazowej (!). Dźwięki improwizowane najpiękniej zabrzmiały z żeńską wokalizą (wtedy usłyszałem coś z Lisy Gerrard). Piotr przeczytał wiersze z najnowszej książki "Golem". Świetny wieczór.

czwartek, 16 października 2014

Muzyka & poezja. Pathman & Gajda.

24.10. 2014r. o godz. 19.00 w kameralnej salce MOK -u (ul. Browarna 7) w Tomaszowie Maz. odbędzie się występ zespołu PATHMAN. Zespół wystąpi tomaszowski poeta Piotr Gajda, który zaprezentuje m.in. swoje najnowsze wiersze z książki "Golem". Bilety w cenie 10zł (5 zł ulgowy).

sobota, 24 listopada 2012

Voo Voo w TM: żadne bzdety, żadne gluty

KONCERT VOO VOO, O.K. TKACZ W TOMASZOWIE MAZOWIECKIM, 23.listopada 2012


Od jakiegoś czasu Voo Voo to stały repertuar w moim domu. Lubię odśpiewać wieczorem z synem refreny: "Nie spać / jeszcze nie czas", albo "Nieważne, że się gmatwa / Ma się udać i uda się." Najczęściej z płyt wybierałem ostatnio "Rapatapa-To-Ja" i "Samo Voo Voo". "Nową Płytę" zdążyłem już dobrze osłuchać, dlatego spokojnie na koncercie mogłem zaśpiewać do ucha mojej żony te kilka erotycznych fraz, które Wagiel napisał dla swojej "drugiej połowy".

Koncert był bardzo udany. Widowisko, które stworzyli: Waglewski - siwobrody mistrz, Pospieszalski - człowiek o płucach ze stali, oraz dwaj muzycy, usunięci nieco w cień: nowy perkusista Michał Bryndal i basista - Karim Martusewicz, było przedniej marki. Cieszę się, że Tomaszów "nie spał" i przybył gromadnie.

Najbardziej "rzucały na kolanka" wokalizy Mateusza Pospieszalskiego i to co wydawał z siebie jego saksofon. Hymn "Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było" był przedzielony genialnie natchnioną improwizacją. Dymy i światła przy "zazieleni się" - to coś, co będę pamiętał długo.

Nowy repertuar sprawdził się wyjątkowo, wszak: "to nie są jakieś bzdety, to nie są jakieś gluty" (cytat z piosenki "Inaczej nie umiem", która rozpoczęła koncert).
Uwielbiam te językowe "wagielizmy": mędzenia, kostropatości i czochrania.

Kilkakrotnie, a na pewno przy "Puszcza", "Ukłonach" czy "Samotności", i zawsze gdy za improwizacje wokalne brał się Mateusz, byłem w muzycznym niebie.

Po Fonetyce, Babu Królu, Julii Marcell i Lao Che, tym razem Voo Voo - dali Tomaszowowi porcję nadzwyczajnego piękna. Chwała organizatorom.















Mateusz Pospieszalski

wtorek, 25 września 2012

Poezja Wojaczka w Tomaszowie


















Na zdjęciu: Piotr Gajda, Maciej Melecki. Krzysztof Siwczyk, Barbara Przybysz


MACIEJ MELECKI i KRZYSZTOF SIWCZYK; MBP Oddział dla Dzieci i Młodzieży, Tomaszów Maz; 21.09.2012
KONCERT ZESPOŁU FONETYKA; Ośrodek Kultury „Tkacz”, Tomaszów Maz. 21.09.2012


Najpierw wśród hałd i rozkopów Placu Kościuszki pojawiła się poezja. Oto dzięki Stowarzyszeniu Trzcina do miasta zawitali śląscy poeci: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk. Dla sporej grupki młodzieży, która zjawiła się w bibliotece, opowiadali o filmie "Wojaczek", o tym jak funkcjonuje Instytut Mikołowski, o sytuacji poezji w Polsce, o tym, jak to jest być poetą. Przeczytali też swoje najnowsze wiersze - Siwczyk z książki "Gody", która właśnie się ukazała we WBPiCAK.

A potem w Tkaczu na Niebrowie odbył się koncert Fonetyki. Brawa dla Prezydenta Miasta Tomaszowa Maz., że znalazł pieniądze na tak wyjątkowy artystyczny spektakl. 
To wielka sztuka zamienić niełatwe wiersze Wojaczka w genialnie melodyjne, przebojowe zimne songi.


Każda piosenka z płyty "Requiem dla Wojaczka": czy to spokojna "Mówię do ciebie cicho", czy niepokojąca "Czemu nie ma tancerki", erotyczna "Bądź mi", czy piosenka o stancji czyli "List do nieznanego poety", albo bluźniercza "Ballada bezbożna", trafia od pierwszego słuchania. Trafia, straszy - brutalnie i celnie: "Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku / By nie powiedział kto, że widzi jasno." ("Sól"). Dla całego zespołu, a szczególnie dla wokalisty Przemysława Wałczuka, stremowanego przy zapowiedziach, ale perfekcyjnego w przekonujących wokalizach, wielki szacunek i podziękowanie, za świetny koncert.



wtorek, 18 września 2012

Koncert Fonetyki. Siwczyk i Melecki w Tomaszowie


Dzieje się. W piątek 21. września o godzinie 17.00 w MBP przy Pl.Kościuszki 18 odbędzie się wieczór autorski dwóch poetów z Mikołowa: Macieja Meleckiego i Krzysztofa Siwczyka.
Pierwszy z nich jest autorem siedmiu książek poetyckich (m.in.: "Przester" (WBPiCAK, 2009)), scenarzystą, redaktorem pisma "Arkadia", dyrektorem Instytutu Mikołowskiego.
Siwczyk wydaje właśnie dziewiątą książkę pt.: "Gody" (WBPiCAK); jest felietonistą "Polityki", współpracownikiem TVP Kultura, recenzentem.
Spotkanie z poetami pod hasłem "Czy wszyscy poeci są przeklęci?" poprowadzą Piotr Gajda i Barbara Przybysz. Zapewne jednym z tematów będzie twórczość Rafała Wojaczka, tragicznie zmarłego poety, którego spuścizną opiekują się pracownicy Instytutu Mikołowskiego.



Maciej Melecki 

Krzysztof Siwczyk


Po spotkaniu o godzinie 19.30 w "Tkaczu" na Niebrowie odbędzie się koncert zespołu Fonetyka. Zespół wydał płytę "Reqiuem dla Rafała Wojaczka", gdzie wykorzystał teksty "poety przeklętego". Zespół pracuje nad nową płytą tym razem z tekstami Andrzeja Bursy. 
"Wiersze zebrane" Rafała Wojaczka niedawno wydało Biuro Literackie.

niedziela, 9 września 2012

Gwałtu rety olaboga rozśmieszylim pedagoga

Koncert PIOTRA BUKARTYKA; KLUB NAUCZYCIELA; ŁÓDŹ 7.09.2012

Nie mogłem odmówić sobie przyjemności zobaczenia na żywo człowieka, którego teksty od paru miesięcy nucę. W tym specyficznym miejscu szczególnie pięknie zabrzmiał "Sznurek" czyli song o przyłapaniu na paleniu przez nauczyciela wos-u ("zjarał nam całego blanta / nogi z waty twarz mutanta / gwałtu rety olaboga otruliśmy pedagoga" ).

Podobała mi się celność satyry (rozłożyło mnie na łopatki szczególnie: "wino proste musi być, żeby naród je zrozumiał"). Smakowała goryczka ruskiej musztardy, o tym jak "chłop i baba wciąż się żrą". Zostaną mi w głowie opowieści artysty o jego babci, która z młodzieżowych zespołów to najlepiej lubiła Śląsk i Mazowsze, czy o wyglądzie domu mechanika samochodowego ("lśniące słoneczko z potłuczonych talerzy").

Były hity: "Kobiety jak te kwiaty", "Niestety trzeba mieć ambicję", "Tak jest i już", "Małgocha". Bukartykowi Bóg dał talent kpiarza. Frazy z jego piosenek kłują jak szpile, albo zmuszają do śmiechu. Często jedno i drugie. Niejednemu obecnemu na sali został już tylko śmiech.

Bankier tłusty jak knur, co ma złota pełen wór
Dał ci grosz, a chcę trzy i w żywe oczy z ciebie drwi
Bo czy dobrze, czy źle, to jemu musi zgadzać się
A ty płać, bo to wstyd, w końcu podpisałeś kwit




środa, 23 maja 2012

Pełen dobrych słów

KONCERT MALEO REGGAE ROCKERS ; TOMASZÓW MAZ. "TOMY", SOBOTA 19. MAJA 2012

Maleo to dla mnie kultowa postać. Przecież to on grał na kultowej płycie Moskwy - kupiłem ją w księgarni przy dawnej ulicy Zubrzyckiego, gdy miałem 15 lat (ech czasy!). Grał też na "Duchowej Rewolucji" Izraela. Obie te płyty znam z winyli. Potem: "Legenda", "Czas i byt" Armii, czy ostre "Transmission Into Your Heart", "Generation-X" i "Extra Pan" Houka. Wspaniałe wszystkie płyty 2Tm2,3. Jeśli chodzi o Maleo Reggae Rockers zachwyciłem się dopiero płytą "Addis Abeba". Za wspaniałą uważam piosenkę do tekstu Gajcego "Pytanie".

Zatem na sobotnim koncercie słuchałem dobrego znajomego. I to był koncert pełen dobrych słów, z najbardziej przebojowymi: "Alibi", "Kocham Cię tak samo", "Reggae Radio" czy - moją ulubioną piosenką: "Dzikie serce". Dobra energia, pozytywne przesłanie. Był cover Czerwonych Gitar "Płoną góry, płoną lasy" i "Zegarmistrz światła". Koncert, w którym pod sceną szalały moje uczennice, a ja, stary, kiwałem się z nogi na nogę gdzieś z tyłu.

poniedziałek, 31 października 2011

Czerwone pończoszki, czarne trzewiki


















Lecter, Closterkeller. OK. „Tkacz” w Tomaszowie Mazowieckim, 30.10.2011 r.

Wczorajszy koncert Closterkellera w „Tkaczu” to kolejna udana impreza promująca nasze miasto wśród rodzimych gwiazd polskiego rocka Już na samym początku koncertu Anja Ortodox zauważyła, że Tomaszów Mazowiecki nareszcie dysponuje salą, która z powodzeniem może stać się miejscem regularnie goszczącym dowolne zespoły. Szkoda tylko, że frekwencyjnie znowu nie mieliśmy się, czym pochwalić; wciąż panuje u nas powszechna opinia, że nic się w mieście nie dzieje, bo przecież leżąc w domu na kanapie przed telewizorem, oprócz standardowych wiadomości z ulicy Wiejskiej, nic nie widać ani nie słychać. Sądzę jednak, że każda z tych około stu osób zgromadzonych w sali widowiskowej „Tkacza” wróciła do domu w przekonaniu, że nie zmarnowała niedzielnego wieczoru.

Rockową niedzielę rozpoczął opolski Lecter, który podczas trasy promującej najnowszy album Closterkellera „Bordeaux” jest suportem głównej gwiazdy tournee. I zrobił to z dużym powodzeniem, prezentując swoją mocną, nowoczesną muzykę z lekkim domieszkiem elektroniki. Lecter to głównie charyzmatyczny wokalista, gitarzysta, kompozytor i autor tekstów Roman Bereźnicki „liderujący” tej właśnie grupie. Obserwując set doszedłem do wniosku, że być może warto sięgnąć po ich debiutancki album zatytułowany „Inside/Outside”. Zagrali bardzo treściwie, grając dokładnie tyle, ile zazwyczaj powinna grać kapela „rozgrzewająca” publiczność, czyli około czterdziestu minut.

Bez zbędnych opóźnień, tuż przed godziną dwudziestą na scenie pojawił się Closterkeller. Anja Ortodox wcześniej zapowiedziała, że zespół zaprezentuje w całości program najnowszej płyty. I tak też się stało; koncert rozpoczął się od mocnego akcentu w postaci utworu „Pora iść już drogi mój”. Co znamienne, przed koncertem Closterkellera wokalistka poprosiła dyrektorkę ośrodka kultury, aby ta nie składała widowni z krzesłami. Miała rację, ponieważ „Bordeaux” wymaga odpowiedniego skupienia. Zresztą, kto chciał, ten mógł wstać z krzesła i „pogować” do woli przy samej scenie, do muzyki co bardziej drapieżnych utworów.

„Bourdeaux” to płyta całkiem świeża, być może jeszcze nie do końca „osłuchana”, ale to nadal ten sam dobry, „stary” Closterkeller. Różniący się od pozostałych wydawnictw grupy jedynie tym, że to pierwszy w jej historii koncept album. Anja w czasie koncertu zapowiadała poszczególne piosenki, opowiadała o nich tym samym wprowadzając słuchaczy w ich fabułę. A ta opiera się głównie o historię dwojga ludzi wierzących w to, że siłą swojej miłości zmienią przeznaczenie i odmienią unoszące się nad nimi złe fatum. Bohaterowie tej opowieści nie mają imion – to On i Ona. Wokalistka zaznaczała, że to ludzie z piękną aurą, uduchowieni, mistyczni. Obydwoje z bagażem nieudanych wcześniejszych związków, pełni lęku, ale i nadziei. Muzyka w tej części koncertu mogła uderzyć do głowy jak wino – jak Bordeaux. „Serce”, „Tyziphone” i „Jak łzy w deszczu” to chyba jej najmocniejsze fragmenty.

Oczywiście nie mogło odbyć się bez bisów, które ostatecznie przerodziły się praktycznie w drugą część tomaszowskiego koncertu Closterkellera. Ze sceny zabrzmiały doskonale znane utwory z „Aurum”, „Graphite”, „Nero” oraz „Cyanu”, a także nieśmiertelne przeboje z „Violet” w postaci „W moim kraju” i „Agnieszki”. Zespół, nareszcie nie skupiony wyłącznie na prezentowaniu premierowego materiału najwyraźniej się rozluźnił. Zrobiło się kameralnie. Słychać i widać było, że to dzięki tym ponad pół godzinnym bisom, zarówno muzycy jak i ich fani opuścili „Tkacza” ukontentowani i z uśmiechem na twarzach. Jedynym nawiązaniem do atmosfery zbliżającego się „halloweenu” była zapowiedź Anji Ortodox, że pierwszego listopada pojawi się w „telewizorni”, a konkretnie w TVP Kultura, gdzie będzie uczestniczyła jako zaproszony gość w programie poświęconym… wampirom.

Podsumujmy. Dwie dobre kapele, ponad trzy godziny rocka i kawałek porządnej sztuki. Jeśli tego wieczoru wybrałeś oglądanie wiadomości Polsatu teraz nie narzekaj, że znów nie były dobre.

(p)

czwartek, 27 października 2011

Koncert Zaduszkowy




04 listopada o godz.19.00 w sali kina WŁÓKNIARZ, ul. Mościckiego 6 odbędzie się Koncert Zaduszkowy, którego organizatorem jest Miejski Ośrodek Kultury w Tomaszowie Mazowieckim.. W programie koncertu znajdą się m.in. utwory do tekstów Jonasza Kofty, Jana Wołka, Magdy Czapińskiej i Wojciecha Młynarskiego w wykonaniu gitarzysty Janusza Strobla oraz pianisty Andrzeja Jagodzińskiego. Muzykom towarzyszyć będzie wokalistka – Anna Stankiewicz. Bilety w cenie 10 złotych do nabycia w MOK, ul Browarna 7.

(p)

sobota, 22 października 2011

Stand by









Lao Che. OK. „Tkacz”. Tomaszów Mazowiecki, 21.10. 2011.

Od Wielkiego Wybuchu wszystko się zaczęło…” – tak w konkretnym przypadku koncertu w Tomaszowie, najwyraźniej „proroczo” śpiewał Spięty z Lao Che na ostatniej płycie, ponieważ w "Tkaczu” występ tej właśnie grupy poprzedził niezgorszy „wybuch”. Gotową do pracy i podpiętą pod system nagłośnienia i niezawodną jak dotąd konsolę z niewiadomych powodów nagle trafił szlag. Padła elektronika odpowiedzialna za sterowanie ustawieniami dźwięku. Na nic zdały się próby ominięcia uszkodzonego układu scalonego i resetu, na nic konsultacje telefoniczne akustyka ze znajomym dźwiękowcem. Na czterdzieści pięć minut przed rozpoczęciem imprezy trzeba było podpinać cały sprzęt pod konsolę „Tkacza”, która znajduje się na samej górze rozkładanej widowni. Chłodna kalkulacja organizatorów i zapada decyzja, że cała operacja nastąpi bez rozkładania sceny (to dodatkowe kilkanaście minut), wystarczy drabina dostawiona do kilkumetrowej „ściany” złożonych siedzisk. W tym momencie po raz pierwszy mogłem podziwiać absolutny spokój Spiętego i s-ki. Zero gwiazdorstwa drodzy państwo! Pełne zrozumienie i uśmiech. Jedna prośba: „bardzo prosimy, żeby z chwilą rozpoczęcia przez nas próby nikt nam nie przeszkadzał, wtedy pójdzie szybciej”. W ciągu trzydziestu minut po „złośliwej” konsolecie nie było śladu i Lao Che mógł rozpocząć swoją spóźnioną próbę. W sumie „poślizg” wyniósł około dwudziestu minut i chyba nikt z oczekujących w foyer na rozpoczęcie się koncertu nie zorientował się, że tuż za drzwiami sali widowiskowej trwała heroiczna walka z niespodziewaną „techniczną obsuwą”.

O koncertach grup w rodzaju Lao Che trudno jest się rozpisywać. Nie należy spodziewać się, że zespół zejdzie poniżej swojego wysokiego poziomu wykonawczego, ale też nie ma co za bardzo liczyć na szalone, rozpasane improwizacje i wariacje wokół utworów zarejestrowanych na dotychczasowych płytach. Ze zrozumiałych względów koncert zdominowały utwory z płyty „Prąd stały/Prąd zmienny”, spośród których jak na mój gust najmocniej zabrzmiał (tak samo jak i na płycie) „Magister pigularz”. Klimatem (gdyby tak zdjąć z niego odium elektroniki) nawiązujący do brzmienia legendarnej Siekiery, zaopatrzony w doskonałą melodię i tekst: „…Anyżowe kropelki na lęki / czopki na nieudane związki / Kompresy na stresy / Jodyny i watki na ducha upadki / Maści na melancholijne zapaści / Bańki na depresyjne poranki / Nasiadówki na wymioty od zgryzoty / Pastylki na bolączki gorączki…”. Dla mnie był to najmocniejszy punkt koncertu, niezwykle nastrojowa dawka muzycznych medykamentów. Oprócz tego utworu, w czasie dwugodzinnego występu Lao Che zabrzmiały jeszcze m.in: „Czas”, „Życie jak tramwaj”, „Kryminał”, „Prąd stały / prąd zmienny”, „Urodziła mnie ciotka”. Utwory trudne i pokombinowane, z dającymi do myślenia tekstami, ale do tego Spięty już od dawna stara się nas przyzwyczajać. To muzyka na wskroś ambitna, a Lao Che to grupa, która z godnością przejmie wartę po takich zespołach, jak Armia, Kult czy Homo Twist. Tomaszowscy fani mieli też okazję usłyszeć kilka piosenek z niezapomnianej „Gospel”. Świetnie i wciąż mocno i świeżo zabrzmiały utwory „Hydropiekłowstąpienie” i „Czarne kowboje”. Niestety, nawet podczas bisów (tych zabraknąć nie mogło) nie usłyszeliśmy „Zbawiciela Diesla”. To był chyba jedyny mankament piątkowego koncertu. Za to na pamiątkę wspólnego tournee z zespołem Czesław Śpiewa muzycy zagrali dwie piosenki Mozila, które w ich interpretacji brzmiały jak rasowe kompozycje Lao Che. Widać było, ze członkowie grupy doskonale się rozumieją, zaś wspólne granie sprawia im prawdziwą przyjemność. Serce rosło, kiedy Spięty bez pseudo-gwiazdorskiej „ściemy” żegnał tomaszowską publiczność wkładając rękę pod mokry od potu t-shirt, i przez cały czas śpiewając, wybijał nią rytm bijącego głośno serca: „Nie mam ja ni dziatek / Żony i w służbie mojej uziemiony / Oto mojej roty zwrotki / Używajcie mnie dopóty nie wywalą korki…/ AC piorun DC / Człowieku, kocham cię / Zadzieram kiecę i lecę / AC piorun DC / Człowieku, kocham cię / kocham cię, no kocham cię”.

W ten oto sposób pozostawił około sto pięćdziesiąt osób, które przyszły tego dnia na koncert do „Tkacza” w pozycji „stand by”. Szkoda, że tylko tyle, bo spokojnie zmieściłoby się w sali widowiskowej kolejnych sto. Niestety, dla wielu Tomaszowian barierę, której nadal nie mogą pokonać stanowi cena biletu. W systemie, w którym niemal wszystko polega na ekonomicznych kalkulacjach, nie da się organizować samych bezpłatnych koncertów. Rodziny, w których zadomowiło się widmo bezrobocia najczęściej wyjmują ze skrzynek pocztowych niezapłacone rachunki, a nie listy wsparcia. Nie w głowie im koncerty, ale opłaty i czynsz. Tym należy przekazać moc i przesłanie pozostawione w Tomaszowie przez wokalistę Lao Che i życzyć, aby ich los jak najszybciej diametralnie się odwrócił. Dla tych, którzy mogliby kupić bilet, ale pozostali w domu i wolą narzekać, że tutaj się nic nie dzieje, też warto przekazać życzenia. Jak najrychlejszego wyjścia ze stanu malkontenctwa! Bedą też życzenia dla pozostałych, których od dawna widuję na imprezach organizowanych w naszym mieście. Obyśmy wszyscy doczekali w zdrowiu do koncertu Closterkellera!

(p)

Lao Che w Tkaczu






Koncert zespołu LAO CHE, 21.10.2011r., Tomaszów Mazowiecki, Tkacz

Koncert Lao Che w tomaszowskim Tkaczu był okazją do tego, by zobaczyć jak wielką siłę ma dobry tekst, gdy towarzyszy mu dobra muzyka. Wspaniale, że Tomaszów doczekał godnego miejsca, by gościć taki zespół. Według mnie obok Armii, Kultu i Hey - najlepszy w Polsce. Zabrzmiały głównie pieśni z genialnej płyty "Gospel", i ostatniej "Prąd stały, prąd zmienny". Te najbardziej przebojowe: "Hydropiekłowstąpienie", "Czas", "Bóg zapłać", "Czarne kowboje" rozruszały publiczność. Trochę szkoda, że - oprócz małej zajawki - nie było materiału z "Powstania Warszawskiego", nie mogłem pokrzyczeć "Niech żyje Polska!". Za to Spięty z zespołem odegrali dwa przeboje Czesława Śpiewa. Po takim koncercie - zostają w głowie frazy, które jakoś tam pracują: "Płyń, chłopaku, płyń! Nie odwracaj główki".

(k)

niedziela, 16 października 2011

Chwalmy wieczór na cytrze


"mantryczny" PATHMAN




Pathman, 14.10.2011 r. Miejski Ośrodek Kultury w Tomaszowie Mazowieckim

Do Piotra Koleckiego i Marka Leszczyńskiego powróciła Muzyka. Znów, bo w końcu ich muzyczna wędrówka trwa już bardzo długo, od połowy lat siedemdziesiątych – wtedy w Teatrze Dźwięku ATMAN – którego członkowie w roku 1985 za jedną ze swoich „muzycznych baz” uznali leśniczówkę Leszczyńskiego w Liciążnej. W 1990 roku muzycy założyli własną firmę – Pracownię „Promocja Kultury Ekologicznej”, która stała się fundamentem działalności zespołu w ramach polskiej sceny niezależnej. Od roku 1996 Pracownia współorganizuje festiwal Muzyka w Krajobrazie w Inowłodzu (dotychczas odbyło się tam 15 jego edycji). W 1998 roku ATMAN zakończył działalność; dziś jego byli muzycy grają w swoim nowym projekcie stanowiącym kontynuację tamtej grupy, w zespole PATHMAN. Tyle historii.

Nadal kontynuują tamte wątki muzyczne, czerpią inspirację z życia przyrody, jej odgłosów i dźwięków. Grają głównie na tradycyjnych instrumentach, zbudowanych z naturalnych materiałów, towarzyszących ludziom od wieków. Pozostali wierni brzmieniu akustycznemu, wzbogaconemu przez unikatową kolekcję instrumentów z Indii, Nepalu, Tybetu, Azji Centralnej, Bałkanów, Australii oraz instrumentów zrekonstruowanych na podstawie rodzimych tradycji. Wykonują muzykę w nurcie szeroko pojętej psychodelii - od ambientu po psychedelic folk. Taką też przywieźli ze sobą, aby prezentować ją na swoich koncertach, bo znów wrócili do intensywnego grania „na żywo”. W MOK-u zagrali godzinny koncert, osiem mantrycznych kompozycji w absolutnej ciszy pomiędzy poszczególnymi utworami, dzięki której ich muzyka przeistoczyła się w długą suitę nie przerwaną choćby tylko szmerem oklasków (te pojawiły się dopiero na koniec koncertu).


To muzyka wywodząca się z tradycji wykonawczej innej legendarnej i kontestującej grupy – Osjan (Leszczyński i Kolecki mówią wprost o fascynacji tamtą grupą) – którą muzycy wykonują na cymbałach polskich i ukraińskich, cytrze, sitarze, gitarze akustycznej i basowej, trąbce, perkusji, dzwonkach indyjskich, gongach oraz całym szeregu mniej lub bardziej znanych instrumentów i narzędzi muzycznych. PATHMAN wykorzystuje także rozmaite procesory i efekty elektroniczne pozwalające na intensyfikację tych oryginalnych dźwięków. Rytmy, jakby wywodzone z muzyki hinduskiej, krystaliczne brzmienie instrumentów akustycznych, które momentami bywa przetwarzane elektroniczne, wszystko razem buduje coś w rodzaju muzycznego obrzędu. Kameralny koncert w MOK-u wypełniła ciągła emisja dźwięków, których dynamika poddawana została nieustannej sinusoidzie: od ciszy do brzmieniowego hałasu, od kontemplacji i jazzowego feelingu, do momentami rockowego beatu (w najbardziej czadowych momentach, jakże przydałby się pijacki wokal Jima Morrisona!).


Już na samym początku ich występu pomyślałem, że sztuka zespołów w rodzaju grupy PATHMAN to wręcz idealny akompaniament dla recytującego swoją nawiedzoną poezję, polskiego poety współczesnego. Ale, że żyjemy – w jak to powiedział czy też za kimś powtórzył Tomasz Jastrun, w telewizyjnym programie poświęconym sylwetce tegorocznego laureata literackiej nagrody Nobla, Tomasa Transtroemera – „w zupełnie niepoetyckich czasach”, taki „mariaż” nie byłby chyba nikomu szczególnie potrzebny do szczęścia. Oczywiście, za wyjątkiem mnie samego …

Linki do wybranych fragmentów koncertu (źródło NaszTomaszow.pl) :




sobota, 8 października 2011

Koncertowo w Tomaszowie



W dniu 14.10.2011 r., o godzinie 19.00 w Miejskim Ośrodku Kultury w Tomaszowie Mazowieckim odbędzie się koncert grupy PATHMAN. Grupa grała w naszym mieście przed laty kilkakrotnie. Jej członkowie przez ostatnie piętnaście lat kreowali znany nie tylko w kraju „Festiwal w Krajobrazie”, który odbywał się corocznie w Inowłodzu. Ostatnie koncerty zespołu miały właśnie miejsce głównie na tej imprezie. W międzyczasie członków grupy pochłonęły inne formy artystycznego wyrazu. Do chwili, aż Piotr Kolecki i Marek Leszczyński ponownie zatęsknili za czasami, kiedy grali po 50, 60 koncertów rocznie. Ich muzyka to nadal awangarda w czystej postaci inspirowana brzmieniami natury i odgłosami otaczającej człowieka rzeczywistości. Możemy w niej spotkać elementy jazzu, rocka, transowe rytmy. Ktoś powiedziałby „muzyka świata”, „new age”, ale tak naprawdę to co gra PATHMAN skutecznie wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Należy nadmienić, że koncert grupy będzie rejestrowany a wybrane fragmenty być może znajdą się na nowej płycie zespołu.



Z kolei w OK. „Tkacz” 21.10.2011 r., o godzinie 19.00 zagra Lao Che. Koncert odbędzie się w ramach „Spo – Tkania Piątego Filmowego”, kolejnego z cyklu imprez organizowanych przez Stowarzyszenie Inicjatyw Kulturalnych „TRZCINA”. Druga część „Spo – Tkania Piątego Filmowego” - inauguracja „Tomaszowskiej Akademii Filmowej”, odbędzie się 29 października br. o godz. 9.00 także w OK „TKACZ” przy ul. Niebrowskiej 50. Będzie to cykl 15 spotkań - każde składające się z trzech części: wykładu, projekcji i krótkiego warsztatu analitycznego dotyczącego obejrzanego filmu. Zajęcia odbywać się będą raz w miesiącu, a poprowadzą je osoby posiadające odpowiednie kwalifikacje – wykładowcy z Uniwersytetu Łódzkiego – pracownicy Instytutu Teorii Literatury, Teatru i Sztuk Audiowizualnych. Ta część spotkań ma charakter edukacyjny i skierowana jest do uczniów tomaszowskich szkół.

(p)