środa, 17 marca 2010

Prezent na osiemnastkę


Autor: Krzysztof Kleszcz

HAPPYSAD "Mów mi dobrze", 2009.

Zespół wywodzący się ze Skarżyska-Kamiennej wyrobił sobie markę. Nie tylko ma komplety na koncertach, ale wszyscy śpiewają znając na pamięć teksty. Przekonałem się też, że koszulkę z logiem happysad noszą wyłącznie świetni młodzi ludzie. To swoisty napis: „czuję”, a w dzisiejszym „zimnym” świecie to wyróżnik.

Piąta płyta zespołu jest wg mnie najdojrzalsza, i muzycznie, i tekstowo. Przyznam jednak, że mnie podobał się już „programowo niedojrzały” singiel z pluszowym misiem. I właśnie ta młodzieńcza nadwrażliwość stanowiła o uroku np. „Nieprzygody”.

Zespół został wreszcie doceniony przez krytyków - doczekał się okładek w „Lampie” i „Teraz Rocku”. Dorobił się jednak, też sporego grona antyfanów. Choć Kawalec nie ma z tym problemu (wyśpiewuje wszak „Wiecznie się wzruszam i mięknę, chociaż to takie dziewczęce”), to daleko idące zarzuty zbyt "miętkiej" muzyki, odpiera ostatnim wersem pierwszej piosenki.

Zatem happysad to przede wszystkim bezpretensjonalne teksty, z którymi może utożsamić się każdy młodziak, albo ktoś komu miłe jest wspominanie swoich osiemnastu lat. Ten kto był kiedyś zagubiony („nie wiem” użyte 8 razy w tekście „Ciało i rozum” – aż przypomina mi Janerkowe „Raczej” z „Fiu Fiu”), zakochany po uszy (bo chyba tylko zadurzenie może usprawiedliwić cokolwiek karkołomną frazę „obwoluta twoich ramion i ud”) – płytę wysłucha z przyjemnością.

Utwór „Nie ma nieba” to rozterki, kogoś kto utracił wiarę w Boga, podane naprawdę przekonująco: „Nie bo tu nie ma nieba, jest prześwit między wieżowcami”.
Z drugiej strony zaś w „nie wszystko jest made in China” można wyczytać wiarę w drugiego człowieka. Najbardziej udanym tekstem jest delikatne „Taką wodą być” z wodnymi metaforami . To też wyróżniająca się kompozycja i aranżacja. Fajnie współbrzmi tu damski głos Kasi Gierszewskiej, wdzięczny niczym Nosowskiej.

I miłość, miłość: w „Kostuchna” – pełna nastoletniej energii w szalonym biegu, w „Pętli” - wykrzyczana na przekór światu, w „Pani K” przeklinana – nazywana „samicą psa” i „pieprzoną zgagą”. Pastiszowe „W piwnicy u dziadka” i „My się nie chcemy bić” dodają trochę powietrza, choć zapewne spodobają się tylko tym, którzy lubię słodkie.

Płyta dla młodych duchem. Ja ją dostałem na swoją osiemnastkę. Drugą.

2 komentarze:

  1. Krzysztofie, 4. płyta, nie 5. ;)
    Pozdrawiam!
    TB

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie wychodzi, że piąta: "Wszystko jedno" (2004), "Podróże z i pod prąd" (2005), "Nieprzygoda" (2009) i "Na żywo w studio" (2009)...

    OdpowiedzUsuń