Obchodzący 90. urodziny Tadeusz Różewicz jest jednym z najwybitniejszych polskich poetów, dramaturgów i prozaików. Za swoją twórczość był wielokrotnie nagradzany, m.in. Nagrodą Polskiego PEN-Clubu (1997), Nagrodą Literacką Nike (2000) oraz Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius za całokształt twórczości (2008). Poeta mieszka we Wrocławiu. Z okazji urodzin poety m.in. we Wrocławiu, Warszawie i Radomsku odbywają się liczne imprezy i wydarzenia poświęcone poecie i jego twórczości.
„Od chwili symbolicznego debiutu poetyckiego Różewicza w 1946 r. – słynnym wierszem „Ocalony” na łamach krakowskiego pisma „Odrodzenie” – mija właśnie 65 lat. To prawdziwie poeta co najmniej trzech pokoleń, jak Leopold Staff, Jarosław Iwaszkiewicz, czy Czesław Miłosz. „Najmłodszym z klasyków” nazwano Różewicza już w roku 1958, zaraz po wydaniu pierwszych „Poezji zebranych”. Po tylu dekadach autor „Niepokoju” nadal pozostaje bardziej nowatorem niż nestorem, bardziej rewelatorem niż klasykiem. Wciąż jest najbliżej ducha czasu i zapewne – jak to już się zdarzało – wyprzedza swą twórczością nadchodzące wypadki. Ale i milczenie Różewicza, pauzy w jego twórczości mają swój ciężar. Różewicz to ktoś więcej niż pisarz, bo tworzy nawet wtedy, gdy nie pisze. Na jego dzieło składa się zarówno to, co napisał, jak i to, co pozostało śladem zarzuconego projektu (nienapisane sztuki), a wreszcie i to, co czyni z dawnymi utworami. W kolejnych wydaniach zmienia chronologię i przestawia akcenty, każe nam stale ponawiać lekturę w nowych redakcjach i w nowych kontekstach, na różne sposoby przymuszając nas do ponownej interpretacji. W jego dorobku nie ma zamkniętych rozdziałów, dzieło zachowuje dynamikę w aktach dekompozycji i „przepisywania”, swoistego recyclingu, a tym samym nie może zastygnąć w kanonie.” – pisze o twórczości Różewicza w „Tygodniku Powszechnym” Zbigniew Majchrowski.
„Noszę w sobie całe piekło Różewicza” – zwierzał się Czesław Miłosz w liście z połowy lat 60. W poezji wypowie ten stan kilka dekad później: wierszem „To”, milczącą grozą, która jest jak „natknięcie się na kamienny mur, / i zrozumienie, że ten mur nie ustąpi żadnym naszym błaganiom”. Tuż po wojnie Miłosz, dojrzały już twórca, autor poetyckich książek, z których druga – „Trzy zimy” – była artystyczną rewelacją, trzecia zaś – wydane właśnie co „Ocalenie” – zmieniła bieg polskiego wiersza, potrafił dostrzec i docenić młodszego o dziesięciolecie debiutanta. Czytając „Niepokój” Tadeusza Różewicza, nieomylnie rozpoznał twórcę „jedynego prawdziwego z młodszego pokolenia”, by wkrótce – rzadki to gest na literackim ringu – poświęcić mu utwór-namaszczenie z pięknymi słowami: „Szczęśliwy naród, który ma poetę / I w trudach swoich nie kroczy w milczeniu.” – pisał o relacjach naszego Noblisty z Różewiczem, ale i o samym Różewiczu Andrzej Franaszek na łamach tego samego tygodnika.
W roku 90-tych urodzin poety Nobla otrzymał Szwed Tomas Transtroemer. Największą szansę na przyznanie tej nagrody nasz rodak miał w latach 80-tych. „Adam Zagajewski ma szansę na Nagrodę Nobla, ale werdyktu nie można przewidzieć. Typowanie przypomina wróżenie z fusów – tak przed jej tegorocznym przyznaniem mówił prof. Leopold Neuger z Instytutu Slawistyki Uniwersytetu Sztokholmskiego. Jego zdaniem Nobel dla Różewicza byłby spóźniony, Polak powinien otrzymać Nobla w poprzednich latach”.
Wiosną tego roku we Wrocławiu odbyła się dyskusja pod prowokacyjnym tytułem: „Czy Nobel zasłużył na Różewicza?”, oczywiście znacznie ciekawsza niż dyskusja o gustach komisji noblowskiej. Niech jej sens będzie epitafium dla dywagacji związanych z Noblem dla poety, któremu (jeśli tylko tego pragnie) wypada życzyć Nagrody Nobla w następnym roku, ale przede wszystkim dodania do tak pięknego wieku kolejnych stu lat!
(p)