MICHAŁ KSIĄŻEK "Północny wschód", Fundacja Sąsiedzi, Białystok 2017.
Już w pierwszym wierszu, który ma
formę modlitwy albo medytacji słowami "Proszę pokaż mi północ /
Bym znał wszystkie cztery przykazania świata / I nie zapomniał o
nich przed telewizorem", autor zestawia świat współczesny,
który go denerwuje, z idealnym światem swoich wyobrażeń.
Oto prosta (ale czyż nie genialna w
swej prostocie?) prośba. Sami - skazani jesteśmy na błądzenie, potrzebujemy wskazówki, instrukcji, wytycznych, od Boga, brata,
przyjaciela.
"Bym korzystał ze wschodu zachodu
i południa / Jak ty rozsądnie z umiarem" - celnie, do rozumu,
by poskramiał egoizm, zamiłowanie do wygody, niepotrzebnego przepychu. Jeśli
wschód jest symbolem duchowości i sacrum, północ symbolem własnej drogi, – północny wschód, który
dał tytuł całej książce, staje się miejscem idealnym. Razem ze
swoim biegunem zimna, lasami, jeziorami. Suwalszczyzna, Hańcza, Białowieża - cud, miód, piękno i dobro.
Dodam, że ów pierwszy wiersz ma
świetną puentę. Duchowym przewodnikiem okazuje się latający
reprezentant świata przyrody. Mnie, który rozkleił się przy
„Makrokosmosie”, w to graj.
Konfesyjny ton daje szczególny
walor. Samo wypowiadanie nazw polnych roślin nabiera rangi
mistycznej, a wymienianie szczegółów anatomicznych ma wymiar
adoracji. Podoba mi się, geografowi, ten fragment: „Proszę pokaż
mi północ / Bym miał dla nich zawsze trochę geografii / Trochę
szerokości i nieco długości”.
Wiersze obfitują w powtórzenia,
ocierają się o lapidarność, banał. I nic im to nie szkodzi. Dają
tlen jak spacer po lesie, przewietrzają umysł.
Dużo w nich dbałości o brzmienie
fraz, by brzmiały jak zaklęcia, jak jakiś czar, a więc „coś
się ruszało w pochewkach źdźbeł bździło noga o odnóże".
Bohaterowie mają żółte brzuchy,
igłę dzioba, mają "spostrzeżoność", biel grzbietu.
Wiersze wychodzone po lasach,
przyniesione z igłami sosny. Wiersze z zachwytu potęgą dębu, ze
szczęścia bycia obserwatorem przyrody: „padając w obiegi i pod
koła cykli”, „kosy wołają mnie na dwór. Jak chłopaki z
podwórkowej drużyny.” albo „Podaj mi wzór na jawor. Na dąb,
wiąz spójrz i oblicz ich obecność i wygląd.”
Pomysłem na książkę jest wrzucenie w sielskość krajobrazu porcji zagrożenia.
„Przywołanie świerków do porządku”, „nawpuszczanie linii
prostych” to udane frazy, które mogą obudzić ekologiczną
świadomość, wywołać metafizyczne drżenie.
Świetnie oddaje nasze ludzkie
obojętnienie na świat przyrody wiersz „Za wsią”. Świetnie oddaje naszą trudną
komunikację przyroda-człowiek wiersz „Hańcza". W „Zaniemeniu” natomiast mamy
afirmujące świat konstatacje, które nagle się łamią na tragicznym wspomnieniem z dzieciństwa. Bardzo dobrze zrobione wiersze!
W „Suwalskim parku krajobrazowym”
frazom czegoś brakło, przemknęło mi, że to tylko proza
poetycka.
I gdy wyświetliło mi się pytanie: "czy to nie jest zbyt banalne?", znów
natrafiłem na prawdziwie kunsztowny fragment - w wierszu
„Szetejnie” - o cudownej jedni z pełzaczem ogrodowym i mistycznym uniesieniu wyrażonym
we wspólnym języku ptasio-ludzkim.
Dalej są wiersze-błyski, obrazy, które
zostają w głowie. Jest parafraza, idealnego do przerabiania
„Ocalonego” Różewicza, w którym obrywa się wszystkim
kupującym w zatłoczonym dyskoncie, w którym jedzenie straciło
pewien ważny wymiar. „Ocalałem prowadzony na zakupy” to wiersz,
który dotknie każdego, precyzyjny, tak by zabolało, tak by
poprosić o pokutę i rozgrzeszenie.
W części nazwanej „Ciągiem
dalszym” mamy kilkanaście miniaturek wziętych z życia, z synem i
córką. Te krótkie "poetyckie chwilki" - są niestety zbyt migotliwe, może oprócz tej ze strony
46: „macam własne pragnienie, czy nie jest już pożądaniem”,
oprócz tej ze strony 47: „trzydzieści osiem czegoś”, oprócz
tej ze strony 48: „pewnie pani dyktowała”... No i akt terroryzmu
nasionami malwy, świetny!
Miniatura ze strony 58 to poetyckie
manowce i gdyby miały kończyć książkę, czułbym się jak w
bagnie zwyczajnym. Na szczęście jest jeszcze na tekturowym tle przejmujący wiersz „Blokada w oddziale 338”. Huczy harwester, padają zaklęcia o nietykalności terytorium lęgowego
dzięcioła białogrzbietego, operator bluźni "Wypier*alaj stąd dziwaku", a podmiot
liryczny mówi no pasaran. I zamyka się tomik, i otwierają się oczy.