L.STADT "LStory", Mystic 2017.
Wreszcie coś mnie muzycznie szarpnęło. Nie to, że wcześniej nie znałem, płyta "EL.P" brzmi bardzo dobrze, ale dopiero polskie teksty na "LStory" dały wartość dodaną. Napisał je dyrektor Teatru Pinokio w Łodzi - Konrad Dworakowski. Lider - Łukasz Lach przyznaje, że sięgnął po nie przypadkowo, na zlecenie. Zatem niech żyją takie przypadki, tak jak konkursy na poemat!
Płytę wyróżnia udział chóru. Asem w rękawie jest patos. Żaden tam zgryw, czy rock 'n' roll. Podniosłość, dorosłość.
Płytę odlotowo rozpoczyna "Strumień świadomości". Jest wizyjnie - frazy wirują jak postacie z obrazów Chagalla. Wśród zgrzytów tramwajowych szyn, fruwamy sobie nad Łodzią. "Ja jestem stąd, to moja opowieść." A potem maczamy nowoczesną muzykę w ketchupie podniosłego chóru. Transowa rzecz. Tekst wprowadza nas w klimat sennej maligny. Zaczarowana dorożka. Raczej zaczarowany rykszarz!
Przepiękne są "Oczy kamienic" - w klimacie spokojnych płyt Becka, z arcyprostym, uroczym teledyskiem. Tęskna opowieść o świecie, który znika, który przejmujemy i przerabiamy na swoją modłę (bezcześcimy?). Udany poetycki tekst, bardzo łódzki, a przecież uniwersalny: "Nie ma sąsiada, co sadził to drzewo...", "W ich pięknych żyrandolach, będzie światło twoje się tlić". Chór robi z tego hymn, bombastyczną odę.
"Halo" poradzi sobie w radio. Brzmienie przypomina mi, któryś z utworów z płyty zespołu Organizm "Plaża Babel". Powtarzany jest czuły tekst, prośba o otwarcie drzwi. Jest tak refleksyjnie, że możemy sobie przy niej odpalać fajerwerki. Całe niebo w błyskach!
"Most" jest dołujący, wręcz rzewny. Poetyka przenosi nas w czas Marka Grechuty - coś w klimacie z jego "Korowodu". "Myślę o świecie, który w oczach ginie". Ewidentne są też inspiracje wokalem Thoma Yorka z Radiohead.
"Pozwól zasnąć / Idzie sen" - wokalista szarżuje wysokimi dźwiękami - jakby naśladował Johna Frusciante - akurat lubię, zatem zostałem kupiony. Przez chwilę robi się nawet jazzowo, a potem Lach śpiewa manierą Stanisława Soyki.
"Gdybym" jest duszny jak kadzidło. Tę wschodnią mistykę, gdzieś już to słyszałem, albo na płycie Grechuty "Korowód", a może na płytach Kula Shaker? Ten utwór z pogranicza jakiejś narkotycznej improwizacji, może być za dużym wyzwaniem dla zwykłego odbiorcy. Znów jest łódzko: "Do dworców takich, gdzie kończą się tory...".
"Strumień" powtarza klimat pierwszego utworu, zapętla płytę. Ale puentą jest "Od nowa" - utwór, który ma potencjał do prywatnych uleczeń i uzdrowień. Intrygujący tekst "Trzeba tysiąca kobiet, by ugłaskać ten świat"... plus podniosły chór. Wokalista ryzykuje wyciągając wysokie dźwięki, co może zostawić nas obojętnym, albo weźmie nas w całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz