Autor: Piotr Gajda
Rafał Gawin "Przymiarki". Biuro Literackie, 2009.
Kiedy kilka tygodni temu miałem okazję uczestniczyć wspólnie z Rafałem Gawinem i innymi poetami w imprezie towarzyszącej WPDK pod hasłem: ”Łódzka Flota Poetycka” (była to w zasadzie zbiorcza prezentacja ludzi skupionych wokół „mŁodzi literackiej”), prowadzący ją Przemysław Owczarek zapowiedział Gawina następującymi słowami: „A oto wielka brygantyna z Łodzi!”. Miał wówczas na myśli prawdopodobnie wzrost poety, ale mimowolnie trafił w samo sedno! Żeby się nie powtarzać przytoczę w tym miejscu w całości słowa Tomasza Fijałkowskiego, który tak pisał o arkuszu poetyckim Rafała Gawina na stronach Biura Literackiego: „Okrętem flagowym Gawina jest ironia. Rozumiana nie jako całkowita i ostateczna negacja tego, co wiemy o świecie i brak zaufania do umiejętności opisu tego stanu, ale ta odmiana ironii, gdy bohater liryczny patrzy na zastałą konstrukcję rzeczywistości i z politowaniem kiwa głową, przyglądając się grom, jakie z sobą i między sobą prowadzimy. Grą jest wszystko – uczucie, seks, przeszłość, wiara – proszę mnożyć do woli. Język dyskursu nakłada się na żywe sugestywne obrazy, tak jakby „Przymiarki” były podręcznikiem szydzenia ze świata z dobrze dobranymi ilustracjami”. Weźmy taki fragment: ”Papier służy do spisywania, feministki utrwalają stereotyp, mają aparaty, aparat jak żywy rozprzestrzenia się po mieście, w drodze pod ścianę, to-nie stacja trzecia. Kręcimy się w kółko, owinięci w unijną flagę, zgodnie z zasadą sprzątniemy wszystko?”. Dostaje się feministkom i UE, dostaje się rytuałowi, który towarzyszy poetom w czasie ich NATCHNIONEGO PROCESU TWÓRCZEGO, który u Gawina jest sprowadzony do jakże oszczędnego twierdzenia, a mianowicie, że papier służy do… spisywania. Warto wsłuchać się w dysputy toczone na internetowych forach, aby dostrzec, że „legion” poetów z rozbudowanym libido bądź ego, to nawet nie papier, a papierek lakmusowy. Czy rumieni się? – mógłby podpytywać Gawin, drążyć dalej: „I zaczyna się dramat, kto pokryje resztę? Nie ma drobnych, same grube ryby, w końcu to post- modernizm - technologie i światopoglądy, które nie wymagają myślenia? A czy nie zaspokaja cię sama droga, od stadionu pod dom, ten, w którym mieszkasz, masz upodobanie w obnażonych schodach, lochach, gdzie nieraz traciłeś równowagę?”. Dostrzegam tu szereg fundamentalnych pytań stawianych przez poetę samemu sobie: „Czy zadowala mnie samo pisanie, samo zadawanie pytań? Czy zadowala mnie udzielanie samemu sobie ironicznych odpowiedzi? Czy będę słuchał jak na moje pytania odpowiedzą inni, czy w ogóle interesuje mnie szukanie na nie odpowiedzi?”. Pogrążając się w lekturze „Przymiarek” jestem pewien, że Gawin jest gotowy do prowadzenia dialogu ze światem. Tymczasem dobrze przygotował pytania, a to świetnie wróży temu, co uda mu się wydobyć z nas, ze mnie, z ciebie, z nich: „Konkrety, zdania złożone i wyłożone. I gdzieś pod spodem slalom, a za nim klatka. Wróć, kratka - myśli i zakończenia nerwowe poza wybiegami, urwaniem głowy. Na przykład w Turkmenistanie życie toczy się na pełnym gazie, ludzie nie wyłączają kuchenek, szkoda zapałek. A koledzy pedałują do Tybetu, dobrze mieć cel, najlepiej gdzieś wysoko. To tylko gra i masz kody co najwyżej genetyczne, karty - choroby. I zazdrościsz Czarnogórcom wzrostu, Murzynom długości. Chińczykom planszy, z której nie zejdą, dopóki nie połamią zasad. Sobie tych wszystkich kobiet, z którymi zawsze śpisz przed snem. Prawdziwe historie i wieczne spadanie. Drogi, jednostajny ciąg - przestrzeń zwęża się, blokuje w obrazach. Wychodzisz na wierzch, widzisz. Wróć, wisisz.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz