ACUTE MIND "ACUTE MIND", 2010.
Usłyszałem w radio "Misery" i trochę patriotycznie, sięgnąłem po płytę. Jakież pozytywne zaskoczenie! Lubelski Acute Mind to wzorcowy progresywny rock, ze zmianami klimatu, bezbłędną gitarą i basem, ciekawymi klawiszami, mocną perkusją. Płyta ma świetne brzmienie. Dobór składników i proporcje - idealne. Otwiera nam w głowie różne szufladki: np. tą z napisem Queensryche. Zaskakuje świetne otwarcie - "Grief and Pain". Policyjne syreny, śmigłowce stanowią intro do utworu o fałszywym pojmowaniu świata i niepotrzebnym zamykaniu się w klatce. Mocna rzecz, której warto posłuchać. Równie przebojowy jest "Garden" (piękny refren, taki z lat 80-tych). Wspomniany "Misery", owszem, dość słodki, taki Marillionowy. Najbardziej podoba mi się w nim gitara (ta od 2:32) jakbym słuchał swojego ulubionego zespołu z dzieciństwa ("na gitarze w Lombardzie gra Piotr Zander")... Chyba najlepszy jest "Faces" - najdłuższy na płycie. Wyłaniający się z klawiszowego intro riff, rozwija się w prawdziwą suitę, w której głównie gitarzysta, ale i cały zespół, dają popis prawdziwej wirtuozerii. Steve Vai zwiedza Lublin! "Bonds od Fear" zaczyna się od rzeźbienia w lodzie. Dłutem są riffy a la Rage Against The Machine, potem trochę kwadratowych rytmów, by po minucie... lodowa rzeźba zaczęła się topić - piękny klawiszowy motyw Doroty Turkiewicz. Pięknie zagrana daremność. Tekst dotyczący marnowania życia w toksycznym związku. I znów wspomnienie z dawnych lat: "Silent Lucidity" Queensryche. Sporo patosu niesie "Prophecy". A potem gitara dawkuje niezłą porcję hałasu, zostawia nas zmiętych, z wyciągniętą ręką w stronę klawisza "repeat".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz