Radio, którego słucham, robi akcję "Orzeł może". Polityczną obrzydliwie. Orzeł z białej czekolady może mi się przyśnić w nocy. Odreagowałem.
Orle, mega wykon!
Smaży się na słońcu blady czas,
nawinięty na kant, na pęknięte drzewo.
Łączymy się ze studiem: manekin od wpisów
i medialnych wrzutek mieli przy śniadaniu
swoją brudną brednię. Wydaje się błyszczeć.
Ujęcie z kamery nr 2 pokaże jednak,
że jest spięty na sztywno, pobielony gipsem.
Bryka celebryty srebrna jak srebrniki
zaparkowana w miejscu dla niepełnosprawnych.
A on w studiu wiesza na haku tłuszcz
(jak sikorkom, łaskawca). A on cofa rękę,
by tłuszczyk dyndał, wałkuje temat.
Trochę goni w piętkę. Drży mu żyła. Przeczuwa?
Mdli go zapach. Jego pot jest łzą ze świętego obrazu.
Jesteście tu? Dacie się pocałować?
Dzieciaki się nudzą, chcą cukierków, żelków,
czapek z daszkiem. Ich rodzice pragną spokoju.
Starsi potrzebują wykupionych recept, ciszy nocnej.
Resztę się wytyka, w imię demonkracji,
robi się z nich bekę. Prawa człowieka?
One są dla narodów wybranych, jurorów,
dla partnerów, partyjnych, bezpardonowych
morderców. Ty masz być wieszakiem,
mieć kredyt, zły sen. Możesz uczestniczyć,
słać sms-y. Tylko płać haracz, chamie.
Pod gruszą zrób sobie all inclusive (kotlet oraz
kluski).
I czekaj: końca tygodnia, końca spłaty raty,
aż w dzienniku powiedzą, w gazetach napiszą.
Europa – ropa, ból, strupy zaklejone plastrem,
pakowane w złotko. Dużo reklam leków,
na ból i na wzdęcia. Resztę można nabić
w 0,7, a naród to łyknie. Pompować balon
mówić, że nie pęknie. Zaśpiewać: leć orle
zdaliśmy, bezwzględnie! Czas inaczej będzie gadał,
gdy zmięknie.