dEUS "Following Sea", 2012
Frytki, czekolada Lindt, sikający chłopiec, parlament europejski? Od kiedy włączyłem "Quatre Mains" - tamto znika, jest dEUS. Genialni Belgowie po raz pierwszy sięgnęli po język francuski. Nie rozumiem do końca przekazu, ale wystarczy mi fraza o ziewającej owcy i jej zen, albo o sercu, które "gra na cztery ręce refren, dobrze przećwiczony jazz". Wystarczy brzmienie francuskich słów. Wspomnienie genialnej płyty Noir Desire "Des Visages des Figures". Jest tu też coś z "Bullets" Archives, jakaś groza, dreszcz. Mało jest utworów, które można słuchać kilkanaście razy pod rząd, śpiewać pod nosem mantrę: "et le cour qui bat / comme un quatre mains on joue le refrain / y a pas d’embarras / tu m’en voudras pas". Piękne.
Potem jest już po angielsku. "Sirens" to drugi as - pieśń do zdjęcia z okładki. Syreni śpiew, kuszenie. Chce się wypłynąć, drży serce, a obietnice płoną...Wspaniała melodia. Znam tylko jednego wykonawcę, który potrafi podobnie - Justin Sullivan z New Model Army.
Trzeci utwór - to smutny zapis traumatycznych przeżyć kogoś, kto widział śmierć: wybuch bomby. Nie można się pozbyć obrazu tego, co potrafi zrobić podmuch powietrza. Powtarzane "What's that sound" otwiera ranę, która nie ma szans się zagoić.
Przyjemnie brzmi "Girls Keep Drinking" - mamy tu próby funkowania a la Red Hot Chili Peppers, ale wyżej stawiam wycieczkę w rejon zespołu Morcheeba - utwór "Nothings", snujący się jak leniwe popołudnie. No i jest tu lakoniczny, poetycki, lekko absurdalny tekst: "marzenia marmuru", "telewizja na twojej skórze".
A potem majstersztyk. Utwór, który gdyby go użyto do reklamy szyberdachów, sam zauroczony za pomocą piłki do metalu podziurawiłbym dach swojego auta. Klimat najlepszej płyty zespołu Air, smyki, lekkość. Radość erotycznych wspomnień, "jesteśmy jak gin z tonikiem", "nie bądź zbyt nieśmiały, nie pozwól minąć dobrym chwilom", "kochanie podaj mi te lodowe gwiazdeczki do drinków"... Słodkie, piękne.
Potem znów funk'n' popowe "Crazy About You"- ale już bez tej urody, choć kontynuujące miły klimat.
Snujący się, szepczący jak fale "The Give Up Gene" oparty jest o historię statku Costa Concordia, który zaliczył mieliznę. To dobry kawałek - z dobrym refrenem, z ciekawymi brzmieniami.
Dziesiąty kawałek najlepiej przewinąć, by trafić na podniosły, oparty na rytmie perkusji, powoli się rozwijający "One Thing About Waves". Fale wyrzucają kamienie, muszle. Katharsis.
Trzeci utwór - to smutny zapis traumatycznych przeżyć kogoś, kto widział śmierć: wybuch bomby. Nie można się pozbyć obrazu tego, co potrafi zrobić podmuch powietrza. Powtarzane "What's that sound" otwiera ranę, która nie ma szans się zagoić.
Przyjemnie brzmi "Girls Keep Drinking" - mamy tu próby funkowania a la Red Hot Chili Peppers, ale wyżej stawiam wycieczkę w rejon zespołu Morcheeba - utwór "Nothings", snujący się jak leniwe popołudnie. No i jest tu lakoniczny, poetycki, lekko absurdalny tekst: "marzenia marmuru", "telewizja na twojej skórze".
A potem majstersztyk. Utwór, który gdyby go użyto do reklamy szyberdachów, sam zauroczony za pomocą piłki do metalu podziurawiłbym dach swojego auta. Klimat najlepszej płyty zespołu Air, smyki, lekkość. Radość erotycznych wspomnień, "jesteśmy jak gin z tonikiem", "nie bądź zbyt nieśmiały, nie pozwól minąć dobrym chwilom", "kochanie podaj mi te lodowe gwiazdeczki do drinków"... Słodkie, piękne.
Potem znów funk'n' popowe "Crazy About You"- ale już bez tej urody, choć kontynuujące miły klimat.
Snujący się, szepczący jak fale "The Give Up Gene" oparty jest o historię statku Costa Concordia, który zaliczył mieliznę. To dobry kawałek - z dobrym refrenem, z ciekawymi brzmieniami.
Dziesiąty kawałek najlepiej przewinąć, by trafić na podniosły, oparty na rytmie perkusji, powoli się rozwijający "One Thing About Waves". Fale wyrzucają kamienie, muszle. Katharsis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz