Jak nigdy złoszczą mnie okładki „Teraz Rocka”: Slash, Sabaton, Linkin Park, The Offspring. Wszystkie w czasie, gdy rządzi ktoś zupełnie inny: Babu Król! Że nie jest to zespół stadionowy? Że nawet na Offie zagrali w namiocie, zamiast na głównej scenie? Ale czy o długość koncertowej flagi tu chodzi? Czy tylko ja mam tak, że gdy włączę Coldplay po Babu Królu, to królowa Barbadosu zaczyna mu czyścić buty? Chciałbym, by redakcja "TR" wskazywała najlepszych, a nie najstarszych.
Edward Stachura, poeta-przeklęty, kojarzył się dotąd z harcerskimi klimatami, SDM itp. Przepis więc był taki: usunąć zmechacenia z wyciągniętego swetra. Do akustycznej gitary doinstalować wzmacniacz i sampler. Przydatny będzie saksofon. Wziąć power Jacka White’a, beaty Becka, doprawić do smaku np. harmonijką pod The The.
Tej płyty nie byłoby bez wokalnego kunsztu Budynia. To co wyczynia np. w „Jak” (gdy śpiewa: „pudowy kamień, pudowy kamień ja na nim stanę, / on na mnie stanie, on na mnie stanie, spod niego wstanę”), albo w „Co noc”, czy jego szalone wokalizy w „Nie brookliński most” - można nazwać tylko mistrzostwem.
To niezwykłe, że te piosenki wycisnęły z wierszy, które żółkły po bibliotekach, tak świeży sok!
Słucham od paru miesięcy. Gadam Stachurą, śpiewam Budyniem. Odczytałem aferę taśmową w PSL słowami: „Kolędnicy wchodzą w kufle złotego piwa i zębami w uda żałoczne.” Nie ma tu słabych piosenek, zatem po kolei:
W dwóch pierwszych Babu Król podkłada ładunki wybuchowe. Jest cokolwiek erotycznie:
„Przyjdź do mnie jawnogrzesznico” i „ty się pochyl róża – bóg”.
„Boska akademia” jest genialna. Tylko głuchy nie zaśpiewa „Tylko dlaczego tak jest, o bogowie?” wyginając śmiało ciało. "Westalka życia praktycznego" zabija nas, gdy z koszykiem na kółkach przemierzamy kolejne świątynie. „A przecież dla mnie akademia, to są wiatry cztery glorie ponad inne narzeczone”! No właśnie!
Plumkaniem rybek w oczku wodnym zaczyna się „Nachylcie plecy wasze”. Używając ciężkich metafor: „rozdętych nozdrzy południa”, czy „mosiężnych sztab mej tęsknoty” Stachura opisał tu niemożliwość osiągnięcia szczęścia.
Za to „Jak” zachwyca się tym, że udręki życia, „suchy szloch w dżdżystą noc” dodają życiu prawdziwego sensu. Od banału wygodnego życia lepsze są „cudne manowce” wędrowania.
Kolejny żywy, funkowy utwór przynosi piękną maksymę: „Nie brookliński most / Ale przemienić / W jasny, nowy dzień / Najsmutniejszą noc - / To jest dopiero coś!”. Utwór przemienia się w prawdziwe wokalne wariactwo, złamane ironią: „Będziemy smucić się starannie / Będziemy szaleć nienagannie / Będziemy naprzód nieprzestanie / Ku polanie”.
„Człowiek człowiekowi” to punkowy czad. Chyba najbardziej znane stachurowe credo: „Człowiek człowiekowi wilkiem / Lecz ty się nie daj zwilczyć / Człowiek człowiekowi bliźnim / Z bliźnim się możesz zabliźnić”
Opis ustawki niesie kowbojska „Bójka w L.”. Tak jak Schulz zachwycał się bujnością ogrodu, Stachura cmoka na widok rozróby: „W samo południe na nieparyskim bruku / W lipca leniwy dzień, / W słoncu słodkim jak sen; / Pod niezmierzonym spokojem ogromu błekitu / Płynęła młoda krew!”
Kto jest nadawcą „Niemowy”? Kobieta, do której nie trafiają słowa mężczyzny? Świat, który nie chce poezji? „Wagony słów! Węglarki słów! (..) I wszystko w próżnię, w próżnię"?.
Zaniemówić jak stachurowy „Niemowa” można na wszystko - na osiągnięcia naszych polityków, sportowców, na to jak prezentowane są wiadomości w telewizji, na czasopisma, w których nie ma miejsca na kulturę: relację z koncertów, premiery płyt, książek, a jest miejsce na pierdoły - ubijanie masła, przepisy na zupę...
„Kompozycja” to sama radość! Świetny pomysł z tym lalalalalalala. Stachura nazmyślał tu zdrowo. „Owoce i niebo dojrzewały nisko”. Cud-miód song.
“Co noc” to klasyka. Szczury i piszczałki nóg, paznokcie zgryzione do krwi. Czy Stachura opisuje tu bezrobotnych, którym opowiada się o triumfie strefy Euro?
Ale nic to. Puentą jest optymizm. Siła witalna, boska. Żyj! Wsiadaj do Białej Lokomotywy. To „Żywa zjawa, istny cud, pośród pustych marnych wierszy”.
Płyta roku, płyta życia, ech!
Będę cytować początek artykułu każdemu, kto zechce mnie słuchać! :) Watro też wspomnieć o genialnych w swej prostocie teledyskach, o koncertach, na których rodzi się piękna, niepowtarzalna atmosfera. Każdy utwór ma własną magię, prawda? Płyta życia, ot co! Aga.
OdpowiedzUsuń