sobota, 27 grudnia 2014

Endorfiny, kop i kolka

MARCIN ORLIŃSKI „Tętno”, SPP O/Łódź, Dom Literatury, Łódź 2014

56 wierszy z toposem biegania. Od razu wyświetliła mi się fraza poetki Nosowskiej: „Przed siebie biec / by pozbyć się sił / czasem tak mi wstyd”.

Potem przed moimi oczami przebiegła od razu: polska i zagraniczna elita polityczna, celebryci, ulubiony „obiektywny” dziennikarz, zaprzyjaźniony krytyk, który obiecał zrecenzować moją książkę i serdeczny kumpel z ławki, który obiecał oddzwonić. Nie muszę dodawać, że wszyscy pławili się w endorfinach.
Nic to, na bok uprzedzenia. „Pot, krew i łzy. Więc biegniesz. Łykasz te wszystkie początki, / popijasz wodą.” - deklaruje nam warszawski poeta. Bieganie jest odpowiedzią na pytanie: „jak żyć?” Możliwe, że na każde.

Wykłady z filozofii joggingu? Ból łydy jako sens życia. „Pokochaj barwę asfaltu”; „Przywitaj z zawrotami głowy i halucynacjami. Kilka godzin biegania daje kopa, o jakim nie śniło się filozofom...”. Dodajmy, że Marcin Orliński skończył filozofię na UW.

A może te wiersze o bieganiu to wielka metafora? Może nie chodzi o bieganie, a o zajęcie się życiem, sobą, nieużalanie się. Źródłem szczęścia jest zmęczenie. Truchtaj, zakreślaj coraz większe koła?
Na stronie siódmej znajduję wyznanie ateisty-uciekiniera od Boga. Interesująco poetycko jest w wierszu „W drugą stronę”. W tych krótkich wersach jest sporo podręcznika psychologii. Bieganie jako środkowy palec, bieganie „na przekór”. W „Wiośnie” zwraca uwagę aliteracja „Odór w tonacji G-dur” i o tym, że nie musimy być źli, na pewno ktoś nas w tym wyręczy. Kupuję tę myśl!
Biegnąc dalej: jest trochę „nowoczesnej” poezji z newsów, są filozofowie wobec głodu i zimne piwo wobec obecności ambasadorów. Aha, jeszcze historyjka z paszportem. Jest! Błysnęło! W wierszu o „możliwościach”: „Karuzele mnie nie kręcą”. A dalej to już pełne światło. Wiersz „Rekrutacja” - bez zbędnej frazy. Młody wkurzony szukający pracy, w garniturku, nagle rozpinający kołnierz i poluźniający krawat. „Coś wzięło się / za mnie i się po mnie przeszło.” Klasa.
Przyjemna jest „Próżnia” filozoficzna, ironiczna, z fajną puentą. Jeśli dobrze rozkminiam „Darmowe minuty” są o natręctwie poezji. Poezja jako akwizytor, wciskający nam tani kredyt.
Marcin raz jest uważnym obserwatorem np. gdy widzi znikanie zawodów typu: szewc, zegarmistrz, raz zbyt niebezpiecznie zbliża się do bon motów w stylu Coelho.
Z zaciekawieniem czytałem wiersze „Podmiot” i „Imiona” („Jakie lepiej wybrać? Nowoczesne, tradycyjne?” Miron? Wisława?). Ze wzruszeniem ramion np. „Ekran” („czułość” z puenty – ograna), ze smutkiem wiersz „Edukacja”, bo to o klęsce nauczycielskiej. Orliński sięga tu po przekleństwo do „Drogiego profesora”, poczułem je osobiście.
W „Językach obcych” obok fajnych konstatacji jest wtręt polityczny, że wykrzykiwanie haseł narodowych ma się nijak do patriotyzmu. A następny wiersz („Pierwszy wiersz o miłości”) to już w ogóle Maria Peszek i Gaz.Wyb. Dostaje się kościołowi, „który pieprzy dzieci, błogosławi czołgi i rozkrada ziemię, tę ziemię.” Kolka mnie złapała od tego wiersza i skurcz, i musiałem odłożyć książkę na jakiś czas. 
„Państwo Środka” jest w porządku. Przebiegnięcie się przez miasto, dało przebudzenie: wszystko jest chińskie. I przyglądamy się „metce tego pięknego wieczoru” z niedowierzaniem. I wiersz „Kolano” czyta się bardzo przyjemnie.
Podoba mi się jak Marcin parafrazuje tuwimowskie „Do krytyków” i jak zajmująco opowiada o swoich wątpliwościach pisarskich: „Po przeczytaniu kilkuset tomów / wierszy nie wiem już, czym jest poezja. Zapewne wszystkim po trochu: igraszką, polityką, a także // flirtem i kłótnią.” Lekturę tego wiersza polecam serdecznie wszystkim, szczególnie piszącym. Przedostatni wiersz niech przeczytają fani wulgaryzmów.
W ostatnim poeta się zatrzymuje. Przecież w końcu taka jest rola poezji. Zatrzymywać.

sobota, 20 grudnia 2014

Coś, co cię przeżyje

LESERS BEND "LUDZIE WĘDROWNI", Genital Sector Music 2014.



Poprzednią płytę Lesersów zdobiła  minimalistyczna okładka. Świetnie pasująca do gitarowego zgiełku. Zespół wpatrzony w horyzont. W nic. Koncept najnowszej płyty (grafika autorstwa Carasa Ionuta rumuńskiego artysty, który używa Photoshopa, by kreować niezwykłe obrazy) jest znów prześwietny.

Zespół złagodził brzmienie - nie ma już ekspresyjnych eksperymentów, jest gitarowa melodyjność, impresyjność, surrealna mgła, uniesienie. Są dobre melodie i to, co znakiem rozpoznawczym zespołu: przestrzenie jak widok z połonin.

Poetyckie teksty Łukasza Jarosza (dla niewtajemniczonych: poety, nagrodzonego Nagrodą im.Wisławy Szymborskiej) tworzą intensywny przekaz. Laitmotivem jest wędrówka. Metafora życia jako stąpania krok po kroku. Powtarzalność, zmęczenie. Cudowna, piękne.

W ciele jak w bursztynie
coś, co cię przeżyje.


Utwór nr 2: "Jak chmura, które sunie kiedy śpisz." - Lesers Bend prosi się o radiowy eter. Rzecz o ogniu, który nas strawi. Jakieś dalekie skojarzenie z Heyem (Hey też sięgnął po Stachurę w "Zobaczysz").
Podobnie utwór "Zasłona", z dobrą, czujną, młócką perkusji. Pełnia życia, wiatr-wariat, ostre światło. "Niech trwa, niech gna, niech lśni"

Jarosz tworzy teksty piosenek nakładając na siebie wielokrotnie słowa klisze: sen, droga, niebo, życie, chmura. Niczym zmiana układanki w kalejdoskopie (jeśli ktoś pamięta z dzieciństwa taką zabawkę). Poruszamy się ponad czas, poza czas. "Życie skryte w rzeczach małych, kruche jak papierowe gniazdo os". Są rzeczy ważne: miłość i śmiech dziecka, reszta daremna.

Oprócz rockowego zgiełku na płycie jest trochę spokoju. Właściwie to od spokoju zaczynamy: jest dostojnie, akustycznie, na szczęście pieśń się przeobraża. Równie zaskakująco brzmi nr 5: "Motyw" (jak jakaś piosenka przy ognisku, pastorałka Bractwa Kurkowego, czy stara piosenka zespołu Skaldowie z poetyckiego wczesnego okresu).

życie chwilowe jak motyw,
jak ruch pędzla nad obrazem

Instrumentalne "Cyklameny" - piękny ambientowy oddech - wizja raju, a może tylko podróży do jakiejś genialnej dolinki górskiej, samotni, polany w lesie?

Świetna jest "Europa" z liryczną aurą, czuciem w płucach. Gitara tka tu piękny wzór. Trochę Świetlikowo.
Utwór "Biel", szybszy, punkowy, smutnie ostateczny, przejmujący, świetny do wykrzyczenia swoich emocji, do rzucenia się w młyn.

Mój ulubiony utwór to "Lustra", gdzie wokalista Radek Ozga śpiewa drapieżniej, a refren przypomniał mi ostry przekaz zespołu Trupia Czaszka (z wokalem Tomasza Budzyńskiego) i teksty księdza Józefa Baki ("świat, bałamut")...
Smutek przemijania, "mały jak kamyk ból", natrętne szyderstwo, które nas umniejsza: "Król, cesarz, błazen obdarty z marzeń / Jak na ziemi żmija życie się zwija. / Zrobiony ze złota, zlepiony z błota. / Życia pozbawiony, ze złota zlepiony". Polecam ponieść się szalonemu rytmowi.

Przecudnie brzmi "Gdziekolwiek" do słów Edwarda Stachury. Gitarowe pejzaże, niezwykłe jak to, gdy o świcie podnosi się mgła, albo gdy wyłączą światło i stajemy bezradni, jakby całe dekoracje okazywały się z tektury. Gdy wszystko nagle jest inne niż się wydawało. "Jabłka na czereśni".

Mistyczne, trochę patetyczne (kosmiczny początek) są "Pozycje". Powtarzane zaklęcie, modlitwa. Crescendo i amen.

czwartek, 11 grudnia 2014

Zaczynam się łbem

LAO CHE, ŁÓDŹ - KLUB WYTWÓRNIA, 5.12.2014

Lao Che to mój faworyt. Nieprzypadkowo fragment piosenki zdobił jako motto moją książkę "Przecieki z góry". Piosenki znane na pamięć, warto raz na jakiś czas wykrzyczeć. Zimowy wieczór to idealny czas. Piękne miejsce - łódzki klub Wytwórnia. Spięty w świetnej formie. Repertuar przekrojowy: "Gospel"/"Prąd..."/"Soundtrack" + nowe piosenki z zapowiadanej na marzec płyty "Dzieciom". Wszystko bezkrytycznie kupuję. Z nowych rzeczy zwróciły uwagę "Wojenka" i utwór do słów Władysława Broniewskiego: "Bar pod zdechłym psem". Ze starych dobrze znanych - najgenialniej zabrzmiało "Jestem psem" - dynamiczny, agresywny, rapowany numer oraz mój ulubiony - "Govindam" - piosenka o Ziemi. Utwory z "Gospel", a szczególnie zaczynający się od "Nie będę do pana telefonował..." to już klasyka gatunku i kto nie zna ten trąba.
(FOT: Piotr Ciebiada)

Recenzja płyty Soundtrack. 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Bakłażan! Bakłażan! Piotr Przybyła zwyciezcą XX Konkursu Bierezina















"Bowiem wariować zacząłem w Łodzi. Numerek z szatni, głupi żarcik losu: czterdzieści i cztery" (parafrazując MŚ)

FESTIWAL PULS LITERATURY. ŁÓDŹ. DOM LITERATURY. SOBOTA 6.12.2014.

XX, jubileuszowy Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Jacka Bierezina. Spotkanie z poetami, znajomymi i nieznajomymi. Znajdowanie twierdzącej odpowiedzi na pytanie czy warto pisać? Słuchanie wierszy debiutantów, słuchanie dziwnych wierszy, dłuuugich wierszy, przysłuchiwanie się rozmowom o poezji.

Z Festiwalu Puls Literatury przywożę sporo książek, w tym: przepiękną antologię z wierszami laureatów dwudziestu edycji pt. "Dzikie dzieci", nową książkę Izy Kawczyńskiej, Marcina Badury, Marcina Orlińskiego i jeszcze kilka innych...

Laureatem XX OKP im.Jacka Bierezina został Piotr Przybyła z Karpacza. Jako jedyny mówił swoje wiersze z pamięci. Były intrygujące, surrealne. Zahipnotyzowały widownię, która skandowała fragment jego wiersza: "bakłażan bakłażan". Nagrodę specjalną zdobył Michał Pranke z Torunia.



Piotr Przybyła - zwycięzca XX OKP im.J.Bierezina


Nagrodzeni w TJW

Autorzy nowych książek - Marcin Badura i Marcin Orliński w ogniu pytań
 Marii Magdaleny Beszterdy.

   Magdalena Gałkowska
  Nagrodzeni w Konkursie Krytyczno-literackim  - jurorzy w TJW

   Anna Kałuża czyta werdykt XX OKP, Karol Maliszewski, Zdzisław Jaskuła, Andrzej Sosnowski

   Przemek Owczarek
Gratulacje na laureata

 Uczestnicy TJW: Radosław Sączek, Marcin Niemirowicz, Piotr Gajda, Krzysztof Grzelak, Małgorzata Syrek, Jakub Sajkowski, Krzysztof Bąk, Marcin Kleinszmidt, Wit Pietrzak, Michał Pranke, Jakub Malinowski, Sławomir Nowak, Martyna Romanowicz, Barbara Baron, Agnieszka Klara Tarnowska, Jan Rojewski, Izabela Raducka, Aneta Bryzek, Urszula Kulbacka, ...? Korzeniowski, Piotr Przybyła, Wojciech Kądziela, Kacper Płusa, Zdzisław Muchowicz, Robert Kania, Dominika Kaszuba, 
Krzysztof Kleszcz, Henryk Zasławski.

 R.I.P. Rap wystąpił na zakończenie

Paweł Tomanek

 
 Szczepan Kopyt

 Widownia

Przemysław Witkowski


czwartek, 27 listopada 2014

Nominacje do Nagrody Bednarczyków

NOMINACJE DO NAGRODY IM. KRYSTYNY I CZESŁAWA BEDNARCZYKÓW
Kapituła konkursu na posiedzeniu 25 listopada nominowała pięć tomików poetyckich wydanych w 2013 roku:
Miłosza Biedrzyckiego "Porumb",
Tadeusza Dąbrowskiego "Pomiędzy",
Małgorzaty Lebdy "Granica lasu",
Krzysztofa Lisowskiego "Poematy i wiersze do czytania na głos",
Łukasza Nicpana "Do czytającej list".
Uroczystość ogłoszenia zwycięzcy konkursu odbędzie się 15 grudnia 2014 r. o godz. 18.00 w Sali Baltazara Fontany (Kamienica pod Gruszką, ul. Szczepańska 1) w Krakowie.

wtorek, 28 października 2014

Pathman & Gajda w MOK




PATHMAN & PIOTR GAJDA, MOK, TOMASZÓW MAZ., 24.10.2014

Pięknie współgrały mistyczne, pierwotne dźwięki zespołu Pathman z poezją Piotra Gajdy.
To było nieziemskie, niezwykłe, wyjątkowe. Dźwięki penetrujące jakiś niedostępny wcześniej obszar świadomości. Pathman zagrał na 27 instrumentach, np. na butli gazowej (!). Dźwięki improwizowane najpiękniej zabrzmiały z żeńską wokalizą (wtedy usłyszałem coś z Lisy Gerrard). Piotr przeczytał wiersze z najnowszej książki "Golem". Świetny wieczór.

sobota, 25 października 2014

Julia Hartwig z Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej

Julia Hartwig, autorka książki "Zapisane", została laureatką drugiej edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Zdobyła statuetkę i nagrodę - 200 tysięcy złotych.
93-letnia laureatka jest autorką wielu tomów poezji, publikuje od lat 50-tych. Była już wielokrotnie nagradzana m.in. Nagrodą PEN Clubu, Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, a także czterokrotnie nominowana do Nagrody Nike.
Tym samym nagrody nie zdobyli jej "młodsi koledzy po piórze": Wojciech Bonowicz, Jacek Dehnel, Mariusz Grzebalski i Michał Sobol. 

Raz do roku poezja zdobywa należne jej miejsce - najlepszy czas antenowy (galę transmitowała na żywo stacja TVN24) i piękne miejsce - Centrum Kongresowe ICE Kraków. Na sali obecny był Prezydent Polski - Bronisław Komorowski. W trakcie gali, którą prowadziła Agata Buzek, wiersze laureatki przeczytał Maciej Stuhr. Głos zabrali sponsorzy:  prezes firmy PZU podkreślił, że chodził do tego samego liceum co laureatka, a pani prezes firmy Empik - obiecała promować tę niszową dziedzinę literatury (będą więc wielkie półki z poezją, drżyjcie Wiedźminy, drżyjcie szwedzkie kryminały, drżyj Coelho!). Pani Minister Kultury - Małgorzata Omilanowska, podkreśliła, że gdy mówią poeci, trzeba milczeć i słuchać. O!
Centrum Kongresowym ICE Kraków.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/kultura/news-julia-hartwig-laureatka-nagrody-im-wislawy-szymborskiej,nId,1541750#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Centrum Kongresowym ICE Kraków.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/kultura/news-julia-hartwig-laureatka-nagrody-im-wislawy-szymborskiej,nId,1541750#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Centrum Kongresowym ICE Kraków.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/kultura/news-julia-hartwig-laureatka-nagrody-im-wislawy-szymborskiej,nId,1541750#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

środa, 22 października 2014

Wiersz o wyborach


czwartek, 16 października 2014

Muzyka & poezja. Pathman & Gajda.

24.10. 2014r. o godz. 19.00 w kameralnej salce MOK -u (ul. Browarna 7) w Tomaszowie Maz. odbędzie się występ zespołu PATHMAN. Zespół wystąpi tomaszowski poeta Piotr Gajda, który zaprezentuje m.in. swoje najnowsze wiersze z książki "Golem". Bilety w cenie 10zł (5 zł ulgowy).

środa, 8 października 2014

Gęsta maź. Plazma i kawiorowa bolszewia.

Piotr Gajda "Golem", Instytut Mikołowski, 2014.

Ukazała się czwarta książka tomaszowskiego poety Piotra Gajdy. W książkach "Hostel", "Zwłoka" i "Demoludy" wypracował on charakterystyczny rozpoznawalny styl. Tomasz Cieślak recenzując "Demoludy" pisał o "trudnej poezji, gęstej jak maź". Ale tak on, jak i inni recenzenci wskazywali na czytelniczą satysfakcję. Piotr kilka dni temu otrzymał z rąk poety i krytyka Jerzego Suchanka Nagrodę Otoczaka za rok 2013.

"Golem" to - dla mnie - smutek człowieka XXI-wieku, utwór King Crimson "21st Century Schizoid Man" rozpisany na czterdzieści kilka stron. Niewesołe rozprawienie się z sytuacją w jakiej znaleźliśmy się my - Polacy - dwadzieścia pięć lat po tym jak nam się udało. Zachłyśnięci wolnością z trudem łapiemy oddech. Takich opisów jak u Gajdy nie spotkałem we współczesnej poezji. Ciosów wymierzonych dokładnie, tam gdzie ma boleć.
"Może już pora na Telesfora, którego wściekłe / ujadanie zagoni cię pod mur? / I staniesz oniemiały
w jego cieniu, naprzeciw fonii i wizji, naprzeciw / pikseli w kropelkach, lewitujących niczym zarazki eboli." ;
"Obraz się trzęsie, bo byliśmy lawą i zamiast zastygnąć, najpierw ulegliśmy eolicznym procesom,
by niespodziewanie przekształcić się w plazmę, od kiedy proletariusze wszystkich kanałów, korzystając z przerwy na reklamę, połączyli się w kawiorową bolszewię, której jaja widywano już w triasie, jurze i kredzie." (Bestiariusz)

Gajdę stać na dosadne słowa wobec tragedii przeciętnego Polaka, którym rządzą cynicy i hochsztaplerzy.
"Teraz dla ciebie cierpią katusze w służbie kryzysu
 i bolą ich trzewia zanurzone w głębokim tłuszczu. 
A ty tańcz, kościotrupie, na zamiecionym placu opieki,
na którym nie uchowa się ani jeden niedopałek. 
Zataczaj w tańcu obłędne koło wokół muzyki do windy
i drgającego płomyka świeczki." (Deal i Ikar)

Dużo pytań o kondycję współczesnego człowieka, dużo metafizyki. Pytania, które stawia np. "Ja na podobieństwo Stwórcy?" znajdują niezwykłe poetyckie rozwinięcia. To lektura obowiązkowa dla tych, którym propaganda sukcesu nie zablokowała logicznego myślenia.
Gajda kreśli te słowa niczym w żółtym zeszycie, w płytkiej wnęce, gdzie nie sięga teleekran. Na przekór i na pohybel Ministerstwu Prawdy.

"Dni są zdezorientowane jak notatki z domu
 obłąkanych. Świat wypełniają krzesła, dużo krzeseł.
 Przyglądamy się im uważnie, czy zostały wyposażone
 w uprząż do krępowania? Dni przechodzą przez 

świat jak nić przez ucho igielne, jak bas w falset.
 Nam jest znacznie trudniej, w naszych uszach 
zalega szum, zbrylony w twardą woskowinę. 
Zmuszeni do czytania z ust redaktora olbrzymiego

 niczym reaktor, tłumaczymy słowa na język migowy.
 I tak jest lepiej, wyraźniej wtedy widać kikuty.
 I nie damy rady położyć palców na ustach."

Gdzieś może i prześwieca światło (piękna puenta wiersza: "Weltschmerz"), ale dominują grube maźnięcia gęstą smołą ("My, naród, patrzymy na tę szychtę z góry, z wysokości drętwiejącego ramienia, które nie utrzyma plastykowej szabli. I z dołu, ze złamanym kręgosłupem, po skoku na główkę w kod kreskowy."). 
Warto sięgnąć po tę maź, po gęste lepiszcze, warto lepić.

sobota, 4 października 2014

Pod Olkuszem jest kruszec

Łukasz Jarosz „Świat fizyczny”, Wyd. Znak, Kraków 2014


Chciałem, by kolejna książka Jarosza dała mi tyle wrażeń co „Biały tydzień”. Dawkowałem sobie ją powolutku, po wierszu, na chybił-trafił, po kilkanaście stron. Bałem się manowców, jałowej ziemi, do której mogłyby mnie zaprowadzić kruche zdania jakie zapisuje jeden z moich ulubionych poetów. Trochę bałem się „żucia mądrego chleba”. Niepotrzebnie.

Najpierw długie motto z Kornela Filipowicza: „Jedną czwartą, a kto wie czy, nie większą część życia straciłem na chodzeniu po lasach i nad brzegami jezior i rzek (...) jakbym nie wiedział, co to jest drzewo, kamień, trawa, woda (...)”. Tom zaczyna się od zwrotu z kursu na prawo jazdy: „Ostatni opuszczam skrzyżowanie”. Widzimy „eleganckich mężczyzn w karawanie” ich kłótnię nad lakierowaną trumną. A potem takie precyzyjne zdanko: „Przede mną puszyste niebo, do którego uciekają słowa. A w nim ostry prześwit.” Prześwity nieba, wiązki światła, medytacyjne epifanie – takie są frazy Jarosza.

Autor łazikuje po lasach, bezdrożach. Zapisuje „Słuchaj: jak skomli wiatr, (...)”. Życie pisze wersy, niby „Nuda nic się nie dzieje”, ale dla poety kanwa poematu, konwie pełne znaczeń. Poeta-nauczyciel zapisuje: „Po chwili stoję przed tablicą, tłumaczę dzieciom odmianę rzeczownika przez przypadki. W ręku drży kreda i nie mogę się odwrócić. Nie chcę się odwrócić.”; poeta-ojciec: „Za chwilę skończę pisać, wyjmę córkę z wanny, uśpię i wykąpię się w wodzie po niej.”
To ostatnie zdanie rozłożyło mnie na łopatki. I dalsze czytanie było już z tezą – pod Olkuszem jest kruszec!

Jarosz często rozgrywa wiersz w danej chwili, wszystko jest teraźniejsze, dreszcz właśnie przechodzi. „Stoję, tłumaczę”, „stara kobieta grzebie laską w śmietniku”, „buldożer pcha ziemię”.
Czytałem jakąś reklamę i przeczytałem o „chaosie elektromagnetycznym wokół nas”. Jarosz tworzy taki chaos fraz. Kłęby, wiry. Jest smutek: „blada blizna”, „umył ręce i usiadł na schodach, które wymurowaliśmy w lipcu 1995 roku.”, daremność, wszystko co możemy zrobić - „Uwięziony w życiu jak w roztrzaskanym samochodzie.”, „sąsiad, zanim umarł, zdążył jeszcze nazwozić mnóstwo drewna do piwnicy”. Z tego chaosu wyłaniają się frazy o dużej sile oddziaływania: np. „spaliliśmy rzeźbioną poręcz, figurkę świętego”, „widziałem bukiet przydrutowany do krzyża”.

Świetny jest wiersz „Przyjście na świat”: mały Bóg wrzeszczy w nim na całe Betlejem. Piękny nierealny „Podwójny pejzaż”: z człowiekiem, „o którym myślałem, że umarł”. W "Wierszu na Boże Narodzenie" autor zdradza, że frazy nachodzą go w czasie codziennych czynności, przyklejają się do niego. Jest też o zmęczeniu byciem poetą.

Poezja jak wiara. Nie byłaby potrzebna, gdyby Bóg przyszedł i powiedział Jestem. Jarosz rejestruje szczegół, niepozorny, zwykły. „Lornetka Jarosza” - napisałem o jego drugiej książce. Można dodać teraz „stetoskop Jarosza”: słyszymy: piszczy gumowa gruszka ciśnieniomierza”, słyszymy dźwięk wielkiej łychy obijającej się o garnek: „Gęstwa zupy z dna.”, słyszymy jak „Co jakiś czas strzelają łapki na myszy.” Pokłon w stronę Jury.

Wiersze do których będę wracać, np.: „Viaticum” utkany ze słów córki, „Rekolekcje” ze wspomnień z lat szkolnych. W „Hen, hen” zwątpienie w Inny świat, z niezwykłą krwawą puentą. „Wiosna 2013” z porównaniem Słońca do akwariowej żarówki. Świetny cykl „Dziewięć pór roku” (turlająca się butelka, za duży kask, oddech wpompowany w materac...) z puentą: „Chwila, której nie da się zrozumieć.” Albo piękny „Kres i nieskończoność II” z obrazem zmęczenia poety, snem matki z otwartą książką na twarzy. Podobny - wycięty ze snu - „Rojst” („Przy nagrobku, gdy oni się modlą, trzymam kciuki w szlufkach spodni.”)

Świat fizyczny, świat prowincjonalny, gdzieniegdzie plama światła. „Skorki w wilgotnej szmacie. Widzisz świat w proszku.” Zdania, w których sens się wyczuwa: „Do wsi wchodzi pielgrzymka i przy furtkach zaczynają ujadać psy.”

W „Liniach” Jarosz zdradza pomysł książki: „Tak, myślałem obrazami. Ale chciałem, żeby obraz mówił więcej (...)”. Ostatnie zdanie tego wiersza jest podobne do niezapomnianej frazy Piotra Gajdy z wiersza „Łęty”. Porównajmy: „(...) widziałem (…) Chłopaka ukrytego w mężczyźnie, kobietę schowaną w matce: młodą parkę i ich umorusane, syte dziecko pożerające co dzień ich czas, pieniądze i seks.” (Jarosz) i „My żyjemy, zgaduje starzec i na wszelki wypadek ucieka. Schowany w swoim synu. W jego synu.”(Gajda z tomu „Zwłoka”).

Czytając Jarosza niechcący usłyszałem też starą piosenkę Ziyo: Czas nie ma żadnego znaczenia, a sen to tylko kolorowe obrazki. Ziemia nie daje spokoju, ucieka spod stóp.”. Siódma książka, wg mnie  najlepsza, z tytułem - jakby to był podręcznik do geografii, a może do fizyki - pełny wzorów, reguł, praw. 









sobota, 27 września 2014

Nagroda im.C.K.Norwida dla Janusza Drzewuckiego

Laureatem Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida w kategorii literatura został Janusz Drzewucki za tom wierszy „Dwanaście dni” (Iskry).  Nagrody zostały wręczone w środę 24 września na Zamku Królewskim w Warszawie. Nagrody  im. Cypriana Kamila Norwida otrzymują artyści z Mazowsza, którzy przyczyniają się do wzrostu rangi tego regionu. Przyznawane są przez samorząd województwa mazowieckiego od 2001 roku. Kandydatów zgłaszają związki twórcze, uczelnie, instytucje kultury, wydawnictwa i redakcje działające na Mazowszu. Laureaci w poszczególnych kategoriach otrzymują statuetkę, dyplom oraz 20 tys. zł., w przypadku kategorii „Dzieło życia” jest to 25 tys. zł ( w tym roku otrzymał ją Jerzy Maksymiuk). Wręczenie nagród odbywa się co roku 24 września, w dniu urodzin Cypriana Kamila Norwida.

Janusz Drzewucki o swojej książce: https://www.youtube.com/watch?v=LXkofLJYIRY

 

niedziela, 21 września 2014

Krzysztof Siwczyk z Nagrodą Kościelskich

Nagroda Kościelskich jest jedną z nagród literackich, dzięki której można zapomnieć, że poezja to nisza. Regularnie docenia się tam poetów. W tym roku jej laureatem został Krzysztof Siwczyk, autor wydanego w tym roku poematu "Dokąd bądź".
Wcześniej doceniano ostatnio: Krystynę Dąbrowską (2013), Jolantę Stefko (2006), Jacka Dehnela (2005), Tomasza Różyckiego (2004), Adama Wiedemanna (1999), Jacka Podsiadło 1998), Andrzej Sosnowski (1997), Marcina Świetlickiego (1996), Marzenę Bogumiłę Kielar (1993).


piątek, 19 września 2014

Bicie na trwogę.

ARCHIVE "AXIOM", 2014.

Poprzednia płyta "With Us Until You're Dead" Archive objawiła nową wokalistkę, której urodą trudno się nie zachwycić. Pojawienie się "Axiom" intrygowało mnie początkowo z tego powodu. Czy pośpiewa coś piękna Holly Martin? Ale "strona pierwsza utwór pierwszy" - jak mawiał Piotr Kaczkowski zaczyna się tak, że zapomniałem o swoich pragnieniach, bo dostałem muzyczne piękno największej próby.
"Distorted Angels" wyśpiewany patetycznym głosem wbija w fotel. To jeden z najlepszych utworów brytyjskiego zespołu obok "Again", "Fuck U" czy "Controlling Crowds"... Archive wciąż są bezbłędni! "Enclose surrender / Breaking is tender / Sliding disfigured / Driving that death drum into your heart / Caught up in static dreams / Distorted angels sing". Jak to jest zaśpiewane!

"Axiom" to muzyka do filmu? Raczej odwrotnie, nakręcono film do muzyki. Czarno-biały, mroczny, pełen niepokojących, brutalnych scen. Hiszpan Jesus Hernandez z kolektywu filmowego NYSU miał ponoć wolną rękę, zaszalał. Przypomina to produkcję Darrena Aronofskiego w "Pi". Fragment ilustrujący "Distorted Angels" jest niesamowity. Klimat rodem z Orwella, głuche anioły, oślepiony nieśmiertelny śpiewak i wisząca nad bohaterami opresja, represja, wina.

Tytułowy "Axiom" wprowadza znane motywy z najlepszych płyt zespołu. Monotonnie, klaustrofobicznie - genialnie. To mógłby być podkład pod międzygalaktyczne loty. Rozpoczynają dzwony (inspiracja "Division Bell" Pink Floyd?). Na filmie możemy obejrzeć - niepokojące wizje: trzymającego wielki sznur dzwonnika, twarz Wielkiego Brata z monitora i koszmar ogłuszenia przez Ministerstwo Prawdy. Trzeci utwór "Baptism" budują wykrzykiwane frazy "Send me under". Mamy poczuć się osaczeni. I choć Archive korzystają ze sprawdzonych przepisów, to nie kruszmy kopii, że to kopia.
"Transmission Data Terminate" z obrazkami opracowywania nowej wersji rzeczywistości przez panie maszynistki. Opowieść o zniewoleniu. "Jak wyciągnąć wszystkie wtyczki?"
Doczekałem się w końcu głosu Holly: "Nie chcę cię widzieć gdy zamykam oczy"... Głęboki bas, natarczywy beat.
"The Noise..." zaczyna się szumem przechodzącym w łagodny śpiew znanej z wcześniejszych produkcji Marii Q... I to są cztery minuty oddechu. "Shiver" przypomina, którąś z piosenek śpiewaną przez Stevena Wilsona na "Blackfield IV", pianino i ujmujące piękno. Zabawy ze słowem "anymore"...

Właściwie to już. Trochę krótko. Bo jeszcze tylko powraca repryza tytułowego utworu, pod napisy końcowe, pod strach, że jest 1984 rok i jest nowomowa, są Orwellowskie aksjomaty: "Wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła."...  Biją te dzwony na trwogę, straszą, budzą.

niedziela, 7 września 2014

Słomczyński i Świetlicki wśród finalistów Nike

Wśród 7 finalistów do Nagrody Nike znalazło się dwóch poetów. Pierwszym z nich jest młody debiutant - Szymon Słomczyński autor książki "Nadjeżdża", drugim - Marcin Świetlicki (autor książki "Jeden"), który jakiś czas temu opublikował oświadczenie: "Nie chcę uczestniczyć w konkursie organizowanym przez instytucję, która wytacza procesy poetom za to, co myślą. I jest jeszcze kilka innych powodów."





niedziela, 17 sierpnia 2014

Zostaw trochę światła


JAMES„La Petite Mort”, 2014.

Dawno nie zdziwiłem się tak zaczynając słuchając płyty. Miał być rock i gitary, a poleciało disko (włączyłem najpierw piosenkę nr 2 "Curse Curse"!). Poczułem się nieswojo.
To takim obciachowym disco mam leczyć swój wypadający dysk?
Ów numer przywołał zapomnianą gwiazdę sprzed ponad 20 lat - Pet Shop Boys. Tak! To były czasy, gdy na moich osiemnastu urodzinach włączałem winyl "Actually" z ziewającym Neilem Tennantem.

Intrygująca trupia okładka. "Mała śmierć" - umniejszanie śmierci? 

Zaczyna się ten album w stylu Coldplayowo-stadionowym. Wokalista wyciąga wysokie C, "twórz taniec ze swojego bólu, twórz sztukę ze swojego cierpienia", a irlandzkie skrzypki przygrywają „umarłemu Maciejowi, który leży na desce". James wie jak układać melodie, by zamieszkały w głowie. A więc to będzie dobra płyta! Podniosły hymn, metafizyczna, patetyczna pieśń "We're made of stars / we're made of dirt"... Uświadom sobie jaki to cud, że „możesz mówić”. Wmawiasz sobie głuchy sygnał braku połączenia, a przecież "I Can Talk”!

"Curse Curse" - za koszmarnym bitem kryje się fajna piosenka z tekstem o melancholiku, który nazywa siebie przeklętym. Samotny w hotelowym pokoju, wszędzie słyszy odgłosy kochających się sąsiadów zza ściany (metaforycznie „La petite mort” - to orgazm), albo wrzeszczących z ekstazy kibiców po tym jak w Pucharze Króla strzela Messi. No i w końcu looser ma ochotę dołączyć do tych, którzy „potrafią się cieszyć”. Polejcie tequillę, przeklętemu! Tak, tej piosence ten chamski beat był potrzebny!
Trzeci numer „Moving On” to najpiękniejsza piosenka świata. Po tym umc-umc z Ibizy, mogło być tylko lepiej. Tymczasem jest niebo. To ta piosenka usłyszana w radio, kazała mi sięgnąć po płytę. Zresztą... pomyliłem wtedy wokal Tima Bootha z wokalem Jamesa Deana Bradfielda z Manic Street Preachers. Podobne są ich barwy głosu, podobne brzmienie trąbki jak w genialnym "Ocean Spray"...
"Moving On" ma w sobie coś niezwykłego. Piękne słowa o pogodzeniu się ze śmiercią, o tym, że choć nie wszystko się udało, to warto „nie gasić światła”, wierzyć, że spotkamy się w niebie. Wzrusza powtarzane "leave the little light on".

A potem znów w dyskotekę. Booth próbuje nas cynicznie przekonać, że "love love love" brzmi jak "blah blah blah". Oto znak naszych czasów-  wszędzie rozwody, co druga para nuci: "Minęło, kochanie".
Z innej beczki brzmi w piosence "Frozen Britain" – „Chodź do łóżka, Emily”. Miłość, jedyna nadzieja, że nie zeżrą nas robaki, że przekażemy geny: „La petite mort pour toujours!”
"Interrogation" - to przejmująca, dramatyczna piosenka o śledztwie we własnej sprawie. "Kłamcy, kłamstwa i oszukiwanie się". Spowiedź, badanie się na wykrywaczu kłamstwa - świetna melodia, która każe podumać, pogapić się w horyzont.
"Bitter Virtue" - gorzka cnota. Nie kochać to jak nie oddychać. "Wolałbym żyć w grzechu / Jest przyjemność w cierpieniu (wszyscy tak mówią)". Słodko-gorzka balladka.
W "All In My Mind" Booth zaskakująco natchnionym głosem śpiewa o wierze w miłość. Wspomina przypowieść o Łazarzu: "Bring out your dead / Dead don't stay dead / They're sleeping" czy z przypowieści o rozmnożeniu chleba dla pięciu tysięcy mężczyzn.
Za to w "Quicken the Dead" padają ulubione zdania wielu poetów: "Czy nie wiesz, wszyscy jesteśmy już martwi", ale Rooth wplata w to zdanie jakąś Alleluję i radość.
Codą jest "All I'm Saying" - opowieść o rozmowie z bliską osobą, która zmarła: "Meet you in dreams tonight". Dzięki takim utworom śmierć jest malutka. Nie jest w ogóle straszna. Nie ma jej.

środa, 13 sierpnia 2014

O sztuce ("Golgota Picnic")


O sztuce ("Golgota Picnic")

Fetor z desek sceny, sztuka pomylona
z muką. Reżyser miał pustkę i nie zawahał się
jej użyć. Ślęczy w tęczy, jedzie na jednorożcu.
Jakie to piękne: wszystko w polewie,

gołe pośladki i ani śladu sensu.
Drony nad miastem rozpyliły androny?
Aktorzyna rzuca mięsne zaklęcie.
Nie ma sierpa i młota, jest wolność

zrównana z bagnem i błotem. Artyści pomyleni
ze sprzedawcami nawozu. Ochy nad ohydą,
achy po pachy. Komu sufler podpowiada "fuck"
jak szatan, ten pójdzie dalej w stronę klifu.

W bluzgu jest luz, jest smutek, depresja i dół.
Boga można nie mieć, ale trzeba mieć smak.
Artysto od siedmiu boleści, prowokuj,
prowokuj swój wymiot do swojej muszli.

piątek, 8 sierpnia 2014

Wracaj, brudny szczurze!

THE AFGHAN WHIGS "DO TO THE BEAST", 2014.


Płyta rozwalająca na łopatki. Genialna. Przypomniała mi stare dobre czasy rocka. Swoim impetem, kipielą emocji przywołała najlepsze płyty Faith No More, kiedy słuchało się ich „w kółko”. Dać się opętać „Do to the Beast” jest łatwo. Lider - Greg Dulli to stary wyjadacz, rocznik 1965. Już śpiewał o demonach miłości, o zdradach, zazdrości, winie i zemście. Nigdy tak wyraziście.

Żeby przypomnieć sobie jak wielką moc ma piosenka rockowa, zacznijmy od nr 4: „The Lottery” - krótkie 4 minuty emocji podanych na tacy. Szarpanie się ze sobą i pogodzenie. Greg prosi o światło, prosi o noc. Wspomnienia gryzą, a on się pięknie drapie. Refren powyciągany jak u Deftones: „The lottery, the ritual / The consequence, the criminal / Come back to me, I've been them all / Come bedtime, come bad times”. Przepiękne!

Jest na płycie co najmniej kilka kawałków, gdzie głowa eksploduje.

Najlepszy na płycie - „Royal Cream”. Do miłości mówi się tu: „wracaj, brudny szczurze”. Wszystko jest z gniewu i rozpaczy. Przepiękne riffy, uspokojenie... Aż po dreszcz.

Dużo tlenu (a może testosteronu?) ma w sobie “Matamoros” - przebojowy, hip-hopowy. Zrealizowano do niego genialny teledysk z tancerzami w metrze. Aż chce się tak potańczyć! Skrzypeczki w środku - palce lizać.  (Tytułowe Matamoros to meksykańskie niespokojne miasto pełne Meksykanów, którzy marzą o przedostaniu się przez Rio Grande, Matamoros znalazło się też w tytule piosenki Bruce’a Springsteena na pięknej płycie „Devils and Dust”).

A westernowy „Algiers”? Cudny, klasyczny numer. Gra słów: „Dream, dream your sins away / Sin your dreams away”. Zdradzony ma tylko swoją chorą samotność i dumę. Solo na gitarze ma grube wiertło.

Słucham tej płyty po raz setny. Szarpie mną „Porked Outside” (dobry riff na początek i histeria w głosie), przeraża wycie do Księżyca w „It Kills” („To zabija patrzeć jak kochasz innego”), zasmuca wspomnienie miłości – spróbuj zaśpiewać to: „I see you eternal / I'm burning encircled” („I Am Fire”). Niepokojący “Lost in The Woods” kończy się ukojeniem.  Czy ostatni utwór to ukłon do „Street Spirit” Radiohead?  „Ca Rova” zbliża się bardzo blisko do U2 z „The Joshua Tree”, Dulli po swojemu śpiewa:  "Wciąż nie znalazłem, tego czego szukam."

środa, 2 lipca 2014

Marcin Świetlicki z Nagrodą Gdynia

Kapituła Nagrody Literackiej Gdynia ogłosiła laureatów IX edycji w kategoriach: poezja, proza, eseistyka i przekład.
Laureatem  w kategorii poezja został  Marcin Świetlicki za książkę „Jeden” wydaną w Wyd. EMG.
W kategorii proza zwyciężył Jerzy Pilch za „Wiele demonów” Wyd. Wielka Litera, w kategorii eseistyka – Wojciech Nowicki za „Salki” Wyd. Czarne; w kategorii przekładu - Jerzy Czech za przekład antologii poetów rosyjskich „Wdrapałem się na piedestał” Wyd. Czarne).

Przemysław Dakowicz z Nagrodą Orfeusz

28. czerwca 2014r. jury Nagrody Poetyckiej 'Orfeusz' w składzie:
Jan Stolarczyk - edytor; wydawca;
dr Tomasz Burek - krytyk literacki, b. pracownik Instytutu Badań Literackich
prof. Wojciech Ligęza - wykładowca UJ; historyk literatury, krytyk literacki, eseista
prof. Wojciech Kudyba - wykładowca UKSW; historyk literatury, krytyk literacki, poeta
Feliks Netz - poeta, prozaik, tłumacz
postanowiło nagrodzić tom "Teoria wiersza polskiego" Przemysława Dakowicza, wydany w Bibliotece Toposu. 

wtorek, 10 czerwca 2014

Złoty Środek Poezji Kutno 2014 dla Słomczyńskiego

Werdykt jury X Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2013 – Złoty Środek Poezji Kutno 2014
 
Mecenas: Prezydent Miasta Kutno
Patronat Honorowy: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich
Patronat: Dwumiesięcznik Literacki Topos i Miesięcznik Odra
 
Jury w składzie:
Karol Maliszewskiprzewodniczący
Krzysztof Kuczkowski
Wojciech Kudyba
 
po przeczytaniu 70 zgłoszonych na konkurs tomików wierszy postanowiło przyznać następujące nagrody i wyróżnienia:
 
Szymon Słomczyński  - I nagroda w wysokości 7 000,-zł  za tom wierszy „Nadjeżdża”  wydany przez Biuro Literackie Wrocław
 
Marta Kucharska  -  II nagroda w wysokości 3 000,-zł za tom wierszy "Abisynia" wydany przez Zeszyty Poetyckie Gniezno 
 
Martyna Buliżańska - III nagroda w wysokości 2 000,-zł za tom wierszy „Moja jest ta ziemia”  wydany przez Biuro Literackie Wrocław
 
oraz cztery równorzędne wyróżnienia po 500,-zł każde:
Beata Kieras za tom wierszy „Lady Hiob otwiera usta” wydany przez Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego Łódź
Ewa Świąc za tom wierszy „Lekcja oddychania”  wydany przez Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego Łódź
Maciej Taranek za tom wierszy „Repetytorium”wydany przez Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba
Piotr Tomczak  za tom wierszy „Miłość, miłość, zapałki, książki i ikra”  wydany przez Mamiko Nowa Ruda
 
Wśród wstępnie nominowanych do nagrody przez poszczególnych jurorów znalazło się 17 książek. to, oprócz nagrodzonych i wyróżnionych, następujące tytuły (podane w kolejności alfabetycznej:
 
Kamil Brewiński, „Clubbing”, Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba
Szymon Domagała-Jakuć, „Hotel Jahwe”, Dom Literatury w Łodzi
Łucja Dudzińska, „Z mandragory”, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego Łódź
Seweryn Górczak, „Konstytucja”, Staromiejski Dom Kultury Warszawa
Urszula Kopeć-Zaborniak, „Data ważności”, Stowarzyszenie Salon Literacki Warszawa
Rafał Krause, „Pamiętnik z powstania”, Dom Literatury w Łodzi
Karolina Kułakowska, „Puste muzea”, Zaułek Wydawniczy Pomyłka Szczecin
Łukasz Kuźniar, „Everyman”, Fundacja Duży Format Warszawa
Agnieszka Marek, „Wypuść mnie”, wypuść, Miejski Dom Kultury w Radomsku
Małgorzata Skałbania, „Naleciałości”, Petit Lublin
 

Finaliści Nagrody Orfeusz


5 czerwca jury III edycji Nagrody im. K. I. Gałczyńskiego ORFEUSZ  za najlepszy tom poetycki roku, w składzie: Jan Stolarczyk (przewodniczący), Tomasz Burek, Wojciech Kudyba, Wojciech Ligęza i Feliks Netz , spośród dwudziestu nominowanych wcześniej do nagrody książek, wyłoniło finałową piątkę:

Są to:
- Przemysław Dakowicz, Teoria wiersza polskiego, Biblioteka „Toposu”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2013
Janusz Drzewucki, Dwanaście dni, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2013;
- Krzysztof Karasek, Słoneczna balia dzieciństwa, Biblioteka „Toposu”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2013 / Instytut Mikołowski, Mikołów 2013,
- Józef Kurylak, Ciemna głęboka woda bez Boga, Wydawnictwo Lisia Góra, Rzeszów 2013,
Adam Waga, Chromając, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.

sobota, 31 maja 2014

Woda sięga mi po szyję


WAGLEWSKI FISZ EMADE – „Matka, Syn, Bóg”; Wyd. Agora, 2013.

Nieostra pomazana okładka. Rodzinna płyta mistrzów. Ojciec Wojciech– lider legendarnego VooVoo, jednego z najważniejszych polskich zespołów rockowych, i synowie – Fisz i Emade, którzy zaczynali od hip-hopu (mi szczególnie przypadła do gustu „F3”), stworzyli płytę-kanon.
Muzycznie – szlachetnie prosta, rockowo-bluesowa, ze smaczkami aranżacyjnymi (jazzujące pianino, damskie chórki, smyki). Najważniejsze: tekstowo – niezwykła, poruszająca.

Autorom udało się stworzyć płytę, która przez ponad pół roku trzyma się dzielnie w moim odtwarzaczu i wciąż działa na zmysły. Chyba nie tylko na moje, bo singlowy „Ojciec” utrzymuje się na Liście Przebojów Programu Trzeciego od ponad 30 tygodni.
Piosenka zaczynająca się od słów „Weź mnie nad rzekę synu” dotyka najczulszych strun. Ta smutna pieśń o pogodzeniu się z przemijaniem, oparta na zapętlonym riffie jest absolutnie genialna. Niezwykły efekt daje to, że syn i siwobrody ojciec wymieniają się mikrofonami.

Tytuł płyty przypomina mi konstrukcję mojej pierwszej książki poetyckiej: (u mnie: „Drzewo, Dom, Syn”), u Waglewskich: („Matka, Syn, Bóg”). Pełen szacunek dla rockowego bandu, który bierze się za bary z tak poważną tematyką. Tytuł wskazuje na najczulsze fragmenty płyty.
Piosenka „Syn” z takimi frazami jak „śnieg spadł ci na rękę / kiedy rodził się syn”, kim będziesz dla niego / kiedy dostrzeżesz jak / zamiast bić się i kopać / mówi do traw” jest wyznaniem, że nie ma większego sensu życia jak posiadanie dziecka.
Podobnie „Bóg” , który dyskwalifikuje płytę dla wszystkich ateuszy: „teraz stoję i się świecę”, „kiedy wsłucham się usłyszę”. Zupełnie odpływam przy epifanijnym zanurzeniu w metafizykę „woda sięga mi po szyję”. Zakończenie tej pieśni jest mistrzostwem, gdy pojawia się syreni żeński wokal i pianino. Cud-miód.
„Matka” – współczesna Pieta, to już smutek w czystej postaci.

Pozostałe utwory są w innym klimacie. Początek płyty to absolutny luzik - łobuzerka, jakby Fisz śpiewał z zapałką w zębach. „Mówią na niego Czarny Pocisk, mówią o nim tu i tam”. Muzycznie to wspaniały wstęp, zachęcający do przesłuchania płyty. Waglewski kłania się tu Stonesom. Pięknie samonapędza się „Posłuchaj”. Zawsze czekam na jazzowe pianino, które leje słodycz na monotonną rytmiczną pętlę.
„Wrze gąszcz” to znów „kazanie Wagla”: „nie chodź gdzie wrze i kipi tłum / swawolnej dość gawiedzi / skopie ci tył, opluje i / pójdzie do spowiedzi / idź dalej a, potem na wprost / i nie bądź zbyt ciekawy / zanurz się w gąszcz / uliczek co / pozwolą ci uciec od jawy”. Cudne są żeńskie wokalizy, gitarowa solówka, cudna jest też puenta.
„Trupek” (świetny riff!), krytykujący świat mediów („pewnie TVN” ;D ), z trochę dziwnym lekko surrealistycznym  tekstem. Uwielbiam za to jego psychodeliczną codę.
„Ile jeszcze życia?” ma kowbojski kapelusz i ostrogi. Są metafory wkręcania, posklejania i zbijania. Intryguje „Kometa” z mandoliną. W tekście: pogrzebowa karawana, zapach kawy, „ktoś na piętrze myje okna / patrzę jak wywieszasz pranie”.
Są jeszcze:„Żółty but” przypominający lekko QOTSA, jak lament, jak skarga; i „Człowiek ćma” jak pastisz, jak z Tarantino.
A na koniec stęknięcie:„w pracy słabo, ale Bóg ją dał / widać tylko tę miał”.(„Na okrągło”). Mówię Wam, kupcie tę płytę, jedźcie "w czyste białe światło".

czwartek, 29 maja 2014

Wieczór na krakowskim Kazimierzu. "Przecieki..." i "Ody..."

WIECZÓR AUTORSKI; KAROL MALISZEWSKI I KRZYSZTOF KLESZCZ; 24.05.2014; Kraków, Ogród na Dachu Kazimierza


To był bardzo sympatyczny wieczór autorski. Nie zawiedli fani poezji, którzy przyszli posłuchać poetów: mnie i Karola Maliszewskiego - autora dziewięciu książek poetyckich, kilku książek prozatorskich (ostatnio "Przemyśl-Szczecin") i krytycznych (np. "Rozproszone głosy").
Trudno o lepszy plener - krakowski Kazimierz. Organizator spotkania: Renata Radna z grupy Poeci po Godzinach dopięła wszystko na ostatni guzik. Prowadzący - Karol Samsel szukał pokrewieństw, dopytywał, próbował zestawiać moją książkę i "Ody odbite".
Sporo poczytałem, głównie z "Przecieków", ale i najnowsze wiersze, które być może ukażą się pod szyldem "Kleszczmy rękoma". Karol Maliszewski czytał wiersze z kilku książek i wspaniale opowiadał. Był też turniej jednego wiersza, który wygrał nominowany właśnie do Nike - Szymon Słomczyński.