Autor: Krzysztof Kleszcz
BOB DYLAN "Christmas In The Heart", 2009.
Nikt po tym kultowym twórcy nie spodziewał się tradycyjnych piosenek bożonarodzeniowych.
Ale po pierwsze - jemu wszystko wolno, po drugie - czy jest ktoś kto nie lubi przywoływać dobrych wspomnień z najpiękniejszych świąt? Ja np. mam taką płytę (słuchałem ją z winyla, dziś mam na CD) - to "Pastorałki - Już gwiazdeczka się kolebie" zespołu Bractwo Kurkowe.
Jestem pewien, że taki pomysł miał mistrz Bob. To są utwory, których wysłucha z przyjemnością fan płyt "Oh Mercy" czy "Time Out of Mind"... Utwory snują się jak padający śnieg, mają countrowo-jazzowy klimacik, a czasem są genialnie zwariowanym świątecznym hopsasa z harmoszką ("Must Be Santa"). Zdecydowanie najpiękniejszy jest "Do You Hear What I Hear?", którego wysłuchałem zapewne już ze sto razy. Płyt Boba słucha się też dla charakterystycznego wokalu - oprócz Toma Waitsa nikt tak nie chrypi ... i jest czego posłuchać (choć niekoniecznie trzeba w całości - ja np. wybieram oprócz utworów wspomnianych już wyżej: "Winter Wonderland", "Little Drummer Boy", "Christmas Blues").
Jest na tej płycie sporo lukru świątecznego: chórki, dzwoneczki, skrzypki itd. (typy zatwardziałych ważniaków "nie lubiących świąt" mogą tego nie przełknąć i powiedzieć, że Bob zdziecinniał)... To płyta dla tych, którzy nie czują strachu przed dzieleniem się opłatkiem w pracy, nie doszukują się w życzeniach świątecznych cynizmu lub niezgrabności językowych (*Magda hehe). Świąteczna płyta dla szczęśliwców.
68-letni Bob zaskoczył mnie - czuję się jakby mnie trafił gałą w czapkę.
Ale po pierwsze - jemu wszystko wolno, po drugie - czy jest ktoś kto nie lubi przywoływać dobrych wspomnień z najpiękniejszych świąt? Ja np. mam taką płytę (słuchałem ją z winyla, dziś mam na CD) - to "Pastorałki - Już gwiazdeczka się kolebie" zespołu Bractwo Kurkowe.
Jestem pewien, że taki pomysł miał mistrz Bob. To są utwory, których wysłucha z przyjemnością fan płyt "Oh Mercy" czy "Time Out of Mind"... Utwory snują się jak padający śnieg, mają countrowo-jazzowy klimacik, a czasem są genialnie zwariowanym świątecznym hopsasa z harmoszką ("Must Be Santa"). Zdecydowanie najpiękniejszy jest "Do You Hear What I Hear?", którego wysłuchałem zapewne już ze sto razy. Płyt Boba słucha się też dla charakterystycznego wokalu - oprócz Toma Waitsa nikt tak nie chrypi ... i jest czego posłuchać (choć niekoniecznie trzeba w całości - ja np. wybieram oprócz utworów wspomnianych już wyżej: "Winter Wonderland", "Little Drummer Boy", "Christmas Blues").
Jest na tej płycie sporo lukru świątecznego: chórki, dzwoneczki, skrzypki itd. (typy zatwardziałych ważniaków "nie lubiących świąt" mogą tego nie przełknąć i powiedzieć, że Bob zdziecinniał)... To płyta dla tych, którzy nie czują strachu przed dzieleniem się opłatkiem w pracy, nie doszukują się w życzeniach świątecznych cynizmu lub niezgrabności językowych (*Magda hehe). Świąteczna płyta dla szczęśliwców.
68-letni Bob zaskoczył mnie - czuję się jakby mnie trafił gałą w czapkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz