Czekam na płyty Hey (ta jest jedenasta, nie licząc koncertowych) jak na tomik najlepszego autora. Kilka wersów Nosowskiej daje mi lepszą pożywkę niż dwie półki z poezją. Już singiel "Prędzej, prędzej" z trochę basowym, trochę klaskanym, dość jednostajnym beatem przyniósł kilka takich fraz.
"Ja do centrum / do centrum wieź / gdzie ze słońcem / miesza się deszcz / derby kraju, derby co dzień / gdzie czerń w tęczę, a tęcza w czerń".
Oto synteza tego, co ładuje się w czaszkę. Marsze i spory zestawione z chwilką naszego życia. Piękna rockowa pigułka, która może uleczyć jak antybiotyk. Ja w każdym razie zdrowieję.
Mój zachwyt nr 2 to piosenka "Cud". Pięknie łagodna, jakby mgła ścieliła się na łąki, a kumulacja znowu nas ominęła. Za oknem wiosna z całym hałasem, skrzekiem i lotami ptasich wariatów, która nie może się przebić do serca. Piękno.
"Od wszystkich harców, tam na górze nam / z sufitu prosto w oczy prószy tynk / był już chłód / jest i śnieg // Przez kratkę wentylacji wypełza nam / do nozdrzy zapach stołów, waszych uczt / był już śnieg / przyszedł głód // Przesyłki do was z zagranicznych miast / komornik forsujący nasze drzwi / był już głód / jest i dług // Puchaty, złotem haftowany los / i nasz ze skrawków najtańszego lnu / był już chłód / był i głód / był już dług / gdzie jest cud?"
Inne zachwyty? Tytułowy "Błysk" - z recytacją zamiast śpiewu. Jeśli kogoś nie chwyci za serce, może to oznaczać tylko, że go nie ma. Apokalipsa wg Nosowskiej: "Spałam, gdy się kończył świat" (tu: ledwie skrzywienie warg), "Ptakom zastygł w dziobach śpiew", "nijacy wprost do pracy jak co dnia" jakby nigdy nic. Zapis chorobliwego dreszczu, dołującego bezludzia wokół "nie śpię, lewituję tu (...) Dzielę się przez siebie, tak jak liczby pierwsze / a pomnożona przez tą pustkę, jak przez zero - daję pustkę". Tą (nie: tę) - kolokwialną, własną.
Mistrzowski jest "Dalej". Podejmujący ulubiony temat przemijania. "Punktualnie / ze mnie kpisz / Jestem pył / dmuchany ryż", ze świetnym refrenem: "Prysznic i dalej, dalej, dalej". Absolutnie trafia mnie - Achillesa codzienności, w piętę. I tylko smutno, że sam nie napiszę takiej frazy: "Mam rewolwer / kurzy się / wbijam nóż / w powszedni chleb". Dobro.
Płycie potrzebna była lekkość. Taką funkcję ma piosenka o Sir Alfonso Moralesie pt. "Ku słońcu". Z żartobliwym tekstem i lepkim refrenem. Seks, iskry spawarek, zapach paczuli, rdzawy hak. To mogła wymyślić tylko Nosowska.
"Szum", w której zatrudniono chyba pana Rubika do klaskania, ma młodzieńczy power. Lekkość formy, tych przeciągniętych fraz, ale i poważny ton: "Siwobrody Bóg / patrzy nie bez wstydu / jak się sztandarami, w szale okłada tłum / chce wrócić kolejno / do każdego z sześciu dni / gdy z niczego wszystko / stworzył, by na powrót wszystko obrócić w nic".
"2015" jest o jakimś przepracowaniu własnego życia, o odwołaniu zimy. "Magnolia kamikadze" i "przeptaszone gałęzie" jako metafora przeproszenia się ze światem, otwarcia na ludzi.
"Hej Hej Hej" - o rodzeniu się uczucia - to taka trochę dziwna piosenka.
Przepiękną melodię i przegięty, jak zagrany na pile - refren ma "I tak w kółko". Programowy tekst o tym, co się wydaje kolejnym pokoleniom - z perełkami w tekście: "Gdy ją obleci strach, / że koty, pelargonie, sławę trafi szlag, / że oto czas, z karuzeli zejść globusa, chociaż żal".
Jak otwarcie szeroko okna, jak podarcie wszystkich tygodników opinii, jest ostatni utwór: "Historie".
"Czemu w klapach płaszcza, na nogawkach i we wszystkich szwach / Znosisz mi do domu strachy, cudzy lament, zamiast róż"? Oto sugestia: włożyć łeb w wiosnę, wstać rano, powiedzieć światu hey.
Przeczytaj też recenzje:
Hey "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!
Nosowska "8"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz