THE WATERBOYS - "Modern Blues", 2015
Że niby Waterboysi są dziś zespołem drugoligowym? Zatem w drugiej lidze bywa ciekawiej niż w pierwszej, zostawmy listy przebojów i listy sprzedaży. Warto posłuchać weteranów, którzy zaczynali 32 lata temu, dać się unieść.
Hmm... Kiedy to było... Za górami, za lasami, w czasach przegrywalni płyt kompaktowych. Wtedy to zachwyciłem się ich zestawem przebojów z "Whole of The Moon" i "Fisherman's Blues". Dziś, 58-letni Mike Scoot wznosi się znów na wyżyny. Ma w głosie to co uwielbiam: jakiś rodzaj duchowości, żarliwości, coś niewyrażalnego - wielkiego.
Już pierwszy utwór "Destinies Entwined" mnie zachwycił. Po prostu cud. Te przestworza, ta wycinanka gitar, ten Hammond. Mistyczny tekst o przeznaczeniu. Przepiękny refren, do wielokrotnego słuchania.
Drugi - "November Tale", wzrusza. Oto spotkanie dawnej miłości, po 27-latach. W szalu na szyi i z dwudziestoma dolarami w kieszeni. On - stworzenie drogi, dziecko kurzu i smutku, buntownik, ona - z broszurką z kościoła - wydaje mu się nawiedzona. Niepasujący do siebie, obcy.
W "Still a Freak" dostajemy dobry stary rock, szalone skrzypce. Mike zapewnia, że z nim wszystko w porządku, że wciąż jest szaleńcem i wariatem. Przecież słyszę.
W lekko przyczajonym - moim ulubionym - "I Can See Elvis" jesteśmy w wehikule czasu. To chyba niebo. Elvis jest szczupły jak w pięćdziesiątym siódmym. Ma włosy w czubek i bokobrody, ćmi, to co się ćmiło w wtedy, dyskutuje o filozofii i prawie z Joanną d'Arc i Platonem! Tańczy "mashed potato". Są na jednej scenie wszyscy naraz: Elvis i jego kocie ruchy, John Lennon, James Dean, Bob Marley, Jimi Hendrix, Keith Moon, Marvin Gaye. Nikt i nic nie przemija!
Może się podobać, refleksyjny, poetycki "The Girl Who Slept For Scotland", a kawałek "Rosalind (You Married a Wrong Guy)" ma coś z Deep Purple. Prosty przekaz: Rosalindo wyszłaś za złego faceta, powinnaś poślubić mnie.
"Beautiful Now" jest wielkim hymnem na rzecz ukochanej. Zakochany po uszy facet wyśpiewuje swoją bezradność wobec piękna.
"Nearest Thing To Hip" - to wspominki starych dobrych czasów, sklepów z płytami, gdzie snuł się jazz, skrzypiała drewniana podłoga. Po staromodnym barze, w którym staromodny barman miał staromodne ubrania, jeździ sobie teraz buldożer. Bywa.
Ostatni utwór - długi, trochę Dylanowski, przynosi puentę, że "wszystko jest zaszyfrowane". Znaczenie jednak wyczuwa się jakoś intuicyjnie.
Hmm... Kiedy to było... Za górami, za lasami, w czasach przegrywalni płyt kompaktowych. Wtedy to zachwyciłem się ich zestawem przebojów z "Whole of The Moon" i "Fisherman's Blues". Dziś, 58-letni Mike Scoot wznosi się znów na wyżyny. Ma w głosie to co uwielbiam: jakiś rodzaj duchowości, żarliwości, coś niewyrażalnego - wielkiego.
Już pierwszy utwór "Destinies Entwined" mnie zachwycił. Po prostu cud. Te przestworza, ta wycinanka gitar, ten Hammond. Mistyczny tekst o przeznaczeniu. Przepiękny refren, do wielokrotnego słuchania.
Drugi - "November Tale", wzrusza. Oto spotkanie dawnej miłości, po 27-latach. W szalu na szyi i z dwudziestoma dolarami w kieszeni. On - stworzenie drogi, dziecko kurzu i smutku, buntownik, ona - z broszurką z kościoła - wydaje mu się nawiedzona. Niepasujący do siebie, obcy.
W "Still a Freak" dostajemy dobry stary rock, szalone skrzypce. Mike zapewnia, że z nim wszystko w porządku, że wciąż jest szaleńcem i wariatem. Przecież słyszę.
W lekko przyczajonym - moim ulubionym - "I Can See Elvis" jesteśmy w wehikule czasu. To chyba niebo. Elvis jest szczupły jak w pięćdziesiątym siódmym. Ma włosy w czubek i bokobrody, ćmi, to co się ćmiło w wtedy, dyskutuje o filozofii i prawie z Joanną d'Arc i Platonem! Tańczy "mashed potato". Są na jednej scenie wszyscy naraz: Elvis i jego kocie ruchy, John Lennon, James Dean, Bob Marley, Jimi Hendrix, Keith Moon, Marvin Gaye. Nikt i nic nie przemija!
Może się podobać, refleksyjny, poetycki "The Girl Who Slept For Scotland", a kawałek "Rosalind (You Married a Wrong Guy)" ma coś z Deep Purple. Prosty przekaz: Rosalindo wyszłaś za złego faceta, powinnaś poślubić mnie.
"Beautiful Now" jest wielkim hymnem na rzecz ukochanej. Zakochany po uszy facet wyśpiewuje swoją bezradność wobec piękna.
"Nearest Thing To Hip" - to wspominki starych dobrych czasów, sklepów z płytami, gdzie snuł się jazz, skrzypiała drewniana podłoga. Po staromodnym barze, w którym staromodny barman miał staromodne ubrania, jeździ sobie teraz buldożer. Bywa.
Ostatni utwór - długi, trochę Dylanowski, przynosi puentę, że "wszystko jest zaszyfrowane". Znaczenie jednak wyczuwa się jakoś intuicyjnie.