BISZ/RADEX "DUCH OPORU", wydawca: pchamytensyf.pl, 2019.
Bisz! Ten to umie tkać tkankę słów! Jego flow, moje "wow!", zawsze poustawia słowa w takim szeregu, że szoruję po podłodze szukając swojej szczęki.
Bydgoski mistrz słowa skonstruował dzieło przyswajalne nie tylko dla ortodoksów gatunku, lecz absolutnie dla każdego, kto tylko posiada i używa galaretowatej substancji z bruzdami.
Stworzył je razem z Radexem czyli Radkiem Łukasiewiczem, znanym z kultowych Pustek, który jest autorem muzyki i producentem płyty - jego praca naprawdę radexuje uszy!
To druga ich wspólna płyta. Na pierwszej był m.in. genialnie bezczelny "Potlacz!" ze szlagwortem "W moich pięciu palcach jest pośrodku prawda". To była dla mnie wskazówka, że to szał, którym warto się owinąć jak szalem. Zakupiwszy "Ducha oporu" stałem się bezkrytycznym fanem, dlatego pieję teraz tę fanfarę!
Foremka jest taka: rapowany tekst Bisza - o dużej poetyckiej sile, plus piosenkowa, melodyjna zwrotka wykonana przez Radexa. Sposób podania tekstu, produkcja muzyczna - wszystko najwyższej próby.
Panowie Bisz i Radex buńczucznie sięgają po poważną treść. I zamiast bić z laczka kogoś, kto spyta: Czemu w piosenkową formę ubierać takie trudne tematy?, precyzują odpowiedź: "życie jest ciężkie, piosenki muszą być lekkie, spoko, / ale gdy cały świat się odchudza może to dobrze gdy coś jeszcze ma swoją wagę". I dalej jeszcze: "mamy plany gdzieś dobiec, czy tylko jak szlugi wypalać kalorie?" albo "myślimy co sobie kupić, pomyślmy czego nie sprzedać!"...
Nie pamiętam, by kiedyś szybka nawijka, była tak rozpoetyzowana i mądra! Chyba najbardziej w "Końcu historii". Ta konstatacja o marnej przyszłości na Ziemi jest niesamowita: "nie mamy czasu jak lodu", "znów zastawiamy przyszłość jak wnyki na wnuki". I jeszcze to czułe przewiercające serce ojcowskie westchnienie!
Albo fraza "niewidzialna ręka i nocnik - przerażenie w oczach zaspanych" czyli za zestawienie "niewidzialnej ręki rynku" z "ręką w nocniku" - majstersztyk!
Ale takich myków jest więcej niż dużo. Autor rzuca błyskotliwymi spostrzeżeniami jak asami z rękawa, umie stworzyć np. nowe słowo - "bylewidz".
W tytułowym, brawurowym utworze jest o buncie wobec oczekiwań odbiorców muzyki, wobec szufladkowania wszystkiego - "jestem nawiedzony wiem / nie daliście mi wyboru / na ramieniu dyszy duch oporu".
Słuchając o zagrożeniach współczesnego świata w "Białych batutach", przekonuję się, że rapowane słowa mają większą siłę niż pisane - i jestem pewny, że porozjaśniają w wielu głowach: "puszczamy w ciemność muzę jak flary".
Doceniam przekaz przebojowego "Światła wody" o tym, że wgapieni w wyświetlacze straciliśmy coś bezpowrotnie: "popatrz jak świat się kręci / wszyscy z kamerami w dłoniach".
W spokojniutkim "Oflajn" z zabawną gitarką, jest tęsknota za starymi czasami bez mesendżerów, za to ze spojrzeniami w oczy i słuchaniem drugiego człowieka.
"Kość" to utwór przeszywający. Wizualizuję sobie tu taniec troglodytów z maczugami. To o tym, że nasza zachłanność, zaprowadzi nas do zguby. Ten radexowy refren, mógłby śpiewać jakiś kapitalista oblizujący się na możliwość krociowego zysku, drwiący z potencjalnych strat. Czuję tam płochliwy wrzask nosaczy z Borneo i trzask pochylonych kręgosłupów nad maszynami do szycia w Bangladeszach naszego świata: "z kości słoniowej wieże budzą podziw / a skąd te kości, Kongo to obchodzi".
Podobny, rewelacyjnie skonstruowany na wyliczankach, jest antykapitalistyczny "Zysk albo śmierć" ze złowieszczym klawiszowym motywem i puentą "nie ma już strajków / skarż się na infolinię / wolność odlajkuj / wolny jest tylko rynek".
Dalej jest uspokojenie - piękny, mądry tekst o mocy samoświadomości - "Margines" i refleksyjne "Zmienne prądy".
Zachwyca mnie "Pokaż mi język", grany na czułej strunie wiary w siłę słowa. Jest zjawiskowy muzycznie (te samplowane przeszkadzajki!) i wprost mistrzowsko (bisztrzowsko!) "wygadany": "słowo to niewinne wspólne dobro, a bywa podkładaną świnią bombą / gdy polskość niezgody więźnie w gardle / ja bardzo przepraszam pozwól że odkaszlnę".
"Lascaux" - wykorzystujący podobieństwo słów "lasko" i "Lascaux", dotyka "największego" problemu połowy populacji czyli prezentacji swojego wizerunku na różnych Instach, Fejsach czy Snapach. Fajny agresywny bit i znów - każda fraza to błysk: "samo słowo >być< to raczej abstrakt / nie być na czasie coraz bardziej boli / gdy wczorajszy dzień dla dzisiaj to już kurwa paleolit".
Bisz - czyli Jarosław Jaruszewski - wprawił mnie w podjarkę, jaram się jego słowami, słucham jego zaklęć...i nic już nie zmieszczę...