foto: M. Mizerski
„Bruno Schulz – historia występnej wyobraźni”. Teatr Lalki i Aktora „Pinokio” w Łodzi. OK. „Tkacz”, 03.11.2011.
„Każde przeniesienie na scenę prozy Schulza jest decyzją karkołomną, by nie rzec samobójczą. Przedstawienie może być jedynie pewną wariacją stylistyczną, sceniczną impresją na motywach prozy Schulza. Najważniejsze podczas pracy nad tekstem jest to, aby jak najwięcej wynieść z ducha oryginału. Technika lalkowa daje w tym względzie największe możliwości”. Temu też założeniu wyartykułowanemu przez reżysera Konrada Dworakowskiego przyświeca wykreowany przez aktorów Teatru Lalki i Aktora „Pinokio” w Łodzi, świat wyobraźni, mitologii, dzieciństwa i arkadii, który odkrył przed nimi i przed samym reżyserem Bruno Schulz. „Historia występnej wyobraźni”, to spektakl wymagający od widza skupienia się na działaniu aktora i jego pracy nad animacją lalki. To spektakl poniekąd innowacyjny, nie tylko ze względu na zastosowanie ciekawych technik i środków artystycznych (w tym przede wszystkim niezwykłej gry aktorskiej z teatralnym rekwizytem – maską, lalką, manekinem, strzępem papieru), ale jednocześnie z powodu swojej otoczki multimedialnej w postaci wizualnych projekcji, dźwięków i dialogów z offu, gry światłem scenicznym oraz przykuwającej uwagę, nastrojowej oprawie muzycznej. Klimat tajemniczych i trudnych interpretacyjnie tekstów oraz magia i dynamika zmieniających się na scenie „obrazów” tworzących poszczególne sceny, trzymają widza w ciągłej koncentracji. Główną osią spektaklu jest postać ojca Schulza – Jakuba, niejako umiejscowiona w niepokornej i „występnej” wyobraźni pisarza, miejscu w którym nieustannie ewoluuje – od absolutnego autorytetu, mędrca, poprzez stetryczałego i zdziecinniałego starca, „kupca bławatnego”, aż do zatracającej swoje człowieczeństwo, bliżej nieokreślonej sylwetki „człowieka-karakona”, postaci zbudowanej z luźno układających się fantasmagorii, marzeń i wspomnień. Postać Jakuba podszyta jest seksualnym kontekstem, który obrazuje z jednej strony męska słabość do służącej Adeli, z drugiej miłość do ksiąg, obie zaś projektują zarówno „doskonałość” ojca, jak i jego zwykłe „ludzkie” ułomności i wady. Całość, osnuta w dość mrocznej scenerii, jest raczej reżyserskim odniesieniem się do pojedynczych myśli autora "Sklepów cynamonowych", niż wiernym odtworzeniem jego zbioru opowiadań lub szkiców i rysunków. Zresztą trudno się było tego spodziewać, gdyż prozę tego międzywojennego pisarza cechuje wyjątkowa „surrealna” zawiłość i trudność w jednoznacznej interpretacji. Niemniej w „Historii występnej wyobraźni” możemy odnaleźć pewne tropy jak np. oparty na "Traktacie o manekinach" dramat człowieczej demiurgii, odsłaniany przez Ojca w pracowni krawieckiej między ubranymi w pończoszki i chichoczącymi lubieżnie szwaczkami.
Znakomicie dopisała tomaszowska publiczność, która w całości wypełniła salę widowiskową OK. „Tkacz”. Świadczy to o tym, że wbrew powszechnej opinii Tomaszowianie nie są ludźmi nastawionymi wyłącznie na łatwą rozrywkę, ale i na przedsięwzięcia, za którymi stoi nieco głębszy przekaz intelektualny i estetyczny. To, że tak trudny (mimo, że atrakcyjny wizualnie spektakl) zgromadził tak liczną publiczność jest dowodem na to, że w naszym mieście funkcjonuje spora grupa miłośników teatru, dla których projekt „Teatr Polska” (zakładający występy teatru objazdowego na lokalnych scenach), to atrakcyjna forma spędzania wolnego czasu, a przy okazji możliwość szerszego dostępu do kultury.
„Każde przeniesienie na scenę prozy Schulza jest decyzją karkołomną, by nie rzec samobójczą. Przedstawienie może być jedynie pewną wariacją stylistyczną, sceniczną impresją na motywach prozy Schulza. Najważniejsze podczas pracy nad tekstem jest to, aby jak najwięcej wynieść z ducha oryginału. Technika lalkowa daje w tym względzie największe możliwości”. Temu też założeniu wyartykułowanemu przez reżysera Konrada Dworakowskiego przyświeca wykreowany przez aktorów Teatru Lalki i Aktora „Pinokio” w Łodzi, świat wyobraźni, mitologii, dzieciństwa i arkadii, który odkrył przed nimi i przed samym reżyserem Bruno Schulz. „Historia występnej wyobraźni”, to spektakl wymagający od widza skupienia się na działaniu aktora i jego pracy nad animacją lalki. To spektakl poniekąd innowacyjny, nie tylko ze względu na zastosowanie ciekawych technik i środków artystycznych (w tym przede wszystkim niezwykłej gry aktorskiej z teatralnym rekwizytem – maską, lalką, manekinem, strzępem papieru), ale jednocześnie z powodu swojej otoczki multimedialnej w postaci wizualnych projekcji, dźwięków i dialogów z offu, gry światłem scenicznym oraz przykuwającej uwagę, nastrojowej oprawie muzycznej. Klimat tajemniczych i trudnych interpretacyjnie tekstów oraz magia i dynamika zmieniających się na scenie „obrazów” tworzących poszczególne sceny, trzymają widza w ciągłej koncentracji. Główną osią spektaklu jest postać ojca Schulza – Jakuba, niejako umiejscowiona w niepokornej i „występnej” wyobraźni pisarza, miejscu w którym nieustannie ewoluuje – od absolutnego autorytetu, mędrca, poprzez stetryczałego i zdziecinniałego starca, „kupca bławatnego”, aż do zatracającej swoje człowieczeństwo, bliżej nieokreślonej sylwetki „człowieka-karakona”, postaci zbudowanej z luźno układających się fantasmagorii, marzeń i wspomnień. Postać Jakuba podszyta jest seksualnym kontekstem, który obrazuje z jednej strony męska słabość do służącej Adeli, z drugiej miłość do ksiąg, obie zaś projektują zarówno „doskonałość” ojca, jak i jego zwykłe „ludzkie” ułomności i wady. Całość, osnuta w dość mrocznej scenerii, jest raczej reżyserskim odniesieniem się do pojedynczych myśli autora "Sklepów cynamonowych", niż wiernym odtworzeniem jego zbioru opowiadań lub szkiców i rysunków. Zresztą trudno się było tego spodziewać, gdyż prozę tego międzywojennego pisarza cechuje wyjątkowa „surrealna” zawiłość i trudność w jednoznacznej interpretacji. Niemniej w „Historii występnej wyobraźni” możemy odnaleźć pewne tropy jak np. oparty na "Traktacie o manekinach" dramat człowieczej demiurgii, odsłaniany przez Ojca w pracowni krawieckiej między ubranymi w pończoszki i chichoczącymi lubieżnie szwaczkami.
Znakomicie dopisała tomaszowska publiczność, która w całości wypełniła salę widowiskową OK. „Tkacz”. Świadczy to o tym, że wbrew powszechnej opinii Tomaszowianie nie są ludźmi nastawionymi wyłącznie na łatwą rozrywkę, ale i na przedsięwzięcia, za którymi stoi nieco głębszy przekaz intelektualny i estetyczny. To, że tak trudny (mimo, że atrakcyjny wizualnie spektakl) zgromadził tak liczną publiczność jest dowodem na to, że w naszym mieście funkcjonuje spora grupa miłośników teatru, dla których projekt „Teatr Polska” (zakładający występy teatru objazdowego na lokalnych scenach), to atrakcyjna forma spędzania wolnego czasu, a przy okazji możliwość szerszego dostępu do kultury.
(p)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz