piątek, 23 listopada 2018

Że to wszystko nie moje, moje

NOSOWSKA "Basta", 2018.


Skoro zupełnie mnie nie zainteresowały instagramowe i książkowe przygody Nosowskiej, pomyślałem, że z płytą też nie wypali. Tymczasem - wypaliło, instalację sfajczyło, rzęsy zwęgliło.

Chyba najbardziej tekstem: "Tak bardzo się boję, boję / Że to wszystko nie moje, moje", gdzie strach nadwrażliwca skontrastowany został głosem rozsądku, a w roli rozsądku wystąpił - prześwietny - Łona. Te małpie przedrzeźniania w refrenie! To: "że się uparłam, by kochać ciebie", to: "nie wiem kim jestem jestem", to: "jestem koniem pod Morskim Okiem, (...) ciągnę brykę pełną dup pod górę, a mogłam galopować po stepie." Dla mnie absolutnie majsterszostwo, wirtuozerstwo, laury i filony, confetti i spaghetti, i chcę mieć w herbie nos!

Ta płyta się zaczyna od mordobicia. "Goń" to manifest, pobudka, wezwanie. Dreszcz biegnący po plecach. Piosenka nie jest dla dzieci, piosenka przeraża, poraża, podłącza pod 220. Każe pogonić partnera-tyrana, rzucić pracę, która nie daje satysfakcji. "Dziewczyno, kto ci zabroni?"- pyta Nosowska, która nigdy wcześniej nie była taka stanowcza.

W singlowym "Ja pas!" - jest świetny beat, świetny tekst - niestety zupełnie niewesoły, o psychicznej udręce życia z osobą uzależnioną od alkoholu: "W tej piosence co ją Prońko śpiewa, / Facet robi małpę i ma Krysia w domu cyrk, / Ty po małpie robisz ćwiartkę, pół, trzy czwarte, / A gdy robisz krowę to mam w domu syf".

"Nagasaki" robi wrażenie szczególnie z teledyskiem, w którym postacie z obrazów kiwają porozumiewawczo, a Nosowska drobi kroczki na swojej udręce życia. Jest tu kilka ledwie nakreślonych fraz, a jakbym przeczytał całą autobiografię autorki. Gehenna, kaźń, katusze w każdym wdechu i wydechu. To może być listopadowy hymn wszystkich niedokofeinowanych. To jest świetnie zaśpiewane, zawyte, zajęczane. To jest moje, twoje "nosowskie katharsis".

Nosowska gada w językach. Jest Masłowską ("Lanie") - przekracza granice, grzebie w traumach: "ojciec mówi, jesteś tylko dodatkiem". Jest Koterskim ("Dosyć") - gdzie bawi się składnią i nie waha się bluzgnąć opętańczo. W tym utworze wydaje się być doprowadzona do furii, zniecierpliwiona wszechobecną watą w słowach, pieprzeniu o pogodzie, krytykowaniu, narzekaniu.

W "Takie to przykre" jest politycznie. Wkurw na narodową dezintegrację - raz celny: "Orzeł odarty z pierza jak jaka kura / poporcjowany na skrzydełka i udka.", raz przerysowany, gdy wieszczy jakąś brutalną rzeź niewiniątek. Refrenik "Nic nie jest wieczne" brzmi jak Maria Awaria Peszek, za którą nie przepadam. To "odwrotnie niż pisze Krzysiek" jest korespondencją z optymistycznym tekstem Zalewskiego: "Nie chcę iść pod wiatr, gdy w ręku mam tygodnie, jakie to miłe".

"Kto ci to zrobił?" to odpowiedź wszystkim hejterom. Idealna do wklejenia pod postem kogoś, kto bezkarnie szaleje w sieci.

Inspirowany Run DMC "Brawa dla państwa" to pełen bezradności wyrzut do mężczyzny, że mógł ją zdradzić z "kimś takim". Jest dosadnie, bo jak ma być? Refren ma siłę, bo jak ma nie mieć? ("puchar, szampan!")

W "Mówiła matka", w którym pojawia się Miki - syn Nosowskiej, jest ciekawe zestawienie tekstów zapamiętanych z dzieciństwa, z tekstami, którymi częstuje się własnego potomka. Zmyślnie brzmi: "Na osi czasu drepczę / Mam za plecami ciebie / Powtórzysz mnie jak echo / Znajdziesz w bliźniaczym geście".

Chyba najmniej udany - "Do czasu", skierowany jest do frustratów i będzie czytelny "dla uszu szuj". No ale mniejsza z tym, że mniej udany. Puenta mojej recenzji będzie taka: Poeci, czyścić buty Nosowskiej!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz